Archiwum
29.04.2015

Kilka miesięcy temu na wydziale polonistyki UAM odbyła się konferencja naukowa poświęcona fantastyce. Obok referatów dotyczących Tolkiena i postapokalipsy pojawił się także dotyczący rozwoju Pyrkonu na przestrzeni lat. Użyte w nim znamienne określenie odnoszące się do ostatniego okresu istnienia tej imprezy – Galaktyka Pyrkonu – idealnie pasuje również do tegorocznej edycji. W ciągu trzech dni przez Międzynarodowe Targi Poznańskie przewinęło się ponad 30 tysiecy osób, bijąc tym samym kolejny rekord frekwencyjny.

Chociaż oczekiwanie na bilety (jak co roku) mogło być frustrujące, to chwila wejścia na festiwal wynagradzała wszystkie niedogodności. Setki cosplayerów, tysiące osób przechadzających się pomiędzy pawilonami i kłócący się o wyższość „Gwiezdnych Wojen” nad „Star Trekiem”, czarodzieje grający w quidditcha, prelekcje, pokazy, turnieje, konkursy, spontanicznie organizowane imprezy, spotkania z pisarzami i twórcami gier, dwie olbrzymie hale wystawowe przeznaczone na gry planszowe i komputerowe, dziesiątki stoisk targowych, miasteczko postapokaliptyczne i ten niepowtarzalny, charakterystyczny dla Pyrkonu, niezmiennie pozytywny klimat.

Mimo liczby gości, po tegorocznej imprezie można było się poruszać dużo swobodniej niż w poprzednich latach. To przede wszystkim zasługa wymiany kilku pawilonów na większe i poszerzenia przestrzeni w salach prelekcyjnych, ale również doskonałej pogody, która pozwalała tysiącom osób na przechadzanie się po placu pomiędzy pawilonami i zabawę na świeżym powietrzu.

Przy okazji warto wspomnieć, że Pyrkon ewoluuje, co roku eksperymentując z nowymi sposobami rozwiązania problemów przeludnionych sal. Już zeszłoroczny pomysł z ustawieniem przed salami gżdaczy, którzy pilnowali liczby wchodzących ludzi, wiele osób potraktowało jako zamach na tradycyjną, konwentową wolność, nic więc dziwnego, że tegoroczna informacja o wprowadzeniu sal rejestrowanych zaowocowała internetową burzą komentarzy. Ostatecznie okazało się, że sale rejestrowane były tylko dwie (dawne aule, w których kiedyś odbywały się spotkania autorskie), a limit rezerwowanych miejsc wynosił tylko 30 procent, ale niesmak wśród uczestników i tak pozostał.

Z dużo gorszym przyjęciem spotkała się jednak wspomniana już zeszłoroczna innowacja z limitowaniem osób w salach. Chociaż do wielu sal zmieściłoby się dodatkowe kilkadziesiąt osób, nadal pozostawiając możliwość swobodnego poruszania się pomiędzy rzędami (i oddychania – kto chodzi na konwenty, ten wie, o co chodzi), gżdacze nie zgadzali się, aby w sali była choćby jedna osoba, dla której nie ma wolnego krzesła. Z jednej strony, regulamin MTP jest taki, a nie inny, z drugiej – chciałoby się jednak, aby czasami przepisy były traktowane odrobinę mniej restrykcyjnie. Kilkadziesiąt osób, które nie zdołało dostać się na prelekcję o Muminkach, prosiło gżdaczy nawet nie o to, aby wpuścić ich samych, ale aby do sali dostał się chociaż Włóczykij. Niestety, gżdacze pozostali nieugięci, a Włóczykijowi pozostało tylko usiąść pod salą i zacząć grać na harmonijce swoją ulubioną melodię.

Mocnym punktem tegorocznego programu były spotkania autorskie, w czasie których – obok standardowego zestawu pisarzy z Polski – posłuchać można było kilku mniej lub bardziej popularnych autorów z Rosji oraz Wielkiej Brytanii. Z tej pierwszej przyjechał Dmitrij Glukhovsky, znany z postapokaliptycznego cyklu „Metro 2033”. Ku wielkiemu rozczarowaniu fanów, z powodu choroby pisarz nie był w stanie wygłosić zaplanowej na sobotę prelekcji, mimo to zdecydował się na kilkugodzinne rozdawanie autografów – kolejka do niego zaczynała się daleko przed pawilonem, w którym stał jego stolik.

Dużo większym zaskoczeniem było pojawienie się Jaspera Fforde’a, autora popularnych cyklów fantasy dla młodzieży. Jego przyjazd zbiegł się z polską premierą najnowszej książki o przygodach Jennifer Strange, „Pieśnią Kwarkostwora”, nie brakowało więc pytań o nowe plany wydawnicze autora. Niestety Fforde ograniczył się jedynie do stwierdzenia, że ma kilka ukończonych i gotowych do publikacji książek, wciąż jednak nie posiada wydawcy, który zgodziłby się je wydać. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że wśród nich jest kolejny tom historii o Ostatnim Smokobójcy oraz Thursday Next – bohaterach najpopularniejszych cyklów tego autora.

Małą burzę wśród uczestników wywołała za to Maja Kossakowska, której w czasie spotkania z fanami wyrwało się kilka zdań na temat nowych książek. Potwierdziły się między innymi plotki dotyczące kolejnego, trzeciego już tomu „Takeshiego” i to, że autorka planuje zamknięcie całego cyklu w czterech częściach. Miłośników cyklu anielskiego z pewnością ucieszy wiadomość, że za jakiś czas na naszych półkach ponownie zagości Daimon Frey i reszta archaniołów. Akcja książki poświęcona ma być wyprawie sił Królestwa do Stref Poza Czasem, w czym niebagatelną rolę odegrają najprawdopodobniej Głębianie, Kossakowska nie ukrywa bowiem, że przynajmniej na jakiś czas tron Pandemonium pozostanie pusty.

Podobnie jak w poprzednich latach, na tegorocznym Pyrkonie można było również zagrać w prototypy kilku nowych gier. Najciekawszą z nich wydaje się „Dzień Sądu”, gra karciana autorstwa Karola „Eliasha” Woźniczaka, poświęcona ostatecznemu starciu między aniołami i demonami. Recenzenci, którym dane było zagrać, zgodnie przyznają, że mimo pewnych wad (małe urozmaicenie graficzne, niska dynamika rozgrywki), gra jest dobrze zbalansowana, posiada ogromny potencjał i możliwą wysoką regrywalność. Jeśli w tym momencie czekam z niecierpliwością na jakąś grę, to jest to właśnie „Dzień Sądu”. Poza tym przetestować można było „The Unexpected”, zabawny tower defence oraz nową grę na podstawie prozy sir Terry’ego Pratchetta, „Świat Dysku: Sekary”.

Skoro już mowa o grach, nie można nie wspomnieć o olbrzymiej hali, w całości zapełnionej komputerami i konsolami. Ku mojemu zdziwieniu, wielu nastolatków spędzało całe godziny w kąciku retro. Zawsze wydawało mi się, że takie miejsca przyciągają ludzi raczej przez sentyment do dzieciństwa, okazuje się jednak, że dawnym sprzętem elektronicznym interesuje się mnóstwo ludzi, którzy dorastali już w XXI wieku. Cieszy to i pozwala mieć nadzieję, że komputerowe perełki z lat 80. i 90. nie popadną w zapomnienie i przyciągną do siebie nowe pokolenie graczy.

Tegoroczna edycja Pyrkonu okazała się według mnie dużo bardziej udana niż poprzednie. Może problemów było więcej, może ludzie denerwowali się na niektóre pomysły organizatorów, ale ostatecznie bawiłem się o wiele lepiej niż rok temu. W przededniu wyborów prezydenckich nie zabrakło nawet akcentu politycznego i małego skandalu: na festiwalu pojawił się Janusz Korwin-Mikke, który zrobił sobie kilka zdjęć z cosplayerami oraz fotografię pamiątkową na Żelaznym Tronie, a potem… został obrzucony jajkami przez konwentowiczów, którzy postanowili zaprotestować przeciwko wykorzystywaniu ich imprezy w kampanii wyborczej (chociaż sam fakt posiadania przez nich takiej ilości jajek jest cokolwiek podejrzany).

Ubiegłoroczną relację zakończyłem wróżbą, że za rok pojawi się na Pyrkonie 30 tysięcy osób i trafiłem idealnie, więc i teraz spróbuję rzucić wyzwanie organizatorom: na Pyrkonie 2016 pojawi się 40 tysięcy osób. To jak, zaskoczycie mnie i ściągnięcie więcej?

XV Festiwal Fantastyki Pyrkon
Poznań, 24–26.04.2015

alt