W trzeciej serii kultowego „Seksu w wielkim mieście” przebojowa Samantha ma za zadanie zorganizować bar micwę dla pewnej młodej damy – urodzonej ekspertki od luksusu. Trzynastolatka wydaje dyspozycje niczym rasowa kolonizatorka albo właścicielka plantacji bawełny, której służy przynajmniej setka czarnoskórych niewolników. Samantha i jej koleżanki spożywają w spokoju lunch – trzy młode panienki wpadają jak burza do lokalu, zamawiają dla „starszych koleżanek” najlepszego szampana w horrendalnej cenie i krytykują ich „zacofanie”. Obie grupki różni ewidentnie wiek i w tym przypadku mniej ważna ilość zer na karcie kredytowej. Młodsze pańcie nie naśladują tych starszych. Etap „podpatrywania” mają już za sobą. Teraz to one dyktują warunki. I tu liczy się już tylko karta kredytowa.
Koszmarnie bogate, niewybrednie neurotyczne damulki z Manhattanu w wieku nastoletnim „śledziliśmy” już seriami między innymi w „Plotkarze”. Na drugim końcu Stanów wdzieraliśmy się do rezydencji „dzieciaczków” z Beverly Hills – w latach 90. („Beverly Hills 90210”) i dosłownie przed chwilą („90210”). W każdym przypadku świat młodzieńczego bogactwa równoważyła odrobinę biedniejsza rodzina „z zewnątrz” plus załamania nerwowe, wpadki narkotykowo alkoholowe i przejmująca samotność „złotej klatki”.
W „Bling Ring” w reżyserii Sofii Coppoli ta pieczołowicie upleciona struktura nurzania się w bogactwie na ekranie, połączona z pokutą – przestrogą o niebezpieczeństwie, jakie niesie za sobą pieniądz w życiu niewinnego pisklaka z USA – bierze całkowicie w łeb. Świat celebrytów, bogaczy, „współczesnych kolonizatorek”, ekspertek i ekspertów od luksusu zostaje zaatakowany przez szajkę zwykłych złodziei. Rabusie kochają błyskotki jeszcze bardziej niż ich prawowici właściciele, choć jednocześnie pogardzają ich wartością. W ciągu kilku sekund podniecają się nową torebką Chanel, aby zaraz potem sprzedać ją za kilka dolarów. Nie mają zasad, nie mają kodeksu, nie mają gustu, ale lubią zabierać i mieć. I bynajmniej nie należą do ubogiej części amerykańskiego społeczeństwa. Wręcz przeciwnie – w swoich domkach, willach, daczach śnieżnobiałe pieski jedzą z porcelanowych miseczek, a ich maleńkie smyczki mają znaczek „LV”. I choć nie jest to szczyt góry lodowej, jest tam w miarę luksusowo i wygodnie.
Wspomniane na samym początku trzynastolatki z „Seksu w wielkim mieście” to w tym momencie koleżanki największych i najbogatszych celebrytów: od Paris Hilton, po Lindsay Lohan i Justina Biebera. Starsze koleżanki z „Seksu…” nie mają szans zaszkodzić im w jakikolwiek sposób. Zło czai się zupełnie gdzie indziej.
W „Spring Breakers” Harmony’ego Korine’a szaleństwo zabawy i rozpasania dotykało „dziewcząt z prowincji”. Ich amerykański sen objawił się w Kalifornii, w tłumie pijanych nastolatków. Owszem, w drogich samochodach, w towarzystwie złotoustego gangstera, ale jednak bez uzależnienia od dóbr doczesnych, z wyjątkiem wszelkiej maści broni. „Spring Bitches” przyjechały znikąd, atakowały świat dobrobytu, okradały go, ale tak naprawdę dla czystej rozrywki zabierania, na zasadzie utarcia nosa cwaniakom z grubymi portfelami. To były „zwykłe” nastolatki, które znają piosenki gwiazdek popkultury, ale jednocześnie cierpią na notoryczny brak gotówki.
Coppola, adaptując tekst autorstwa Nancy Jo „The Suspects Wore Louboutins” o szajce Hollywood Hills Burglar Bunch okradającej amerykańskich bogaczy rodem z kolorowej prasy bulwarowej, sportretowała młodszą klasę aspirującą. „Bling Ring” obrazuje zabawy potomstwa tych, którzy są o szczebel wyżej na drabinie społecznej w amerykańskim raju. Podobnie jak prowincjonalne dziewczynki z filmu Korine’a, bohaterki Coppoli mają ochotę na jazdę bez trzymanki i totalne przekraczanie granic. W tle musi brzmieć pop, ewentualnie r’n’b albo tandetny hip-hop. Aspirujące nastolatki na kanwie swojego statusu społecznego mogą jednak pozwolić sobie na dużo. Nie zadowoli ich byle jaki złotousty gangster w białym kabriolecie. Te współczesne arystokratki bez tytułu szukają wyrafinowania, które zbliży je do ich idoli i jednocześnie odróżni od zwykłych, prowincjonalnych zdzir.
Cztery dziewczyny i jeden chłopak. Na dokładkę słoneczne okulary, panterka, torebki Birkin i Chanel. Nadal niezniszczalne Louboutiny i kubeczki z kawą mrożoną z pierwszej lepszej sieciówki. „Seks w wielkim mieście” XXI wieku wygląda właśnie w ten sposób i nie ma to nic wspólnego z emancypacją. Wręcz przeciwnie, w tym popkulturowym, facebookowym, markowym chaosie odzywa się stara, dobra „reakcja” (backlash).
Coppola jest bezlitosna i konsekwentna. Jej historyjka układa się punkt po punkcie tak, jak na dramat ze świata luksusu przystało. Są sceny melancholijne, ironiczne, patetyczne. Większość „przygód” jest przewidywalna, każda z odpowiednim gadżetem. Nie ma morału ani pouczenia. Konsumpcja nie zostaje wyśmiana, nikt tak naprawdę nie ponosi konsekwencji swoich czynów. W ostatecznym starciu wygrywa uśmiechnięta od ucha do ucha Laurie (Leslie Mann) – rezolutna, „nowoczesna” mamusia, dla której najważniejszy jest przecież przepływ kosmicznej energii.
Susan Faludi w przedmowie do kolejnego wydania swojej książki „Reakcja. Niewypowiedziana wojna przeciw kobietom” z 1991 roku zwraca uwagę, że po piętnastu latach od publikacji ataki na feminizm jako źródło cierpienia i smutku osłabły: „Odwołano […] naloty dywanowe kierowane w latach osiemdziesiątych przeciw wyemancypowanym kobietom. Docierają do nas tylko pojedyncze przypadkowe wystrzały”. Coraz częściej młode kobiety twierdzą, że nie mają się przed czym buntować w kwestii równości płci. Większość celów ruchu została osiągnięta.
Faludi współcześnie przestrzega przed większym niż „reakcja” niebezpieczeństwem: „I gdy niemal dotarłyśmy do celu, coś odwróciło naszą uwagę. Zatrzymałyśmy się, aby zbierać błyskotki, podrzucane nam przez rzekomego wielbiciela. Tym wielbicielem jest rynek, błyskotkami – hojne dary kultury konsumpcyjnej, która przejęła język emancypacji, aby uczynić z niego nowe, potężne narzędzie zniewolenia”.
W trakcie rządów Busha Juniora społeczeństwo amerykańskie po raz kolejny zapragnęło wrócić na „przedmieścia”. Przynajmniej na ekranie, dokładnie tak jak w serialu „Gotowe na wszystko”, w którym intrygi to chleb powszedni, ale tak naprawdę liczy się ciepły posiłek, dobry wygląd, krótko przystrzyżona trawka i nocne obowiązki małżeńskie. Status quo „utrzymał” epizod z Sarah Pallin, która rzeczywiście oprócz licznych wpadek dotyczących polityki zagranicznej symbolizowała „prawdziwą Amerykankę” – matkę, żonę, gospodynię i celebrytkę w jednym. Gotowy wzór do naśladowania.
Laurie próbuje żyć „uczciwie”, zgodnie z zasadami wyznawanymi przez wspomnianą wyżej republikankę. Jej córki nie korzystają ze szkoły powszechnej. W domu uczestniczą w czymś w rodzaju nowoczesnej pensji. Laurie jest ich nauczycielką, opiekunką i mentorką. Oprócz wiedzy teoretycznej na temat losów każdej szanującej się kobiety/gwiazdy prowadzi coś w rodzaju nabożeństw à la New Age, opowiada o medytacji i pochłanianiu dobrej energii. Tak naprawdę po cichu liczy, że córeczki zauważy wreszcie jakiś agent i zatrudni gdziekolwiek, byle w rozrywce, blisko sławy. Dla Laurie będzie to jedyna szansa, żeby choć trochę ogrzać się w jej blasku.
„Reakcja” w filmie Coppoli to bomba z opóźnionym zapłonem w nowoczesnej, konsumpcyjnej formie. W błysku fleszy wybrzmiewają biografie celebrytek wagi piórkowej. Uśmiechnięta od ucha do ucha matula walczy ze swoimi pociechami o czas antenowy. Świat dosłownie stanął na głowie. Kto jest temu winien?
Demoniczny feminizm według jednego z kalifornijskich szeryfów wpływał między innymi na odsetek przestępstw w regionie. Walka o wolność dla kobiet spowodowała, rzecz jasna, ich wzrost. Feministyczne rozpasanie doprowadziło do tego, że kobiety w średnim wieku, takie jak dziewczyny z „Seksu w wielkim mieście”, przechodzą załamania nerwowe z powodu zbyt wysokich zarobków, braku stałego partnera, problemów z zajściem w ciąże.
W świecie celebrytów najwyższej klasy feminizm nie spowodował wielu szkód. W większości przypadków, podobnie jak wegetarianizm, kabała czy New Age, był chwilowym gadżetem. Najbardziej zagrożone feministycznym, równościowym bełkotem były właśnie panny z klasy aspirującej, które nauczone, że wszystko im wolno, zeszły na złą drogę – zaatakowały świętą własność prywatną.
Jedyny ratunek w trakcie takiego kryzysu tożsamości to powrót do tradycji i doświadczeń „baśniowej” epoki Reagana. Konsumpcja – owszem, ale z zachowaniem wyznaczonych podziałów klasowych.
„Bling Ring”, reż. Sofia Coppola
premiera:21.06.2012
Autorka korzystała z książki:
S. Faludi, „Reakcja. Niewypowiedziana wojna przeciw kobietom”
tłum. A. Dzierzgowska,
Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2013.
Normal 0 21 false false false MicrosoftInternetExplorer4
Joanna Ostrowska
Celebrytki wagi piórkowej
„Bling Ring”, reż. Sofia Coppola
W trzeciej serii kultowego „Seksu w wielkim mieście” przebojowa Samantha ma za zadanie zorganizować bar micwę dla pewnej młodej damy – urodzonej ekspertki od luksusu. Trzynastolatka wydaje dyspozycje niczym rasowa kolonizatorka albo właścicielka plantacji bawełny, której służy przynajmniej setka czarnoskórych niewolników. Samantha i jej koleżanki spożywają w spokoju lunch – trzy młode panienki wpadają jak burza do lokalu, zamawiają dla „starszych koleżanek” najlepszego szampana w horrendalnej cenie i krytykują ich „zacofanie”. Obie grupki różni ewidentnie wiek i w tym przypadku mniej ważna ilość zer na karcie kredytowej. Młodsze pańcie nie naśladują tych starszych. Etap „podpatrywania” mają już za sobą. Teraz to one dyktują warunki. I tu liczy się już tylko karta kredytowa.
Koszmarnie bogate, niewybrednie neurotyczne damulki z Manhattanu w wieku nastoletnim „śledziliśmy” już seriami między innymi w „Plotkarze”. Na drugim końcu Stanów wdzieraliśmy się do rezydencji „dzieciaczków” z Beverly Hills – w latach 90. („Beverly Hills 90210”) i dosłownie przed chwilą („90210”). W każdym przypadku świat młodzieńczego bogactwa równoważyła odrobinę biedniejsza rodzina „z zewnątrz” plus załamania nerwowe, wpadki narkotykowo alkoholowe i przejmująca samotność „złotej klatki”.
W „Bling Ring” w reżyserii Sofii Coppoli ta pieczołowicie upleciona struktura nurzania się w bogactwie na ekranie połączona z pokutą – przestrogą o niebezpieczeństwie, jakie niesie za sobą pieniądz w życiu niewinnego pisklaka z USA – bierze całkowicie w łeb. Świat celebrytów, bogaczy, „współczesnych kolonizatorek”, ekspertek i ekspertów od luksusu zostaje zaatakowany przez szajkę zwykłych złodziei. Rabusie kochają błyskotki jeszcze bardziej niż ich prawowici właściciele, choć jednocześnie pogardzają ich wartością. W ciągu kilku sekund podniecają się nową torebką Chanel, aby zaraz potem sprzedać ją za kilka dolarów. Nie mają zasad, nie mają kodeksu, nie mają gustu, ale lubią zabierać i mieć. I bynajmniej nie należą do ubogiej części amerykańskiego społeczeństwa. Wręcz przeciwnie – w swoich domkach, willach, daczach śnieżnobiałe pieski jedzą z porcelanowych miseczek, a ich maleńkie smyczki mają znaczek „LV”. I choć nie jest to szczyt góry lodowej, jest tam w miarę luksusowo i wygodnie.
Wspomniane na samym początku trzynastolatki z „Seksu w wielkim mieście” to w tym momencie koleżanki największych i najbogatszych celebrytów: od Paris Hilton, po Lindsay Lohan i Justina Biebera. Starsze koleżanki z „Seksu…” nie mają szans zaszkodzić im w jakikolwiek sposób. Zło czai się zupełnie gdzie indziej.
W „Spring Breakers” Harmony’ego Korine’a szaleństwo zabawy i rozpasania dotykało „dziewcząt z prowincji”. Ich amerykański sen objawił się w Kalifornii, w tłumie pijanych nastolatków. Owszem, w drogich samochodach, w towarzystwie złotoustego gangstera, ale jednak bez uzależnienia od dóbr doczesnych, z wyjątkiem wszelkiej maści broni.
„Spring Bitches” przyjechały znikąd, atakowały świat dobrobytu, okradały go, ale tak naprawdę dla czystej rozrywki zabierania, na zasadzie utarcia nosa cwaniakom z grubymi portfelami. To były „zwykłe” nastolatki, które znają piosenki gwiazdek popkultury, ale jednocześnie cierpią na notoryczny brak gotówki.
Coppola, adaptując tekst autorstwa Nancy Jo „The Suspects Wore Louboutins” o szajce Hollywood Hills Burglar Bunch okradającej amerykańskich bogaczy rodem z kolorowej prasy bulwarowej, sportretowała młodszą klasę aspirującą. „Bling Ring” obrazuje zabawy potomstwa tych, którzy są o szczebel wyżej na drabinie społecznej w amerykańskim raju. Podobnie jak prowincjonalne dziewczynki z filmu Korine’a, bohaterki Coppoli mają ochotę na jazdę bez trzymanki i totalne przekraczanie granic. W tle musi brzmić pop, ewentualnie r’n’b albo tandetny hip-hop. Aspirujące nastolatki na kanwie swojego statusu społecznego mogą jednak pozwolić sobie na dużo. Nie zadowoli ich byle jaki złotousty gangster w białym kabriolecie. Te współczesne arystokratki bez tytułu szukają wyrafinowania, które zbliży je do ich idoli i jednocześnie odróżni od zwykłych, prowincjonalnych zdzir.
Cztery dziewczyny i jeden chłopak. Na dokładkę słoneczne okulary, panterka, torebki Birkin i Chanel. Nadal niezniszczalne Louboutiny i kubeczki z kawą mrożoną z pierwszej lepszej sieciówki. „Seks w wielkim mieście” XXI wieku wygląda właśnie w ten sposób i nie ma to nic wspólnego z emancypacją. Wręcz przeciwnie, w tym popkulturowym, facebookowym, markowym chaosie odzywa się stara, dobra „reakcja” (backlash).
Coppola jest bezlitosna i konsekwentna. Jej historyjka układa się punkt po punkcie tak, jak na dramat ze świata luksusu przystało. Są sceny melancholijne, ironiczne, patetyczne. Większość „przygód” jest przewidywalna, każda z odpowiednim gadżetem. Nie ma morału ani pouczenia. Konsumpcja nie zostaje wyśmiana, nikt tak naprawdę nie ponosi konsekwencji swoich czynów. W ostatecznym starciu wygrywa uśmiechnięta od ucha do ucha Laurie (Leslie Mann) – rezolutna, „nowoczesna” mamusia, dla której najważniejszy jest przecież przepływ kosmicznej energii.
Susan Faludi w przedmowie do kolejnego wydania swojej książki „Reakcja. Niewypowiedziana wojna przeciw kobietom” z 1991 roku zwraca uwagę, że po piętnastu latach od publikacji ataki na feminizm jako źródło cierpienia i smutku osłabły: „Odwołano […] naloty dywanowe kierowane w latach osiemdziesiątych przeciw wyemancypowanym kobietom. Docierają do nas tylko pojedyncze przypadkowe wystrzały”. Coraz częściej młode kobiety twierdzą, że nie mają się przed czym buntować w kwestii równości płci. Większość celów ruchu została osiągnięta.
Faludi współcześnie przestrzega przed większym niż „reakcja” niebezpieczeństwem: „I gdy niemal dotarłyśmy do celu, coś odwróciło naszą uwagę. Zatrzymałyśmy się, aby zbierać błyskotki, podrzucane nam przez rzekomego wielbiciela. Tym wielbicielem jest rynek, błyskotkami – hojne dary kultury konsumpcyjnej, która przejęła język emancypacji, aby uczynić z niego nowe, potężne narzędzie zniewolenia”.
W trakcie rządów Busha Juniora społeczeństwo amerykańskie po raz kolejny zapragnęło wrócić na „przedmieścia”. Przynajmniej na ekranie, dokładnie tak jak w serialu „Gotowe na wszystko”, w którym intrygi to chleb powszedni, ale tak naprawdę liczy się ciepły posiłek, dobry wygląd, krótko przystrzyżona trawka i nocne obowiązki małżeńskie. Status quo „utrzymał” epizod z Sarah Pallin, która rzeczywiście oprócz licznych wpadek dotyczących polityki zagranicznej symbolizowała „prawdziwą Amerykankę” – matkę, żonę, gospodynię i celebrytkę w jednym. Gotowy wzór do naśladowania.
Laurie próbuje żyć „uczciwie”, zgodnie z zasadami wyznawanymi przez wspomnianą wyżej republikankę. Jej córki nie korzystają ze szkoły powszechnej. W domu uczestniczą w czymś w rodzaju nowoczesnej pensji. Laurie jest ich nauczycielką, opiekunką i mentorką. Oprócz wiedzy teoretycznej na temat losów każdej szanującej się kobiety/gwiazdy prowadzi coś w rodzaju nabożeństw à la New Age, opowiada o medytacji i pochłanianiu dobrej energii. Tak naprawdę po cichu liczy, że córeczki zauważy wreszcie jakiś agent i zatrudni gdziekolwiek, byle w rozrywce, blisko sławy. Dla Laurie będzie to jedyna szansa, żeby choć trochę ogrzać się w jej blasku.
„Reakcja” w filmie Coppoli to bomba z opóźnionym zapłonem w nowoczesnej, konsumpcyjnej formie. W błysku fleszy wybrzmiewają biografie celebrytek wagi piórkowej. Uśmiechnięta od ucha do ucha matula walczy ze swoimi pociechami o czas antenowy. Świat dosłownie stanął na głowie. Kto jest temu winien?
Demoniczny feminizm według jednego z kalifornijskich szeryfów wpływał między innymi na odsetek przestępstw w regionie. Walka o wolność dla kobiet spowodowała, rzecz jasna, ich wzrost. Feministyczne rozpasanie doprowadziło do tego, że kobiety w średnim wieku, takie jak dziewczyny z „Seksu w wielkim mieście”, przechodzą załamania nerwowe z powodu zbyt wysokich zarobków, braku stałego partnera, problemów z zajściem w ciąże.
W świecie celebrytów najwyższej klasy feminizm nie spowodował wielu szkód. W większości przypadków, podobnie jak wegetarianizm, kabała czy New Age, był chwilowym gadżetem. Najbardziej zagrożone feministycznym, równościowym bełkotem były właśnie panny z klasy aspirującej, które nauczone, że wszystko im wolno, zeszły na złą drogę – zaatakowały świętą własność prywatną.
Jedyny ratunek w trakcie takiego kryzysu tożsamości to powrót do tradycji i doświadczeń „baśniowej” epoki Reagana. Konsumpcja – owszem, ale z zachowaniem wyznaczonych podziałów klasowych.
Bling Ring, reż So
Autorka korzystała z książki:
S. Faludi, „Reakcja. Niewypowiedziana wojna przeciw kobietom”
tłum. A. Dzierzgowska,
Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2013.