Archiwum
28.10.2011

Atlas murzynów polskich

Łukasz Saturczak
Literatura

W jednym z najsłynniejszych reportaży z czasów PRL-u pod tytułem „Mulat w peegerze” autorstwa Joanny Siedleckiej znajdujemy historię zdrady, której owocem jest, czego łatwo się domyślić, dziecko. Jest to jednak dziecko nieco inne od reszty, bo ciemnoskóre, co w komunistycznej Polsce, a tym bardziej małej mieścinie, gdzie rozgrywa się cała akcja, jest sporym wydarzeniem. Chłopiec trafia do domu dziecka, później matka chce je odzyskać – opowieść o miłości i przebaczeniu ma szczęśliwy finał. Wspominam o tym, ponieważ mam wrażenie, że Artur Daniel Liskowacki pisząc swą książkę „Murzynek B.”, oparł się w dużej mierze na tej historii.

Jest też druga inspiracja, znacznie prostsza w odczytaniu niż reportaż Siedleckiej, czyli „Proces” Franza Kafki. Rzecz jasna, Liskowacki jest 283628. autorem z kolei, który parafrazuje narrację o Józefie K. uwikłanym w tryby systemu. Mamy wrażenie, że autor stworzył nowatorską opowieść, przenosząc te motywy do współczesnej Polski i czyniąc z Józefa K. Murzynka, Murzynka B., naznaczonego „innością” ze względu na swoje pochodzenie i kolor skóry, odkrywającego z czasem swoje żydowskie pochodzenie (przez co staje się „Mużydem”). Liskowacki wyszedł zapewne z założenia, że mit Polski, która – w przeciwieństwie do USA (z niewolnictwem czy późniejszą segregacją rasowa na tym terenie) czy państw Europy Zachodniej (afrykańskie kolonie) – ma czyste sumienie, może bez większych przeszkód zostać obalony. Autor ma rację, ale nie on pierwszy na to wpadł.

Stopniowo bowiem dokonuje się dekonstrukcja obrazu Polski jako kraju wiecznie poniżanego, zniewolonego, który oddawał swoich synów za „wolność waszą i naszą”, więc nie mógł ciemiężyć innych. Historycy coraz częściej mówią o kolonizowaniu Ukrainy Zachodniej, zaś stosunek Polaków do Żydów, przede wszystkim w XX wieku, został już opisany na tysiącach stron – dotyczy to również tematów wrażliwych, takich jak pogromy czy szabrownictwo. Pozostaje jeszcze kwestia Afryki. Kwestia wcale nie taka egzotyczna.

Ogromna w tym zasługa Weroniki Szczawińskiej i Bartosza Frąckowiaka, którzy swoim wałbrzyskim spektaklem „W pustyni i w puszczy” udowadniają, że Polska, jak inne kraje Europy, od zawsze chciała posiąść afrykańskie ziemie. Ponadto na prowadzonym od ponad roku blogu opisują oni imperialistyczne dążenia naszego kraju (lektura Sienkiewicza jest jednym z wielu wymienionych tam przykładów, jak traktowaliśmy przez wieki Czarny Ląd). Różnica między taką próbą opisu a powieścią Liskowackiego jest taka, że pisarz skupia się wyłącznie na współczesnej sytuacji w naszym kraju.

Jaka jest więc nasza ojczyzna, widziana oczami Innego? Murzynek B. jest niemym (choć nie zawsze) obserwatorem polskiej rzeczywistości, w której naznaczenie przez przynależność rasową jest widziane na każdym kroku, nawet gdy się nad tym nie zastanawiamy: „Dlaczego czarne, czarna rozpacz, czarny poniedziałek na giełdzie, czarna owca, czarna polewka (co to musiało być za gówno), czarna magia, czarny humor? Pytanie, co Murzyn ma najbardziej białego? Odpowiedź: pana”. Bohater żyje więc w kulturze ze swoim piętnem, bez możliwości pełnej asymilacji. Jakby tego było mało, Liskowacki naznacza bohatera jeszcze drugim stygmatem: pochodzeniem żydowskim. Odkrywanie własnego „ja” (na dwóch poziomach) staje się najważniejszym, obok krytyki polskiego szowinizmu, tematem powieści. Rasistowskie skojarzenia nasuwają się w mgnieniu oka: „Atlas grzybów polskich” staje się u skrajnych prawicowców „Atlasem żydów polskich”, więc czekać tylko na „Atlas murzynów polskich” i tym podobne.

Artur Daniel Liskowacki jest autorem wielu bajek, co odbija się na tej powieści w postaci powtórzeń budujących rytm książki, zabaw słownych, zdrobnień. Istotne jest więc odczytanie przez pisarza znanego wiersza Juliana Tuwima „Bambo”, którego poszczególne fragmenty rozpoczynają kolejne rozdziały powieści. Z wierszykiem tym wiąże się pewna, nie do końca dla mnie czytelna, dekonstrukcja. „Bambo”, stanowiący przykład polskiej zaściankowości, jest przez Liskowackiego odczytywany trochę inaczej. Co prawda, pojawia się fragment podkreślający przywiązanie B. do polskiej tradycji i kultury: „i wszedł do chrzcielnicy, nie bojąc się, że się wybieli”, ale to ciągle wiersz o głupiutkim Murzynku. Można jednak spojrzeć na to inaczej: Julian Tuwim, pisarz żydowski, podjął próbę opisania obcości, inności, a wierszem podkreślił polskie podejście do czarnoskórych, wyśmiał zaściankowość. Taka interpretacja nie do końca mnie przekonuje, co jednak nie zmienia faktu, że Liskowacki stworzył powieść ciekawą i językowo sprawną. Ja czekam na kolejne demitologizacje naszej zbiorowej pamięci. Ciągle ich za mało.

Artur Daniel Liskowacki, „Murzynek B.”,
Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2011

alt