Archiwum
18.03.2011

Czym jesteśmy doświadczeni?

Agata Gabiś
Podskórny Poznań

Architektura i urbanistyka Poznania w czasach PRL

Dystans 20 lat, które minęły od upadku komunizmu w Polsce, pozwala traktować PRL jak zamkniętą epokę historyczną – która, podobnie jak wszystkie inne minione epoki – może stać się tematem badań naukowych oraz bazą dla przemyśleń natury politycznej, socjologicznej czy artystycznej. Powstałe wtedy filmy, książki i obrazy w dużej mierze zaakceptowaliśmy i doceniliśmy, wciąż jednak nie jesteśmy w stanie obiektywnie spojrzeć na architekturę tego okresu, mimo tego (a może właśnie dlatego?), że żyjemy wśród tych budynków, w miastach, którym po zniszczeniach II wojny światowej nadano nowe znaczenie i nową formę. Przewodnika, który pomoże uruchomić wyobraźnię, ale też przystępnie wytłumaczy zależności między polityką a architekturą. Tego odpowiedzialnego i trudnego zadania podjął się architekt i naukowiec Piotr Marciniak, autor wydanej w 2010 roku książki „Doświadczenia modernizmu. Architektura i urbanistyka Poznania z czasach PRL”. Dzięki niemu mieszkańcy Poznania otrzymali syntetyczne, naukowe opracowanie dotyczące architektury i urbanistyki z lat 1945–1989 – żadne inne miasto w Polsce nie może się jeszcze poszczycić tego typu publikacją. To jednak książka ważna nie tylko dla poznaniaków, ale także dla tych, którzy nie znają dobrze Poznania i chcieliby skonfrontować z rzeczywistością obiegową (i chyba jednak niesprawiedliwą) opinię o konserwatyzmie stolicy Wielkopolski, uniemożliwiającym swobodę artystycznej wypowiedzi.

Ta obszerna publikacja nie jest dziełem stricte naukowym, przeznaczonym tylko dla wąskiej grupy badaczy. Przeciwnie – czytelny układ, wartka narracja i zaskakująco atrakcyjna szata graficzna to powody, dla których po książkę może sięgnąć każdy, kto jest zainteresowany tematem lub ma ochotę na podróż w przeszłość. Lekturze sprzyja wyraźny podział na 8 głównych rozdziałów (plus wstęp, zakończenie, biogramy, biliografia oraz indeksy), które można potraktować jak zamknięte, odrębne części. W pierwszej autor przybliża czytelnikowi warunki, w jakich kształcili się i pracowali poznańscy architekci, przypomina ograniczenia technolgiczne i prawne, a także prezentuje działalność oddziału SARP, który w Poznaniu, pozbawionym przez wiele lat samodzielnego Wydziału Architektury, scalał środowisko i był „forum niezależnej wymiany poglądów”. Drugi rozdział dotyczy rozwoju przestrzennego miasta: zaprezentowano w nim skrótowo kolejne plany zagospodarowania przestrzennego: od opracowań przygotowywanych jeszcze pod okupacją niemiecką, przez socrealistyczne koncepcje urbanistyczne, potem planowanie w duchu Karty Ateńskiej, mające wpływ na kształt wielu nowych dzielnic mieszkaniowych, aż po plan ogólny z 1975 roku, zalecający wprowadzenie szybkiego tramwaju i utworzenie wielkiej dzielnicy uniwersyteckiej na Morasku. Wytyczne tych planów przywoływane są w dalszych częściach książki przy okazji prezentowania poszczególnych obiektów i założeń przestrzennych. Tematem kolejnego rozdziału jest okres 1945–1955. Rozpoczęto wówczas żmudny proces odbudowy po zniszczeniach wojennych, a w 1949 roku narzucono architektom jedyną słuszną doktrynę, czyli socrealizm, który miał wpływ zarówno na nowy kształt i funkcję Starego Miasta, jak i na formę nowopowstających budynków (przede wszystkim w rejonie Placu Wielkopolskiego i Placu Cyryla Ratajskiego). Przywołanie okoliczności i założeń, jakimi kierowano się przy opracowywaniu planów dla kamieniczek przyrynkowych, uzmysławia nam, w jak dużym stopniu to miejsce, które dziś znamy, jest autorską kreacją i wynikiem politycznych nacisków, a jak mało ma wspólnego z przedwojennym Rynkiem o zabudowie pochodzącej z różnych epok. We fragmencie o nowych budynkach w śródmieściu należałoby chyba nieco wyraźniej podkreślić odrębność obiektów, takich jak dawny KW PZPR (będący przeniesieniem oficjalnej architektury lat 30. w lata powojenne) czy też Okrąglaka – ikony powojennego Poznania oraz fakt ich przynależności stylistycznej do krótkiego okresu twórczej swobody, przypadającego na lata 1945–1948 (a nie do epoki socrealizmu, kiedy te obiekty budowano). Okrąglak, podobnie jak warszawski dom handlowy Smyk, zaprojektowano przed wprowadzeniem doktryny socrealistycznej – są to bodaj 2 najwybitniejsze osiągnięcia polskiej architektury tego czasu uświadamające nam, jak wysoki poziom artystyczny i technologiczny osiągnęli architekci raptem 3 lata po wojnie. Prowokują również oczywiste pytanie, w jakim kierunku rozwinąłby się ten modernistyczny nurt, gdyby nie przymus tworzenia architektury narodowej w formie i socjalistycznej w treści. Natomiast zabudowa wspomnianych placów oraz pierwsze osiedla i szkoły z początku lat 50. sytuują się w klasycyzującym i dość kameralnym nurcie socrealizmu, dalekim od radzieckiej pompatyczności – co nie znaczy, że takich pomysłów dla Poznania nie było (w książce zamieszczono kilka przykładów takich niezrealizowanych wizji architektonicznych).

Wydarzenia czerwca 1956 roku zapoczątkowały w Polsce zmiany polityczne i gospodarcze, ta „odwilż” miała również ogromny wpływ na środowisko architektów. Już w marcu tego roku odrzucono wytyczne socrealizmu i ogłoszono powrót do nowoczesności i modernizmu, a w urbanistyce – do wskazówek Karty Ateńskiej. Lata 1956–1970, kiedy u władzy był Władysław Gomułka, autor opisuje jako czas panowania „ideologii modernizacji”. Prezentacja kolejnych budynków w śródmieściu uświadamia czytelnikowi, że pierwsze 4 lata po odwilży były czasem największej swobody, nie ograniczonej jeszcze wyśrubowanymi normatywami. Koniec lat 50. przyniósł Poznaniowi architekturę lekkę i fantazyjną, czerpiącą z Le Corbusiera, ale też z op-artu. Takie budynki znajdują się w śródmieściu (jak blok z byłym kinem Wilda na parterze czy blok „Marago”), ale też w ścisłym centrum („Domar”, „Telewizory” i Arsenał), są jednak opisywane w różnych rozdziałach i może dlatego schodzą na plan dalszy, szczególnie w obliczu wielkich założeń osiedlowych realizowanych po 1960 roku. Jeszcze w zespole „Rondo” i w spółdzielczym osiedlu Grunwald widać dbałość o detal i chęć zróżnicowania poszczególnych budynków, natomiast Rataje i Winogrady, którym autor poświęcił osobne podrzozdziały, są dowodem na to, jak bardzo skomplikowanym zadaniem jest stworzenie od podstaw dzielnic dla dziesiątek tysięcy ludzi – właściwie niewykonalnym w obliczu ograniczeń materiałowych i technologicznych, ciągłych finansowych problemów i konieczności realizowania jedynie programu minimum. Marciniak szczegółowo opisuje kolejne fazy budowy tych osiedli, które nawet na tle polskiego budownictwa osiedlowego lat 60. prezentują się niezbyt ciekawie: to ogromne i monotonne skupiska długich bloków, które wyróżnia jedynie wprowadzona zieleń. Ten okres zamyka krótka prezentacja szkół i budynków przemysłowych – te indywidualne i ciekawe projekty tylko w części są w stanie zneutralizować uczucie pewnego przygnębienia, jakie może ogarnąć czytelnika po relacji z budowy Rataj i Winogradów.

Kolejny rozdział umożliwia powrót z przedmieść do centrum – to facynująca opowieść o poszukiwaniu koncepcji na przebudowę śródmieścia i chęci stworzenia w „starym” Poznaniu nowoczesnego city, na miarę zarówno ambicji władz, jak i ambicji architektów, pragnących zerwać z XIX-wiecznymi kanonami zabudowy. Pokazując kolejne projekty dla ulicy Święty Marcin i okolic, autor przybliża nam sposób myślenia o mieście w latach 60. charakterystyczny dla niemal całej Europy i Stanów Zjednoczonych. Efektem tego ahistorycznego myślenia jest niewątpliwie poznański zespół DT „Centrum”, który za sprawą rozmachu i spójności całego założenia może równać się z przywoływanymi w tekście europejskimi realizacjami. Ten spektakularny kompleks handlowo-biurowy kończy dekadę „ideologii modernizacji”, po której następuje czas „modernizmu upaństwowionego” i architektury powstającej w odmiennych warunkach ekonomicznych i politycznych. Po 1970 roku Poznań zaczął się rozbudowywać w kierunku północnym: Piątkowo-Naramowice miały być jednostkami satelickimi z niezależnymi centrami, które jednak nigdy nie zostały zrealizowane, co sprowadziło te osiedla do rangi sypialni z wielkiej płyty. Inna ambitna inwestycja, czyli dzielnica na Morasku miała szanse udowodnić, że jest możliwe stworzenie osiedla o ludzkiej skali, z poszanowaniem krajobrazu i zróżnicowaniem zabudowy – niestety, ten projekt pozostał tylko na papierze. Ucieczką od monotonnych bloków było budownictwo jednorodzinne, dające pewne możliwości indywidualnego kształtowania zarówno wnętrz domów, jak i kompozycji urbanistycznej (jak np. w osiedlu Zodiak czy Za Cytadelą). W latach 70. Poznań wzbogacił się o kilka ważnych budynków i zespołów akademickich, obiektów służby zdrowia oraz obiektów sportowych – w tej bardzo ciekawej grupie autor wyróżnia kilka stylistyk i nowatorskich rozwiązań funkcjonalnych oraz konstrukcyjnych, prezentuje też możliwe źródła inspiracji i nawiązania do architektury światowej. Dekadę kończy prezentacja poznańskich kościołów powstających, podobnie jak w całej Polsce, przede wszystkim na terenach dużych osiedli. Marciniak zwraca uwagę na różnorodność form i materiałów, ambitne próby stworzenia nowej, posoborowej przestrzeni sakralnej i na chęć pogodzenia tradycji z nowoczesnością, udowadniając przy tym, że to właśnie projektowanie kościołów było jedyną ucieczką od obowiązującej, mieszkaniowej sztampy. I to w architekturze sakralnej (w kościele pw. Wniebowstąpienia Pańskiego) po raz pierwszy, na początku lat 80., pojawiły się pierwsze zwiastuny postmodernizmu.

Koniec lat 70. to w Polsce początek krytyki planowania miast o rozluźnionej zabudowie i rozdzielonych funkcjach, które w połączeniu ze złej jakości materiałami i niekompletną infrastrukturą przyczyniły się do powstania wielkich, podmiejskich sypialni. Lata po stanie wojennym przyniosły natomiast pewne złagodzenie normatywów i możliwość pracy w prywatnych biurach. Poznańscy architekci w miarę możliwości zaczęli wykorzystywać nowe tendencje – zauważalne w pojedynczych obiektach w śródmieściu, ale przede wszystkim w osiedlach z tego czasu: Zielonych Wzgórzach, Strzeszynie i Różanym Potoku. Wszystkie powstały w oparciu o tradycyjną siatkę ulic, z rynkiem w centralnej części i pierzejową, zróżnicowaną za pomocą historyzującego detalu zabudową. Zielone Wzgórza „nawiązały do klasycznego sposobu myślenia o mieście”, natomiast Różany Potok, powiązany z uniwersyteckim kampusem, to „znakomity przykład podmiejskiego osiedla mieszkaniowego”, podatny na dalszą rozbudowę. Właśnie te osiedla kończą zasadniczą część książki – tym samym autor sugeruje pewną klamrę dla poznańskiej architektury czasu PRL: powojenna historia zaczyna się w Rynku Starego Miasta, a kończy w Rynku miasteczka Zielone Wzgórza. Pomiędzy tymi dwoma placami jest cała epoka poszukiwań i pomyłek, ambicji i kompromisów, siermiężności i fantazji. Jak w soczewce widać to w ostatnim rozdziale dotyczącym Międzynarodowych Targów Poznańskich, tego konglomeratu zaskakujących budynków i pawilonów, niezależnej republiki w środku miasta, rządzącej się własnymi prawami, ale reagującej na zmiany trendów i stylistyk.

W ciągu 40 lat trwania systemu, który nie dawał ani zbytniej swobody artystycznej, ani odpowiednich środków, poznańscy architekci szukali własnego sposobu na zdefiniowanie miasta, osiedla, budynku i stworzyli dzieła wybitne, poprawne i bezwartościowe – tak samo jak architekci w każdej innej epoce. Piotr Marciniak twierdzi, że „architektura lat powojennych nie może być traktowana wyłącznie jako niechciane dziedzictwo PRL”, jako spuścizna, która ogranicza się do wielkich blokowisk i zasypanego koryta Warty – będzie to krzywdzące zarówno dla architektów, jak i dla nas, użytkowników tego dziedzictwa. W odkryciu i docenieniu tego, co jest na wyciągnięcie ręki, ale ukryte pod warstwami brudu i reklam, może pomóc właśnie ta książka – patrząc na biało-czarno fotografie Piotra Chojnackiego, zobaczymy finezyjne detale, harmonię elewacji i przemyślane kompozycje przestrzenne. Powierzchowny odbiór tej architektury stanie się wtedy bardziej świadomy, a codzienne doświadczanie modernizmu zacznie nas frapować, fascynować i prowokować do refleksji.

 

Piotr Marciniak,
„Doświadczenia modernizmu. Architektura i urbanistyka Poznania w czasach PRL”,
Wydawnictwo Miejskie, Poznań 2010.

Fotografia: Filip Springer / Visavis.pl dla projektu „Źle Urodzone”

Fotografia: Filip Springer / Visavis.pl dla projektu „Źle Urodzone”