Zaczyna się Malta – festiwal, który mimo odejścia od kontrkulturowej formuły miejskiego święta artystycznej ekspresji i zabawy, wrósł w tkankę Poznania tak mocno, że trudno mi wyobrazić sobie początek lata bez niego. Jego dyrektor, Michał Merczyński, patrzy przed siebie, nie zapominając o tym, co bliskie. Dlatego coraz bardziej rozwija program edukacji społecznej i kulturowej. Razem ze swoimi młodymi współpracownikami udowadnia w ten sposób, że warsztat, rozmowa czy spotkanie, budujące świadomość obywatelską i aktywizujące mieszkańców, mogą być formą ekspresji artystycznej (czemu próbują zaprzeczać lokalne, poznańskie media narodowe, krytycznie komentujące działalność Galerii Miejskiej Arsenał). Równocześnie szukając miejsca dla festiwalu w niepewnej, zależnej od politycznych wpływów rzeczywistości, wraca do zaprezentowanej przed dwoma laty wizji Malty jako instytucji funkcjonującej podobnie jak awiniońska La FabricA – ze stałą siedzibą, stanowiącej przystań dla „współczesnego teatru, tańca, bardzo awangardowego performansu, wydarzeń muzycznych i kinowych, warsztatów i innych działań twórczych”. Pomysł nie wydaje się zły, prawda? A jednak – w środowisku poznańskich artystów niezależnych, dopatrujących się w nim próby centralizacji i instytucjonalizacji działalności pozarządowej – wywołuje obawy.
Uczestnicząc w wydarzeniach Malty, można wsłuchać się w głosy dobiegające z różnych stron. Wątpić i ryzykować, ale też zadawać pytania o naszą wiarę: w siebie, w innych ludzi i w sens sztuki. Nadchodzi bowiem dziewięć dni, które – jak sugeruje hasło tegorocznego idiomu – pozwolą na skok w wiarę. Nie ma powodu do niepokoju – nie musi on wiązać się z religią, podjęty temat nie jest kompromisem Malty wobec jej wcześniejszej krytyki przez środowiska związane z Kościołem katolickim.
Kuratorami idiomu „Skok w wiarę” są Grace Ellen Barkey, Jan Lauwers i Maarten Seghers, troje artystów wchodzących w skład założonej przez Lauwersa w roku 1986 grupy Needcompany. „Jesteśmy ludźmi, którzy nigdy się nie zatrzymują”, śpiewali oni pośród innych aktorów w utworze „Song for Budhanton” na scenie znakomitej teatralnej trylogii „Sad face | Happy face” (2008). Słowa te mogłyby być mottem ich działań. Przez ponad trzydzieści lat wspólnej pracy, choć zmieniały się skład grupy, stylistyka poszczególnych przedstawień czy poruszane w nich tematy, Needcompany pozostaje jednym z najważniejszych, najbardziej twórczych i wszechstronnych europejskich kolektywów teatralnych. Jego członkowie, wykorzystując rozmaite środki wyrazu i garściami czerpiąc z doświadczeń pracy w całym spektrum gatunków scenicznych (od adaptacji tragedii Szekspira po autorskie widowiska taneczne) i filmowych, wypracowali własny – mocny i oryginalny – język artystyczny. Szczególnie wyraźnie zaznacza się on w spektaklach reżyserowanych przez Jana Lauwersa, których wielowątkowa, postepicka prezentacja fabuły przypomina o znaczeniu opowieści. Wzmocnienie przekazu przez wykorzystanie indywidualnych cech aktorów, ich muzykalności i imponujących talentów choreograficznych przynosi fenomenalne efekty. Powstają totalne, porywające widzów widowiska teatralne.
Spektakle Needcompany charakteryzuje przenoszenie sytuacji codziennych, bliskich doświadczeniom widzów, na plan uniwersalny. Ich widowiska oddziałują na publiczność nie tylko na płaszczyźnie estetycznej, ale także etycznej. Twórczość Lauwersa jest niezwykła, ponieważ – mimo pozornej przyziemności, bez odwoływania się do transcendencji – pobudza wrażliwość duchową. Można zestawić ją z postmodernistyczną wykładnią kategorii wzniosłości (J.-F. Lyotard). Chociaż prawda, dobro i piękno przeplatają się tu z prowokacją, oszustwem czy smutkiem, flamandzki twórca posiada kompetencje do artystycznej interpretacji hasła „Skok w wiarę”.
Artyści Needcompany pochodzą z różnych stron świata (w zespole są przedstawiciele dziewięciu różnych narodowości), mają odmienne doświadczenia, osobowości, charaktery i zainteresowania. Także każdy z trójki kuratorów idiomu wnosi własny wkład w jego program. Urodzona w Indonezji Grace Ellen Barkey – taniec i wrażliwość wizualną (nawiązujący do pieśni Mahlera spektakl „Forever” duetu Lemm&Barkey). Maarten Seghers – żywiołowość muzycznej awangardy („Concert by a Band Facing the Wrong Way”). Jan Lauwers – postdramatyczność i postepickość, która – zamiast ją negować – sugeruje powrót teatralnej fabuły (spektaklu „Wojna i terpentyna” wg powieści Stefana Hertmansa nie wolno przeoczyć). Program idiomu dopełniają prezentacje twórców na różne sposoby powiązanych z Needcompany: wchodzących w skład grupy (MaisonDahlBonnema „The Moon”), pracujących w MILL, ich brukselskiej siedzibie (Lobke Leirens & Maxim Stormsa „Another one”), a nawet – spokrewnionych z członkami zespołu (Lisaboa Houbrechts & Kuiperskaai „1095”). Całość uzupełnią projekcje filmów wskazanych przez kuratorów (niektóre współtworzyli) i instalacje oraz prace wideo ich autorstwa (m.in. Ohno Cooperation w Pawilonie). Needcompany zagra też koncert, który nawiązywać ma do twórczości Velvet Underground. Nie jest to przypadek – w ścieżkach muzycznych ich spektakli dostrzec można wpływy Lou Reeda. „Każde działanie artystyczne musi być skokiem w wiarę, inaczej nie ma znaczenia” – twierdzi Jan Lauwers. Jestem bardzo ciekaw, jakie sensy, możliwe cele, zagrożenia i nadzieje wiążące się z takim skokiem pozostawi w świadomości polskich widzów współtworzony przez niego program idiomu. Ale Malta Festival Poznań to nie tylko idiom.
Fot. Maciej Zakrzewski
Podczas Malty po raz kolejny poznański plac Wolności stanie się przyjaznym, otwartym miejscem spotkań. Czy przyciągająca przypadkowych ludzi mała architektura wystarczy do wytworzenia poczucia wspólnoty? Zapewne nie, ale organizacja przestrzeni daje szansę na niezobowiązujące uczestnictwo w odbywających się tu działaniach. Na placu będzie biło serce Generatora Malta, który rozlewać się będzie w różnych miejscach Poznania. W programie zaplanowano warsztaty (także dla dzieci), spotkania, projekcje filmowe, spektakle. Kuratorki i kuratorzy stawiają pytania o lokalność i prowokacyjnie wątpią w jej dotychczasowe, wykluczające, związane z terytorialnością sensy, konteksty i sposoby rozumienia. Chcą wraz z uczestnikami przyjrzeć się temu pojęciu jako płaszczyźnie możliwego zbliżenia odmienności i różnic. Nie uciekając od tematów politycznych, proponują refleksję na temat sytuacji uchodźców, przedstawicieli różnych ras, klas, płci czy orientacji seksualnych. Wydarzenia Generatora będą codziennie relacjonowane na stronie CzasKultury.pl.
W tematy poruszane w tym bloku (podobnie jak w hasło idiomu) zapewne wpisywać się też będą inne punkty programu Malty. Szczególnie znacząco rozmowy, odbywające się każdego dnia na placu Wolności w ramach Forum. Ich uczestników nie sposób wymienić jednym tchem. Szczególną uwagę warto zwrócić na jedno z wydarzeń towarzyszących dyskusjom – performatywną prezentację utworu Stefana Hertmansa „Antygona w Molenbeek”. To dramat, który ze współczesnej perspektywy przedstawia tragiczny, nierozwiązywalny konflikt pomiędzy prawem ziemskim i boskim. Inscenizowane czytanie tekstu o młodej muzułmance próbującej odebrać od władz ciało swojego brata-terrorysty wyreżyseruje Anna Smolar.
Osią Malty od dawna nie są już prezentacje spektakli plenerowych ani pokazy teatralnych przedstawień grup z nurtu teatralnego offu. Wydarzenia na placu Wolności – koncerty, projekcje i wiele spektakli – dostępne są jednak dla wszystkich. W programie nadal znajdują się produkcje działających w Poznaniu scen, instytucji i kolektywów twórczych – zarówno niezawodowych, jak i profesjonalnych. Festiwal może służyć ich promocji. Dla lokalnych widzów jest zaś świetną okazją do nadrobienia zaległości. Być może nie wszyscy poznali potencjał Sceny Roboczej (gdzie zaprezentowane zostaną m.in. świetne spektakle Aleksandry Jakubczak „Dziewczyny opisują świat” i „Rodzina” grupy Circus Ferus) czy kompaktowe wnętrze Republiki Sztuki Tłusta Langusta (ze spektaklami Barbary Prądzyńskiej czy RFM Mazut). Warto tam zajrzeć. Lokalne sceny instytucjonalne najliczniej reprezentować będzie Polski Teatr Tańca (spośród pięciu tytułów PTT w programie Malty szczególnie polecam „Wesele. Poprawiny” w reż. Marcina Libera). Teatr Nowy i Teatr Polski (z wywrotowym „Kordianem” w reż. Jakuba Skrzywanka) zaprezentują po jednym tytule.
Znów mocną część programu Malty stanowi blok Star Browar Nowy Taniec. Choć festiwal nie zawsze eksponuje go w sposób, na jaki zasługuje, warto przyjrzeć się wszechświatowi tworzonemu na scenie tańca. Szczególnie ciekawie zapowiadają się spektakle twórców europejskich: „Moving the mirror” z choreografią Petera Pleyera, „Opus”, stworzony przez Leon and the Wolf czy eksplorujący cielesność i seksualność „Conditions of being a mortal”, stworzony przez Hodworks. Poza tym na scenach Starego Browaru – gdzie pojawi się też znakomita, minimalistyczna propozycja Janusza Orlika („Mute”) – dominować będą kobiety. W programie znalazły się, między innymi, spektakle Katarzyny Sitarskiej, Marii Zimpel, Marii Stokłosy i kuratorki SBNT, Joanny Leśnierowskiej.
„Każde działanie artystyczne musi być skokiem w wiarę, inaczej nie ma znaczenia” – sugeruje Jan Lauwers. Czy taki skok powinni wykonać też odbiorcy sztuki? Zawierzmy twórcom, którzy mogą pokazać, powiedzieć i nauczyć nas czegoś o nas samych, o innych i o otaczającym nas świecie. Podczas festiwalu odbędzie się premiera (współprodukowanego przez Maltę) spektaklu teatralnego opartego na powieści Györgiego Spiró „Mesjasze”. Czy reżyserka Aneta Groszyńska, adaptując jej tekst wspólnie z Janem Czaplińskim i Marcinem Kąckim, dotknie tematów naszych narodowych neuroz, religijnych ekstaz i politycznych ideologii, które przez pryzmat romantycznego towianizmu diagnozował Spiró? Przekonajmy się razem. Z wiarą skoczmy w nieznane, którego przestrzeń otwiera tegoroczny Malta Festival Poznań. A przy okazji śmiejmy się, rozmawiajmy, wędrujmy, tańczmy i dobrze się bawmy.
Malta Festival Poznań 2018
15–24.06.2018