Nr 21/2023 Na teraz

Sny o śmierci dyktatora

Magdalena Rewerenda
Teatr

Premiera najnowszego spektaklu Wojciecha Farugi, „Ostatnie dni Eleny i Nicolae Ceaușescu”, zrealizowanego na podstawie tekstu Julii Holewińskiej, włączona została do programu Festiwalu Prapremier organizowanego przez Teatr Polski w Bydgoszczy. W tym roku imprezie towarzyszyło hasło „Pola walki”, które odnosić można zarówno do toczących się na świecie wojen, jak i do narastających problemów globalnych czy wewnętrznych podziałów politycznych w różnych krajach (owe najsilniej narzucające się w kontekście programu festiwalu znaczenia nie wyczerpują oczywiście możliwych konotacji i płaszczyzn odniesień hasła). Premierowy pokaz odbył się w sobotni wieczór poprzedzający wyborczą niedzielę – był to czas pełen emocji, nadziei i niepokoju – więc poruszane w przedstawieniu tematy, takie jak tyrania, autorytaryzm, ograniczenia praw kolejnych grup społecznych przez władzę czy ślepota rządzących na realne problemy mieszkanek i mieszkańców państwa wybrzmiały szczególnie mocno. Oczywistym kontekstem dla twórczyń i twórców tego spektaklu, o czym przypominały promujące go materiały, były też inwazja Rosji na Ukrainę i rządy Władimira Putina, zaledwie kilka dni po premierze uznane przez Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy i UE za dyktaturę. Wyraźne nawiązania do bieżącej sytuacji w Polsce i na świecie sprawiły, że przedstawiona w spektaklu Farugi wizja ostatnich dni rumuńskiego dyktatora funkcjonuje jako komentarz do bieżących wydarzeń w skali lokalnej i światowej, a równocześnie – jako uniwersalna opowieść o społeczeństwie zmuszonym do radzenia sobie z autorytarnymi skłonnościami władzy.

Warstwa wizualna – kostiumy, scenografia i światło – której autorem jest sam reżyser, tworzy uniwersalizującą ramę całego przedstawienia. W kameralnej przestrzeni małej sceny bydgoskiego teatru zdarzenia z życia rodziny Ceaușescu łączone są zgodnie z logiką marzeń sennych, wykorzystując nierealistyczne skojarzenia: śliska, lustrzana podłoga pokryta jest śniegiem, przypominającym okoliczności rozstrzelania Eleny i Nicolae, a ozdobny taboret, karafki, kieliszki oraz podwieszony pod sufitem gigantyczny żyrandol zdają się pochodzić z pałacu, który dyktator kazał wybudować dla siebie w Bukareszcie. Jednak – zarówno dzięki ustawieniu scenografii, jak i grze światła – na scenie wytwarzana jest intymna atmosfera. Bliskość ma dojmujący charakter: tuż obok zajmującej swoje miejsca publiczności w bezruchu leżą ludzkie ciała: Eleny (Małgorzata Witkowska), Nicolae (Mirosław Guzowski), ich córki Zoi (Michalina Rodak), przedstawicieli ich świty (Małgorzata Trofimiuk, Marcin Zawodziński, Damian Kwiatkowski) oraz jednej z ofiar ich prześladowań (Karol Franek Nowiński). Każda z tych osób wkrótce powstanie z martwych i wypełznie spod śniegu niczym zombie, by ponownie przeżyć chwile z ostatnich dni grudnia 1989 roku. Najważniejszym rekwizytem na scenie jest telefon, najczęściej znajdujący się w rękach generała (Kwiatkowski). Wojskowy stara się na bieżąco informować dyktatora o kolejnych protestach Rumunów i wieszczy zbliżający się upadek władcy. Nikt go jednak nie słucha. W pewnym momencie usłyszeć można dobiegający ze słuchawki upiorny głos chorego na AIDS studenta (Nowiński). Cytując wiersz Konstandinosa Kawafisa „Bóg opuszcza Antoniusza”, każe on prezydentowi żegnać się z krajem, ponieważ wkrótce go utraci. Na scenie pojawiają się świąteczne prezenty dla pary prezydenckiej. Ostatni z nich to akt oskarżenia o zbrodnię przeciwko ludzkości, który przypieczętuje ich los. Prezentowana sytuacja przypomina więzienie we wnętrzu głowy Ceaușescu – nawiedzanego przez demony i koszmary ojca narodu. Jego egzekucja odbędzie się na oczach i ekranach całego świata. Wielokrotnie wspominana przez różne postacie magia Świąt szybko okazuje się czarną magią spowijającą mrokiem świat przedstawiony.

Estetyka sceny, pozwalająca odnosić przedstawioną historię w szerokim kręgu koszmarnej uniwersalności „zawsze i wszędzie”, idzie w parze z gęstymi znaczeniami tekstu, odsyłającego ku bardzo konkretnemu „tu i teraz”. Na dramatyczny tekst Holewińskiej składają się liczne slogany, bon-moty i sentencje odtwarzające nowomowę autorytarnej propagandy (na przykład odczytywane na początku spektaklu pochwalne określenia rumuńskiego przywódcy: „tytan tytanów”, „budowniczy wszystkiego, co dobre i sprawiedliwe”, „trofeum narodowej duszy”). W pierwszych minutach przedstawienia taka poetyka wydaje się śmieszna, archaiczna i nierealna, po chwili jednak zaczyna brzmieć niepokojąco znajomo. Holewińska i Faruga nie skupiają się jedynie na postaciach Eleny i Nicolae – dużo uwagi poświęcają także osobom z ich najbliższego otoczenia. To właśnie szczegółowo przedstawione losy tych ludzi pozwalają na ukazanie ponadczasowej aktualności prezentowanych problemów, z którymi borykała się Rumunia oraz jej mieszkańcy i mieszkanki za czasów Ceaușescu. Postać zdystansowanej wobec rodziców Zoi, mówiącej o swoim życiu i doświadczanej opresji, pozwala na opowiedzenie o tragicznych skutkach państwowej polityki antyaborcyjnej, prawnie regulującej sferę prokreacji w ówczesnej Rumunii, a przy tym uprzedmiotawiającej kobiety i zamieniającej ich życie oraz życie ich dzieci w piekło. Z kolei Elena wygłasza opresyjne slogany, jak ten mówiący, że „Kobieta bez dziecka jest jak wiosna bez kwitnących magnolii”. W komunistycznej Rumunii odmowa posiadania potomstwa traktowana była jak wystąpienie przeciwko państwu, które nagradzało rodziny wielodzietne, a osoby bez potomstwa obciążało dodatkowymi podatkami. Inny z bohaterów spektaklu, chorujący na AIDS gej, poddawany jest torturom za sprzeciw wobec idei komunizmu – jego sytuacja obrazuje homofobię i hipokryzję władzy, konsekwentnie ukrywającej epidemię HIV. Wybór właśnie tych wątków do scharakteryzowania polityki Ceaușescu nie jest wynikiem przypadku: kobiety i mniejszości seksualne to grupy najczęściej dyskryminowane nie tylko w komunistycznej Rumunii, ale i współcześnie – przez radykalizujące się, rosnące w siłę i przejmujące władzę europejskie frakcje konserwatywne.

fot. Natalia Kabanow | materiały Teatru Polskiego w Bydgoszczy

Faruga nie próbuje rekonstruować ostatnich dni rumuńskiego prezydenta ani obrazować jego procesu i egzekucji, co przed laty zrobił Milo Rau w przedstawieniu „The Last Days of the Ceausescus” (Hau 2 Berlin, premiera: 18.12.2009). Szwajcarski reżyser badał wówczas, jak dobrze znane obrazy i historie działają na scenie, poddając refleksji kategorie prawdy i fikcji teatralnego dokumentu. Oś fabularną spektaklu Farugi stanowi raczej fantazja na temat dynamiki relacji w najbliższym otoczeniu tyranów. Ani reżyser, ani dramaturżka nie próbują przepisać portretów psychologicznych tytułowego małżeństwa, by uczynić je bardziej zniuansowanymi: komunistyczni przywódcy w najlepszym razie są śmieszni w swoim oderwaniu od rzeczywistości, przez większość czasu jawiąc się jednak jako osoby egotyczne i okrutne. Ona – nazywana „karpacką Nefretete” – pozuje na inteligentną damę, ale niemal każde wypowiadane przez nią słowo może być dowodem jej ordynarności i ignorancji. On – przekonany o swojej potędze – nie wierzy, że ktoś mógłby mieć tyle odwagi, by go zabić. Do ostatniej chwili trywializują swoje zbrodnie, mówiąc, że „pogrom to takie brzydkie słowo”.

Pracujący w Bydgoszczy twórcy i twórczynie nie relatywizują słuszności kary dla zbrodniarzy ani nie poddają refleksji stojącego za nią, skonstruowanego naprędce i warunkowanego przez zbiorowy afekt, systemu prawnego. Rezygnują z problematyzowania procesu, który doprowadził do egzekucji pary dyktatorów – nie zostaje on nawet zainscenizowany. Fragmenty pytań i odpowiedzi, które pojawiły się w jego trakcie, zostają zaledwie rzucone w końcowych minutach spektaklu, które przypominają senne lub przedśmiertne majaki. Egzekucja – na scenie jedynie zasugerowana wyciemnieniem sali – od początku trwania spektaklu wydaje się przesądzona jako odpowiednik kary za grzechy lub antycznej klątwy za pychę. Autorka tekstu i reżyser konsekwentnie rozliczają dyktatora i jego dwór, nie podejmując przy tym próby umieszczenia zbrodni i kary w szerszym, systemowym kadrze, co w kontekście tak mocnych aluzji do bliskiej nam rzeczywistości – polityki Władimira Putina i realiów przedwyborczej Polski – jest nieco rozczarowujące.

Jednak, co jest dla mnie pewnym zaskoczeniem, brak mocnej tezy i puenty nie pozbawia przedstawienia Farugi potencjalnych znaczeń. Choć jego przesłanie rozmywa się w poetyckich obrazach, reżyser nie unika odpowiedzialności za podjęcie trudnego tematu i nie owija realnych, aktualnych problemów w estetyczną bibułkę. Niepewność dotycząca ostatecznych intencji Farugi może drażnić, ale otwiera także przestrzeń dla rozmaitych interpretacji. Los jego głównych bohaterów jest przesądzony – przedstawienie rozpoczyna się, gdy są już martwi, a jego dalszy ciąg przypomina połączenie seansu spirytystycznego i horroru o żywych trupach. Twórcy „Ostatnich dni” konsekwentnie przypominają, że istnieje dziejowa sprawiedliwość, a dyktatorzy zostaną ukarani. Jednak w tym czytelnym przekonaniu nie ma euforii ani triumfu: podczas całego spektaklu dominuje mroczne, senne marzenie o śmierci małżeństwa Ceaușescu. „Ostatnie dni Eleny i Nicolae Ceaușescu” nie zdejmują winy z dyktatorów ani nie podważają konieczności ich ukarania. Skłaniają jednak do postawienia pytań o rodzaj kary, która byłaby adekwatna do przewin, o jej skuteczność i o prawną legitymizację decydowania o ludzkim życiu i śmierci.

Przedstawienie ostatnich dni życia pary tyranów jako koszmaru, który powraca i odtwarzany jest nawet po ich śmierci, intryguje. Elementem horroru nie jest tu sama egzekucja, ale poprzedzające ją zdarzenia: ignorowanie przez tytułowych bohaterów znaków ostrzegawczych i komunikatów przynoszonych przez generała-Tejrezjasza, a wreszcie – uświadomienie sobie nieuchronności własnego upadku. Efektowna metafora powstania dyktatora z martwych każe czytać spektakl Farugi jako przypomnienie o nigdy niezatrzymującym się kole historii – znak tego, że sprawcze, obywatelskie zrywy (takie jak protesty w Timișoarze, które doprowadziły do obalenia rumuńskiego dyktatora) i śmierć jednego tyrana nie uchronią społeczeństw przed nadejściem kolejnych. Ceaușescu stwierdza na bydgoskiej scenie, że świat ma krótką pamięć. Faruga stawia na scenie lustro, w którym możemy się przejrzeć, zastanawiając się nad odpowiedzią na pytanie, co o nas samych mówią nam nasze sny o śmierci dyktatora.

 

Julia Holewińska, „Ostatnie dni Eleny i Nicolae Ceaușescu”
reżyseria, scenografia, kostiumy i światło: Wojciech Faruga

dramaturgia: Julia Holewińska
muzyka: Radosław Duda
choreografia: Bartłomiej Gąsior

Teatr Polski im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy
premiera: 14.10.2023