23 września minęło 10 lat od premiery „Too Bright” – trzeciej płyty Perfume Geniusa, która ukształtowała bieg jego późniejszej kariery. Poruszając się między subtelnością a furią i od kruchych ballad po mroczne eksperymenty, Hadreas wyszarpał na niej swoją podmiotowość z opresji konserwatywnego spojrzenia, jednocześnie rzucając miękkie światło na queerową społeczność. Buntownicza cielesność tego albumu i uwolnione pokłady tłumionej przez lata wściekłości sprawiają, że po upływie dekady wciąż chce się do niego wracać.
Mike Hadreas wydał swój pierwszy album – „Learning” – w czerwcu 2010 roku. Mieszkał trochę w Seattle, trochę w Nowym Jorku, pracował za barem, dużo imprezował. Był uzależniony od alkoholu i narkotyków. W jednym z późniejszych wywiadów przyznał, że brał wtedy wszystko, co wpadło mu w ręce, z wyjątkiem heroiny. Piosenki na „Learning” zaczął pisać już pięć lat wcześniej – i chociaż funkcjonowanie w schemacie ciąg-odwyk-ciąg nie ułatwiało pracy nad płytą, paradoksalnie otworzyło mu pole do budowania swojej artystycznej tożsamości.
Na debiutanckim albumie przy akompaniamencie prostych melodii rozpisanych na pianino muzyk w poetycki, ale bezpośredni sposób opowiada o swojej depresji, zmaganiu się z uzależnieniem, byciu ofiarą przemocy seksualnej, bullyingu ze strony rówieśników i o cierpieniu związanym z doświadczaniem własnej tożsamości – geja ze „zbyt kobiecym ciałem”. Introwertyczne balladowe kompozycje łapią za serce, lecz nie zyskały dużego zainteresowania w środowisku muzycznym.
W 2010 roku Hadreas poznaje też Alana Wyffelsa, który pomaga mu wyjść z uzależnienia, staje się również współtwórcą projektu Perfume Genius, a także adresatem wielu przyszłych piosenek i życiowym partnerem artysty.
Tymczasem Obama podpisuje ustawę uchylającą politykę „Don’t Ask, Don’t Tell” zabraniającą osobom otwarcie homoseksualnym służyć w Siłach Zbrojnych USA. Ustawa wchodzi w życie we wrześniu 2011. To tylko symbolicznie oddaje opresyjność sytuacji: zawieranie małżeństw jednopłciowych jest możliwe w zaledwie pięciu stanach, a według danych zbieranych przez Instytut Gallupa mniej niż połowa (44%) Amerykanów uważa, że homoseksualizm powinien być „akceptowany społecznie”. W 2010 roku media w USA informują o rosnącej fali samobójstw wśród nastolatków będących częścią społeczności LGBTQ+, na Bronksie banda homofobów napada na 30-letniego geja i brutalnie go torturuje, a 50 Cent postuje tweeta „If you a man and your over 25 and you don’t eat pu**y just kill your self damn it. The world will be a better place. Lol” (org.). Pod wpływem krytyki tłumaczył potem, że został opacznie zrozumiany.
Perfume Genius wypuścił swój drugi album – „Put Your Back N 2 It” – w 2012 roku. Dzięki wsparciu Wyffelsa i poznanych na spotkaniach AA pełnych radości z życia gejów po pięćdziesiątce Hadreas rozpoczął przepracowywanie swojej traumatycznej przeszłości i asymilację w trzeźwej dorosłości. Zaczął też komponować i pisać odważniej.
„Put Your Back N 2 It” to płyta dojmująco smutna, krążąca wokół myśli samobójczych, wyrazów obrzydzenia względem własnego ciała, zinternalizowanej homofobii, strachu, wątpliwości. Zza mroku jednocześnie prześwituje kiełkująca siła, która rodzi się w przeżywaniu żałoby po „poprzednim życiu”. Proces zdrowienia odbywa się przez songwriterską osmozę – Hadreas po raz kolejny wyśpiewuje swoje wspomnienia i tworzy poetyckie obrazy będące manifestacją najokropniejszych momentów jego życia, żeby je oswoić, a następnie sprawdzić, czy artystyczna repetycja umożliwia restart realnego życia. W rozrywającej serce piosence „17” nawiązuje też do śmierci Matthew Sheparda, skatowanego i brutalnie zamordowanego w Alabamie 21-letniego homoseksualisty, którego historią żyły całe Stany Zjednoczone pod koniec zeszłego wieku. Szesnastosekundowy trailer do teledysku „Hood”, na którym Hadreas występuje w objęciach Arpada Miklosa (postawnego aktora o przesmutnym spojrzeniu, znanego z gejowskich produkcji pornograficznych), zostaje usunięty przez serwis YouTube za naruszenie zasad „family safe”. Niecały rok później Miklos popełnia samobójstwo w swoim mieszkaniu – okoliczności tego tragicznego wydarzenia nie zostały wyjaśnione opinii publicznej.
W 2012 roku już połowa Amerykanów – w tym także prezydent Obama – opowiada się za legalizacją małżeństw jednopłciowych. Widoczność społeczności LGBTQ+ rośnie – Anderson Cooper dokonuje publicznego coming outu, talk-show Ellen DeGeneres bije rekordy oglądalności, a Frank Ocean wydaje album „Channel Orange”, na którym otwarcie śpiewa o swojej biseksualności. Brutalne ataki wymierzone w osoby nieheteronormatywne utrzymują się na podobnym poziomie, co dwa lata wcześniej – według danych FBI na 1318 zgłoszonych przestępstw z kategorii hate crimes ofiarami 55% przypadków byli homoseksualni mężczyźni (anti-male homosexual bias).
23 września 2014 roku Perfume Genius wydaje swój trzeci album – który wszystko zmienił. Okładkę „Too Bright” zdobi androgeniczny portret Hadreasa: ulizanego na Rudolpha Valentino i ubranego w obcisłą, nitowaną koszulkę, która na pierwszy rzut oka przypomina zbroję. Porcelanowa postać artysty gniewnym błękitem spojrzenia świdruje coś (a raczej kogoś) pozostającego poza zasięgiem wzroku osób sięgających po tę płytę. Ale my doskonale wiemy, kto tam stoi.
Sygnaturowy smutek, esencjonalna wrażliwość i delikatność otulona dźwiękami pianina, które towarzyszyły mu przez dwie pierwsze płyty, nie znikają, ale robią miejsce na zawoalowaną wściekłość i bunt. Zmiana emocjonalnego paradygmatu wyraża się nie tylko w warstwie tekstowej, ale także poprzez eksperymentalne i momentami niezwykle mroczne rozwiązania formalne. Nie dominują one co prawda całościowego kształtu „Too Bright”, ale efektownie rozmywają kontury dotychczasowej figury projektu Perfume Genius. Tworzą też przestrzeń na ostateczne oddzielenie – tego, co minione, od tego, co nadchodzi.
Najpopularniejszą piosenkę z „Too Bright” przecina dwuwersowy refren, który brzmi: „No family is safe / When I sashay” (Żadna rodzina nie jest bezpieczna / Gdy paraduję) – utwór „Queen” ironicznie i z gracją skreśla kolejne kratki konserwatywnego bingo zbudowanego ze stereotypów na temat gejów i przy okazji zalotnie mruga do algorytmów YouTube’a. Piosenka z miejsca staje się jednym hymnów queerowej społeczności – a przynajmniej tej części, która szuka wciąż popowej, ale bardziej wysmakowanej alternatywy dla królujących wówczas wśród osób LGBTQ+ Lady Gagi czy Katy Perry.
W 2014 roku już w 35 stanach możliwe jest zawieranie małżeństw jednopłciowych, a większość Amerykanów deklaruje co najmniej neutralny stosunek do tego stanu prawnego. Toczone są intensywne debaty na temat praw osób LGBTQ+ i ochrony przed dyskryminacją na poziomie federalnym, które stanowią przygotowanie do wprowadzenia „Equality Act” w kolejnych latach. Mimo rosnącej świadomości społecznej i wyraźnego sprzeciwu środowisk medycznych w wielu częściach USA wciąż stosowana jest „terapia konwersyjna”, której celem miało być „leczenie” osób homoseksualnych i biseksualnych z ich orientacji (tylko w Kalifornii i New Jersey uznano tę praktykę za nielegalną – i to wyłącznie w odniesieniu do osób nieletnich).
Przeświadczenie, że indywidualne doświadczenia są silnie uwarunkowane przez struktury polityczno-społeczne, nabrało intelektualnego rozpędu już pod koniec lat 60. ubiegłego wieku. Drugofalowy feminizm zwracał uwagę na systemowe źródła prywatnego cierpienia doświadczanego ze względu na tożsamość czy seksualność, w szerokim znaczeniu obu tych terminów. Próba przeniesienia ciężaru doświadczania przez jednostkę przemocy i nierówności w niekiedy bardzo ciasnym, prywatnym świecie (kuchni, szkole, dostępie do ochrony zdrowia) na barki całego społeczeństwa funkcjonującego w określonych warunkach politycznych prowokowało liczne dyskusje na temat dyskryminacji i strukturalnych nierówności. W tym kontekście twórczość Perfume Geniusa, opowiadająca o doświadczeniach przemocy i zinternalizowanej homofobii, staje się głosem dla młodych queerowych słuchaczy, pomagając im odzyskać podmiotowość.
Hadreas poprzez konsekwentne tworzenie muzyki na bazie swoich osobistych doświadczeń i obserwowanie zarówno w mediach społecznościowych, jak i podczas koncertów reakcji na swoją twórczość zaczyna rozumieć, jak ogromne znaczenie mają jego artystyczne świadectwa dla społeczności LGBTQ+, a w szczególności dla nastoletnich homoseksualistów. Dorastając jako osoba queerowa, nigdzie niepasująca i nieczująca przynależności do żadnej wspólnoty, przeżył nastoletnie życie w poczuciu samotności, emocjonalnego wykolejenia i braku kontroli – i nad sobą samym, i nad światem zewnętrznym. Próba wydobycia „męskich” cech, których od niego oczekiwano, i przysłonięcia nimi tych naturalnie „kobiecych” przysporzyła Hadreasowi ogromu dyskomfortu – rozumianego nie jako chwilowa niedogodność, ale życiowy lejtmotyw – od dzieciństwa po wczesną dorosłość. Emocjonalna surowość piosenek otwiera słuchaczom i słuchaczkom nie tylko wejście do intymności jego prywatnego świata, ale służy także jako lustro, w którym młode queerowe osoby mogą się przejrzeć i zobaczyć w odbiciu obraz historii, która jest podobna do ich własnej i która kończy się dobrze. A właściwie nie „kończy się dobrze”, tylko trwa w najlepsze.
Trzeci album Perfume Geniusa robi tylko tyle i aż tyle. Buntowniczy zwrot jest karmiony rozczarowaniem, ale Hadreas nie ma w planach zbawiania w świata. Uprawianie artystycznego aktywizmu na rzecz społeczności LGBTQ+ działa jednak w mikroskali – wystarczy poczytać kilka pierwszych z brzegu komentarzy na YouTubie pod teledyskami Perfume Geniusa. Jego piosenki mają moc przywracania uczucia podmiotowości, niesienia realnego wsparcia. Hadreas często przyznaje w wywiadach, że tworząc, intensywnie myśli o osobach, które będą później słuchać jego płyt. Chce, aby jego odbiorcy – szczególnie ci bardzo młodzi, który są targani tak dobrze znanymi mu problemami – mieli okazję poczuć się widziani, usłyszani, zrozumiani. Chce, żeby dzięki jego twórczości znaleźli wyjście awaryjne z limbo stworzonego z wdrukowywanego przez konserwatywne społeczeństwo wstydu. Żeby poczuli się jak on, gdy za dzieciaka zasłuchiwał się w „Horses” Patti Smith – płycie, którą otwiera wers „Jesus died for somebody’s sins / but not mine”. Wyzwalająca artystyczna bezczelność przywraca Hadreasowi poczucie kontroli nad własnym wizerunkiem odbijającym się w nieprzychylnych spojrzeniach. A on podaje pałeczkę dalej.
„Too Bright” zostało wyprodukowane przez Adriana Utleya, który jest głównie znany z bycia gitarzystą Portishead. W dużym stopniu to właśnie dzięki niemu trzecia płyta Perfume Geniusa jest momentami mocno eksperymentalna, mroczna i dziwaczna. Stosowanie triphopowych zagrywek na altpopowym materiale dezorientuje i wyrywa z nieuwagi słuchaczy nastawionych na easy-listening i kolejne kruche pioseneczki. Brudne bity, przestery, retrosamplowanie i basowe dekoracje wybrzmiewają tym mocniej, im ciaśniej otacza je anturaż znanych pianinowych melodii.
Na „Too Bright” znalazły się też numery w dobrze znanym stylu Hadreasa z dwóch poprzednich płyt – przykładowo otwierające album „I Decline” to kolejna prosta ballada, ale jej tekst zapowiada i konstytuuje awersyjno-buntowniczy przekaz całego albumu. Dramatyczna „Queen” komentuje gejofobię kąśliwymi wersami, słodko bąbelkującym keyboardem, narastającymi synthami i potężnym bębnieniem Johna Parisha. Wokale meandrują od cichości do przeraźliwego wycia, nie pozwalając tym razem na łatwe wrzucenie płyty w popową szufladkę. Silnie eksploatowanym motywem na „Too Bright” jest cielesność – rozumiana w czysto wizerunkowym sensie, ale także po prostu jako kawał mięsa. Obsesja Hadreasa na punkcie własnego ciała w oczywisty sposób odsyła do jego prywatnych zmagań ze swoim androgenicznym wyglądem, ale też do życia z chorobą Leśniowskiego-Crohna (przewlekłe schorzenie układu pokarmowego) i publicznego wymiaru naszych opakowań.
Jednak wyjątkowość tej płyty wyrasta z utworów, które najmniej brzmią jak wszystko, co do 2014 roku stworzył Perfume Genius. Impet wychodzenia Hadreasa z bezpiecznej ramki przyzwyczajeń wygenerował duże pokłady kompozytorsko-songwriterskiej energii, która będzie owocować w przyszłości. Obłąkańcze „My Body”, industrialowo-horrorowe „Longpig” i moje ulubione, pulsujące „Grid”, które brzmi tak, jakby w upiornie alternatywnej rzeczywistości maczała w nim palce Solex w przerwach od pracy nad „Low Kick and Hard Bop” – to właśnie one sprawiają, że po dekadzie chce się wracać do tego albumu.
I chociaż są na nim piosenki pomijalne („Too Bright” i „All Along”), nie można mu odmówić wywrotowej świeżości – szczególnie w kontekście drogi twórczej Hadreasa. Wajcha z wykolein została przestawiona na dobre tory. Kolejne albumy – „No Shape” (2017), „Set My Heart On Fire Immediately” (2020) i „Ugly Season” (2022) – stanowią kontynuację mariażu ujmującej wrażliwości i odważnego patrzenia w przyszłość.
Jubileuszowa edycja „Too Bright” została rozszerzona o trzy bonusowe piosenki – „Story of Love”, „My Place” i „When U Need Someone”. Ot, b-side’y ku uciesze najbardziej zagorzałych fanów i fanek, w wyjściowym kontekście raczej bez większego znaczenia. Ale kto miał radośnie zakrzyknąć: „It’s gay xmas!”, ten zakrzyknął.
Z początkiem września pojawił się także rework kultowej piosenki „Smalltown Boy” Bronski Beat w wykonaniu Perfume Geniusa i duetu The Knocks. Chociaż Hadreas nie pamięta, kiedy po raz pierwszy usłyszał ten numer, przyznaje, że „gdy jesteś gejem, [Smalltown boy] wydaje się częścią twojego DNA”. Reinterpretacja tego utworu poprzez wrażliwość trójki amerykańskich muzyków nie „popsuła” synthpopowego turbohitu brytyjskiego zespołu, ale oddała mu należyty hołd, wzbogacając go o współczesny twist. Opowiadająca o doświadczaniu małomiasteczkowej nietolerancji wobec homoseksualistów ikoniczna piosenka, która rozbijała się po światowych listach przebojów przez przeszło 6 lat od wydania, skończyła w tym roku 40 lat. Perspektywa upływu czterech dekad w kontekście rewolucji ogólnospołecznego podejścia do kwestii akceptacji społeczności LGBTQ+ – trzeba przyznać – jest wciąż rozczarowująca. Ale konsekwentnym rozczarowaniom zdarza się czasem przybierać postać ostatecznie formacyjnych kierunków. Jeśli nie wierzycie, spytajcie o to Mike’a Hadreasa.