Publiczność zgromadzona w holu CSW „Znaki Czasu” czeka. Słychać rozmowy, większość spojrzeń kieruje się w stronę schodów, na których ustawiono mikrofony i głośniki. Czas oczekiwania przedłuża się. Wreszcie:
„Szanowni państwo! Proszę częstować się szampanem. Świętujmy! Niezwykle się cieszę, że mogę powitać państwa na otwarciu wystawy Karola Radziszewskiego, „«The Prince and the Queens. Ciało jako archiwum»”. Proszę podejść. Miło mieć państwa tak blisko. Dziś wyjątkowo nie spotkają państwo na otwarciu artysty, zobaczą go państwo później, gdzie indziej. Wystawa Karola Radziszewskiego to już czwarta odsłona międzynarodowego projektu wystawienniczego FOCUS POLAND, stanowiącego część programu artystycznego Dobrili Denegri, w którym wybitni polscy artyści młodego pokolenia realizują w przestrzeniach Centrum wystawy pod opieką doświadczonych zagranicznych kuratorów, zaproszonych do Torunia. «Książę i królowe» jest najobszerniejszą jak dotąd wystawą poświęconą prowokacyjnym pracom Karola Radziszewskiego, w której przecinają się kulturowe, historyczne, religijne, społeczne i genderowe odniesienia”.
Publiczność dopija szampana i nieco skonsternowana nieobecnością głównego bohatera zmierza do sal wystawowych.
Przestrzeń pierwsza: „Książę”: 71-minutowy film z 2014 roku do obejrzenia w zainscenizowanym kinie („za długi, idziemy dalej”). Przestrzeń druga: boa z piór, fotosy, majtki („czy te majtki są prawdziwe?”), dokumenty, broszury, wywiad z Teresą Nawrot. Przestrzeń trzecia: ciała, ciała, ciała, na siedmiu podestach prawie nadzy młodzi mężczyźni – ćwiczą („po co oni to robią? żeby się pocić?”). Przestrzeń czwarta: wyświetlane na ekranach wywiady z Vito Accontim, Carolee Schneeman, Mariną Abramović, Mario Monterem, AA Bronsonem. Film „Ameryka is not ready for this”. Artysta w wianku na głowie śpi w specjalnej kapsule, ludzie podchodzą, fotografują („niezły jest”, „on naprawdę śpi!”), zdjęcia Karoli i Natalii LL. Przestrzeń piąta: Kaczor Donald z wplecionym napisem „AIDS” na wszystkich ścianach, turkusowy, szaro-niebieski, potrójny Ryszard Cieślak, bohater wyświetlanego „Księcia” („chyba trzeba było zobaczyć ten film na początku”).
„Książę” to najnowszy projekt Radziszewskiego stanowiący próbę spojrzenia na nowo na postać Jerzego Grotowskiego oraz na jego najsłynniejszego aktora, Ryszarda Cieślaka. Na plan pierwszy wysuwają się relacje: Cieślaka z córką, Cieślaka z kochanką, Cieślaka z innymi członkami zespołu. Choć dokument jest fabularyzowany i niektóre postacie są odgrywane, oglądając go, możemy zasmakować wzniosłej i pełnej zaangażowania retoryki związanej z tamtymi czasami i prezentowanym kręgiem osób. Jest coś takiego w języku, którym posługują się bohaterowie, że gdy opisują aktora i jego powołanie (!), ich retoryka zbliża się do języka opisującego religijne rytuały. Aktorstwo wydaje się tu stanem łaski i męczeństwa, rola – rodzajem spowiedzi, a zadanie bycia aktorem przybiera charakter duchowy. Kiedy taki język zostaje przywołany do opisu sztuki, w tajemniczy sposób budzi szacunek zamiast rodzić podejrzenia o uzurpację. Przekazuje moc, nie przemoc. Jednak cała wystawa, wszystkie kolejne przestrzenie wydają się wychodzić z zasygnalizowanego na wstępie dyskursu. Przemierzając kolejne sale, mamy poczucie, że artysta konsekwentnie dokonuje procesu translacji, tłumaczenia języka źródłowego na język oczekiwany(?), dominujący(?), powszechny(?), w którym najważniejszą strategię stanowi „spłycanie”. I tak aktor staje się celebrytą, nagość – golizną, rekwizyt – fetyszem, a od publiczności oczekuje się, żeby zamiast „brać udział” – czyhała na kolejne sensacje. Podstawowym zagadnieniem tej bardzo dobrej wystawy wydaje się pytanie o racje takiego postępowania.
Nie można jednak powiedzieć, że artysta obraża bądź lekceważy publiczność. Dystans zostaje przełamany kilkakrotnie, począwszy od wspólnego świętowania, po możliwość stania się częścią odgrywanego performansu, podczas którego zachęca się gości wernisażu do swobodnego wejścia pomiędzy performerów i uwiecznia to w formie materiału filmowego, który następnie sam staje się częścią ekspozycji. Owo przełamanie obnaża to, co my – wkraczający – wnosimy z zewnętrza do wewnątrz, i zdaje się pokazywać, jak muzeum przewartościowuje własne propozycje, broniąc otwartych drzwi. Jak oczekuje i zakłada: kto wejdzie i dlaczego, co może. Po cichu się jednak z tego śmieje, ale „spełnia oczekiwania” i być może prawdziwa satysfakcja leży po jego stronie – w świadomej ironii, którą subtelnie sygnalizuje ta przestrzeń.
Wystawa Karola Radziszewskiego opisuje przede wszystkim pewne zjawisko, a nasze trudności i dyskomfort mogą mieć źródło w nakazie zrozumienia, że to właśnie my w nim uczestniczymy. Dodatkowego, symbolicznego znaczenia nabiera w związku z tym re-performance artysty zatytułowany „Śnienie”, który jest powtórzeniem akcji Natalii LL.
Podczas otwarcia artysta naprawdę spał. Co to może oznaczać? Zaufanie? Bezbronność? Wyraz poczucia bezpieczeństwa? Chyba przede wszystkim wycofanie. Wprawdzie nie można powiedzieć, że był po prostu nieobecny, ale wolno rozpatrywać ten gest w kategoriach świadomie narzuconego dystansu: nam – właściwym aktorom wniesionego w muzealne sale codziennego życia; zwyczajom, które zamiast skupiać się na sztuce, każą traktować wernisaż jako spotkanie towarzyskie; całej machinie, która liczy i przelicza zamiast ujmować się za wartościami.
Od początku oglądania wystawy towarzyszyła mi fraza wypowiedziana przez jednego z bohaterów zaanonsowanego na wstępie filmu: „Widział człowieka, nie aktora”. Użyta na zakończenie może być chyba rozwinięta w taki sposób: jeśli musimy swoje role odegrać, grajmy je świadomie, dekodujmy pozostawioną wiadomość. Docierajmy do znaczeń i symboli, nie czytajmy dosłownie, nie dajmy się złapać na „estetykę” bycia atrakcyjnym. Tym pracom warto się przyjrzeć.
Karol Radziszewski, „The Prince and Queens. Ciało jako archiwum”
kurator: Eugenio Viola
21.11.2014 – 25.01.2015
Toruń, CSW Znaki Czasu