Archiwum
06.12.2013

Biegnij Indiana, biegnij!

Jakub Małecki
Gry

„Relic Runners” to typowa gra ze stajni Days of Wonder. Dbałością o jakość komponentów nie odbiega ani trochę od flagowych tytułów tego wydawnictwa – „Wsiąść do pociągu” i „Smallworld”. Kolory biją po oczach, grafiki jak z animowanego filmu, całość już z daleka krzycząca: „weź mnie i zagraj!”. Nawet najpiękniejsza otoczka zda się jednak psu na budę, jeśli sama rozgrywka nie będzie stawiać przez grającymi interesujących wyborów. Wybierzmy się więc do najdalszych zakamarków dzikiej dżungli i sprawdźmy, co w trawie piszczy.

Już sama okładka sugeruje wiele na temat tego, z czym przyjdzie nam się zmierzyć. Oto naszym oczom ukazuje się zgraja rozbieganych łowców przygód, którzy próbują uprzedzić konkurentów w wyścigu po cenne relikty. Plansza do gry przedstawia fragment dżungli z dwudziestoma miejscami, do których będzie można dotrzeć. Na każdym z tych pól należy ułożyć ze specjalnych kafelków trzypoziomowe wieże, zwężające się ku szczytowi. Symbolizują one możliwe do eksplorowania świątynie i ruiny. Od każdego z miejsc odchodzi cała sieć ścieżek, po których przemieszczać się będą śmiałkowie.

Każdy z grających otrzymuje jednokolorową figurkę, którą umieszcza w znajdującym się w centrum planszy obozie. To stąd wyruszać będą wyprawy, tu także będzie można uzupełnić zapasy. Na początku każdy dysponuje trzema racjami żywnościowymi, które zużywają się, gdy przeszukujemy jakieś miejsce. Oprócz tego każdy bohater dysponuje Planszą Odkrywcy, na której zaznacza się jego postęp na trzech torach rozwoju.

W swojej turze gracz zobowiązany jest do poruszenia swojego bohatera, następnie ma możliwość eksploracji miejsca, w którym się znalazł. Przemieścić się można o jeden odcinek nieznanego szlaku oraz dowolną ilość ścieżek we własnym kolorze pod warunkiem, że tworzą one jeden ciąg. Własne ścieżki można wykładać na planszę dzięki badaniu ruin. Usuwa się wtedy ich górną warstwę, po czym dokłada w pobliżu swoją ścieżkę. Te przypominają swoim kształtem kolejki znane z „Wsiąść do pociągu”. Umiejętne planowanie dróg stanowi główny klucz do sukcesu.

Drugim typem budowli, które odwiedzają śmiałkowie, są świątynie. Dzielą się one zasadniczo na trzy rodzaje. W świątyniach niebieskich zdobywa się żetony punktów zwycięstwa. Co ciekawe, wszystkie one trzymane są w ukryciu. Dzięki temu nigdy do końca nie wiadomo, kto jest najbliżej wygranej. Gdy odkryjemy fragment wieży w kolorze kości słoniowej, zyskujemy dodatkowe możliwości punktowania, na przykład po każdym dołożeniu ścieżki lub na koniec gry za każdą rację żywnościową, która nam pozostanie. Ostatnie to świątynie fioletowe. Są to jedyne kafelki ustawiane na planszy treścią do góry, a oferują one najróżniejsze wspomagacze – dodatkową żywność, awans na torach rozwoju, a nawet możliwość przesunięcia ścieżek w inne miejsce. Nie można powiedzieć, żebyś któreś wieże były lepsze od innych, sekret tkwi w wykorzystaniu ich w najbardziej odpowiednim czasie.

Istotnym elementem rozgrywki są żetony ekwipunku leżące przy niektórych szlakach. Gdy figurka przechodzi obok, a żeton znajduje się po stronie aktywnej, mamy prawo go użyć, by awansować na jednym z torów rozwoju. W momencie, gdy cały ekwipunek na planszy stanie się nieaktywny, następuje reset i można go zdobywać ponownie. Poszczególne pozycje na torach rozwoju dają nam specjalne zdolności, z których możemy skorzystać raz na turę. Niestety są one jednorazowe, po czym znacznik z powrotem ląduje u dołu tabeli. Warto mimo wszystko dotrzeć do najwyższych stopni, bo można dzięki temu zdublować zdobyte w danej turze punkty czy zyskać dwa za każdą ścieżkę naszego najdłuższego szlaku.

W chwili, gdy zdejmowany jest ostatni element wieży czy ruin, należy położyć na zwolnionym miejscu odpowiednią figurkę reliktu. I tu pojawia się nowy aspekt rozgrywki. Gdy rozpoczynamy turę na jednym z nich i w jednym podejściu uda nam się przenieść na taki sam leżący w innej części planszy, trafia on do naszych zasobów. Natychmiast otrzymujemy także punkty w ilości podwojonej liczby przebytych właśnie ścieżek. Jest to jeden z lepszych sposobów na podreperowanie stanu konta. Zabawa toczy się tak długo, dopóki z planszy nie zniknie określona ilość reliktów. Jest to odpowiednio 7/8/9/10 dla rozgrywki 2/3/4/5 osobowej. W najmniej licznym wariancie wieże składają się jedynie z dwóch elementów i cała rozgrywka może się zamknąć w 45 minutach.

„Relic Runners” to pozycja warta rozważenia. Sprawdzi się na pewno w gronie rodzinnym oraz jako wprowadzenie nowych osób w świat planszówek. Gra jest mocno taktyczna i trzeba umiejętnie dostosowywać się do nowo powstałych warunków. Warto jednak z góry rozplanować sobie trasę wyprawy, bo błądzenie na chybił-trafił po planszy z pewnością nie przyniesie niczego dobrego. W pierwszej rozgrywce skorzystać można z proponowanego w instrukcji układu wież, w następnych można je ustawiać w sposób losowy, co wpłynie na różnorodność kolejnych partii. W trakcie gry nie czuć może zbytnio powiewu wielkiej przygody, miła dla oka szata graficzna jest raczej dodatkiem do sprawnie działających mechanizmów. I właśnie dzięki temu przyjemnie jest przy niej stracić trochę czasu.

„Relic Runners”
autor: Matthew Dunstan
Days of Wonder

Egzemplarz gry dostarczył Rebel.pl

alt
{gallery}Relic{/gallery}