Archiwum
03.04.2014

„Rysunki” nieoczywiste

Dorota Piekarczyk
Sztuka

„Dla każdego gestu inny aktor” – cytat z „Traktatu o manekinach” Brunona Schulza jest równocześnie tytułem „rysunkowej” wystawy w Arts Stations w poznańskim Starym Browarze. Prezentowane prace pochodzą z kolekcji Grażyny Kulczyk, oglądać je można do czwartego maja i kto nie miał jeszcze okazji zapoznać się z wystawą, na pewno przypomni sobie o niej dzięki temu artykułowi. O wystawie powinni pamiętać także ci, którym wydaje się, że już się z nią wystarczająco zapoznali, ponieważ przed nami jeszcze dwa punkty programu. W sobotę, 26 kwietnia w galerii zagości polska choreografka Anna Steller by określić swoją postawę twórczą wobec definicji rysunku. Tego samego wieczoru będzie mieć miejsce performatywny wykład amerykańskiego choreografa Jeremiego Wade’a.

Wystawa ma rozbudowany charakter, bowiem funkcjonuje na dwóch płaszczyznach. Na pierwszą składają się tradycyjne rysunki, instalacje oraz filmy. Drugą tworzą spotkania z artystami, spektakle, wykłady oraz działania performatywne.

Czym jest rysunek? Czym może być? Jak o nim mówić, myśleć, jak na niego patrzeć i jak go rozumieć? Ekspozycja w Starym Browarze ukazuje, jak na przestrzeni ostatnich, bez mała pięćdziesięciu lat zmieniło się postrzeganie jego formy i znaczenia.

Rysunek – często bagatelizowany, jest przecież podstawą, fundamentem wszelkich sztuk, początkiem lub końcem wypowiedzi twórczej. Może być tylko szkicem, zalążkiem większego dzieła, pierwszym zapisem wizji, projektem rzeźby, tworu architektonicznego, ale istnieć może także jako autonomiczny, skończony artefakt w przeróżnej postaci. W materiale promującym wydarzenie kuratorki Katarzyna Redzisz i Joanna Leśnierowska piszą: „Rysunek może być punktem wyjścia, środkiem wyrazu lub obiektem dekonstrukcji, funkcjonuje zarówno jako szkic, jak i ukończone dzieło”. Rola rysunku bez wątpienia jest dużo mniej oczywista, niż wydawać by się to mogło w obiegowym pojęciu, a i ilość wymiarów, w jakich występuje, jest większa niż dwa. Przekonać możemy się o tym już po wejściu do galerii. Po lewej stronie wiszą skórzane pasy przygotowane przez Mirosława Bałkę dla odwiedzających wystawę. Pracę artysty tworzą goście galerii, zakładając je na siebie. Do pasów doczepione są szpule różnobarwnych nici, które kolorową linią, niczym mityczna nić Ariadny, znaczą przebytą drogę. Tak zabezpieczeni tym „nitycznym” rysunkiem na posadzce, możemy wyruszyć w dalszą podróż po galerii.

Czy rysunek może nas w jakiś sposób zabezpieczać? Według praktyk symboliczno-magicznych wyrysowany patykiem na piasku okrąg nie dopuszcza do znajdującej się wewnątrz osoby złych mocy, w ten sam sposób wyrysowana na ziemi prosta linia może posiadać potężną moc nieprzekraczalnej granicy.

Z pracą Bałki sąsiaduje rysunkowy tryptyk Toniego Orrico, powstały w ramach kilkugodzinnego procesu. Działanie to miało charakter performatywny i było otwarte dla publiczności. Rolę narzędzia, za pomocą którego Orrico tworzy swoje rysunki, pełni całe ciało artysty. Sam ten fakt nie dziwi, bo znamy podobne działania z lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Choć body art wyeksploatowało medium, jakim jest ciało do – wydawało by się – ostatnich granic, to praca Orrico na jej tle jest na swój sposób wyjątkowa. Tancerz i choreograf tworzy wielkogabarytowe rysunki metodą wypracowywanej pod okiem wschodnich mistrzów techniki symetrii fizycznej. Lewa część jego ciała wykonuje tę samą, precyzyjną, męczącą pracę co prawa. Działanie to i jego rezultaty obserwuje się jako fenomen poprzedzony żmudną praktyką i włożonym weń wysiłkiem. Sam efekt końcowy – rysunek, który jest zapisem ruchów artysty, reprezentuje wysoki poziom estetyczny. W myślenie o rysunku kategoriami body artu wpisuje się praca Dóry Mauer z 1981 roku pod tytułem „Zobiektywizowane obrysy 1-8”. Sfotografowana naga kobieta ma ciało pokryte pionowymi liniami, które niczym poziomice wyginają się na jego wklęsłościach i wypukłościach, tworząc rodzaj hipsometrycznej i batymetrycznej mapy. Rysunki te mówią o przestrzeni, wychodzą w nią, rozpierają się na wszystkie strony, szukając różnych dróg ujścia. Zapisują ruch, określają przestrzeń.

W kolekcji Grażyny Kulczyk znajdziemy „Rysunek pocztowy” Tima Knowlesa. Ta znana praca z 2008 roku to rysunek powstały z użyciem zamkniętego w przesyłce pocztowej ruchomego długopisu, który w wyniku wstrząsów podczas transportu zostawił wewnątrz paczki graficzny zapis przebytej drogi. Praca ta koresponduje bezpośrednio z „Rysunkami kieszeniowymi” Williama Anastasi z 1968 roku tworzącymi miniaturową mozaikę. Składają się na nią malutkie karteczki, które Anastasi wraz z ołówkiem nosił w kieszeni podczas spacerów. To, co się na nich utrwaliło, jest niczym innym jak zapisem drogi przesyłki pocztowej. Myślenie o rysunku jako zapisie ruchu, szczególnie bawi w pracy Pierre’a Bismutha „Podążając za prawą ręką Zygmunta Freuda”. Artysta dokonał obserwacji ruchów twórcy psychoanalizy na podstawie filmu dokumentalnego. Kursor myszki na ekranie dosłownie odwzorowuje ruchy ręki naukowca podczas wykonywania różnych, codziennych czynności na przykład głaskania psa, podnoszenia filiżanki do ust. Cóż kryje w sobie taki rysunek, co można z niego wyczytać? Czego Freud dowiedziałby się o samym sobie? Założenie to ociera się o paranoję poznawczą, co czyni z pracy wspaniały żart artystyczny.

W takie pojmowanie rysunku doskonale wpisałby się film „Historie kuchenne” w reżyserii Benta Hamera. Wysłany przez urząd obserwator trafia do domu głównego bohatera i ma za zadanie rejestrować przez wiele dni drogę, jaką pokonuje bohater, poruszając się po swoim gospodarstwie domowym. Urzędnik z wysokości drabiniastego krzesła śledzi każdy ruch domownika i przelewa go na papier. Zapis ten tworzy absurdalne rysunki – wykresy potrzebne do urzędowych statystyk. Inny swego rodzaju zapis liniowy w przestrzeni stał się charakterystyczny dla Edwarda Krasińskiego. Miejsca, w których się pojawiał, oznaczał błękitną linią i umieszczał ją na wysokości swojego serca określając tym swoją obecność, swój „duchowy krąg”. Założenia wystawy doskonale spełniałyby tak zwane rzeźby rysowane artysty, przełamujące antynomię płaskości rysunku i przestrzenności rzeźby. Tymczasem na wystawie zapoznać się możemy tylko z jedną jego pracą – fotografią z niebieską linią.

Poprzez swoją palimpsestowość wyjątkowo ciekawego i dyskusyjnego charakteru nabiera realizacja Kate Davis pod tytułem „Hańba”. Karty z albumu Modiglianiego, na których widnieją rysunki mistrza, „pohańbione” zostały innymi rysunkami. Chaotyczne linie wierzchniego rysunku sugerują nieposkromioną potrzebę twórczą dziecka. Pojawia się tu pytanie o wartość jednych i drugich rysunków, w efekcie wszystkie znalazły się w albumie.

Wystawa jest bogata, jednak odnoszę nieodparte wrażenie, że brakuje na niej rzeczy najnowszych. Duża część prac pochodzi z lat 60., 70., 80. – są to prace dawno odkryte, dobrze znane, wielokrotnie przeanalizowane, stężałe już i nieruchome w swojej optyce postrzegania problemów rysunkowych. Powiewem świeżości wydawać by się mogły współtworzące wystawę działania performatywne, ale czy rysowanie ciałem, rysunek jako zapis ruchu, tańca, oznaczanie przestrzeni wedle proporcji ciała nie jest rzeczą bardzo wtórną? Czy i jak zmieniło się myślenie o rysunku na przestrzeni ostatnich lat? Jest ciągle o co pytać, jeszcze nie wszystko zostało powiedziane.

„Dla każdego gestu inny aktor”
artyści: Magdalena Abakanowicz, William Anastasi, Mirosław Bałka, Aleksandra Borys, Geta Brătescu, Pierre Bismuth, Halina Chrostowska, Kate Davis, Monika Grzymała i Jeremy Wade, Tadeusz Kantor, Tim Knowles, Jarosław Kozłowski, Edward Krasiński, Marcin Maciejowski, Dora Maurer, Jerzy Nowosielski, Tony Orrico, Magdalena Ptasznik, Carol Rama, Bruno Schulz, Rodrigo Sobarzo, Anna Steller, Alina Szapocznikow
kuratorki wystawy: Katarzyna Redzisz i Joanna Leśnierowska
17.01. – 4.05.2014 r.
Poznań, Stary Browar, galeria Art Stations

alt
Na zdjęciu praca Toniego Orrico, „Penwald: 4: unison symmetry standing” (2010), fot. Michael Hart, materiały prasowe organizatora