Z Agnieszką Kilian i Andrzejem Pakułą, kuratorami Pawilonu, nowej przestrzeni kulturalnej w Poznaniu, rozmawia Justyna Knieć
Justyna Knieć: Jakie macie wrażenia po pierwszych dniach działania Pawilonu? Kto przyszedł na Wasze wydarzenia?
Andrzej Pakuła: Po samym otwarciu mam bardzo pozytywne wrażenie. Najbardziej zaskoczyło nas to, że nie znaliśmy około 70 procent publiczności! Jesteśmy mocno związani z kulturalnym środowiskiem Poznania i bardzo często spotykamy się w zamkniętym gronie na większości wydarzeń. A tutaj rzeczywiście udało się dotrzeć do bardzo różnych grup odbiorców i nie mamy poczucia, że to kolejna przestrzeń dla tej samej publiczności. Bardzo nam na tym zależało. Druga obserwacja jest taka, że było bardzo dużo młodych ludzi, końcówka liceum, początek studiów. To być może w dużej mierze zasługa Belli Ćwir, ale ważne jest to, że przyszli na całość i byli na obydwu poprzednich koncertach. Były też starsze osoby. Nie mówię o trzydziesto-, czterdziestolatkach, tylko jeszcze starszych, które też zostały na całości wydarzenia. I to się wszystko zaczęło fajnie mieszać.
Agnieszka Kilian: Dzieląc się doświadczeniem z pierwszego spotkania grupy czytelniczej, przyszły osoby młode, w wieku dwudziestu pięciu-sześciu lat, z bardzo otwartym nastawieniem, i to niekoniecznie związanych ze sztukami wizualnymi. Było kilka osób w średnim wieku, między innymi pan Jerzy Ruciński, szef Stowarzyszenia Chwaliszewo. Nie wiem, czy oczywiście jednorazowe spotkanie jest reprezentatywne, ale myślę, że jest szansa na to, żeby móc taką rozmowę prowadzić w jakimś poszerzonym składzie.
A.P.: To miejsce ma największą szansę, kiedy rzeczywiście będzie działało bardzo szeroko; będzie oprócz swoich programowych rzeczy, związanych z pewnymi wartościami, ideami, jakie chcemy tutaj krzewić, organizować takie działania, które powodują, że pewne grupy odbiorców będą się wiązać z tą przestrzenią. Warto myśleć o tych młodych, bo jeżeli oni tu przyszli raz, z pewnego konkretnego powodu – i może tym powodem nie było wcale otwarcie Pawilonu, a nawet występ – to znaczy, że są zainteresowani i że trzeba budować pomosty, aby to była również ich przestrzeń.
Koncert otwarcia pokazał, że rzeczy z obszaru muzyki eksperymentalnej przyciągają ogromną liczbę osób. Oczywiście były to rzeczy rozpoznawalne, ale nie „popularne”. Na pewno taka frekwencja nie jest do powtarzania co tydzień. Ale myślę, że pewnie punkty programu, jak projekcje filmowe Andrzeja Marca, cykl teatralny, grupa czytelnicza, z czasem mogą budować zróżnicowaną publiczność, o ile równolegle będą się przecinać z innymi, szerszymi działaniami, dedykowanymi pewnym grupom.
A.K.: Odpowiadając na pytanie o ten pierwszy dzień otwarcia. Muzyka, dźwięk jest bardzo energetyczna, na pewno czuło się energię, która biła nie tylko ze sceny, ale też z osób, które przyszły i to na pewno było wyczuwalne. Zależy mi, żeby ta energia nie była wyczuwalna tylko i wyłącznie w momentach mocnych i ciekawych wydarzeń. Żeby się koncentrowała wokół znanych i dobrych twórców; żeby tę energię móc poprowadzić gdzieś dalej. Warto pomyśleć o Pawilonie nie tylko jako o miejscu do ciekawego spędzenia czasu. Myślę, że żyjemy w takich czasach, w których jest to trochę za mało. Mimo że sama idea Pawilonu ma krótkie założenia czasowe, to warto poprowadzić program w taki sposób, by mierzyć się z wyzwaniami: rosnącego autorytaryzmu, ubóstwa czy rasizmu. Odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie wartości czy wrażliwość społeczną chcielibyśmy, by były obecne w życiu publicznym w przyszłości. Może tutaj zabrzmię pozytywistycznie, ale warto też włożyć jakąś pracę w przekroczenie programu i pójście też w stronę programu, który daje ramę i podstawę do przeciwstawienia się.
A nie obawialiście się jakichś bardziej radykalnych reakcji po wystąpieniu Andrzeja w TVP Poznań?
A.P.: Mieliśmy w tyle głowy, co mogłoby się potencjalnie wydarzyć, ale ja szczerze nie myślałam, że mogłoby to przybrać tak ekstremalną formę, jak pod Teatrem Powszechnym w Warszawie. To dzisiaj w Poznaniu jest niemożliwe – widać to na przykładzie Manify czy jej benefitu, Marszu Równości. Swoją drogą byłem zaskoczony reakcją na występ Belli Ćwir niektórych poznańskich mediów, ale to może moja naiwność: myślałem, że jednak pewne rzeczy mamy już za sobą.
Chyba jednak nie…
A.P.: No niestety 🙁
…chyba dopiero przed nami.
A.P.: Ta medialna pseudoawantura była oczywiście obliczona tylko i wyłącznie na użytek polityczny, oparta na zestawieniu, które jest fundamentalnie kłamliwe: zabrano pieniądze na film. Pawilon jest jednak od wielu lat finansowany z innych środków i ma swoją osobną pulę, ta pula była przez poprzednie trzy lata przekazywana Czapski Foundation jako poprzedniemu operatorowi i teraz jest przekazywana Galerii Miejskiej Arsenał. Decyzja o przekazaniu Pawilonu pod zarządzanie Galerii Miejskiej Arsenał wraz z przyznaniem dotacji celowej miała miejsce wiele miesięcy przed sprawą nieprzyznania dotacji na film i nie ma z tym NIC wspólnego.
Czy to dotacja tylko na działalność programową?
A.P.: Na wszystko, co się tu dzieje, łącznie z remontami, płacami i tak dalej. Obserwując Pawilon od kilku lat i dyskutując o nim z lokalnym środowiskiem kulturalnym, choćby na posiedzeniach Komisji Dialogu Obywatelskiego przy Wydziale Kultury, wszyscy wiemy, że ten budynek jest trudny, ma swoje mankamenty, ale ma też wielki, niewykorzystany potencjał. Dlatego staraliśmy się wykorzystać ten potencjał, a nie walczyć z rzeczami, na jakie się nie ma wpływu. Dlatego też trzeba robić program wiosenny oraz jesienny i osobny program letni – inny niż nasze fundamenty działalności programowej, ze względu na specyfikę tego czasu w Poznaniu. To czas na działanie animacyjne, lokalne, wychodzące na zewnątrz, z myślą o dzieciach i rodzicach oraz turystach, aby ta przestrzeń nie była pusta w czasie wakacji. Chcemy postawić na kilka fundamentów, opartych na obserwacji mapy kulturalnej Poznania i tego miejsca. Jednym z takich fundamentów jest program Pawilonu Otwartego. Chcemy, żeby w formie otwartego naboru zgłaszały się organizacje pozarządowe – ale nie tylko, bo także twórcy i kolektywy, które nie są sformalizowane.
Wyłącznie z Poznania?
A.P.: Pewnie nie, aczkolwiek na początku najważniejsze jest zwrócenie się właśnie do lokalnego środowiska, bo jednym z naszych zadań jest jego wsparcie. Twórców spoza Poznania zapraszamy przede wszystkim w ramach naszych kuratorskich, programowych działań. Oczywiście zależy nam, żeby to były propozycje, które się w jakiś sposób łączą z naszą działalnością programową.
A.K.: W jakiejś mierze każdy z nas przeprowadził różne sposoby myślenia o Pawilonie. Na pewno wspólne jest to, i w tym sensie ten program jest spójny, że otwieramy Pawilon na inicjatywy lokalne. Uważam, że Pawilon jest takim miejscem, które powinno dawać przestrzeń projektom, jakie są ważne dla Poznania, dla społeczności, które tutaj tworzą, mieszkają. Także jeśli Rada Osiedla Stare Miasto będzie chciała zorganizować spotkanie czy pobliska szkoła integracyjna, to Pawilon może być takim miejscem,
Jaka będzie skala oceny tych projektów?
A.K.: Ja mam pewną wizję tego modelu, która odnosi się też do kontekstu, z którego tu przyszłam: współpracy z instytucjami-kolektywami. Ale też będziemy o tym z Andrzejem dyskutować na spotkaniu otwartym 21 marca. Zaproponowaliśmy taki regulamin, który jest najbardziej otwarty. Nie chcemy też nazywać propozycji wnioskiem, aplikacją, czyli w takim języku, który pochodzi od grantów. Zasada jest tylko taka: to nie może być żaden projekt, który jest dyskryminujący, który w swojej treści podważa zasady równościowe.
A.P.: Podstawą mojego myślenia o Pawilonie Otwartym jest doświadczenie wyniesione z prowadzenia od blisko dziesięciu lat Stowarzyszenia Korporacja Teatralna, inicjatywy „Żółta karta” przeciw polityce kulturalnej Ryszarda Grobelnego oraz działalność w Komisji Dialogu Obywatelskiego przy Wydziale Kultury, której przewodniczyłem w ostatnich dwóch kadencjach. W takich działaniach niezwykle ważne jest rozpoznanie lokalnych potrzeb, stały dialog ze środowiskiem, ale także tworzenie dobrych i przejrzystych praktyk w miejsce wielu systemowych patologii. W tym sensie zależy nam na tym, żeby Pawilon był również nowym otwarciem w myśleniu o nowych przestrzeniach dla kultury w Poznaniu. Tę zmianę widać już w myśleniu miasta, czego dobrym przykładem jest Dom Tramwajarza. Oczywiście nie odpowiemy na wszystkie potrzeby i oczekiwania. Moim marzeniem jest to, aby takich przestrzeni, jak Dom Tramwajarza i Pawilon było w Poznaniu więcej i aby zamiast ze sobą konkurować o tego samego odbiorcę budowały swój charakter, odpowiadając na różne potrzeby. Dlatego tak ważna jest współpraca. Czujemy, że ta przestrzeń nie nadaje się na wystawy i w tym sensie nie będzie przedłużeniem Galerii Miejskiej Arsenał. Będzie to przestrzeń performatywna, dedykowana działaniom performatywnym, instalacjom, wszelkiego typu działaniom site-specific, koncertom, spotkaniom. Postawiliśmy wyraźną granicę między Pawilonem a Arsenałem – nie tworzymy drugiej galerii, lecz staramy się otworzyć się na zjawiska, które dotychczas nie miały w Poznaniu swojego miejsca lub to miejsce utraciły.
A.K.: Co oczywiście nie oznacza, że nie można wyobrazić sobie sytuacji, w której cyklowi dyskusji towarzyszy instalacja audialna lub działanie, które ma charakter ekspozycyjny, ale nie jest wystawą. Ma raczej charakter towarzyszący aniżeli główny.
A.P.: Warto wspomnieć w tym miejscu o produkcji, która zwyczajowo jest pomijana i nie jest traktowana merytorycznie. Nie udałoby nam się stworzyć tego miejsca, gdyby nie ogromna praca Mikołaja Szymkowiaka odpowiedzialnego właśnie za produkcję, którego zadaniem było nie tylko wyprodukowanie wydarzeń, ale okiełznanie tej przestrzeni i stworzenie jak najlepszych warunków do pracy nie tylko nam, ale również wszystkim innym. Chcemy potraktować tych, którzy się zgłaszają, na zasadzie partnerskiej. To jest przestrzeń, która jest wspólna dzięki dodatkowej dotacji z miasta, jaką dostaliśmy pod koniec zeszłego roku na inwestycje. I traktujemy to, co miasto nam tu kupuje, jako rzecz dla kultury w Poznaniu, nie rzecz dla nas. Ale też wymagamy odpowiedzialności za tę przestrzeń. Dbajmy o nią, rozwijajmy ją.
Piszecie, że konsultacje programowe, pierwsze zaplanowane właśnie na 21 marca, mają być „dobrą praktyką otwartości i budowania miejskiej wspólnotowości w obrębie wspólnej przestrzeni”. Ważnym elementem tej praktyki są także Polityki Słuchania, kuratorski program Agnieszki, realizowany w cyklach „Nawzajem” i „Calling Justice”.
A.K.: Zależy nam, by rozwinąć w ten sposób formułę Pawilonu Otwartego jako wspólnej przestrzeni. Moje dwie propozycje, zarówno „Nawzajem”, jak i „Calling Justice”, odwołują się w jakiejś mierze do idiomu słuchania. Do słuchania jako czynności również aktywnej i determinującej naszą sprawczość. Nie chodzi więc o posłuszeństwo, a raczej o to, w jaki sposób budujemy swoją wiedzę o świecie. Decyduje też o tym, w jaki sposób wchodzimy w dialog. Jest też bardzo złożoną czynnością. Słuchając, również obserwujemy. Słuchanie ma zdecydowanie wymiar społeczny. Przykładem tego jest film „Muzykanci II” Agaty Biskup i Przemka Czepurko, który otwierał cykl „Nawzajem”. W moim przekonaniu ta praca ma ogromne znaczenie także dla samej koncepcji Pawilonu. „Muzykanci II” to remake dokumentu Kazimierza Karabasza, ale także część szerszego procesu. Agata i Przemek, zapraszając do współpracy ludzi ze stowarzyszenia Parasol, przedstawili wstępną wizje zrealizowania filmu. Wraz z każdym spotkaniem ta idea ulegała zmianie. To jeden z młodych uczestników zaproponował remake „Muzykantów”, dokumentu, który jest zapisem próby orkiestry tramwajarzy. W ten sposób początkowa ekipa filmowa, artyści i ludzie z Parasola, przekształcili się w orkiestrę, w której każdy miał zagrać na takim instrumencie, na jakim nigdy wcześniej nie grał. To działanie otwiera w perspektywie i samego cyklu, i Pawilonu cały szereg pytań: czy można zniwelować czyjąś przewagę, co oznacza sytuacja równościowa, gdzie lokuje się relacja oparta na przekonaniu do jakiejś sprawy?
A jaka idea przyświeca grupie czytelniczej „Calling Justice”?
A.K.: Zależy mi na tym, aby ta grupa się sama organizowała. Żeby to odwołanie do sprawiedliwości nie było tylko i wyłącznie tematem, ale też i sposobem działania. Żebyśmy sobie w pewien sposób zmapowali modele podejmowania decyzji. Także modele podejmowania decyzji w samej grupie. W jaki sposób chcemy rozmawiać. Czy punktem wyjścia będą tylko teksty, czy będą one tylko akademickie. Być może punktem wyjścia będą materiały audialne?
Na pierwszym spotkaniu punktem wyjścia były wyimki z prac kolektywu z Madrasu. Anushka Meenakshi i Iswar Srikumar pracują nad projektem „U-ra-mili” – rejestracją, zapisem różnych wokalnych, audialnych sytuacji społecznych. Mapują społeczny pejzaż Indii, w którym dźwięk jest albo budulcem jakiejś społeczności, jak pieśń Li, albo też jakimś rejestrem codzienności. Chciałam zacząć od „U-ra-mili” po to, żeby po pierwsze, nie wykluczać ludzi, którzy być może w akademickim dyskursie też nie czują się pewnie. Po drugie, nie wiedziałam, kto przyjdzie, jakie będą oczekiwania. O sprawiedliwości jest albo zbyt łatwo, albo zbyt trudno mówić. Można to bardzo łatwo też zbanalizować, ale z drugiej strony może nie należy obawiać się zwrócenia się do takich pierwszych i podstawowych asocjacji. A „U-ra-mili” taką przestrzeń według mnie daje.
Co zatem będzie się działo na dwóch spotkaniach w tym tygodniu: 21 i 27 marca?
A.P.: W Pawilonie Otwartym ze środowiskiem porozmawiamy o tym, jak oni patrzą na to miejsce, jak sobie je wyobrażają. Podczas otwarcia byli też obecni radni rady osiedla Stare Miasto. Mamy w planach oczywiście zaproszenie ich tu do nas na spotkanie w przyszłym tygodniu. Mamy nawiązany kontakt i budujemy jakąś relację ze Stowarzyszeniem Chwaliszewo.
A.K.: W spotkaniu grupy czytelniczej uczestniczył też szef Stowarzyszenia Chwaliszewo i to spotkanie bardzo mnie ucieszyło. Dlatego że zależy mi na takiej pracy wokół Pawilonu, która nie jest tylko i wyłącznie proponowaniem gotowych wydarzeń, które się gdzieś już potwierdziły, ponieważ uzyskały uznanie krytyków. Zależałoby mi na tym, by ten program miał charakter pracy słuchania i obserwacji, zwrócenia się też ku potrzebie i słuchaniu tych potrzeb. Stąd też proponuję, w ramach cyklu „Nawzajem”, śledzenie takich prac i postaw, które wychodzą poza język sztuki. A także takie, które analizują modele procesu twórczego lub też prezentują alternatywne metody prowadzenia instytucji. Na spotkanie 27 marca zaprosiłam Katarzynę Czarnotę i Jarosława Urbańskiego, żeby porozmawiać o samej roli instytucji i jej uwikłaniach. Bo kurator powinien mieć uważność i nie zamykać oczu na trudne pytania. Ważne jest, żebyśmy my sami stawiali pytania i do nich nieustannie powracali. I tym trudnym pytaniem w tym przypadku jest historia Pawilonu, ale też pytanie, czy i jak instytucja programem może odpowiedzieć na szereg uwikłań.
A.P.: Ta okolica jest bardzo trudna, dlatego że się dynamicznie zmienia. Czy teraz grupą najliczniejszą tutaj są ci długoletni mieszkańcy Starego Miasta? Czy ogrom studentów i studentek wynajmujących mieszkania przy Mostowej, Grobli? Czy ci bardzo zamożni, których stać na zakup mieszkań w apartamentowcach, drogich, bo to jest centrum miasta? Mamy nawiązany kontakt i chcemy też współpracować z Zarządem Zieleni Miejskiej, odpowiedzialnym za rewitalizację starego koryta Warty i za teren wokół Pawilonu. Myślimy też o kawiarni – zależy nam na tym, żeby to było miejsce cenowo przystępne. Chcemy, aby kawiarnia w pewnym sensie stała się naszym partnerem, też współodpowiedzialnym za tę przestrzeń.
Stowarzyszenie Czasu Kultury prowadziło projekt, w ramach którego badaliśmy szanse na rewitalizację terenu Starej Gazowni. Wydatkowaliśmy nawet w tym celu miejskie pieniądze. Samo miasto, jeszcze ze prezydentury Ryszarda Grobelnego, kompletnie porzuciło pomysł przekształcenia tego obszaru w centrum kultury. Władze Poznania, dzięki zabiegom Sławomira Hinca, postanowiły jednak postawić pawilon. Sama struktura tego budynku zakłada pewną tymczasowość. Na przykład pawilon będący tymczasową siedzibą Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie powstał docelowo na trzy lata. Ten tutaj też miał stać trzy lata, a stoi od siedmiu. Co ze stanem technicznym budynku, zapewnieniem bezpieczeństwa jego użytkownikom, samej publiczności? Miasto zapewnia Was, że będzie wspierać jakiekolwiek prace remontowe, doposażenie?
A.P.: Otrzymaliśmy dodatkową dotację na inwestycję, bez której byśmy sobie nie poradzili – zastaliśmy miejsce całkowicie puste. Bez sprzętu, bez ani jednego krzesła. Pewne rzeczy w ogóle trzeba zrobić, jak przeciekający dach. Konsultowaliśmy się z architektem budynku i pierwotnym wykonawcą, rozmawialiśmy o pewnych mankamentach, które się mogą okazać zaletami. Chcielibyśmy pokazać dwie drogi. Jeżeli zostajemy przy tym, co jest, to robimy drobne poprawki. Zakładamy, że Pawilon może nie działać przez dwa miesiące w roku, przez styczeń-luty i to nie musi być stratą – to wcale nie są najlepsze momenty dla działalności kulturalnej. Latem też może być problem, bo on się bardzo nagrzewa. Dlatego mówimy o działaniach na zewnątrz. Rozmawiamy też o tym, co można by było zrobić, żeby tutaj było cieplej zimą. Bo takie rozwiązania są, no oczywiście, one wymagają już konkretnych nakładów finansowych, ale może wcale nie tak ekstremalnie drogich. Trzeba trochę bardziej innowacyjnego myślenia, a nie myślenia z poziomu ZKZL, gdzie myśli się tabelkami w oderwaniu od rzeczywistości.
Zadam przekorne pytanie: czy nie lepiej byłoby po prostu rozebrać ten budynek?
A.P.: Ja się nie boję odpowiedzi pozytywnej na to pytanie. Trzeba sobie postawić pytanie, dokąd zmierzamy i ile czasu Pawilon jeszcze wytrzyma. Bo w pewnym momencie pojawią się kolejne problemy. Dlatego my nie budujemy tu instytucji, tylko raczej staramy się tę przestrzeń wykorzystać. Ta tymczasowość jest świetna, bo pozwala na pewne błędy, na swobodę w programowaniu i eksperyment. Ważne jest też to, że nie można traktować Pawilonu jako przestrzeni eventowej w tym sensie, że bierzemy salę, robimy swoje, wychodzimy, do widzenia. Trzeba budować jednak jakąś tożsamość. Mamy wiele tematów, z którymi się chcemy zmierzyć. Mamy w Poznaniu ogrom nowych ludzi z zagranicy, studentów. Czy mamy dla nich ofertę? I czy umiemy z tą ofertą dotrzeć? Czy podejmujemy próby integracji? Mnie to bardzo interesuje i myślę, że to się pojawi w programie w niedalekiej przyszłości. Na przykład we współpracy z Uniwersytetem Artystycznym – mamy przecież ogromną liczbę studentów z Ukrainy i za tym idzie bardzo ciekawa, młoda sztuka i potrzeba dyskutowania o tym, co się dzieje w Polsce, co się dzieje na Ukrainie, w Europie. Na naszych oczach buduje się inne, nowe społeczeństwo. Myślę, że powinniśmy być uczestnikiem tych zmian.
Andrzej, będąc w Pawilonie, zaobserwowałam szybko, że zajmujesz się tu nawet rzeczami, typu drabinki, na które musi ktoś wejść, żeby umyć okna.
A.P.: Jesteśmy właśnie w trakcie programu otwarcia, więc wszystkie ręce na pokład! Stworzyliśmy nie tylko program, ale także organizację tego miejsca. To nie jest tylko podłączenie światła, to jest programowanie całej działalności. Wiele rzeczy siadało w tym mieście dlatego, że po prostu były źle organizowane. Wypala się energia, robi się rzeczy z ogromnym sercem, ale na jakimś kredycie emocjonalnym czy fizycznym. Pewien komfort działania jest niezbędny. Mówimy, że trzeba siebie szanować. Bo nie o to chodzi, że mamy się zarzynać do granic, tylko o to, żeby stworzyć takie warunki, które są dobre i uczciwe. Chodzi nam po prostu o odpowiedzialność za to miejsce, za siebie nawzajem. I to, co ma być współpracą, kooperacją, partycypacją, współodpowiedzialnością, musi być w realu, a nie może być tylko na papierze czy dyskursie. Albo tylko w hasłach. Jeżeli na przykład z jakąś ekipą deskorolkową będziemy się starać, żeby przestrzeń wokół stała się ich nową miejscówką, to zbuduje jakaś relacja. Z ekipą od wyprzedaży garażowej na rzecz uchodźców zrobimy tutaj w kwietniu garażówkę, a z inną ekipą zrobimy coś innego, jak z Manifą – wszystkie takie działania budują na pewno zaufanie i poczucie, że ta przestrzeń ich ugościła i już w jakimś stopniu jest ich. To jest wspólna sprawczość.
Co się będzie działo w Pawilonie, poza garażówką, w kwietniu?
A.K.: W ramach „Nawzajem”, proponuję spotkanie z kolektywem We Play, który analizuje alternatywny sposób działania instytucji. Instytucji, która nie jest programowana przez kuratorów, tylko przez bardzo szeroką rzeszę różnych grup. Na spotkaniu pokażemy model podejmowania decyzji, który funkcjonuje: jest to Neue Gesselschaft für bildende Kunst. 16 kwietnia w Pawilonie będzie Ludomir Franczak ze swoim projektem „Walden”. Jest to słuchowisko, które odwołuje się do postaci Thoreau. To jest bardzo istotna praca, dlatego że stawia on też fundamentalne pytania o to, w jaki sposób się sytuujemy, zajmujemy jednostkowe miejsce wobec wspólnoty Będziemy również kontynuować grupę czytelniczą, którą współorganizuję wraz z Agnieszką Różyńską. Zostawiliśmy sobie kilka dni na dyskusję. Spotkania będą miały charakter otwarty, tak by umożliwić dołączenie do niej. Chciałabym w ramach współpracy z Zosią nierodzińską zaproponować warsztaty z Ultra-red. To kolektyw artaktywistów, którzy działają zarówno w Berlinie, jak i Londynie czy Stanach Zjednoczonych. Ultra-red skupiają się na łączeniu ludzi wokół spraw istotnych, prowadząc badania terenowe czy tworząc społeczne radio.
A.P.: W kwietniu mamy wznowienie „Rozmów uchodźców” i powrót do kwestii uchodźców. Planowane są warsztaty dla młodzieży i seniorów oraz dyskusja wokół tej problematyki. Chcemy na to spojrzeć z perspektywy medialnej, bo medialność figury uchodźcy nas w tym spektaklu najmocniej interesowała. Do tego w ramach koncertów LAS-u usłyszymy między innymi Nyos, Lotto, Father Murphy i Big Brave. W ramach cyklu filmowego „Krótkie spięcia” Andrzeja Marca zobaczymy „Brexitannię” i „El Mar la Mar”. Zagości u nas również Żywa Biblioteka. To ogólnopolska akcja, zaprasza się „żywe książki”, ludzi, z którymi nie mamy na co dzień styczności, nie znamy ich punktów widzenia, ich prawdy. Będzie można usiąść do stolika i z nimi porozmawiać.