Archiwum
13.09.2013

Dwie kobiety i niezliczone narracje

Dorota Hall
Literatura

Źródłowy dyptyk jest taki: Ewa i Maria. Mamy tu dwie przeciwstawiane sobie figury kobiet, z których każda określana jest mianem „matki wszystkich żyjących”. Ucieleśniona przez Ewę uległość wobec szatana, która sprowadziła na ludzi grzech, upadek, cierpienie i śmierć, zostaje niejako odczyniona dzięki „nowej Ewie”, zamienia się w doskonałe zaufanie Bogu, które naprawia błąd wpisany w biografię pierwszej kobiety i prowadzi w konsekwencji ku Zbawieniu, nowemu życiu.

Biblijna opowieść o upadku i uwzniośleniu, która angażuje dwie postacie kobiet, jakim wyznaczono dwie różne role na dwóch różnych etapach historii, wydaje się niezwykle silnie zakorzeniona w wyobraźni kulturowej. Jako pierwowzór pragnie więc rządzić schematami refleksji nad zestawianymi ze sobą opowieściami biograficznymi. Podatność tej opowieści, jak każdej pierwotnej narracji, na rozmaite prefiguracje może sprawić, że problematyka winy ulegnie zatarciu i sama idea wyzwolenia w nowych interpretacjach wysunie się na plan pierwszy, a kwestią nieco mniejszej wagi okaże się to, czy (lub w jaki sposób) owo wyswobodzenie ma się stać udziałem większych zbiorowości ludzkich lub samych nosicielek biografii. Schemat interpretacyjny stawiający w centrum wyzwolenie, wzmocniony kulturową narracją o czasowej linearności i postępie, narzuca się zwłaszcza wtedy, gdy biografie należą do dwóch kobiet, których koleje życia, oddzielone upływem czasu, w dużej mierze ze sobą korespondują.

W pierwszym odruchu właśnie jako opowieść o wyzwoleniu chcielibyśmy zatem czytać złożone ze sobą historie Saartjie Bartman i Waris Dirie, dwóch Afrykanek, które los przywiódł do Europy i tu obdarzył sławą. Bartman, ochrzczona mianem „Hotentockiej Wenus”, wystawiana była na pokaz na scenach Londynu i Paryża na początku XIX wieku – ku uciesze publiczności i pożytkom, jakie z przedstawień czerpali rozmaici badacze oraz systematycy działający w imię nauki i ogarnięci szałem klasyfikacji bytów przyrodniczych. Piękna Dirie niemal dwieście lat później mogła już dumnie przechadzać się po wybiegu dla modelek i – jak to się mówi – wziąć los w swoje ręce. Mogła przekuć na swój sukces fantazje spadkobierców kolonizatorów, pokierować własną karierą oraz publiczną działalnością. Skoncentrowała się w niej na walce z obrzezaniem kobiet, drastycznie uwiarygodnionej osobistym doświadczeniem okaleczenia, jakie było jej udziałem w rodzimym kraju. Wydaje się, że druga mogła odzyskać to, co zabrano pierwszej: głos i kontrolę nad biegiem zdarzeń.

Anna Wieczorkiewicz, autorka znakomitej książki „Czarna kobieta na białym tle”, w której przedstawia te dwie biografie, nie tak jednak pragnie całą rzecz oglądać. Uparcie się broni przed narracją o wyzwoleniu, choć ta wydaje się przemożna. Widzi w niej funkcjonalizację losów bohaterek dyptyku. Zamiast tego proponuje wydobywanie sensów z tych losów i z rozmaitych dyskursów, które usiłowały bohaterkami zawładnąć. W książce Wieczorkiewicz obydwie biografie przeglądają się w sobie, a analogie – jak choćby ta związana z ciążeniem narracji o obydwu bohaterkach ku zainteresowaniu kobiecymi narządami płciowymi (w przypadku Saartjie rzekomo umodelowanymi w słynny „fartuszek hotentocki”, w przypadku Waris poddanymi FGM i budzącymi ciekawość już nie ze względu na egzotyczność Afrykanki, lecz w powiązaniu z możliwościami emancypacyjnymi kobiet Trzeciego Świata) – służą nie wskazaniu na jeden proces rozwoju czy transformacji, gdyż to w odczuciu autorki banalizowałoby przekaz, lecz naświetlaniu znaczeń i rozplątywaniu dyskursywnej plątaniny, która omotuje ciała dwóch kobiet i ich życiowe trajektorie. Otrzymujemy dzięki temu fascynującą opowieść o opowieściach, o grze pomiędzy nimi, o ulokowanej w czasie i przestrzeni atrakcyjności tych opowieści, ale także o ich ślepych zaułkach.

Dzięki autorce poznajemy zatem konteksty przyrodnicze, podróżnicze i kolonialne tworzenia Hotentotów. Śledzimy postępy kontynuatorów Linneusza oraz koncepcje muzealników i kolekcjonerów osobliwości. Możemy wniknąć w polityzację losów Saartjie dokonywaną już za jej życia, gdy prowadzono zażarte spory o niewolnictwo i prawo do wolności osobistej, ale także po śmierci, gdy sprawa restytucji jej szczątków uruchomiła dyskusje o autonomii kulturowej i relacji między Zachodem a krajami postkolonialnymi. Oglądamy, jak postać Saartjie stała się znakomitym materiałem dla rozwoju myśli feministycznej i postkolonialnej oraz pożywką dla artystów z kręgów teatralnych i filmowych. Z zaułków dyskursów czerń jej skóry wyłania się jako problematyczna, a milczenie jako nieodzowne w obrębie uprzywilejowywanych narracji o stłumieniu i opresji.

Dalej przyglądamy się Waris na tle współczesnych praktyk konsumenckich, przyodzianej w strój, który odsyła do problematyki krępowania ciała i jego – nigdy jednoznacznego – wyswobadzania. Patrzymy na to, jak Waris podejmuje umiejętną grę ze schematami kultury terapeutycznej i zgodnie z jej wymogami opowiada o własnym doświadczeniu intymnym naznaczonym traumą, ale widzimy jednocześnie, jak silnie ta kultura modeluje osobistą opowieść i na swój sposób kolonizuje wystawione na pokaz ciało. Wnikamy w tryby machin utrwalania relacji między wyglądem a tożsamością jednostki, w mechanizmy działania reality show i programów poradnikowych. Konfrontujemy się z nieporadnością ujmowania dramatów obrzezanych kobiet w kategoriach opresji, które jednoznacznie widziałyby ciemiężcę czy to w mężczyźnie, czy w rozkładzie sił politycznych albo ekonomicznych.

Wielokrotnie wyrażany w książce sprzeciw wobec optymistycznej opowieści wyzwoleńczej należy przy tym widzieć w kontekście ewidentnego dystansu autorki wobec jakichkolwiek totalizujących narracji – przyrodniczych, ekonomicznych, kolonialnych, ale też postkolonialnych czy feministycznych. Wieczorkiewicz odważnie wchodzi w gąszcz narracji i wskazuje nie tylko na uwikłanie dyskursywne biografii rzeczywistych jednostek oraz wypowiedzi komentatorów tych biografii, ale także na uwikłanie własne. Daje świadectwo temu uwikłaniu już w momentach, gdy konsekwentnie broni się przed namolnie wciskającą się w szczeliny argumentacji opowieścią o wyzwoleniu. Ale też sam jej pomysł stworzenia dyptyku zbudowanego z biografii dwóch kobiet, z których jedną oddziela od nas znaczny dystans czasowy, należy rozumieć jako próbę poradzenia sobie z uchwyceniem sensów zapisywanych na ciele kobiety współczesnej. Dyptyk to niesymetryczny: Saartjie można oglądać ze znacznej odległości, a zatem dość wyraziście zarysowywać pola narracji, które biorą ją w posiadanie, z opowieścią o Waris jest już większy kłopot. W historiach o Saartjie Wieczorkiewicz odnajduje jednak swoisty punkt archimedesowy, z którego można podjąć próbę wypowiedzi nie tylko o losach dzisiejszej bohaterki, ale też o współczesnej globalności, hybrydycznej i wielokulturowej. Prowadzi to nie tyle do sformułowania wiążących wniosków, ile do zadania niewygodnych pytań. Na przykład o to, jakim językiem mówić o różnorodności kulturowej; o to, czy i jak na wielokulturowym gruncie, niejednolitym, bo składającym się z centrum oraz mniej lub bardziej oddalonych od niego peryferii, mogą powstać warunki do tego, by skonstruować wypowiadalne doświadczenie.

Całość jest antropologiczną opowieścią, niezwykle gęstą narracją, w której odnajdujemy rozmaite wątki interpretacyjne silnie zakorzenione w antropologicznej tradycji, na nowo poddane refleksji przez autorkę. Wraz z nią zastanowić się możemy na przykład nad niejednoznaczną relacją między milczeniem a brakiem sprawczości jednostki, nad powiązaniami między indywidualną sprawczością a społeczną i dyskursywną strukturą czy też między materią ciała a dyscyplinującym to ciało narzędziom kultury. Mamy okazję wrócić do modelu rytuału przejścia van Gennepa i ujrzeć archaizm tego schematu teoretycznego w zderzeniu z opcjonalnością uczestnictwa w rytuale w kulturze Zachodu, ale też z perspektywą feministyczną oraz z sytuacjami naznaczonymi ogromnym bólem i cierpieniem. Możemy ponownie się zastanowić nad nomadyzmem – i tym razem myśleć o nim już nie jak o metaforze, która ma służyć wyjaśnianiu współczesności, lecz jak o koncepcji powiązanej z cielesnością podmiotu i transgresją w obrębie „ja”.

Kto spodziewa się jednoznacznych odpowiedzi i w pełni konkluzywnych sformułowań, będzie być może książką Wieczorkiewicz nieco zawiedziony. Kto jednak gotowy jest porzucić marzenia o dyskursywnym domknięciu na rzecz intelektualnej podróży po wybojach narracji, może oczekiwać ekscytujących wrażeń. Zachowa z tej wyprawy fantastyczne powidoki dwóch sylwetek, których obrys będzie się może nieco zacierać, lecz które wyraźnie mienić się będą białym tłem, na jakim odmalowała je autorka.

Anna Wieczorkiewicz, „Czarna kobieta na białym tle: dyptyk biograficzny”
Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych Universitas
Kraków 2013

alt