Archiwum
11.03.2020

Fragmenty rozmowy z Ludwikiem Stommą, przeprowadzonej w 1990 roku. Stomma – antropolog kultury, nauczyciel akademicki, publicysta – odszedł 7 marca 2020 roku.

Czym jest dla Ciebie antropologia?

Antropologia jest przybraniem postawy człowieka dziwiącego się, który patrzy na rzeczy otaczające go i wie, że one mogłyby wyglądać inaczej […]. Świat jawi się jako gabinet osobliwości, gabinet rzeczy dziwnych, koniecznych do wyjaśnienia. Krótko mówiąc – jest to przeciwieństwo postawy codziennego życia, w którym wszystko dzieje się naturalnie.

Czy zgodzisz się z tym, co powiedział Leszek Kołakowski, że stawiamy się w sytuacji niemożliwej do przezwyciężenia, ale samo zmaganie się z własną bezsilnością jest już znaczące?

Oczywiście. Widać we współczesnej nauce wzrastającą rolę antropologii. Jest faktem przecież, że jeżeli spojrzy się na książki obecnie piszących filozofów, to widzimy, ileż tam jest odwołań do antropologii. Jest to pewien dowód, iż to spojrzenie wniosło tyle, że stało się niezbędne, stało się pewną nową filozofią. Niedawno wyszła we Francji książka J. M. Cahna „Dzieje kłamstwa”, w której autor szalenie naśmiewa się z filozofów, że nie odpowiadają oni na żadne z pytań dnia dzisiejszego: rasizm, ksenofobię, nacjonalizmy, renesans religijny. To wszystko znajdziemy w antropologii, daje ona cały szereg odpowiedzi – nie mówię, że dobrych, ale proponuje ciągle nowe […]. Antropologia zmienia się o wiele szybciej niż kierunki w filozofii czy socjologii.

Czy ta antropologizacja filozofii oznaczałaby koronowanie antropologii na królową nauk, jak chce tego Claude Lévi-Strauss?

Mój Boże, od 20 lat jestem przekonany, że antropologia jest królową nauk… Ale w Polsce została zepchnięta na margines, nie ma jej nawet w wykazie nauk, nie ma przedstawicielstwa w PAN. Nie śledzę instytucjonalnych perypetii nauki w Polsce, ale kiedy rozejrzeć się po świecie, jest całkowicie odwrotnie. We Francji, USA, Anglii, Hiszpanii, Włoszech antropologia osiąga największe sukcesy, nawet czytelnicze, i to wymierne. Czyli daje te odpowiedzi, na które ludzie oczekują. Jeżeli obumiera w Polsce, to jest dowód niezrozumienia wyzwań naszego czasu. Humanistyka nie jest w stanie niczego przewidzieć. Na przykład socjologia w ogóle nie przewidziała hitleryzmu, przewidziało go natomiast kino wampiryczne lat 30. Antropologia potrafi wskazywać, jak wzbierają pewne mity, jak gromadzą się pokłady irracjonalnego, które muszą z czasem znaleźć swoje ujście. Osobiście pochlebiam sobie, że przewidziałem – właśnie jako antropolog – Gorbaczowa, czego nie przewidzieli Brzeziński, Besancon i inni tak tutaj cenieni specjaliści od Europy Wschodniej! Poza tym zawód antropologa może być całkiem intratny. We Francji zatrudnia się ich przy tworzeniu reklam, sam jestem współautorem reklamy Volksvagena. Ktoś doszedł do wniosku, że typ namysłu i rodzaj wiedzy reprezentowanej przez nas jest bardzo przydatny dla oddziaływania na zmysły współczesnych ludzi.

Rozmowa ukazała się w „Czasie Kultury” w 1990 roku (nr 18-19).       

Fot. Hanna Burszta