Zaczyna się przewrotnie. „AMZN” otwiera wezwanie skierowane w stronę zwiedzających przez dron dostawczy. „Robotnice przyszłości, łączcie się! / Workers of the future, unite!” – zachęca. I tylko on wie, czy kieruje te słowa do odwiedzających wystawę odbiorców, czy cierpliwie czeka na przybycie towarzyszy, wespół z którymi dokona wyczekanej rewolucji.
Pozostała część wystawy odchodzi od spekulacji na temat zrobotyzowanej przyszłości. Dominuje diagnoza stanu teraźniejszego: „AMZN” odnosi się przede wszystkim do współczesnych realiów pracy dla giganta cyfrowego kapitalizmu – co ważne, do pracy nie w centralach, ale w halach magazynowych. Zawieszone na wysokości wzroku, ułożone w szereg ulotki strajkowe i materiały OZZ Inicjatywy Pracowniczej są zaprezentowane tak, by stanowiły przedłużenie charakterystycznego żółtego pasa wijącego się przez fotografie ukazujące centra logistyczne Amazonu (cykl „Widok sytuacyjny”). Wątek hierarchicznej relacji pomiędzy tym, co ludzkie, i tym, co systemowe, przewija się przez całość wystawy. Najmocniej obecny jest w wideo „Fabryka bez świateł”, gdzie wypowiedziom osób zatrudnionych w Amazonie towarzyszą dźwięki, rejestracje filmowe i animacje przedstawiające pracujące nieustannie maszyny. Faktycznie widoczne pozostają działające roboty – obecność pracowników ujawnia się jedynie w czytanych przez lektorkę wypowiedziach i fragmentach spisanych rozmów.
Zwiedzający „AMZN” kluczą między obitymi kartonem filarami współtworzącymi instalację „Kilka prostych sztuczek”, przekornie przedstawiającą proces przygotowywania do wysyłki książki „Capitalist Realism: Is There No Alternative?” Marka Fishera. I chociaż nawiązanie do koncepcji realizmu kapitalistycznego obnaża lęk przed nieusuwalnością, wiecznym trwaniem i niezbywalnością systemu, to towarzyszy mu też dyskretna nadzieja. Pytanie brzmi, czy jak w „Kilku prostych sztuczkach”, stałość systemu ekonomicznego opartego na społecznej niesprawiedliwości okaże się tak trwała jak papierowe kolumny?
Kluczem do snucia opowieści o rzeczywistości Amazona jest jednak nie tyle materiał, ile materializm. Zarówno wystawie, jak i projektowi AMZN towarzyszy świadomość przejmującej materialności cyfrowego kapitalizmu posiadającego rozbudowane, namacalne zaplecze eksploatujące zasoby (tak, kapitalistyczna perspektywa kolonizuje także słownik używany do opisu wystawy – wszak słowo „zasoby” nie jest neutralne, utwierdza bowiem perspektywę eksploatacyjnego podejścia do środowiska): od wydolności organizmów pracowników przez infrastrukturę publiczną po nieodnawialne źródła energii. Rozpoznanie to ma swoją historię: jedną z ciekawszych spośród sformułowanych ostatnio propozycji kwestionujących pojmowanie sieci jako zjawiska pozbawionego materialności jest koncepcja Tung-Hui Hu. Autor „A Prehistory of the Cloud” (2015) przedstawia niebezpieczeństwa i konsekwencje wynikające z powszechnego używania metafory chmury w odniesieniu do technologii zarządzania danymi i ich przechowywania w sieci. „Chmura przekroczyła swoją technologiczną platformę i stała się potężną metaforą sposobu, w jaki współczesne społeczeństwo organizuje i rozumie siebie” – pisze Tung-Hui Hu. Tak, jak efemeryczna i obezwładniająca jest natura chmury (z chmurą się nie łączymy, z chmurą się synchronizujemy), tak zdradliwie wygodne, nieafiszujące swojej obecności i pozbawiające momentu na krytyczny namysł, są usługi zaprojektowane przez cyfrowych gigantów.
To jednak, co się za nimi kryje, jest dojmująco prozaiczne i namacalne i wciąż z trudem mieści się w opowieści o rozwoju kultury cyfrowej wraz z jej rozmaitymi wytworami. Już w 2014 roku zwracał na to uwagę Christian Fuchs, który badał materialne warunki pracy robotników w przemyśle technologii informacyjno-komunikacyjnej (ICT). W pracy „Digital Labour and Karl Marx” (2014) Fuchs wskazywał na zaniedbanie przez studia nad komunikacją i kulturą kwestii pracy. Wyraźnie odchodzi od optymistycznego spojrzenia na technologię cyfrową, przywołując studia przypadków: niskopłatnej pracy w Amazon Mechanical Turk, niepłatnych nadgodzin w indyjskim przemyśle software’owym oraz narażenia pracowników na działanie toksycznych chemikaliów w chińskich fabrykach montujących iPady.
Dlaczego jednak, spośród wielu przedsiębiorstw napędzających rozwój cyfrowego kapitalizmu, to właśnie działalność Amazona znajduje się dziś w centrum zainteresowania? Z pewnością nie bez wpływu na stan rzeczy pozostaje patologiczne bogactwo prezesa firmy. Jako kluczowa przesłanka jawi się jednak to, że żadna inna firma nie wytwarza własnego ekosystemu tak intensywnie, jak imperium Jeffa Bezosa. Amazon to wielopiętrowa konstrukcja kapitalizmu platformowego, czyli sposobu działania gigantów technologicznych (takich jak Google, Facebook, Apple, Microsoft, Uber, Airbnb), w którym zarówno infrastruktura i narzędzia (hardware), jak i odpowiednie oprogramowanie (software) budują podstawę – platformę dla prowadzenia przez inne podmioty własnej działalności (Srnicek). Im rozleglejsze i zawierające większą różnorodność oferowanych usług, tym platformy stają się potężniejsze i posiadają szersze pole wpływów. W przypadku Amazona poza platformą zakupową w katalogu produktów i usług znajduje się chociażby platforma streamingowa, czytniki ebooków, głośnik z towarzyszącym mu systemem komend głosowych czy najbardziej intratna chmura Amazon Web Services (oferująca udostępnienie mocy obliczeniowej po usługi blockchain czy obliczenia kwantowe). „Reklamy wyświetlane przez Amazona, promujące produkty Amazona dostarczane ciężarówkami Amazona do gospodarstw domowych Amazona, gdzie kamery Amazona informują mieszkańców, że ich nowe zabawki właśnie przyjechały” – podsumowuje David Streitfeld. Dlatego, chociaż wystawa „AMZN” przygląda się ze szczegółowością relacjom system–człowiek, w efekcie staje się opowieścią o peryferiach kapitalistycznego uniwersum w ciągłej, niekończącej budowie.
Dominantą historii o peryferiach pozostaje nadal sytuacja pracowników, a raczej ich ciał pracujących na rzecz kapitału Amazona: pokonujących dziennie nawet kilkadziesiąt kilometrów, utrzymujących jedną pozycję i wykonujących powtarzalne ruchy według znormalizowanych poleceń uznanych za standardowe.
To ciała transportowane – czy jak w przypadku głośnego reportażu Jessiki Bruder „Nomadland. W drodze za pracą” jest to podróż wpisana w pokryzysową tułaczkę za pracą, czy codzienne przemieszczanie się z domu do miejsca pracy. Jako że pracownikami hal są często mieszkańcy oddalonych miejscowości, łączny dzienny czas dojazdu do pracy i powrotu z niej zajmować może do 6 godzin, pozostawiając 8 godzin w ciągu doby na zaspokojenie wszystkich innych potrzeb życiowych (w tym snu). To ciała zarządzane przez nieczuły algorytm: w tekście towarzyszącym wystawie czytamy, że „pracownicy, których wyniki w przeciągu kilku dni będą nawet o jeden punkt procentowy niższe od założonych 100%, mogą liczyć się z upomnieniem, a nawet zerwaniem umowy”. To wreszcie ciała, których ból wpisany jest w systemowe założenia wykonywanej pracy. W „Nomadland” znaleźć można opis magazynów wyposażonych w darmowe środki przeciwbólowe przeznaczone dla pracowników. „Ameryka jest uzależniona od ibuprofenu; to narkotyk nowej ekonomii” – tak syntezuje ów mechanizm Parul Sehgal w recenzji reportażu.
Dlatego tym bardziej znaczący jest gest twórców wystawy kontestujący redukcję roli pracowników do niemych wykonawców zaprojektowanych norm. Poprzez oddanie części wystawy przedstawicielom OZZ IP Amazon zapraszają bohaterów snutej w „AMZN” opowieści do jej aktywnego współtworzenia, splatając krytyczny komentarz artysty z artykulacją realnych potrzeb.
Choć więc „AMZN” napędzany jest przez zdarzenia rozgrywające się niemal w czasie rzeczywistym oraz przez bieżący kontekst polityczno-społeczny (bo nic w czasach kryzysu nie bulwersuje tak, jak bogacenie się plutokratów), to poza krytycznym komentarzem, projekt Szabelskiego konstruuje też własny, przekraczający granice uniwersum Amazona język wizualny. Precyzyjnie ubanalniony, niepokojąco sterylny, przywodzi na myśl korporacyjno-przemysłową estetykę nastawioną na czytelność i funkcjonalność. Ze sterylnej konwencji wyłamuje się jedynie seria fotografii „Widok sytuacyjny”, konsekwentnie podsumowująca lokalny charakter obserwowanych przez Szabelskiego peryferii cyfrowego imperium. Uchwycone na pierwszym planie pola uprawne i grunty zakotwiczają w rodzimym krajobrazie nieuchwytną potęgę ekonomiczną Amazona. Tam potężny zagraniczny kapitał, tu swojskie nieużytki i gliniasta gleba – jak w deszczowy dzień z końca ubiegłego wieku na targowisku w miejscowości – raczej z tych mniejszych. Tylko kartonów, wyłożonych na błocie i osłaniających towar przed zabrudzeniem, brak. Podtrzymują filary systemu.