Kiedy moje ukochane miasto w tak jawnie niesprawiedliwy sposób pozbawione zostało szansy w ubieganiu się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, tytułu, który jak wiemy, w oczywisty sposób należał się właśnie grodowi Przemysła, zaświtała mi w głowie pewna myśl. Zamiast stawać w szranki z innymi miastami, które niesprawiedliwie i zawistnie oceniać będą nasze zasługi, wymyślmy sami swój konkurs, ustalmy jego reguły oraz wygrajmy go w cuglach i w pięknym stylu.
Kilka miesięcy zajęło mi wymyślanie dziedziny, w której nasza przewaga byłaby oczywista i bezdyskusyjna, dziedziny, w której osiągnęlibyśmy poziom wyrafinowanego nieporównywalnego mistrzostwa. I nagle przyszło olśnienie: Poznań Europejską Stolicą Tolerancji! Czy to nie wspaniałe? To przecież właśnie tu, nad Wartą, odbył się kilka lat temu najgłośniejszy Marsz Tolerancji, tak hucznie przywitany zarówno przez władze samorządowe, jak i środowiska kibiców. To właśnie na ulicach Poznania odbył się wspaniały Marsz Zwycięstwa, w czasie którego pod portretem wielkiego Polaka Romana Dmowskiego politycy sejmiku wojewódzkiego mieli okazję utożsamić się z ideą wielkiej Serbii. Politycy z Poznania mogliby zostać ogłoszeni świętymi męczennikami tolerancji. Niewiele jest miast w Europie, których władze miejskie tolerują praktykę wyrzucania z restauracji osobników o odmiennym kolorze skóry. Niewiele jest miast, które tolerują oblepianie miasta przez ich własne urzędy plakatami wymierzonymi w ludzi biednych i nieporadnych życiowo. („Żebractwo to wybór – nie konieczność” i podpis: „Poznań miasto know-how”). Politycy w Poznaniu z wielka tolerancją odnoszą się także do fenomenu społecznego, jakim jest to, co dzieje się na miejskim stadionie, dosypując – mimo kryzysu – hojną ręką znikające w jego nierosnącej trawie pieniądze. Przyznam się do głębokiego podziwu jaki żywię do prezydenta Ryszarda Grobelnego, kto inny może podjąłby jakieś pochopne i nieprzemyślane kroki. Nasz prezydent ze zrozumieniem mówi gazecie: „Powiedzmy szczerze, nie wszyscy kibice są grzecznymi chłopcami”. To prawdziwie ojcowska postawa – co z tego że Szef Wiary Lecha na stadionie pobił i opluł rodzinę? Młody jest, wyszumieć się musi. Co z tego, ze ma podejrzaną umowę na wyłączną sprzedaż kiełbasek na stadionie? Poznaniowi do twarzy z brunatną frankfurterką. Poznań kocha i bezwarunkowo toleruje swoich wspaniałych kibiców, pieszczotliwie nazywając ich „niegrzecznymi chłopcami”. Na niegrzecznych chłopców CBŚ musiał wysłać oddział antyterrorystów, ale nas to z raz obranej drogi tolerancji nie zepchnie.
Myliłby się ten, kto sprawy tolerancji kojarzy wyłącznie ze stadionem, kibicami i Romami wyrzucanymi z restauracji. Duch tolerancji panuje także, szeroko pojętym obszarze kultury. Kiedy grupa szacownych obywateli naszego miasta pozazdrościła królowi Ludwikowi Bawarskiemu zamku szaleńca, władze miasta i województwa natychmiast przychylnie spojrzały na ten palący problem i oto w centrum miasta wznosi się fundamenty budowli, która wprawdzie swym blaskiem nie dorównuje słynnemu zamkowi Neuschwanstein, ale fascynaci już porównują go do siedziby złego czarodzieja Gargamela, co na pewno pozytywnie wpłynie na ruch turystyczny w naszym mieście.
W związku z przytoczonymi powyżej faktami, wnoszę o to, by radni ogłosili Poznań Europejską Stolicą Tolerancji, a zaszczytną funkcję Ambasadora Tolerancji przekazali w zdolne i energiczne ręce pana prezesa Krzysztofa Markowicza o dźwięcznym przydomku „Litar”.
Jest w tej beczce miodu i łyżka dziegciu. Głęboko rozczarowała mnie postawa pana marszałka Marka Woźniaka, który pod presją wrogich mediów potępił swój udział w ogólnopolskich obchodach jedności wielkiej Serbii. To nie jest przykład tolerancji dla Wiary Lecha, w którą wierzymy my wszyscy, wsiadający rano do tramwajów opatrzonych dumnym mianem: „Bimba Kibola”!