Nr 12/2024 Na teraz

Test na człowieczeństwo

Michał Piepiórka
Film

Dovydas jest tłumaczem języka migowego, Elena – zawodową tancerką. Oboje pracują (z) ciałem. Nie może zatem dziwić, że cielesność znajduje się w centrum historii opowiadanej przez Mariję Kavtaradze w „Powoli”. I to właśnie ona staje się przeszkodą w spełnieniu uczucia dwójki bohaterów. Litewska reżyserka proponuje nową wersję filmowej historii miłosnej. Tym razem to, co zwykle wzmacniało relację, okazuje się destruktywne i niemożliwe do pokonania. Jednocześnie twórczyni angażuje widzów emocjonalnie, wplątując w trudny do rozwiązania splot uczuć, pragnień i człowieczych natur. W ten sposób redefiniuje podstawowe kategorie międzyludzkiego współżycia.

W „Powoli” pada niezwykle wiele słów – więcej niż spodziewalibyśmy się po filmie opowiadającym o pozawerbalnej komunikacji gestami i tańcem. To tak zwany film gadany, czerpiący wzorce z nowojorskiego mumblecore’u. I ten amerykański niezależny vibe unosi się nad całością. Kamera jest prowadzona z ręki, często znajduje się bardzo blisko twarzy bohaterów. Niekończące się dialogi rozwijane są nierzadko podczas długich spacerów – tym razem nie po Nowym Jorku, jak to bywa w filmach Noaha Baumbacha, ale litewskich miastach, lasach, nadmorskich miejscowościach. Wyeksponowane ziarno obrazu, nieco przyciemnione kolory dopełniają estetyki znanej z faworytów sundance’owej publiczności. Nie dziwi więc, że właśnie na amerykańskim festiwalu film został doceniony. Ale stawką w obrazie Kavtaradze nie jest obranie patronatu czy naśladownictwo. Wykorzystany styl dodaje całości kameralnego charakteru i zwiększa poczucie intymności, zacieśniającej się między bohaterami.

Kavtaradze świadomie czerpie z wzorców gatunkowych: kina autorskiego, jak choćby festiwalowy hit „Najgorszy człowiek na świecie”, czy bardziej skomercjalizowanej wersji – komedii romantycznych. Autorka wprowadza humor, lekkość, powab, bawi gatunkowymi konwencjami jak niedawno Joachim Trier. Niekiedy „Powoli” zdaje się przekraczać ramy konwencji i przypomina musical – bohaterowie, z racji zawodu wiele tańczą, także w dość nieoczywistych sytuacjach: podczas rozwieszania prania czy w nocy w środku miasta. To sprawia, że banał momentalnie pryska, ujawnia się natomiast autorska wrażliwość reżyserki.

Nie tylko artystyczna, bo Kavtaradze wchodzi w tematy, o których mówi się nieczęsto, są niemal społecznym tabu. Dovydas już podczas jednego z pierwszych spotkań całkowicie szczerze wyznaje Elenie prawdę o swojej tożsamości: jest aseksualny, co – rzecz jasna – kładzie się cieniem na ich potencjalnej wspólnej przyszłości. Tym bardziej że bohaterka jest definiowana przez jej cielesność – nie tylko z racji wykonywanej profesji. Ciało Eleny w wielu scenach jest bardziej wymowne niż wypowiadane przez aktorkę dialogi: podczas zabiegów masażu, w chwilach zmysłowych flirtów, w kontaktach, także erotycznych, z innymi mężczyznami. Nawet dobór aktorki miał znaczenie dla definiowania seksualności tej postaci – ciało Grety Grinevičiūtė jest pełne, obfite, krągłe, wpisujące się w archetypiczne wyobrażenia płodnej kobiecości. Na zasadzie przeciwieństwa Kestutis Cicėnas, wcielający się w rolę Dovydasa, jest szczupły, wysoki, jakby wyschnięty.

mat. prasowe Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

Unikanie kontaktów seksualnych staje się fabularnym chwytem, służącym do generowania konfliktów i przeszkód na drodze do potencjalnego happy endu. Cała wartość filmu jednak tkwi w omijaniu konwencjonalnych mielizn i powadze, z jaką twórcy podejmują temat. Nie trywializuje go ani nie spłyca. To nie tylko klucz do atrakcyjnego poprowadzenia historii, ale przede wszystkim zachęta do rozważenia tej kwestii oraz jej psychologicznych i społecznych skutków. Bo – należy to zaznaczyć od razu – Kavtaradze jest jak najdalsza od narzucania zarówno bohaterom, jak i widzom jednego, gotowego rozwiązania.

Nie mniej ważnymi kwestiami, z jakimi pozostają widzowie po seansie „Powoli”, są pytania: czym jest dobry związek? co powinno być jego fundamentem i najważniejszą składową? jak ważna w nim jest komunikacja? Na ten temat Kavtaradze chce powiedzieć już nieco więcej. Reżyserka eksponuje bowiem szczerość – zarówno względem drugiej osoby, jak i samego siebie. Litwinka świetnie wykorzystuje ten motyw również fabularnie, oceniając bliskość relacji podług zaufania. Elena tylko Dovydasowi zdradza prawdziwe pochodzenie wykonanego dawno temu tatuażu, przelotnym znajomym natomiast sprzedaje atrakcyjniejszą wersję historii. Zasada szczerości wcale nie jest jednak taka prosta – nasze tożsamości wydają się nam dane raz na zawsze, nie da się ich zmienić, podporządkować, zagłuszyć. A każda taka próba musi się zakończyć cierpieniem.

Co więcej, szczerość jest warunkiem koniecznym, ale niewystarczającym. Jest budulcem psychologicznej intymności, ale nie wystarczy do pełnego bycia razem. Do tego potrzebne są również – przynajmniej dla wielu – ciała. Kavtaradze przygotowała dla swoich widzów coś na kształt testu sprawdzającego ich empatię, emocjonalność, ale również coś, co moglibyśmy określić po prostu człowieczeństwem. W swoim filmie, jak to bywa w najlepszych melodramatach, pozwala oglądającym poznać bohaterów jak najlepiej. Rozgadany, kameralny styl filmu sprawia, że jesteśmy z nimi blisko – i to całkiem dosłownie, bo kamera uwielbia w dużych zbliżeniach eksponować ich ciała. Poza tym Dovydas i Elena są zwyczajnie niezwykle sympatyczni, ciepli. Między nimi również iskrzy, oczy kobiety błyszczą, ciało lgnie, mężczyzna natomiast nie potrafi ukryć uśmiechu, który nie schodzi mu z twarzy. Nie jest bowiem tak, że nie jest Eleną zainteresowany.

Co więcej, kobieta mu się podoba, także fizycznie. Jednak jego uczucia są tylko romantyczne, całkowicie pomijają kontakt fizyczny. Ma inne potrzeby niż większość pożądających mężczyzn – koncentruje się tylko na uczuciach, zaangażowaniu emocjonalnym. Sam o sobie mówi, że jest „powolny” – co zresztą wybrzmiewa w tytule. Potrzebuje czasu, własnego rytmu, co jednak wcale nie musi być gwarantem seksualnego pobudzenia. Ta tytułowa powolność może się odnosić zresztą do procesu odwrotnego – powolnego wychładzania uczucia, wypalania, rezygnacji, finalnie: odchodzenia.

Niemniej Elena i Dovydas są przedstawieni jako – mimo wszystko – świetnie dobrana para, której chce się kibicować. I jest to pewnego rodzaju pułapka, jaką na widzów zastawia reżyserka. Bo czy należy nadal kibicować parze, która się kocha, pragnie nawzajem, której jest ze sobą dobrze, ale która jednocześnie wzajemnie się – nawet jeśli całkowicie mimowolnie – krzywdzi? Tak zarysowany konflikt zwyczajnie rozrywa serce, bo sprawia, że każda sytuacja niesie ofiary.

Konflikt ten zasadza się na konkretnej wizji człowieka. Jest on bowiem dla autorki psychosomatyczną całością, której nie można rozczłonkować na niezależne świadomość i cielesność. Ciało wpływa na nasze postawy, myśli, uczucia, a umysł potrafi – ale tylko do pewnego stopnia – kontrolować cielesne instynkty. Takie holistyczne rozumienie człowieczeństwa sprawia, że Elenie nie można zarzucić egoizmu i łatwiej zrozumieć rozterki, a dla Dovydasa należy znaleźć miejsce w spektrum ludzkiej seksualności – takie, które w odpowiedni sposób połączy jego ciało z umysłem, całkowicie ignorując kategorię „normalności”.

Choć „Powoli” jest filmem ciepłym, powabnym, intymnym, to da się w nim wyczuć chłód fatum podobnego do tego, jakie unosi się nad greckimi tragediami. Reżyserka w ten sposób rozpisała tożsamości bohaterów, ich relacje i konflikty, by także widzów związać niemożliwym do rozwiązania supłem sprzecznych pragnień i ocen. Sytuacja, w której się znaleźli bohaterowie, wydaje się bez wyjścia albo wymaga trudnych, bolesnych i możliwe, że skazanych na porażkę eksperymentów. Każda decyzja jest tragiczna. A spełnienie może przyjść jedynie w fantazji. Tym bardziej wartościowe jest zademonstrowane przez Litwinkę empatyczne podejście do tematu, gdyż jest to problem społecznie mało widoczny, ale przecież niewyimaginowany.

„Powoli”
reż. Marija Kavtaradze
premiera: 17.05.2024