Nr 20/2022 Na teraz

Zmarnowana szansa

Anna Pajęcka
Sztuka

Zbiorowa wystawa „Niepokój przychodzi o zmierzchu”, kuratorowana przez Magdalenę Komornicką, jest ostatnią dużą ekspozycją zaplanowaną podczas dyrektorskiej kadencji Hanny Wróblewskiej, ale zrealizowaną już po przejęciu instytucji przez Janusza Janowskiego. Podczas wernisażu niemiła obecność dyrektora chyba zgodnie została uznana za gorzką pigułkę, którą trzeba przełknąć. Nie ma bowiem wątpliwości, że to jedna z najważniejszych wystaw tego roku, a być może i najbliższych lat (przynajmniej: następnych lat w Zachęcie).

Wśród krytyczek i krytyków zapanowała jednak niezgoda. Jedni zauważają, że wystawa „pokoleniowa” nie spełniła swojej funkcji wystawy-manifestu pokoleniowego. Inni, że ekspozycja stała się okazją do obserwowania, jak prywatni kolekcjonerzy zyskują na wartości swoich kolekcji. Są również tacy, którzy wyrażają zachwyt nad bezkompromisowymi ciosami wymierzanymi w konserwatywnego dyrektora, przedstawiciela władzy, który zmuszony jest oglądać krytykę bliskiej mu opcji politycznej na płótnach wywieszonych na ścianach prowadzonej przez siebie instytucji. Do tej ostatniej grupy mi najdalej –  wystawowe manifesty uważam za mało sprawczą formę, niepasującą do czasów, w których sztuka poszukuje przede wszystkim przestrzeni do działania. Bo pojęcie „pokoleniowości”, przedstawione między wierszami kuratorskiej koncepcji, przestaje działać w momencie, w którym widz i odbiorczyni wychodzą poza mury Zachęty i oglądają jakąkolwiek inną zbiorową wystawę „młodej sztuki”. Zaś granie na nosie nowego dyrektora mało kogo obchodzi – sam Janowski sztukę pokazywaną na „Niepokój przychodzi o zmierzchu” uważa za „mało szkodliwą”, nie wiążąc z nią właściwie żadnej emocji. Wszelkie przewidywania wskazują zresztą, że jego kadencja będzie raczej krótka, a sam dyrektor nie ma „Bernatowiczowskiej” wizji instytucji, którą właśnie przejął. Po co więc wymierzać w niego ciosy? Nie jest to czasem zbyt łatwe?

W kontekście wystawy w Zachęcie przywołuje się inną ekspozycję –  pokazaną w 2015 roku w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie „Co widać. Polska sztuka dzisiaj”. W paraleli wyraża się przypuszczenie, że „Niepokój…” będzie dla krytyki w najbliższych latach stanowił tak samo istotny, nowy punkt odniesienia. Wystawa w MSN podejmowała próbę uporządkowania i skatalogowania pola sztuki – Sebastian Cichocki i Łukasz Ronduda wymieniali szereg kategorii, do których przypisywali artystki i artystów mających wtedy największą widoczność. Jednak ambicje Komornickiej są inne: zdają się ciążyć ku nakreśleniu krzywej zbiorowej energii i ekspresji pokolenia. Nie ma tu konieczności nazywania nowych nurtów.

Wspólne dla wszystkich artystek i artystów prezentowanych w Zachęcie są dwie rzeczy: metryka (urodzeni pomiędzy 1985 a 2000 rokiem) i odczuwanie tytułowej emocji. Mimo tych punktów wspólnych w oczy kłuje różnica między pozycjami zajmowanymi w polu sztuki przez eksponowanych artystów. W tym sensie wystawa jest ta dobrą okazją do przyjrzenia się zaktualizowanym – bo dotyczącym najmłodszego pokolenia na rynku – nierównościom w polu sztuki.

Wystawa w Zachęcie jest najbardziej spektakularna wśród „zbiorówek” z ambicjami katalogowania, ale w moim odczuciu ustępuje swojej poprzedniczce z BWA Wrocław. Kuratorka prezentowanej tam ekspozycji „Cała Polska”, Anna Mituś, odbyła podróż po Polsce, szukając przestrzeni pozainstytucjonalnych, poznając kolektywy i śledząc ich oddolne działania w miejscach, w których artystki i artyści tworzą i działają. Komornicka w rozmowie z Jakubem Majmurkiem przyznała, że przyjęła podobną strategię: oglądała, jeździła, poszukiwała, zebrała pięćset nazwisk artystek i artystów, zrobiła selekcję wedle wypracowanych przez siebie kryteriów. Rzecz w tym, że Mituś osadziła swoich artystów w konkretnych okolicznościach i kontekstach, w jakich tworzą, opowiedziała o ich motywacjach i ekonomicznych trudnościach, wizji sztuki i świata. Zapytała o to wszystko zresztą wprost, a odpowiedzi twórców i twórczyń umieściła w katalogu towarzyszącym wystawie. W Zachęcie z kolei prace funkcjonują w dziwnych konstelacjach estetycznego podobieństwa (jak powieszone obok siebie prace Karola Palczaka i Hanny Krzysztofik). Przyczyny niepokojów i sposoby ich wyrażania są tu diametralnie różne, a koncepcja kuratorska, w moim odczuciu, potwornie to zagadnienie spłaszcza, próbując udowodnić w gruncie rzeczy banalną, bo zbyt ogólną tezę, że sztuka młodego pokolenia opiera się na pracy ze strachem.

Komornicka zdecydowała się raczej na formułę prostej prezentacji prac niż zaangażowaną choreografię ekspozycji, która zaproponuje nowe, na przykład właśnie pokoleniowe odczytanie twórczości zaproszonych osób. Właściwie żadna z prac pokazywanych w Zachęcie nie została przygotowana specjalnie na wystawę (co ma pozytywny aspekt ekologiczny), w związku z tym jest dość jasne, że kuratorka pracowała raczej na estetykach, które mogła uprzednio rozplanować. Malarstwo w każdej sal koresponduje ze sobą poprzez estetyki, trochę przez tematykę, choć tej jest tak duży rozstrzał, że stworzenie osobnych uniwersów artystycznych wykraczałoby poza zaplanowane, infrastrukturalne możliwości Zachęty. W rezultacie ma się wrażenie, że za układem prac nie idzie myśl inna niż ta, że jest to „wystawa zbiorowa”, a zatem (w tym przypadku) okazja do zobaczenia w jednym miejscu twórczości wcześniej porozrzucanej po galeriach. To prezentacja, którą kiedyś nazywano salonem. Komornicka pośrednio się z tego tłumaczy, zastrzegając w opisie wystawy zastrzega, że jej celem nie jest mapowanie tendencji w sztuce – do pułapek, jakie skrywa ta postawa, powrócę na koniec tekstu.

„Niepokój…” to tematyczna dekadencja, polityczne zaangażowanie, trashowa estetyka. Mało (bardzo mało) fotografii (choć projekt fotograficzny Mileny Liebe może wynagradzać ilość jakością), stanowczo za mało rzeźby, zważywszy na to, ile powstaje jej na młodym rynku (choć na to stwierdzenie wpływa niewątpliwie mój osobisty pociąg do wspomnianego medium). Brak kilku artystek i artystów kłuje w oczy (gdzie jest jeden z tych twórców, który zdefiniował estetykę i odwagę współczesnego malarstwa, czyli Jan Możdżyński?) i nie mogę powstrzymać się, aby owego braku – uporczywe powtarzanie słowa zamierzone – nie odnotować (gdzie jest Dominika Kowynia, gdzie znakomita Emilia Kina?). W kontekście nieobecności zwróciłam też uwagę na lichą obecność na wystawie laureatek i laureatów Artystycznej Podróży Hestii – chyba najbardziej prestiżowej w polu sztuki nagrody dedykowanej młodym (w Zachęcie obecni są Veronika Hapchenko, Mateusz Sarzyński, Horacy Muszyński). Dziwi to nie z powodu (nieistniejącego przecież) kuratorskiego „obowiązku” odnotowywania tego, co nagradzane, ale dlatego, że APH faktycznie jest swego rodzaju wyznacznikiem trendów w młodej sztuce, a zatem doskonałym narzędziem do mapowania zjawiska. Odnotowuję to jednak na marginesie, mając świadomość, że temat wymagałby osobnego omówienia.

A kontrapunktu dla „Niepokoju…” nie trzeba szukać daleko. W sąsiedztwie placu Małachowskiego znajduje się galeria Fundacji Stefana Gierowskiego, w której w tym samym czasie wisiała wystawa młodej abstrakcji (i gdzie wybrałam się tuż po zwiedzaniu Zachęty, żeby złapać oddech). „Niepokój…” to mroczna, gęsta ekspozycja – trochę trashowa, trochę flirtująca ze znów modnym surrealizmem. Poważna, kiedy eksploruje temat praw pracowniczych lub praw człowieka (Tytus Szabelski, Marta Romankiv, Julia Krivich), ale w gruncie rzeczy bardzo intymistyczna i zaangażowana. Z kolei wystawa w Fundacji Gierowskiego jest prezentacją sztuki niezaangażowanej w przeżywanie codzienności i celebrację „ja”. Z wystawy w Zachęcie w gruncie rzeczy wyłania się paradygmat bardzo romantyczny – na co zwraca uwagę sama kuratorka, pisząc, że globalne i egzystencjalne lęki skłaniają artystów i artystki do sięgania po motywy związane ze śmiercią i wanitatywne.

Wystawa w Zachęcie to kolejny argument na rzecz tego, że ulubioną formą młodego pokolenia artystów jest malarstwo. Kiedy w zeszłym roku pisałam o dominacji malarstwa na Warsaw Gallery Weekend, określiłam je, za Halem Fosterem, „reprezentacją traumatycznego realizmu”, który miał zresztą, według badacza, stanowić eskapistyczne ujście przytłaczającej rzeczywistości. Potwierdzenie tej tezy znajduję w Zachęcie. I znów warto sięgnąć po kontrapunkt: dużą wystawę malarstwa młodych zorganizowała w zeszłym roku wspomniana już Fundacja Gierowskiego. Kuratorka i kurator tej ekspozycji – Michalina Sablik i Kamil Pierwszy – zdecydowali się na przegląd malarstwa surrealizującego pod równie literackim jak wystawa w Zachęcie tytułem „W te dni zgiełkliwe, płomienne i oszałamiające, przenoszę się myślą”. Część artystek i artystów, których prace wisiały wówczas na ścianach fundacji, także zaproszono do Zachęty. Karol Sienkiewicz w tekście o wystawie „Niepokój przychodzi o zmierzchu” zwracał uwagę, że ekspozycja jest zriserczowana po prywatnych galeriach, ich trendach, i tym, co rynek dyktował w ostatnim roku. Jeśli faktycznie tak było, wniosek nasuwa się sam – tendencja do kupowania sztuki po stażu obecności powoli zanika. Zaś wśród młodych artystów pośpiech do szybkiej instytucjonalizacji swojej pracy determinuje różne kroki – w tym wybór medium. Trudno się dziwić, że nie chcą oni powtarzać błędów swoich starszych kolegów i koleżanek, niekoniecznie podążających niegdyś za tendencjami rynkowymi. Obecny rynek sztuki ma tendencję odwrotną niż ten potransformacyjny. Dopiero obecne pokolenie metrykalnie młodych artystów skorzysta z tego, jak sprzedaż sztuki uformowała się na polu ekonomicznym w latach 90. ubiegłego i początku tego wieku. Na początku 2020 roku Stach Szabłowski, pisząc o prognozowanych trendach w sztuce, wskazywał na dominację rynku prywatnego nad publicznym, którą argumentował słabością instytucji, ich uzależnieniem od politycznych ustaleń i finansowań. Dzisiaj widzimy, że ta słabość jest obecna w praktyce – trudno uniknąć zdominowania instytucji publicznych przez to, co dyktuje prywatny rynek. Być może jest tak także dlatego, że współcześni artyści są jednocześnie kuratorami, często galerzystami, swoimi własnymi menadżerami, a niekiedy i krytykami prac koleżanek i kolegów.

Jak już wspominałam, Komornicka zastrzega, że nie zamierza mapować tendencji w sztuce – chodziło jej raczej o wyciągnięcie z twórczości artystek i artystów młodego pokolenia tego, co może być ilustracją dla świata zewnętrznego. Słowem: kuratorka chciała się przyjrzeć się rzeczywistości wyzierającej z płócien, instalacji, filmów i rzeźb. Rzecz w tym, że konstruując obraz świata pod zaplanowane wnioski, traci się szansę, żeby coś zobaczyć, czegoś nowego się o tym świecie nauczyć. Pod tym względem wystawa w Zachęcie przyniosła nie tyle pożytek, ile raczej szkodę. A szkoda.

 

„Niepokój przychodzi o zmierzchu”
artyści i artystki: Lena Achtelik, Agnieszka Antkowiak, Karolina Balcer, Zuzanna Bartoszek, Jan Baszak, Paweł Baśnik, Justyna Baśnik, Katarzyna Bogucka, Martyna Czech, Jagoda Dobecka, Kinga Dobosz, Eternal Engine (Jagoda Wójtowicz & Martix Navrot), Monika Falkus, Wiktor Gałka, Jakub Gliński, Zuza Golińska, Marcelina Gorczyńska, Justyna Górowska, Anna Grzymała, Veronika Hapchenko, Agata Ingarden, Karolina Jabłońska, Maja Janczar, Jan Jurczak, Maria Kniaginin-Ciszewska, Karolina Konopka, Adam Kozicki, Tomasz Kręcicki, Yulia Krivich, Hanna Krzysztofiak, Nikita Krzyżanowska, Sara Kukier, Kasper Lecnim, Diana Lelonek & Denim Szram, Kornel Leśniak, Milena Liebe, Aleksandra Liput, Michał Maliński, Piotr Marzec, Kinga Michalska, Martyna Miller, Horacy Muszyński, Małgorzata Mycek, Marta Niedbał, Øleg&Kaśka, Katarzyna Olma, Paweł Olszczyński, Oom, Monika Orpik, Karol Palczak, Zofia Pałucha, Iwo Panasiewicz, Tomek Paszkowicz, Karolina Pawelczyk, Zuza Piekoszewska, Martyna Pinkowska, Cyryl Polaczek, Filip Preis, Marta Romankiv, Patryk Różycki, Irmina Rusicka, Filip Rybkowski, Mateusz Sarzyński, Ala Savashevich, Agnieszka Sejud, Agata Słowak, Mikołaj Sobczak, Paulina Stasik, Kuba Stępień, Łukasz Stokłosa, Tytus Szabelski, Kacper Szalecki, Stach Szumski, Julia Świtaj, Ola Tubielewicz, Kamila Walendykiewicz, Wiktoria Walendzik, Sebastian Winkler, Wiktoria, Karolina Wojtas, Jan Eustachy Wolski, Julia Woronowicz, Mateusz Woś, Bartosz Zaskórski, Liliana Zeic, Konrad Żukowski
kuratorka: Magdalena Komornicka
Warszawa, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki
16.07–16.10.2022