Archiwum
22.05.2020

Ten tekst powstaje w tymczasowej rzeczywistości i splątanej przestrzeni. Trochę z warsztatu, schronienia i laboratorium. Filie dwóch uniwersytetów, instytucji kultury, pracownia freelancerska i biuro obsługi klienta berlińskiej firmy z branży e-handlu. „Guten Tag, wie kann ich Ihnen helfen?” przeplata się z pytaniami studentów. Akompaniują temu sygnały kolejnych maili od współpracowników na wpół uwięzionych, na wpół chronionych przez pobyt w czasoprzestrzennym limbo pracy w domu i mieszkania w pracy. Wszystko na pięćdziesięciu metrach kwadratowych: splątane, wytwarzające nowe, jednocześnie niewygodne i niezbędne relacje: układy przetrwalnicze na czas zamknięcia, sprawdzające stabilność relacji wytworzonych jeszcze przed lockdownem.

Nowej (starej-nowej) rzeczywistości mogłyby razem ze mną przyglądać się dwie postaci sportretowane przez fotografkę Adę Zielińską na plakacie programowym Pawilonu – jedynym obecnie towarzyszącym mi materialnym świadectwie tego, że w przestrzeni wytwarzania kultury istniała jakaś przeszłość, w dodatku przeszłość pozaekranowa, nietransmitowana, zakotwiczona w konkretnym miejscu i czasie. Mogłyby, ale ich uwagę przykuwa coś znacznie ciekawszego – one same, a raczej ich wizerunek uchwycony na ekranie telefonu wykonującego selfie. Dwójka białych mężczyzn w okolicach czterdziestki umiejscowionych w centralnej części plakatu przypatruje się z jowialnym uśmiechem doprawionym miłym zaskoczeniem swojemu odbiciu, podczas gdy w tle płomienie symulowanej katastrofy trawią to, co zostało z karoserii autobusów warszawskiego MPK. Zahipnotyzowani własnym widokiem, beztrosko przyglądają się i biernie uczestniczą w katastrofie, której nie da się zatrzymać. To niby tylko kolejna wersja mitu o Narcyzie – mitu ożywionego przed kilkoma dekadami przez Marshalla McLuhana wskazującego na niebezpieczeństwo zatracenia się we własnym, zmediatyzowanym wizerunku. Całkiem trafny to opis wydarzeń ostatnich tygodni – mamroczę do siebie z braku rozmówcy, czując na wpół zakłopotanie i niewygodną satysfakcję z trafnie postawionej diagnozy. Nie po raz pierwszy instytucja kultury stała się miejscem, które za pomocą sztuki, kodów wizualnych i wyborów kuratorskich komentuje rzeczywistość, prognozując możliwe scenariusze przyszłości; chociaż w momencie projektowania identyfikacji wizualnej i programu większą uwagę przykuwały zmiany klimatu – których postępowania światowa kwarantanna nie jest w stanie zatrzymać.

Zdjęcie Ady Zielińskiej ze zbioru „My dad was a fire fighter” miało towarzyszyć rozpoczęciu nowego sezonu Pawilonu, któremu w tym roku towarzyszy hasło programowe „Nowe życie”: hasło-propozycja przyjrzenia się życiu poddawanym ciągłym zmianom – tak jak pisała o tym Catherine Malabou, filozofka posługująca się w swoich rozważaniach kategorią plastyczności. Wracam teraz myślami do marcowej konferencji prasowej, na której w kilku skondensowanych zdaniach prezentowałam definicję Nowego Życia rozumianego według założeń Pawilonu: nie jako nowy początek, ale moment rozpoczęcia przekształceń; nieuchronna modyfikacja tego, co znamy, w to, co dopiero nadchodzi i co pozostaje obecnie tajemnicą. Słowa sprzed półtora miesiąca upiornie pobrzmiewają dziś w pamięci – i wywołują cierpką satysfakcję – bo przecież planując program na nadchodzące miesiące, udało nam się w Zespole Pawilonu zdiagnozować i wyczuć problemy, które zdefiniują nadchodzącą przyszłość. Odarcie metafory z jej poetyckiego potencjału i zwrócenie wobec banalnej rzeczywistości zawsze zaskakuje. Tym bardziej, jeśli rozwinięcie hasła jeszcze dobitniej podkreśla jego aktualność. Pisaliśmy z Andrzejem Pakułą tak:

Nie będzie ani rewolucji ani ewolucji: tegoroczny program Pawilonu stanie się platformą przyglądania się i badania procesów przekształcania i wytwarzania „Nowego życia” w znaczeniu nowych form wspólnotowości, relacji ze środowiskiem oraz przestrzenią: od skali mikro (lokalnej) do makro (planetarnej).

Chcielibyśmy wykonać pierwszy z wielu kroków w stronę przechwytywania języka kształtującego myślenie o nowości, przyszłości, rozwoju: języka kapitału i zbędnego wytwórstwa. „Nowe życie” jest antytezą „nowego produktu”.

Jednocześnie próbujemy wypracowywać nowy model instytucji kultury, odpowiadając na pytanie o rolę, jaką instytucja powinna przyjąć w ciągle zmieniającym się świecie. „Nowe życie” instytucji to przyjęcie aktywnej roli w mówieniu o świecie i nazywaniu go poprzez wytwarzanie przestrzeni dla wydarzeń, które nie mieszczą się nigdzie indziej. Zwracamy przy tym szczególną uwagę na tzw. niewidzialną pracę: zadajemy pytania o to, w jaki sposób produkować wydarzenia demokratyczne w demokratyczny sposób.

Podczas tegorocznych wydarzeń programowych zadamy sobie pytania o to, w jaki sposób myśleć o nowym życiu w obliczu pojawiającej się na horyzoncie katastrofy: afektywnej, cywilizacyjnej, wojennej, politycznej, klimatycznej. Czym jest nowe życie queer – wobec jakiej, obecnie kształtującej się normatywności się ustosunkowuje? Jaką rolę w kształtowaniu nowego życia odgrywają wspólnoty: te tradycyjne i te dopiero się formujące?

Miejsce kultury samą narracją wizualną w postaci plakatu wiszącego dziś w nieczynnych lub znacznie ograniczających swoją działalność miejscach oraz ogólnymi wskazaniami nie jest w stanie współuczestniczyć w próbie opowiedzenia i zrozumienia sytuacji, z którą się mierzymy. Rozumienie i opowiadanie aktualnej rzeczywistości, snucie narracji o tym, co wydarza się teraz, jest jednym z kluczowych zadań instytucji kultury. Podobne zdanie zdają się podzielać między innymi Biennale Warszawa, prezentująca obecnie zbiór tekstów poświęconych tematyce okołopandemicznej: związanych z nekro- i biopolitykami, sytuacjami kryzysowymi i kapitalizmem. Zmiany w programie i formule zaplanowanego na kwiecień festiwalu zauważyć można też między innymi przy festiwalu STRP, gdzie zaproszeni pierwotnie do rozmów i wykładów goście (wśród nich np. Timothy Morton, Alice Gorman czy duet Nonhuman Nonsense) zostali poproszeni o stworzenie esejów przyglądających się tematowi wirusa i pandemii z bliskich im perspektyw. Gestem kuratorskim z obecną sytuacją gra WRO Center włączające do dyskusji nad aktualną sytuacją medialne i technologiczne praktyki artystyczne – na dedykowanej stronie za pomocą wybranych performatywnych projektów artystycznych opowiada o kategoriach najbardziej zainfekowanych przez COVID-19. Zaczyna od przestrzeni: jej postrzeganie i doświadczenie przebywania weń radykalnie zmieniły się od pierwszego dnia kwarantanny i do tej pory wywołują znaczne kontrowersje. Następnie kieruje się ku ciału (mediatyzowanemu) i afektom, by podążyć w stronę tematów mniej zainfekowanych przez doświadczenie kwarantanny: miasta, maszyny, dźwięku. Wobec ograniczeń kwarantanny bierne nie pozostało HAU, które festiwalowy program Spy on Me #2 (dotyczący w założeniu relacji pomiędzy tym, co technologiczne i środowiskowe oraz polityczne) przeniosło na YouTube, w tekście promocyjnym zwracając przy tym uwagę, że zapowiadany, wyczuwalny i wyczekiwany zwrot cyfrowy w definiowaniu przestrzeni publicznej i demokracji odbywa się właśnie teraz. Na czas pandemicznego zamknięcia przypadł też termin otwarcia wystawy „Wiek półcienia. Sztuka w czasach planetarnej zmiany” w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Przestrzeń wystawienniczą zastąpił kuratorski blog dokumentujący pracę nad wystawą składającą się z prac artystycznych, które podejmują temat zmian planetarnych, zarządzania nieodwracalnym, nowych form solidarności, budowania wspólnot i empatii powstałych w obliczu kryzysu klimatycznego. Brzmi niepokojąco aktualnie, prawda? Jedna ze wspólnot tymczasowych, powstała wokół kanału  założonego na czas muzealnej kwarantanny, na którym kuratorzy poszerzają konteksty zagadnień poruszonych w przestrzeni zawieszonej w czasie wystawy, traktującej przecież także o zmianach, jakie wynikają z powszechnej mobilności, czy radykalnie zwiększającej się dynamice konsumpcji. Tymczasowe przeniesienie wystawy w przestrzeń bloga splata się też, być może w wyniku zbiegu okoliczności, ze spostrzeżeniami zawartymi w tekście kuratorskim, który wskazuje, że świat sztuki – z muzeami i rytuałami organizowania rzeczy i idei – nie jest wyjątkiem („na martwej planecie nie będzie muzeów!”, parafrazując hasło Młodzieżowego Strajku Klimatycznego) i wymaga głębokich przemian systemowych. Czy całkowite przeniesienie spotkania z pracami zaproszonych do wystawy artystów do sieci nie byłoby wyrazem takiej głębokiej przemiany?

Imperatyw przemiany instytucji, w tym instytucji kultury to konieczność. Zwracają na to uwagę między innymi Aleksandra Jach, Ewa Chomicka, Iza Kaszyńska i Aleksandra Janus, twórczynie grupy roboczej Muzea dla Klimatu – nieformalnej inicjatywy i cyklu spotkań poświęconego wyzwaniom stojącym przed instytucjami kultury wobec zmian klimatycznych i skutków pandemii COVID-19. O tym, że nie ma powrotu do form działalności sprzed pandemii, zaczęliśmy rozmawiać w Zespole Pawilonu niemal w pierwszych dniach pandemicznego zamknięcia. W ten sposób wypracowaliśmy realizowany początkowo z tygodnia na tydzień program na czas kwarantanny, który nie polegałby jedynie na wielkim otwarciu archiwów – a byłby programem performatywnym stworzonym w odpowiedzi na aktualne zmiany, angażującym głównie lokalnych twórców i włączającym się w dyskusję o teraźniejszości. A tym samym – wytwarzającym ją. Szczególnie ważny był pierwszy, zrealizowany jeszcze w marcu w pośpiechu i poczuciu eksperymentowania wykład Bartosza Mroczkowskiego. Podczas „Nowego życia: Epidemia jako zmiana” staraliśmy się zaproponować perspektywę quasi-badawczą, to znaczy taką, dzięki której moglibyśmy się przyjrzeć sobie jak obiektom uczestniczącym w eksperymencie na skalę planetarną nie za pomocą statystyk, krzykliwych nagłówków i kolejnych rozporządzeń, ale teorii afektów w wersji light – dostępnej, inkluzywnej, użytecznej. Zakładając, że każdy tryb przekształceń stanowi powiązanie różnych przepływów afektów, zadaliśmy pytania między innymi o skutki długotrwałego przebywania w izolacji, wytwarzające się nowe nawyki czy wyczulenie na postrzeganie nowych bodźców przez nowe, ekstremalne formy higienizacji i utrzymywania higieny: o nowe życie, które zaczyna być widoczne w swoich materialnych przejawach.

Kończąc ten akapit, wcieram w ręce kolejną dawkę kremu nawilżającego, który ma poradzić sobie z nabytym od (zbyt?) częstego mycia rąk wysuszeniem skóry.

 

***

Zaczynamy właśnie piąty tydzień zamknięcia. Równolegle do pracy nad stabilizującym się programem on-line zastanawiamy się nad przyszłością, mnożąc możliwe scenariusze przyszłości – każdy z nich jest tak samo, demokratycznie nieprawdopodobny. Przygotowujemy się do przyszłości-tajemnicy, jakby zakodowane w tradycji wigilijnej wyczekiwanie rozlało się z grudniowego wieczora na całą wiosnę.

 

 

Tymczasem nieoczekiwaną karierę robi nowe-stare (a jakże) słowo: prognoza. Wytwarzamy więc tymczasową wiedzę o przyszłości, a narzędziami do pisania kolejnych scenariuszy są aktualizowane z tygodnia na tydzień tabelki z topniejącymi kwotami (znaczna część programu Pawilonu finansowana jest z najmu przestrzeni), krzykliwe nagłówki i wykresy z liczbami zachorowań – wykresy wyjątkowe, niemal totemiczne, wyposażające bardziej niż w wiedzę, w afekty. Czyli, o ironio, właśnie te zjawiska, od których program dyskursywny Pawilonu stara się odwracać. Kompromis poznawczy zjawiska pandemii i jej wpływu na kulturę wytwarza się gdzieś pomiędzy dwoma polami: niestabilnych tabelek, zmagania się z ministerialnym serwerem (czy istnieje instytucja kultury, która NIE złożyła wniosku do programu „Kultura w sieci”?) a refleksji z pola filozofii, antropologii i sztuki.

A te refleksje, chociaż wytwarzają się wciąż i na nowo jak tabelki ze złowieszczo topniejącymi kwotami, ponownie kierują moją uwagę w stronę płonących autobusów ze zdjęcia Ady Zielińskiej – metafory zmian nie do odwrócenia i przeszłości nie do odzyskania. Nowe życie to nie nowy początek ani nowa normalność, mimo że pragnienie wytworzenia zaktualizowanej normatywności po epidemii wydaje się niektórym instancjom kwestią priorytetową. Bardziej priorytetową niż stworzenie (także przy wykorzystaniu możliwości, jakie daje wytwarzanie i zapraszanie do współuczestniczenia w kulturze) takiej rzeczywistości, która choć niestała i chybocząca się, wyposażałaby nas w umiejętność dostosowywania się i akceptacji zmiennych warunków sprawowanych nie tylko przez ludzkie podmioty – sam wirus i planeta mają wiele do powiedzenia. Pośród wielu nieweryfikowalnych scenariuszy przyszłości najmocniej dzisiaj wierzę w ten, w którym w opozycji do krytycznej adaptacji i wysiłku ciągłej negocjacji znajdują się jedynie strach, bierna konsumpcja i resentyment kapitalizmu.

 

***

Ten tekst powstaje w jednej z kilkunastu otwartych kart przeglądarki, a każda z nich pracuje na rzecz prokrastynacji względem działań rozpoczętych w innych zakładkach. W jednej z nich znajduje się archiwum materiałów promocyjnych przygotowanych na nadchodzący rok. Jednym z kolejnych zdjęć, które miało widnieć na plakatach programowych, jest fotografia Zielińskiej z serii „Disaster cruisin”, na której na banerze zawieszonym na siatce odgradzającej patrzącego od niezdefiniowanej, odległej przestrzeni widnieje napis THANKS TO ALL WHO FOUGHT THE FIRES. Chciałabym, żeby to zdjęcie i podziękowanie skierowane do wszystkich, którzy walczyli z chorobą, samotnością, niestabilną sytuacją ekonomiczną, zmęczeniem i strachem, jako pierwsze pojawiło się w przestrzeni publicznej na materiałach Pawilonu niezależnie od tego, czy będą to plakaty informujące o wznowionym programie, zin z tekstami kuratorów i zaprzyjaźnionych artystów i artystek lub pandemiczne diariusze wizualne (zmiana sposobów i celowości komunikacji instytucji kultury z odbiorcami też powinna podlegać negocjacjom). Najważniejsze to skierować wzrok ku niezdefiniowanej jeszcze przyszłości, która wytwarza się teraz w mikro- i makronarracjach nadających kształt obecnemu momentowi przekształceń.

 

Poznań, 17 kwietnia 2020

 

 

 

selfie: A. Skowrońska

 
INFO: Stowarzyszenie Czasu Kultury prowadzi projekt „Kryzysowy kwestionariusz. Kultura w i po czasach pandemii”, w ramach którego zbieramy głosy wyrażające niepokoje i nadzieje oraz postulaty i pomysły nowych reguł, jakie wiążą się z funkcjonowaniem pola kultury w „dziwnych czasach, które okazały się naszymi czasami”.

fot. A. Skowrońska