Archiwum
13.05.2015

Artysta w roli kolonizatora

Anna Bartosiewicz
Sztuka

Na wystawie „Kanibalizm? O zawłaszczeniach w sztuce” w warszawskiej Zachęcie znalazły się prace wielu uznanych artystów z Polski i zagranicy, między innymi Cindy Sherman, Barbary Kruger i Ai Weiweia.

Kuratorka „Kanibalizmu…”, Maria Brewińska, w centrum swojego zainteresowania stawia cytowalność dzieła sztuki. Dokonała ona interesującego wyboru zdjęć, filmów, instalacji i obiektów, które powstały na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Niektóre inspirują, inne importowane są do nowej koncepcji artystycznej lub wręcz powielone w całości. Odbiór sztuk wizualnych zostaje więc uwarunkowany, z jednej strony, przez znajomość kanonu, a z drugiej – kontekstu powstania pracy.

Kanibalizm w kulturze ma długą tradycję. Liczne społeczności wierzyły, że spożycie czyjegoś ciała pozwoli posiąść moc właściciela. Również artyści wielokrotnie żywili się cudzymi wytworami, a nawet przedmiotami codziennego użytku, torując drogę takim formom artystycznym, jak kolaż czy ready made. Techniki, jakie upodobały sobie kubizm, surrealizm i dadaizm, uległy licznym transformacjom, dostosowując się do realiów współczesnych sztuk wizualnych. Mimo to nie wszystkie dyscypliny przyzwalają na posługiwanie się cudzą własnością intelektualną w równym stopniu. O ile w muzyce miksowanie zasłyszanych utworów jest praktykowane bez większych zastrzeżeń, o tyle w sztuce dominują osoby, które niechętnie udostępniają efekty pracy twórczej na licencji creative commons.

Maria Brewińska ukazała kanibalizm jako „strategię artystyczną, polegającą na pochłanianiu twórczości innych artystów”. Użyła ona pojęcia kanibalizmu na określenie postawy Zachodu wobec kultury. W Zachęcie widzimy, jak artysta wciela się w rolę kolonizatora, który podbija lądy, zajęte przez innych autorów.
W „Fontannie światła”, jednej z prac otwierających wystawę, Ai WeiWei skrytykował chińską dyktaturę, posługując się produkowanymi w Chinach na masową skalę kryształami. Artysta skonstruował z nich siedmiometrowy żyrandol w kształcie Pomnika II Międzynarodówki (1919) – wieży, zaprojektowanej przez Władimira Tatlina. Radziecki architekt marzył o wzniesieniu kilkusetmetrowego biurowca, w którym miałyby swoje siedziby wiodące organizacje komunistyczne. Ai WeiWei przekuł utopijną ideę w bezużyteczny monument – symbol blichtru, wyzysku za głodową płacę, marzeń o powszechnym dobrobycie. Jednocześnie zderzył wzniosłe ideały z jawiącą się w ustach komunistów jako piękna rzeczywistością.
Inspirując się pracami Andy’go Warhola z Jackie Kennedy, Deborah Kass wykonała 16 sitodruków, przedstawiających Barbarę Streisand („16 Barbras [The Jewish Jackies Series]”, 1992). Z kolei w „America’s Most Wanted” (1998) zamiast Warholowskich portretów przestępców z „20 Most Wanted Men” artystka sporządziła popartowe podobizny największych, światowych kuratorów.

Z bardzo pozytywnym przyjęciem zwiedzających spotkała się interaktywna instalacja przestrzenna Goshki Macugi „Jestem staję się śmiercią” (2009). Autorka zrekonstruowała rzeźby „Bodyspacemotionthings” Roberta Morrisa, wystawione w 1971 roku w Tate Gallery, a w 2009 roku symultanicznie w Tate Modern w Londynie i na wystawie indywidualnej Macugi w Bazylei, gdzie Polka zaprezentowała własną wersję Morissowych prac. Duża część przestrzeni w sali wystawienniczej Zachęty została zagarnięta przez stromą równię pochyłą z płyty OSB, na którą można wejść na własną odpowiedzialność. Zwiedzanie pracy grozi upadkiem, ponieważ górna krawędź rzeźby kończy się nad „przepaścią”, około 2 m nad ziemią. Drugi obiekt przypomina gigantyczną szpulę nici – widz ma okazję usadowić się na huśtawce i wprawić ją w ruch siłą własnego ciała. Poprzez nadanie rzeźbom Morrisa nowego tytułu artystka poszerzyła kontekst interpretacji, zestawiając śmierć i rozrywkę, lęk i przyjemność. Nasuwa się szereg pytań, związanych z odchodzeniem i sposobem jego przedstawiania w kulturze.

W inny sposób dzieła sztuki remiksuje Aneta Grzeszykowska. W kolażach „Love Book” (2010) wkroczyła ona ze swoim nagim ciałem do prac innych artystek, które rozebrały się przed obiektywem, a zarazem odegrały kluczową rolę w redefiniowaniu kobiecości w sztukach wizualnych. Laureatka Paszportu Polityki „dokleiła” swoje akty do prac Helen Chadwick, Theresy Hak Kyung Ha, Birgit Jürgenssen, Any Mendiety, Hannah Wilke i Francesci Woodman, przyłączając się w ten sposób do ich feministycznych „manifestów” i przenosząc wydźwięk starych fotografii do czasów współczesnych. Dzięki temu zabiegowi wszystkie zdjęcia, objęte ingerencją artystki nabrały podtekstu homoerotycznego. Grzeszykowska zabiera nas w podróż po feministycznej historii sztuki, poddając seksualizacji wizerunki utrwalone we współczesnym kanonie, a zarazem uchylając kuluary lesbijskiego imaginarium przed patrzącym.

Z kolei w odbitkach barwnych z cyklu „Untitled Film Stills” artystka pozowała do zdjęć na podobieństwo Cindy Sherman, która przyjmowała przed obiektywem stereotypowe, kobiece role, spopularyzowane przez hollywoodzkie kino lat 50. i 60. Sceneria zdjęć i charakteryzacja modelki zostały dostosowane do współczesnych, warszawskich realiów, jednak pokutujące do dzisiaj wyobrażenie na temat roli kobiety pozostało niezmienne. Pokazanie serii fotograficznych Sherman i Grzeszykowskiej we wzajemnym sąsiedztwie uświadamia nam, że w ciągu ostatnich dekad sytuacja kobiet zasadniczo nie zmieniła się – w dalszym ciągu wymaga się od nas, abyśmy były piękne i cieszyły wzrok.

Natomiast w serii fotografii „Archiwum prywatne” (2006–2012) Aneta Grzeszykowska wraz z Janem Smagą dokonali ingerencji w przestrzeń wystawienniczą, naznaczając cieszące się autorytetem galerie czy instytucje kultury swoją nagością. Przeprowadzili oni szereg działań wirusowych, robiąc sobie nielegalnie portrety w miejscach, do których udało im się dostać za oficjalną zgodą przedstawicieli poszczególnych placówek, nieświadomych prawdziwego celu wizyty artystów. Pozując bez odzieży na tle przypisanej sztuce architektury, performerzy poddali w wątpliwość granice instytucjonalności, zbadali relację twórca–muzeum. Ofiarą kanibalizmu padły w tym przypadku nie tylko sztuka czy architektura, ale także artyści i architekci, między innymi Paweł Althamer oraz Zofia i Oskar Hansenowie.

Arcydzieła z kanonu mistrzów zainspirowały Davida Freymonda (L’Ogre Productions), który sięgnął po historię malarstwa, reżyserując klip do utworu „70 Million” grupy Hold your Horses. Członkowie zespołu wcielili się w postacie z kanonicznych obrazów, a nawet upodobnili się do figur geometrycznych, występując w kostiumach i makijażu rodem z Maneta czy Mondriana. Nie tylko arcydzieła, ale również płeć zostały potraktowane z przymrużeniem oka. Muzycy przebrali się zarówno za mężczyzn, jak i kobiety, queerując kanon sztuki, a zarazem skłaniając do jego reinterpretacji.

Teledysk został pokazany w sąsiedztwie pracy Jacka Goldsteina – artysty należącego do grupy, którą w 1977 roku kurator Douglas Crimp określił jako Pictures Generation na wystawie o tym samym tytule w nowojorskim muzeum MOMA. „Metro-Goldwyn-Mayer” (1975) Goldsteina to zapętlony film promujący wytwórnię filmową – czołówka z ryczącym lwem poprzedzała projekcje kinowe obrazów hollywoodzkiego producenta. Praca Goldsteina została wyeksponowana naprzeciwko historycznego już rzutnika, a sam film – opatrzony komentarzem artysty: „Ars gratia artis” (Sztuka dla sztuki).
Instalację w postaci szkatułkowej stworzył Piotr Uklański, który ma tendencje do pokazywania swoich starych prac w nowym ujęciu semantycznym. Tym razem artysta sięgnął po „Nazistów” – serię zdjęć z kadrów filmowych, przedstawiających aktorów, przebranych za tytułowych nazistów. Notabene w 2000 roku właśnie w Zachęcie praca została pocięta szablą Kmicica (rekwizytem filmowym) przez oburzonego jej wydźwiękiem Daniela Olbrychskiego. Tym razem Uklański przygotował wydruk atramentowy na płótnie i polimer akrylowy, wpisując swój cykl fotograficzny w kontekst innych, swojego czasu dyskutowanych w Polsce dzieł. „Untitled/Neo/Nasis” to tapeta ścienna, na której znalazły się nie tylko prace Uklańskiego, ale także Jana S. Wojciechowskiego, Natalii Lach-Lachowicz, Pawła Kwieka, duetu KwieKulik i Zbigniewa Warpechowskiego.

Chociaż zdarzali się już malarze, którzy specjalnie nie oglądali wystaw, by nie sugerować się dorobkiem innych, to obecnie lwia część autorów, którzy trafiają do muzeów, tworzy na cmentarzysku już istniejących dzieł, wchodzi z nimi w dialog, bierze je w nawias, cytuje, przetwarza. Być może to czasy współczesne dyktują takie strategie artystyczne. W dobie internetu pytanie o oryginał i falsyfikat nabiera nowego znaczenia, a pojęcie oryginalności zaczyna tracić rację bytu. Uświadamiamy to sobie, spacerując po labiryncie zapożyczeń w murach Zachęty. „Kanibalizm? O zawłaszczeniach w sztuce” jest wystawą godną polecenia – pozwala widzowi skosztować różnych koncepcji artystycznych, stworzonych na kanwie cudzych pomysłów, obnażając naturę kultury, która bazuje na repetywności.

„Kanibalizm? O zawłaszczeniach w sztuce”
kuratorka: Maria Brewińska
współpraca: Katarzyna Kołodziej
Warszawa, Zachęta Narodowa Galeria Sztuki
7.03. – 31.05.2015

alt