Stosunki damsko-męskie nie są tematem nowym. Cielesność, choć w miarę upływu wieków coraz mocniej uświadamiana (z coraz pokrętniejszych powodów), również nie jest innowacją.
Dzieje się tak, ponieważ szeroko rozumiana współczesność prezentowana przez ten teatr jest w zasadzie serią powtórzeń układanych w różne konfiguracje.
Toteż nie dziwią prezentowane na scenie ubiory rodem z końca XIX wieku, przechwalanie się wyprawką dla młodych żon i nieprzezwyciężona naiwność panienek na wydaniu, które bronią się przed „splamieniem”, ciskając formułką „białego małżeństwa”. Tymczasem spektakl Teatru Współczesnego jest istnym kabaretem chuci, w którym Bianka w swojej nocnej koszuli do kostek musi zostać zdeptana… lub przemieniona. Publiczność zostaje zatem wciągnięta w podwójną rolę, która poza statystowaniem na krzesłach wymaga również oklaskiwania pysznych (choć nie zawsze smacznych) żartów, tym samym bezpośrednio uczestnicząc w farsie.
Niezwykle ważną dla tego spektaklu jest właśnie organizacja przestrzeni. Scena podzielona została na dwie części. Obecność aktorów na pierwszym planie sygnalizuje akcję rozgrywającą się dosłownie i namacalnie (sic!). Kiedy jednak pojawia się plan dalszy, mamy do czynienia z podświadomością bohaterów. Widz obserwując, jak Bianka podchodzi do pustego konfesjonału i spowiada się z tego, że zaczyna być kobietą, wkracza w ten właśnie najintymniejszy wymiar cielesności. Na samej scenie, zajmując równoprawne miejsca, pojawiają się rekwizyty kojarzone z religią chrześcijańską (konfesjonał, figura anioła) i kultem płodności (grzyb w kształcie członka, wieńce z polnych kwiatów, głowa ojca, która staje się łbem byka). Na te walczące skrajności nałożona została siatka maskująca rodzinnego życia – uprzejma matka, dostojny ojciec, krzątająca się przysadzista gospodyni, dwie drobne dziewczynki.
Farsowe aspekty tej historii przedstawione zostały z należytym dowcipem i rozmachem (zwraca uwagę scena czytania poezji, która przekształca się w wieczór piosenki zbereźnej). Również elementy choreograficzne – mam tu na myśli zwłaszcza półnagie kobiety okrążające konfesjonał, które podrygują w rytm jakiejś piekielnej melodii. Nie mogę się jednak pozbyć wrażenia, że całej reszcie poświęcono trochę za mało uwagi. Kontrast bieli (niewinności Bianki) i czerni (pożądania mężczyzn) nie pozwala uwolnić się od skojarzenia ze szkolnym przedstawieniem. Tekst Różewicza nie daje chyba bohaterów rodem z komedii dell’arte. Dlatego też trudno po takiej dawce dosłownej interpretacji refleksyjnie przyjąć scenę, w której Bianka, niczym Tezeusz, porywa się z bronią na ojca-byka. Chociaż temat daje wielkie pole do popisu, przedstwienie wraz z upływem czasu coraz ciaśniej zamyka się w akwarium sceny, jakby widowni prezentowana kwestia w ogóle nie dotyczyła, jakby to miały być tylko wygłupy podczas próby, dla odreagowania, ucieczki od tematów trudnych.
Cały dramat poświęcony został prześmiewczej płciowości. Myślę, że nie do końca chodziło jedynie o pokazanie tortur dojrzewania, z których największą jest dramatyczna pogoń umysłu za przeobrażającym się ciałem, które zmienia się jakby na złość religijnemu przykazaniu.
W obrazie, jaki naszkicował Różewicz, czai się przewrotne pytanie, czy aby na pewno ludzki dualizm ma rację bytu. Wszechogarniająca chuć jest bowiem starsza od konwenansów kulturowych i społecznych, potrafi zawładnąć wszystkimi, niezależnie od wieku i płci. Zezwierzęcenie, rozumiane jako powrót do pierwotnych instynktów, nie jest niczym nowym. Nagie kobiety oplatające konfesjonał – w ramach przenośni – w zasadzie nie szokują.. Pożądanie nie jest niczym nienaturalnym. Jedno z głównych pragnień ludzkich to potrzeba dopasowania się, w każdym sensie i konfiguracji.
Tadeusz Różewicz, „Białe małżeństwo”
premiera: 10 września 2010, Wrocławski Teatr Współczesny
reżyseria i opracowanie muzyczne: Krystyna Meissner
scenografia: Andrzej Witkowski
muzyka: Piotr Dziubek
choreografia: Maćko Prusak
asystent reżysera: Piotr Łukaszczyk
inspicjent: Katarzyna Krajewit
obsada: Katarzyna Bednarz, Anna Błaut, Elżbieta Golińska, Katarzyna Z. Michalska, Ewelina Paszke–Lowitzsch, Michał Dudziński (PWST), Mieszko Barglik (gościnnie), Piotr Łukaszczyk, Jacek Piątkowski (gościnnie), Tadeusz Ratuszniak (gościnnie), Jerzy Senator
Zdjęcie dzięki uprzejmości Wrocławskiego Teatru Współczesnego