Nowa, trzecia już płyta zespołu R.U.T.A. to nie tylko nowa jakość w twórczości tego zespołu pod względem muzycznym, ale także nowe otwarcie w warstwie ideowej. Na krążku „400 lat” bowiem wątek chłopski zdaje się nie kluczowy, lecz stanowi dodatek do kontestacyjnej całości. Dowodzi to jednak, że zespół nie stoi w miejscu i nie obawia się śmiałych poszukiwań – nie tylko w sferze muzycznej.
Jacek Podsiadło, tłumacząc w książeczce dołączonej do płyty kulisy współpracy R.U.T.A. z Paprika Korps, przyznaje, że będący jej wynikiem album pozostaje w dużej mierze eklektyczny. Muzycy poruszają bowiem cały wachlarz tematów: od policyjnych represji wobec użytkowników konopi, poprzez sprzeciw wobec totalitaryzmów, aż po kwestie, związane z prawami zwierząt. Trudno w tak szerokim spektrum znaleźć jakąś oś, jakiś punkt, który spajałby przekaz. Tytuł krążka wskazywałby na trwającą kilka wieków pańszczyznę, która była w istocie stanem permanentnej niewoli znacznego odsetka społeczeństwa. W praktyce jednak tylko dwa z dziesięciu utworów dotykają w sposób bezpośredni tego tematu.
Płyta zresztą na pierwszy rzut oka wygląda zupełnie inaczej niż dwa poprzednie krążki R.U.T.A. Surową okładkę, jaką miały „Gore” i „Na Uschod” zastąpiła szaro-żołto-czarna grafika splecionych, ludzkich ciał. Do albumu tradycyjnie dołączono wkładkę z tekstami i komentarzem ich autora, jednak jest ona – jak na standardy zespołu – nad wyraz skromna. Dziwi również fakt, że teksty utworów z „400 lat” zostały ułożone w sposób zupełnie przypadkowy, niezgodny z kolejnością, w jakiej docierają do słuchacza z wirującego CD. Taki zabieg jest zupełnie niezrozumiały. Trudno powiedzieć, na ile zmiany te są efektem ewolucji muzycznej Macieja Szajkowskiego i Jacka Podsiadły, a na ile wynikają z wpływu artystów z Paprika Korps – powstałej w połowie lat 90. popularnej na polskiej scenie reggae kapeli.
A skoro mowa o reggae, to nie może się obyć bez marihuany. Zagadnieniu temu poświęcono numer trzeci, czyli „Policja ze śmigłowców”. Dotyczy on nie tylko represji wobec posiadaczy marihuany, ale także przekraczania uprawnień przez funkcjonariuszy policji. „Policja ze śmigłowców konopi wypatruje, policja na ulicach dziewczyny obmacuje” – śpiewa Szajkowski przy skocznych, częściowo wykonywanych przy pomocy dawnych instrumentów dźwiękach.
Zioła na „400 latach” są zresztą tym, co zdaje się w jakiś sposób spajać nawiązania do chłopskiej (nie)doli z tematyką bardziej współczesną. Ostatni i najdłuższy zarazem utwór – „Kupalnocka” – jest w całości utrzymany w takiej właśnie konwencji. Tekst tego, najlepszego chyba na płycie kawałka, zbudowany został z apostrof do kolejnych ziół, które mają chronić. Dostaje się tu wszystkim. Aloes ma bronić przed CBŚ-em, żarnowiec – przed narodowcami, łopian – przed zacofaniem, ziele – przed PSL-em. Całości utworu, utrzymanego w spokojnej konwencji muzycznej, słucha się naprawdę dobrze.
Wątki oscylujące wokół tematów narodowo-historycznych przewijają się również w piątce i szóstce, czyli utworach „Sztandary wiary” i „Choroby dziedziczne”. Te ostatnie to wypisywane często na transparentach hasło: „Bóg, Honor i Ojczyzna”. Zostają tu ukazane jako dowód wielkiego zakłamania, podczas gdy tytułowe sztandary z utworu piątego „mamią, kłamią i plamią”. Nieco przewrotnie piosenka ta została zaadresowana do kobiety – w ostatnim wersie bowiem stwierdza się, że „sztandary zostawią cię samą”.
Na szczególną uwagę zasługuje także rytmicznie najwolniejszy, dziewiąty kawałek, „Oddaj mi młodość”, wykonany przez goszczącą na płycie białoruską wokalistkę Nastę Niakrasawę. To krzyk kobiety zza krat – od słuchacza zależy, czy zinterpretuje go jako głos chłopki zmuszanej przez szlachcica do pracy, czy kobiety w obozie koncentracyjnym (do tego odczytania skłania się sama wykonawczyni), czy wreszcie odbierze przekaz jako uniwersalną krytykę opresji jako takiej. Damski głos znakomicie koresponduje tu z ciężkim, powolnym, z lekka psychodelicznym podkładem muzycznym. Przez tęsknotę do lalek, misiów i utraconej młodości przebija jednak nadzieja, bo „tyle ptaków, tyle snów z klatek swych ucieka”.
R.U.T.A. wyraźnie ewoluuje w określonym kierunku. Pierwsza płyta była w miarę wierną rekonstrukcją chłopskich przyśpiewek z sękatym, monotonnym podkładem instrumentalnym. Druga kierowała uwagę słuchacza na Wschód (gdzie co prawda skończyła się już pańszczyzna, ale wciąż daleko do przestrzegania swobód obywatelskich), trzecia zaś jest już niemal całkowitym oderwaniem od zagadnień chłopskich i przeniesieniem punktu ciężkości na problemy współczesne. Jednocześnie dużemu zróżnicowaniu uległa linia melodyczna, która nie jest już tak jednostajna, jak to miało miejsce zwłaszcza w przypadku „Gore”. Na „400 latach” rytmy bardziej refleksyjne przeplatają się ze skocznymi.
R.U.T.A. zdaje się więc zbierać kolejne doświadczenia jak tocząca się kula śnieżna. Wspaniały wokal Nasty Niakrasawej, który pojawił się w „Na uschod”, nie był więc w twórczości zespołu czymś incydentalnym. Pewne odwołania do współczesności z poprzedniego krążka również nie były jednorazowe, a wręcz uległy pogłębieniu. Przyszłość zespołu zatem – przy tak dużej skłonności artystów do śmiałych poszukiwań i otwartości na współpracę z innymi muzykami – może budzić jedynie ogromną ciekawość i oczekiwania.
R.U.T.A., „400 lat”
Karrot Kommando