Nr 6/2025 Na dłużej

Portret upiora

Marta Kudelska
Sztuka

W ubiegłorocznym jesiennym wydaniu lifestylowego magazynu „KMAG” znalazł się artykuł Zofii Krawiec „Królowie i królowe ciemności”, którego bohaterkami i bohaterami stały się osoby poruszające w swojej działalności wątki oraz tematy wampiryczne. Jednym z nich był artysta wizualny Mikołaj Sobczak, który przedstawiając się, stwierdził: „jestem medium, które przekształca energię przeszłości w wizję przyszłości. Moje obrazy to portale do światów, w których to, co marginalne, zyskuje głos, a to, co tłumione wydostaje się na powierzchnię. Cień to mój najbardziej irytujący przyjaciel”[1]. Wprawdzie artysta mówił o sobie i swojej twórczości, ale można odnieść wrażenie, że wspomniana przez niego mediumiczność i upiorność są silnie obecne w rozmaitych obliczach sztuki współczesnej. Sam Sobczak zaś w swojej fascynacji szeroko rozumianą grozą nie jest odosobniony.

W innym miejscu zastanawiałam się, dlaczego dziś artyści i artystki odwołują się do takich postaci, jak wiedźmy, czarownice, duchy, widma, upiory, wampiry czy topielice i rusałki. Dlaczego inspirują się i fascynują magią, grozą czy ezoteryką? Dziś jednak, zainspirowana wypowiedzią Sobczaka, chciałabym w tym niewielkim eseju przyjrzeć się czyhającym we współczesnej sztuce wampirom oraz upiorom. Dlaczego wydają się nam interesujące? Czego współcześnie mogą być metaforą? Co mówią o naszej rzeczywistości? Na jakie historie wskazuje ich cień?

Gdybym miała wskazać konkretny moment wzrostu popularności motywów wampirycznych we współczesnej sztuce, skłoniłabym się do okolic 2020 roku, czyli czasu pandemii. I nie mam tu na myśli żartów, że COVID-19 pojawił się dlatego, że ktoś zjadł nietoperza – myślę raczej o pewnej kulturowej kliszy związanej w dawnych czasach z epidemiami. Plagi takie, jak dżuma czy cholera były niegdyś łączone z postaciami nieumarłych. Wampiry stawały się metaforami wszelkich chorób[2]. Pomysł na przedstawienie wampiryzmu jako tajemniczego wirusa pojawia się poniekąd w filmie „Nosferatu wampir” Wernera Herzoga (1979), gdzie nieznana nikomu wcześniej epidemia dziesiątkuje mieszkańców miasta. Sposobami, by się przed nią ustrzec, są przebywanie w domu czy też samotne wędrówki na łonie natury (co zresztą czyni główna bohaterka, Lucy Harker, grana przez Isabelle Adjani). W rzeczywistości owym wirusem okazuje się jednak tytułowy Nosferatu. Dom jawi się u Herzoga jako jedyna bezpieczna przestrzeń w tej napędzającej się spirali strachu i szaleństwa. Jest to jednak ochrona niezwykle krucha i delikatna, a przez nieostrożność może ulec zniszczeniu.

Skojarzenie wampira z tajemniczą plagą, chorobą, zagrożeniem, którego źródła nie umiemy zlokalizować ani się przed nim obronić, wydaje się więc adekwatne w kontekście „czasów lockdownów”. Warto więc w tym kontekście zadać pytanie o pewną paralelę pomiędzy tymi fikcyjnymi scenami a naszą pandemiczną rzeczywistością. Intuicyjnie powiedziałabym, że wizualne kody opowieści wampirycznych są jakąś kliszą, która ułatwiała nam zrozumienie i odnalezienie się w sytuacji zamknięcia i zagrożenia. Chociaż wydaje mi się, że na popularność postaci upiora i wampira w polskiej sztuce wpłynęło coś jeszcze.

W 2020 roku ukazała się fantastyczna książka Łukasza Kozaka „Upiór. Historia naturalna” z wybranymi przez autora obrazami Aleksandry Waliszewskiej, artystki często nawiązującej do upiornej stylistyki. Autor, będący z wykształcenia mediewistą, nie napisał co prawda książki o współczesnym fenomenie wampiryzmu, ale stworzył opowieść opartą o bogaty historyczny materiał źródłowy. Jego bohaterami stały się nasze rodzime upiory – strzygonie, strzygi i wieszcze – w które wierzyli mieszkańcy Rzeczypospolitej Obojga Narodów, państw zaborczych i sukcesorskich od mniej więcej XVI do XX wieku. Nie mają one nic wspólnego z ich „wampirycznymi” odpowiednikami znanymi z popkultury. Nie zawsze piją krew, czasem piją mleko, nie są złośliwe, a nawet pomagają w polu. Co równie ważne, są nierzadko postaciami tragicznymi, wykluczonymi ze swojej społeczności ze względu na nienormatywną fizjonomię czy zachowanie. Książka Kozaka to historia o tych, którzy stali się „wykluczonymi spośród wykluczonych”[3], gdyż jej bohaterami nie są magnaci czy szlachta, ale chłopstwo zamieszkujące tereny dawnej Rzeczypospolitej, a także ich rzeczywistość, którą wypełniały nadrealne oraz upiorne postaci.

A zatem upiór to odmieniec, obcy, inny, ale jednocześnie nasz rodzimy, nie importowany z zachodu wampir. Nawiązuje do niego w swojej twórczości wspomniany już Sobczak. W tym samym roku, w którym ukazała się książka Kozaka, artysta zrealizował projekt „Slavic Vampires”, gdzie przybliżał omawiane także przez badacza postaci. Do tematyki upiorów powrócił zresztą także w 2022 roku, przy okazji filmu „Upiór”, który zrealizował we współpracy z pochodzącym z Ukrainy performerem Tarasem Gembikiem.

Jest to pełna niesamowitości i mrocznego nastroju historia, która swoją formą nawiązuje do tradycji ekspresjonistycznego kina niemieckiego. Artyści wykorzystali w niej figurę upiora, by opowiedzieć historię o mających miejsce w XX wieku rewindykacjach prawosławnych obiektów sakralnych, przymusowych konwersjach na rzymski katolicyzm, buncie ukraińskich chłopek, ale także o polskich marzeniach o zamorskich koloniach. Tytułowy upiór pełni tu funkcję medium, które pojawia się nagle w cerkwi przeznaczonej do wyburzenia. Dzięki tej nadrealnej postaci, która przybliża nam swoją jak najbardziej prawdziwą historię, jesteśmy w stanie wniknąć we fragment mało znanego epizodu z historii RP. Czyli mówiąc wprost, upiór wskazuje nam na to, co w naszej historii wyparte, niechciane, niewygodne, uwierające, kłujące. Sam jest Innym i na tę inność również zwraca naszą uwagę.

Do inspiracji książką Kozaka przyznaje się także Kinga Michalska, która w 2023 roku przygotowała film „Wampiry, nie ma się z czego śmiać”. W publikacji badacza natrafiła na historię pochodzącej z kanadyjskiego Wilna wampirzycy, którą opisał w swoich badaniach Jan Perkowski. W efekcie artystycznego śledztwa Michalskiej udało się udowodnić, że cała historia opisana przez Perkowskiego była jednym wielkim zmyśleniem, a stworzona przez niego historia kaszubskich wampirów z Kanady, która zagwarantowała mu karierę akademicką, doprowadziła do stygmatyzacji i wykluczenia mieszkańców tej niewielkiej osady.

Inspirując się więc „Upiorem: historią naturalną”, zarówno Michalska, jak i Sobczak podjęli w swoich pracach temat wykluczenia, kolonializmu, ale także uprzedzeń związanych z zajmowaną pozycją. Dzięki pracy artystki możemy zrozumieć, jak łatwo jest manipulować faktami, dopasowywać je do swoich partykularnych potrzeb, co może doprowadzić do jak najbardziej realnych krzywd. Z kolei film Sobczaka i Gembika pokazuje figurę upiora w kontekście związanym z tragicznymi i skomplikowanymi epizodami historii polsko-ukraińskiej. W obu tych pracach mamy do czynienia z zerwaniem z dosyć stereotypowym obrazem wampiryzmu, eksponującym jego erotyczny i demoniczny potencjał. W jakimś sensie wracamy więc do korzeni naszego upioryzmu, czyli nie do świata fantazmatów spod znaku Brama Stokera, ale czegoś jak najbardziej obecnego w naszej historii.

Książka Kozaka była również inspiracją dla otwartej w 2022 roku podczas „Krakers. Cracow Art Week” wystawy „Upiorek” z udziałem Niny Paszkowski, Krzysztofa Gila i Marcina Janusza, której kuratorką była Anna Batko. Ta niewielka wystawa, zlokalizowana w pokrytej malowniczą pleśnią piwnicy przy ulicy Wrzesińskiej 3 w Krakowie, stała się opowieścią o wszelkiej maści dziwolągach, odmieńcach, wypartych historiach i zmarginalizowanych postaciach. Określenie „żywy nieumarły” doskonale podkreśla przecież niedopasowanie upiora. Nie należy on do żadnego ze światów – ani do żywych, ani umarłych („Na świecie jeszcze, lecz już nie dla świata!”, jak pisał Adam Mickiewicz). Jest postacią liminalną, której egzystencja została uwięziona w kolejnych etapach rytuału przejścia na drugą stronę. Skazany jest na wieczną tułaczkę, wieczne niedopasowanie, wieczną potrzebę przynależności, która nigdy nie zostanie zaspokojona. On sam zaś, będąc wykluczonym, stanowi symboliczne zagrożenie dla tych, którzy pozostają w jakiś sposób bardziej niż on określeni i przynależni, przez co uprzywilejowani.

O tym egzystencjalnym dramacie wampira wspominała również wystawa „Blisko ciemności 2” kuratorowana przez Przemka Sowińskiego, którą poznańska galeria Łęctwo zorganizowała w ramach Warsaw Gallery Weekend w 2024 roku. Bezpośrednią inspiracją stał się dla niej film „Near Dark” w reżyserii Kathryn Bigelow (1987), w którym wampiry nie były typowymi dziećmi nocy znanymi z popkultury. Wpisywały się one raczej w popularną w latach 80. XX wieku koncepcję uczłowieczania wampira i ukazywania jego rozterek związanych z nieśmiertelnością. Na samej wystawie nie oglądaliśmy też typowych wampirów. Była to raczej opowieść o dojrzewaniu, samotności oraz negocjowaniu treści związanych z tożsamością i wynikającą z niej widzialnością lub jej brakiem.

Podobne wątki można było odnaleźć na ekspozycji „Opowieści okrutne. Aleksandra Waliszewska i symbolizm wschodu i północy”, którą w 2022 roku zorganizowało warszawskie Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Upiorne wątki nie były tam tematem dominującym, ale jedna z części wystawy poświęcona została właśnie figurze słowiańskiego „żywego trupa”. Jego interpretacja, zaproponowana przez kuratorki Natalię Sielewicz i Alison M. Gingeras, wpisywała się w historię upiorów przybliżoną przez Kozaka. On sam zresztą odpowiadał za część kwerendy do ekspozycji i omawiał jej tematykę w podcaście „Godzina Szumu”.

Widok wystawy „Upiorek”, zapach wystawy i fotografie: Paweł Wyląg

Upiory nocy, czy raczej wampiry, pojawiły się również w ubiegłym roku na wystawie „Zjawa. Niesamowity Reymont” kuratorowanej przez Annę Lebensztejn, Janka Owczarka i Izę Zychowicz w Muzeum Literatury. Ta niewielka, lecz fantastycznie zaaranżowana i pomyślana wystawa nie tylko przybliżała mniej znane dzieło polskiego noblisty, ale wpisywała się w narrację dotyczącą wampirów, upiorów czy zjaw, którą artykułował w swojej książce Piotr Sobolczyk[4]. Przedstawiał on fascynację mrocznymi, tajemniczymi postaciami jako wizualizację i konceptualizację lęków, niepokojów związanych z momentem przełomu wieków – co miało przełożyć się na fascynację modernistów okultyzmem, spirytyzmem czy szeroko rozumianym gotycyzmem. W jakimś sensie w podobnej sytuacji znajdujemy się dzisiaj.

Wynikiem tej fascynacji są pojawiające się w pracach malarskich czy rzeźbiarskich przedstawienia wampirzyc, wampirów, upiorów i strzygoniów. Dziś ta lekko gotycka czy też słowiańska estetyka jest niezwykle popularna, czego przykładem może być monstrualnych wręcz rozmiarów głowa wampira/upiora zrealizowana przez Olafa Brzeskiego, która witała gości odwiedzających w maju 2024 roku NADA Villa Warsaw. Do wampirów nawiązywali również w seriach swoich obrazów Mateusz Stokłosa, Michał Chudzicki czy Paulina Karpowicz.

Bohaterką pojawiającą się często w malarskich wizualizacjach opowieści wampirycznych jest Carmilla – hrabianka Karnstein, bohaterka noweli autorstwa Sheridana Le Fanu. To właśnie jej poświęciła jeden ze swoich obrazów krakowska malarka Martyna Borowiecka. Cechą charakterystyczną jej malarstwa jest swoiste horror vacui. Artystka komponuje swoje płótna w sposób gęsty, mięsisty, można by wręcz powiedzieć, że barokowo-campowy. Jej płótna kipią od zmysłowości i dekadencji. W podobny sposób Borowiecka przedstawiła na obrazie z 2022 roku wampirzycę Carmillę. Prawie dwumetrowe płótno aż ocieka czerwienią, kontrastującą z czarnymi nietoperzami i błyszczącym kombinezonem, w który ubrana jest bohaterka obrazu. W miejscu kobiecego łona artystka umieściła natomiast małe, żarzące się serce. Artystka tłumaczyła mi to następująco:

Chciałam w ten sposób odwołać się do erotycznej relacji pomiędzy bohaterkami […]. Postać z obrazu pozbawiona została głowy, a na jej ramionach spoczywa wąż, symbol kuszenia. Nieprzypadkowo głowa nie została przeze mnie umieszczona w obrazie, ponieważ śmiercią upiora może być dekapitacja. […] Chciałam uwspółcześnić postać Carmilli.

Odwołując się do postaci lesbijskiej wampirzycy, Borowiecka w jakimś sensie odniosła się do figur kobiet buntowniczek, kobiet przekraczających konwenanse, które wiążą je jak XIX-wieczne gorsety. Zresztą przedstawienie Carmilli jest częścią większego malarskiego cyklu „Heroines”. Bo przecież kim innym, jeśli nie buntowniczką, była bohaterka? Chciała wyrwać niewinną Laurę z dobrze znanego jej świata zamkniętego w murach znajdującego się na odludziu dworu. Za odrobinę miłości i życiodajnej krwi Carmilla postanowiła ofiarować swojej przyjaciółce wolność, ale także możliwość nieograniczonego decydowania oraz stanowienia o sobie. Dała jej też wybór – ostatecznie to Laura miała zdecydować o własnej drodze, co zresztą wzbudziło sprzeciw męskich bohaterów opowieści, którzy postanowili zabić wampirzycę, utożsamiającą dla nich monstrualną, wyzwoloną kobiecość.

W podobny sposób postaci wampirów/upiorów traktuje inna malarka, Zuzanna Romańska. Stają się one dla artystki symbolami przemiany, przekroczenia tego, co dobrze znane. Wyjaśniała mi:

Zmiennokształtne hybrydy, […] strzygi i upiory są dla mnie figurami przekraczającymi narzucone ramy. Zaczęły kształtować się w mojej wyobraźni jako odpowiedź na kryzysy lub na potrzebę zmiany, odbijając zarówno zewnętrzny, jak i wewnętrzny świat. Myślę, że trochę mnie uwalniają, jako formy autoportretów lub portrety mojego alter ego. Mają jednak w sobie coś złowrogiego – są widmem niebezpieczeństwa tkwiącego w obrazie cienia.

Gdy próbuję zrozumieć upiorne fascynacje Romańskiej, szczególnie ciekawe wydaje mi się ostatnie zdanie wypowiedzi tej młodej malarki – trącąca psychoanalizą myśl, że obrazy są widmem skrywającego się w cieniu niebezpieczeństwa. Czy zatem możemy jej obrazy traktować jako uwspółcześnioną wersję słynnego portretu Doriana Graya? Jego niezwykła właściwość polegała przecież na tym, że przyjmował w siebie wszystkie plugastwa i podłe występki bohatera. Czy w takim razie obrazy Romańskiej ukazują mroczną stronę jej osobowości? A może powinniśmy na nie spojrzeć jeszcze inaczej i dostrzec w nich manifestacje samego dzieła sztuki, które przyjmuje w siebie wszystko, co artystka próbuje przepracować, malując? Może te obrazy są jak najbardziej materialną manifestacją jej lęków i obaw?

Te dwie opowieści o przekraczaniu norm i przepracowywaniu swoich lęków spajają się w wampirzych obrazach Danuty Turkiewicz. Gdy zapytałam ją o malarskie fascynacje, podkreślała, że

na samym początku należy zadać sobie pytanie, po której stronie chce się być? Gryźć czy być gryzioną? Wielu z nas odczuwa najsilniejsze pożądanie w obliczu niebezpieczeństwa. Mój najnowszy obraz „Bite me, please” jest wyrazem tejże tęsknoty za intensywnością, która choć szalenie pociągająca, potrafi siać spustoszenie. W moich obrazach wampirycznych zastanawiam się nad swoim pociągiem do niebezpiecznych istot, jak i również utożsamiam się z krwiopijną władczynią nocy.

Mamy tu więc do czynienia z pewną formą identyfikacji, traktowania obrazu wampira, jako swoistego przeniesienia, projekcji na figurę kulturową części naszej osobowości.

Ponad dwadzieścia lat temu w rozmowie z Piotrem Najsztubem, Maria Janion sugerowała, że „w historii wampirów odnajdujemy nas samych – patriarchalną rodzinę, mściwy patriotyzm, nasz stosunek do władzy”[5]. Czy tak jest również i dziś? Te przeplatające się ze sobą figury: upiór i wampir, zarówno dziś, jak i kiedyś obrazują nasze podskórne lęki, odzwierciedlają trawiące nas poczucie niepewności i zagrożenia. Pomimo swojej nierealności stają się odbiciem naszej rzeczywistości. Czy jednak naprawdę są takie nierealne? Czy są mniej prawdziwe niż my?

Upiory i wampiry zyskały na popularności w XIX wieku, w okresie romantyzmu. Wpisywały się w szeroko rozumianą fascynację przeszłością, jej estetyką, wierzeniami, ale także tajemniczymi i niezwykłymi opowieściami. Estetyka ta okazuje się czymś jak najbardziej przystającym do mówienia również o współczesnej rzeczywistości. Coraz częściej przecież opisujemy współczesny świat jako przerażający, mówimy o upiornych politykach, bawiących się rzeczywistością. Przed naszymi oczami stają obrazy widmowych ruin zniszczonych w wyniku wojen i kataklizmów miast. Nasza rzeczywistość zaczyna przypominać horror i można ją bardzo łatwo opisać właśnie za pomocą języka horroru.

Myślę, że w jakimś stopniu mieliśmy z tym do czynienia także w okresie pandemii, gdy nasza sytuacja przypominała tę znaną z filmowych opowieści wampirycznych. Poza bezpiecznym progiem domu czyhało na nas niebezpieczeństwo, którego źródła nie umieliśmy do końca zrozumieć. To niebezpieczeństwo zaczyna czaić się na nas i dziś. Życiodajne słońce, globalny wzrost temperatury, powoli stają się dla nas zagrożeniem. Czy za jakiś czas nadejdzie moment, gdy będziemy musieli się przed nim ukrywać i w cieniu będziemy szukać przetrwania? Staniemy się stworzeniami funkcjonującymi nie w dzień, ale w nocy?

Tym, co wydaje mi się szczególnie ciekawe, jest jeszcze jeden aspekt zainteresowania wampiryzmem, który można wpisać w obecny od kilku lat w kulturze trend. Mam na myśli cały „zwrot ludowy”, w który przecież jak najbardziej wpisują się nasze rodzime upiory i strzygonie. W przeciwieństwie bowiem do wampirów, utożsamianych z krwiożerczą władzą burżuazji i kapitalistów, a więc klasą uprzywilejowaną, są one związane z tymi, którzy tej opresji byli poddawali. W jakimś więc sensie to właśnie w tych postaciach – odmiennych, wykluczonych – odnajdujemy nas samych. Upiory stają się figurą społecznego oporu, który przez swoją obecność wskazuje na to, co niewidoczne na pierwszy rzut oka: postaci, historie, alternatywne sposoby działania. W pewien sposób to spojrzenie rzutuje także na nasze rozumienie postaci wampirów, gdy sięgamy dziś po mniej znane przedstawicielki tego gatunku (jak chociażby wspomniana Carmilla).

Może kwestią czasu jest to, że doczekamy się również opowieści o upiorach i wampirach, które wykorzystują swoją nieśmiertelność nie do pomnażania bogactwa czy rozwarstwiania społeczeństwa, ale do działań dywersyjnych względem rozbuchanego kapitalizmu? Wampiry i upiory jako ci, którzy buntują się przeciw gospodarce wolnorynkowej, bo nie posiadają tego, co dla niej najcenniejsze, czyli możliwości pracy. Jak bowiem masz pracować, gdy żyjesz setki lat i nie masz aktu urodzenia, a na dodatek twoja kondycja półżycia na to zwyczajnie nie pozwala? Wampiry i upiory stają się dziś jeszcze bardziej niż kiedyś symbolem pewnego poznawczego paradoksu. Obrazują wszystko to, czego się obawiamy, jednak w tym strachu odnajdujemy nikogo innego, jak właśnie siebie.

 


Przypisy:
[1] Z. Krawiec, Królowie i królowe ciemności, „KMAG” 2024, nr 120, s.114.
[2] M. Błaszkowska, Wampiryzm – choroba – metafora. Wampir jako chory i wampir w porównaniu z chorym w literaturze i kulturze, w: „Tradycja – popkultura” 2012, nr 13 (13), s. 17–30.
[3] Ł. Kozak, Upiór: historia naturalna, Warszawa 2020, s. 18.
[4] P. Sobolczyk, Gotycyzm – modernistyczny sobowtór odmieńca, Gdańsk 2017.
[5] Wampir jest w każdym z nas. Profesor Maria Janion w rozmowie z Piotrem Najsztubem,
„Przekrój” 2003, nr 29, s. 60.