Archiwum
13.11.2013

„Miasto w teatrze” to książka, która ma wielu bohaterów. Najważniejszymi są Teatr Strefa Ciszy, miasto Poznań i autorka tekstu. W wysmakowanej estetycznie formie tomu opis i impresja łączą się ze świetnymi ilustracjami. Efektem hipertekstowej opowieści jest otwarcie przestrzeni możliwości, łączącej literaturę, miasto i teatr. Przyjemność lektury prowokuje do refleksyjnych spacerów i marzeń o mieście wyśnionym.

Poznań da się lubić. Wielkość centrum zachęca do przemierzania go piechotą. Miłych wrażeń dostarcza dawna architektura, ale i niektóre przykłady tutejszego modernizmu nie zasługują na jednoznaczną krytykę. Najbardziej zaskakuje, często prowokując sprzeciw, najnowsza urbanistyka. Kultury w mieście jest tyle, co w ulubionej knajpie, a reszta – zwłaszcza w dni powszednie – zwykle mieści się w granicach fizycznych i percepcyjnych możliwości jednej osoby. Choć zdarza się, że „na mieście” można zostać pozytywnie zaskoczonym, często lepiej spędzić wieczór z książką. Oba typy doświadczeń – doświadczenie lektury i doświadczenie miasta ożywianego działaniami artystów – z powodzeniem łączy książka Ewy Obrębowskiej-Piaseckiej i Oli Szmidy „Miasto w teatrze”. To subiektywny przewodnik po Poznaniu widzianym i ukazywanym przez pryzmat działań Teatru Strefa Ciszy. Autorki proponują czytelnikom sentymentalną podróż, prowadzącą przez konkretny czas i rozpoznawalne przestrzenie stolicy Wielkopolski. W czasie jej trwania realistyczne doświadczenia zdominowane zostają przez fantazje; wędrówka otwiera drzwi percepcji; staje się świętem, prowokującym bajeczne wizje; karnawałem, odwracającym porządek świata.

Książka jest świadectwem realizacji jednego z najważniejszych zadań sztuki: sprawić, żeby jednorazowe wydarzenie zmieniło nasz sposób widzenia rzeczywistości, którą znamy. Dwadzieścia lat istnienia grupy założonej z inicjatywy Adama Ziajskiego i dwadzieścia przygotowanych przez nią widowisk prowokują powroty w dwadzieścia miejsc Poznania. Spojrzenie na nie w kontekście różnych czasów – rozpiętych pomiędzy latami 1995 i 2012 – ukazuje ich zmienność. Kolejność stacji tej wędrówki można wybrać samemu między kilkupokojowym mieszkaniem w kamienicy na Wildzie, placem Wolności, ratuszem, drewnianym barakiem na Grunwaldzie i innymi przestrzeniami. Dwadzieścia opisanych akcji Strefy – kolorowych, przerysowanych, często zabawnych działań artystycznych – staje się pryzmatem kształtującym wrażenia na temat wskazanych punktów na mapie miasta. To dwadzieścia artystycznych dowcipów, które wprawdzie nigdy nie wywoływały zamieszkujących te miejsca duchów, za to często je symulowały, stwarzając możliwe światy równoległe. Obrębowska-Piasecka przywołuje własne wspomnienia, wskrzesza przeszłe wrażenia warunkujące jej dzisiejsze sądy i opinie. To książka-impresja, relacjonująca ex post doświadczenia autorki prowokowane przez działania Strefy Ciszy.

W „Instrukcji obsługi książki” (znajdującej się w miejscu zarezerwowanym zwykle dla spisu treści, którego tu nie ma) wymienione zostały autorskie „narzędzia” i możliwe „czynności”, które może wykonać czytelnik. Opis każdego z tych działań otwiera kwantyfikator „można”: „można czytać […]”, „można oglądać obrazki […]” ,„można wybrać się do miasta albo do teatru […]”. Po komplecie sześciu możliwości, w ostatnim wersie, dostajemy ostateczny sygnał pełnego otwarcia: „ale można też zająć się zupełnie czym innym”. Ta wskazówka wynika zapewne ze skromności autorki tekstu: kto zacznie go czytać, zostanie – z dużą dozą prawdopodobieństwa – uniesiony i porwany do wnętrza opisanego w nim świata (a tomik łatwo przeczytać w jeden wieczór). Łatwo przyjąć repertuar wskazówek dotyczących „czynności”. Wątpliwości prowokuje zestaw wymienianych na wstępie „narzędzi”. Rozumiem przesłanki, dla których „spektaklami” nazywane są wszystkie wymienione wydarzenia, zaproponowane dotychczas przez Strefę. Akceptuję też sentyment do słowa „repertuar”, do którego miałyby one wchodzić, choć rażą, bezwiednie sugerowane jego użyciem, związki z teatrem repertuarowym. Wśród wymienianych jako „narzędzia” dwudziestu „teatralnych terminów” znaleźć można – wrzucone do jednego zbioru – scenografię i reżysera, ale także lornetkę i foyer czy bankiet i celebrę. Wszystkie te określenia znalazły się w książce głównie po to, żeby usprawiedliwić metaforyczne refleksje autorki, ale chyba lepiej prezentowałyby się one bez tego quasi-naukowego pretekstu.

Zaskakiwać może uprzedzenie pani Ewy do pojęcia site-specific, które – mimo obcego brzmienia – znakomicie opisuje wiele zrealizowanych projektów Strefy Ciszy („działania uwzględniające specyfikę miejsca” brzmiałoby gorzej, prawda?). Jeszcze bardziej dziwi entuzjazm dotyczący określenia „miejsca nieteatralne”. Przecież – i nikt w Poznaniu nie pokazał tego lepiej niż Strefa – takie miejsca nie istnieją. Bardzo różne okoliczności i konteksty stanowiły już przestrzeń działań grupy, stając się także jednym z ważniejszych jej bohaterów. Synagoga, w której mieścił się basen, poznański dworzec, Stara Rzeźnia czy betonowe podwórko Modeny okazywały się w rezultacie miejscami teatralnymi, i to w stu procentach. Jeśli sugerowana we wskazanym określeniu wewnętrzna ironia ma się przyczyniać do traktowania go – jak sugeruje opis – jako metafory, to zdaje się ona bardziej dezorientować czytelnika niż – na wzór wspomnianego środka stylistycznego – poszerzać płaszczyznę znaczenia.

Trafnie wybranym narzędziem jest natomiast przywoływanie wspomnień i wrażeń różnych osób jako „opowieści bohaterów tego szaleństwa”. Obrębowska-Piasecka oddaje głos konkretnym, wymienianym z imienia i nazwiska, choć z pewnością nie dla każdego rozpoznawalnym (wskazówek brak), ludziom – artystom, ich widzom i sympatykom. Zabieg ten urozmaica narrację, otwiera ją na inne punkty widzenia, sygnalizuje możliwy wielogłos. Mimo to wyraźnie dominują wrażenia samej autorki. Subiektywność i impresyjność to pozytywne strony tej książki. „Miasto w teatrze” jest osobistą, szczerą, niemal intymną opowieścią o mieście i teatrze. Jeśli coś poruszyło narratorkę przed laty, wspomnienie tego działa na nią i dzisiaj, wciąż pobudzając jej wyobraźnię. Jeśli natomiast niegdyś pozostawiało ją obojętną, gotowa napisać o tym bez koloryzowania i owijania w bawełnę.

„Miasto w teatrze” wydano z okazji dwudziestej rocznicy założenia Strefy Ciszy. Książka różni się jednak znacznie od jubileuszowych monografii i pamiątkowych albumów z kolorowymi zdjęciami ze spektakli, happeningów i akcji ulicznych. To „coś z zupełnie innej beczki”. Skojarzenie z „Latającym cyrkiem Monty Pythona” nie jest przypadkiem: komizm niektórych propozycji Strefy bliski jest poczuciu humoru przywołanej grupy. Na możliwe pokrewieństwo wskazują także znakomite, dowcipne i pełne znaczeń rysunki Oli Szmidy. Łącząc się tematycznie ze „spektaklami”, które stanowią inspirację kolejnych rozdziałów, zachwycają prostą kreską, ale także bawią; inspirują do myślenia i prowokują. Każdy z dwudziestu całostronicowych obrazów wprowadza kontekst dla konkretnego wydarzenia z życiorysu Strefy, komentuje go lub dopowiada ciekawą, autorską koncepcją. Łatwo odczytają ją wszyscy pamiętający „36,6”, „Misję” czy „Naukę latania”. Pozostali będą mieli szansę na jej odkrycie dzięki lekturze połączonego z nimi tekstu.

Mieszkańcy Poznania przez lata musieli przywyknąć do tego, że każda nowa inwestycja przysłania horyzont w mieście, niezależnie od tego, czy wznoszono ciężkie ściany, taflę szkła, czy budynek obłożony fikuśnym żółtawym sidingiem. Książka Ewy Obrębowskiej-Piaseckiej i Oli Szmidy działa inaczej, otwierając przestrzenie fantazji. Prowokuje nowe nastawienie i uśmiech na twarzy; zachęca do spaceru i ponownego przyjrzenia się miastu, w którym – wbrew stereotypom, że to miasto należy do targów, banków i biznesu – wyczuć można nieprzerwany, podskórny puls.

Ewa Obrębowska-Piasecka, Ola Szmida, „Miasto w teatrze. Subiektywny przewodnik po Poznaniu i spektaklach Strefy Ciszy”
Stowarzyszenie Teatr Strefa Ciszy
Poznań 2013

Rys. Ola Szmida

alt
Rys. Ola Szmida