Nr 1/2021 Na dłużej

PAMIĘTNIKI CHŁOPSKIE: „Kto mnie rozumie albo kto będzie czytał”

Antonina M. Tosiek
Społeczeństwo Esej Cykl

To mógłby być astronomicznej długości wstęp. Albo i osobny tekst. Mogłabym pisać o wszystkich nowo i dawniej wydanych książkach, o pracach naukowych, o szerokiej bibliografii artykułów na temat kwestii chłopskiej. Pojawiłyby się tu spodziewane tytuły i nazwiska – „Prześniona rewolucja” Andrzeja Ledera, „Fantomowe ciało króla” Jana Sowy, „Ludowa historia Polski” Adama Leszczyńskiego, „Bękarty pańszczyzny” Michała Rauszera, liczne publikacje Hanny Gosk czy starsze prace Izabeli Bukraby-Rylskiej. Pojawiłyby się ważne dla dyskursu terminy: poskolonializm, postzależność, subaltern, kolonizacja, samokolonizacja, kolonizacja wewnętrzna. Mogłabym cytować i rekapitulować dyskusje o tym, jak pisać ludową historię Polski. I mogłabym z wnioskami polemizować. Z wszystkiego tego rezygnuję, bo w niniejszym inaugurowanym cyklu nie chcę pytać o to, jak pisać ludową historię. Chcę opowiedzieć o ludowej historii, która została już kiedyś napisana – a przynajmniej o jej fragmentach. Chcę zaprosić do wspólnej lektury pamiętników chłopskich. Będzie to czytanie wspólne, czyli interdyscyplinarne – w ramach którego łączyć będziemy opisy rodzimej socjologii z elementami krytyki literackiej. Ale spróbujemy o tych narzędziach zapomnieć lub traktować je, nomen-omen, narzędziowo – chodzi przecież przede wszystkim o wsłuchanie się w prawdziwe, niezapożyczone opowieści, które pozostawili po sobie reprezentanci i reprezentantki konkretnej klasy i grupy społecznej.

Historię chłopskiego pamiętnikarstwa XX-wiecznego proponuję odczytywać jako odpowiedź na poszukiwaną przez Andrzeja Ledera „nienapisaną epopeję ludu chłopskiego”. Uznaję pamiętniki chłopskie za możliwie najlepsze wypełnienie owej narracyjnej luki, o której mówił badacz – nie tylko dlatego, że są spisane, ale przede wszystkim ze względu na bogactwo przedstawień: są one wieloautorskie, polifoniczne, rozpiętością czasową ogarniają niemal cały wiek przekształceń klasy chłopskiej.

Pierwsi, pierwsze

W roku 1916 Maria Dąbrowska pisała: „[…] wieśniak, jakkolwiek inteligentny, jest pełen barbarzyństwa, ciemnoty i ciasnoty, a cnoty ma tak prymitywne, że one wystarczyć nie mogą narodowi mającemu prócz innych do spełnienia najtrudniejsze na świecie zadanie – stworzenie na nowo swego państwa”[1]. Kilkanaście lat później autorka „Nocy i dni” zachwyciła się publikacją „Pamiętników chłopów”, stworzyła wzruszającą przedmowę do ich drugiej serii, zgłosiła je do nagrody „Wiadomości Literackich” za najwybitniejszą książkę (którą „Pamiętniki…” otrzymały w 1937 roku), a następnie na łamach tegoż czasopisma broniła wartości literackich zbioru przed tłumem krytyków (w kanonicznym tekście „Dokument i literatura”). Co tak zachwyciło Dąbrowską?

W dwudziestoleciu międzywojennym ogłoszono w sumie siedemnaście publicznych konkursów na pamiętniki dla przeróżnych grup społecznych. Najważniejsze okazały się edycje konkursów Instytutu Gospodarstwa Społecznego, których pomysłodawcą był Ludwik Krzywicki. W roku 1933 IGS wydał „Pamiętniki bezrobotnych”, w 1939 roku „Pamiętniki emigrantów”, zaś dwie serie „Pamiętników chłopów” opublikowane zostały w 1935 i 1936 roku.

Instytut Gospodarstwa Społecznego oddał się całkowicie dochodzeniom właśnie w zakresie tych tłumów, stanowiących pod względem ilościowym rdzeń narodu polskiego. Powziął ambicję śmiałą, a dla wielu zakrawającą na donkiszoterię, ażeby poświęcić się wyłącznie sprawie usunięcia z ziemi polskiej źródeł nędzy i krzywdy. […] Pragnie w ten sposób możliwie przedmiotowy odtworzyć istniejącą rzeczywistość. I nie przeniewierza się tej zasadzie, gdy sięga do owych nizin, usiłując dać miejsce głosom stamtąd dochodzącym. Przecież jest to jedyna właściwa, jedyna zdrowa metoda pożycia społecznego.

– pisał redaktor tomu w przedmowie do drugiej serii „Pamiętników…”[2]. Krzywicki był zadeklarowanym socjalistą, stąd zaangażowana społecznie specyfika owych projektów pamiętnikarskich. Nie miały one stanowić jedynie źródła dla badań ilościowych czy hermetycznego opisu socjologicznego – zostały opublikowane w nadziei zmiany, w nadziei na polepszenie sytuacji polskiej wsi w latach 30., która na skutek wielkiego kryzysu znalazła się w dramatycznym położeniu. Rządowa polityka cen doprowadziła do olbrzymiej przepaści pomiędzy kosztem produktów rolnych a cenami za wyroby przemysłowe. Wobec tego przeciętnego mieszkańca wsi nie było stać na zakup podstawowych produktów, takich jak nafta, sól, cukier, odzież. Wielu chłopów padło wówczas ofiarami kryzysu walutowego oraz hiperinflacji, które poskutkowały drastycznym wzrostem wartości rat kredytów komasacyjnych i spadkiem zysków z produkcji rolnej. „Pamiętniki, które miały być wizerunkami życia chłopów w różnych okazjach miejsca i czasu, stały się nade wszystko pamiętnikami chłopów w okresie kryzysu” – pisał Krzywicki w podsumowaniu drugiej serii.

„Pamiętniki chłopów” można zatem odczytywać jako wyraz literackiego oporu względem nieustająco pogarszającej się sytuacji życia na wsi oraz braku pomocy ze strony państwa. Państwa, które dekadę wcześniej mamiło chłopów obietnicą wprowadzenia w życie reformy rolnej w celu zwiększenia ich mobilizacji wojskowej w wojnie z bolszewikami; ale i państwa, które odmawiało chłopom pełnoprawnej przynależności narodowej. Lektura „Pamiętników” falsyfikuje wypowiedź Dąbrowskiej z 1916 roku – w tomach z lat 30. znaleźć można liczne fragmenty, które uwidaczniają świadomość i niezależność; które ukazują pamiętnikarzy nie jako jednostki biernie przyjmujące okrucieństwo losu, ale aktywnie starające się swój los przekształcić.

Głos pomiędzy

W pierwszej serii „Pamiętników chłopów” opublikowanych zostało pięćdziesiąt jeden opowieści, w drugiej zaś jedynie dziesięć, jednak znacznie obszerniejszych. W sumie na odezwę IGS zamieszczaną na łamach pasy chłopskiej (m.in.: „Zielonego Sztandaru”, „Chłopskiej Prawdy” czy „Wyzwolenia”) odpowiedziało prawie pięćset osób, w tym siedemnaście kobiet. Redaktorzy nie nanosili na nadesłane teksty znaczących zmian, ingerowali w język pamiętników jedynie w przypadku problemu ze zrozumieniem tekstu pisanego.

Konsekwencją tej decyzji jest w miarę realne odbicie zróżnicowania języków opisu i sposobów rozumienia rzeczywistości na polskiej wsi lat 30. W ramach zakreślenia skrajności mamy zatem szansę przeczytać pamiętniki napisane przez wykształconego, oczytanego i obeznanego w sytuacji politycznej chłopa – przykładem niech zostanie autor Pamiętnika nr 10, piszący: „Chłopi to raczej jacyś marzyciele – poeci, którzy nie dla własnych wygód, ale dla kraju żyją. Życie tych mało i bezrolnych ludzi na wsi, których nie widzi rząd, to nie żadna przyjemność, a raczej jakieś niezgłębione piekło czy wieczna pokuta za winy niepopełnione”. Ale znajdziemy także opowieść małorolnego chłopa, który umiejętność pisania posiadł samodzielnie, ucząc się przy pomocy książeczki do nabożeństwa oraz zapamiętanych fonetycznie pieśni i modlitw kościelnych, czyli twórcy Pamiętnika nr 19:

Niezmiernie mie to uciesyło kiedy przeczytołem w gazecie grudziąckiej o pamietniku. Zaros wte pedy zabrołem się do pisanio. Chocioz ta bardzo pisać nie umie to jednok chce to co cuje co mi doligo i na sercu lezy tutaj umiejscyć. Coprawda robota cłeka w polu dosić przygniata ale niech ta zawdy trocha casu nie nandzie aby te róźne turbacyje i dolegiwości opisać. Nie bede sie cofoł w przezyte lata lecz opise lato tegoroczne. Co przesło to nos ta już tak bardzo nie obchodzi. Teros nos to obchodzi co jest a nie co było. Boć te dzisieńse casy to chyba nogorse. Jo jak zyje nie pamietom gorsych casow.

Ale poza zróżnicowaniem jest tu także pewna płaszczyzna wspólna. O autorach „Pamiętników…” Józef Chałasiński pisał w recenzji: „sami zdają się przynależeć do stanu przejściowego, reprezentują zatem stan czy gatunek ludzi wyszłych częściowo i pod różnymi względami poza swą klasę i sferę, a nie przeobrażonych i być może, nieprzeobrażalnych docna w żadną inną”[3]. Wspólna jest dla autorów ich osobność – jakoby podwójna, ponieważ wykluczająca jednoznaczne podporządkowanie wobec każdej wspólnoty. Pamiętnikarze zbyt różnią się od przeciętnego chłopa, by być przez niego branymi za równego sobie; ale niezbywalne różnice oddzielają ich także od porządku „pańskiego”.

Edukacja i migracje

Przynależność do „stanu przejściowego” wynika nie tylko z odebranego przez pamiętnikarzy procesu kształcenia, ale także ich historii migracyjnych. Aż 15,1% autorów to wychodźcy, którzy po latach spędzonych za granicami kraju z powodu zawirowań wojennych czy też dla konieczności zarobku wrócili do ojczyzny i ponownie osiedlili się na wsi. Większość pamiętnikarzy skończyła edukację na szkole elementarnej, uczęszczając do jednego lub dwóch oddziałów wiejskich szkółek, w których nauczycielami najczęściej byli absolwenci niedalekich gimnazjów, często niewiele starsi od swoich uczniów, jednak aż 23% to samoucy, którzy posiedli umiejętności czytania i pisania jedynie za sprawą własnej determinacji. Niemal 4% autorów dotarło do szkół zawodowych czy wyższych – autorem szalenie ciekawego Pamiętnika nr 38 jest były student malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych w Wilnie.

Pamiętnik ten jest więc opisem doświadczeń wiejskiego malarza, który spędził na studiach w Wilnie dwa lata, jednak ze względu na pogarszającą się sytuację majątkową rodziny zmuszony był porzucić naukę i wrócić na wieś. Tam próbował utrzymywać się z malowania portretów bogatszym właścicielom ziemskim, w chwili spisywania pamiętnika nie stać go jednak na zakup farb, aby móc ów pomysł kontynuować. Pobyt w Wilnie znacząco wpłynął na jego postrzeganie wiejskiej rzeczywistości i dojmujące poczucie nieprzystawalności do społeczności chłopskiej. Kończąc swój pamiętnik, pisał:

Chcę jeszcze dodać parę wskazówek na konto tego chłopskiego obrazu, który państwo chcecie skomponować. Mojem zdaniem on powinien być namalowany w szarych, brudnych kolorach. Najlepiej, żeby stał na pierwszym planie chłop średniego wieku w butach bez Cholewów; jego przygnębiona i zgarbiona figura powinna być ubrana w ewentualnie zniszczone do minimum ubranie. Obok niego musi stać taka sama jego żona, młodsza wiekiem, bosa, z chudym twarzem i z niebieskimi podkowami naokoło oczu. Za nimi dużo dzieci brudnych z długiemi włosami, różnego wzrostu. Dalej – nędzna gospodarka, podobniejsza więcej do rudery niżeli do budynków zamieszkałych.
(Pamiętnik nr 38, s. 545)

Nie-wierność

Kolejną wyjątkową na tle społeczności wiejskiej cechą twórców „Pamiętników…” jest w dominującej większości jednoznacznie negatywny stosunek wobec duchowieństwa. Autor Pamiętnika nr 15, współzałożyciel Koła Młodzieży Wiejskiej w swojej wsi, spotkał się z groźbami ze strony proboszcza swojej parafii, który straszył go wtrąceniem do więzienia za deprawację młodzieży i głoszenie lewicujących haseł. W jego pamiętniku możemy przeczytać między innymi: „Przyszedł »patron« budować Wielką Polskę, ale pod sztandarem miłości Chrystusa! A z jakąż on nienawiścią zwalał Koło Młodzieży Wiejskiej! Jak podle plwał z ambony! Wyzywając je od rozmaitych masonów, komunistów, dzieci szatańskich”[4].

Zdecydowanie mniej szczęścia miał za to twórca Pamiętnika nr 49, wobec którego nie skończyło się jedynie na groźbach – został skazany przez sympatyzujący z sanacją rząd za działalność w organizacjach lewicowych, udział w wiecach oraz kolportaż ulotek. Po zakończeniu zasądzonej kary stał się bohaterem dla grupy młodych działaczy lewicowych. W swoim pamiętniku zapisał:

Ja czasem na zaproszenie młodzieży idę na pogadankę do nich. Mówię na tych pogadankach, że wieś chcąc dźwignąć, musi się uczyć, nie trzeba się oglądać na inteligencje, jak nauczycielstwo ludowe, ani duchowieństwo, bo to wszystko zawiodło, ale sami musimy się jakoś ratować. Mówię, że każdy ma prawo do życia, że chłop jest człowiekiem, ta jak i pan ze dworu czy z miasta, jak i ksiądz, że chłop nie powinien karku giąć przed nikim, że musimy życie społeczne oprzeć na miłości bliźniego, że się trzeba organizować spółdzielczo, by się oprzeć wynaturzonemu kapitalizmowi.
(Pamiętnik nr 49, s. 693)

Pomimo zdobytej wśród lewicującej młodzieży popularności, pamiętnikarz stał się wyrzutkiem swojej społeczności – większość mieszkańców wsi była nastawiona wobec niego bardzo wrogo. Zarzucano mu szerzenie demagogii, demoralizowanie młodego pokolenia oraz antychrześcijański charakter działań aktywistycznych. Wierność idei doprowadziła go do zupełnego osamotnienia oraz nieustającego poczucia zagrożenia i lęku przed współmieszkańcami. Swoją opowieść kończył jednak słowami:

Wiem, że państwo to nie pewna partja, ani nawet obecne pokolenie, bo państwo jest dłuższe, jak życie człowieka. Mam zresztą nadzieję, że to co jest minie, że sprawiedliwość nastąpi, że nas chłopów nie potrafi nikt zjeść. My prędzej jak kto inny wytrzymamy. Wytrzymali nasi ojcowie gorsze ciemiężenie przez szlachtę, ta już prawie zginęła, a my są, to i będziemy. Z pewnością nikt z tych co nas dziś gnietą nie przyjdzie mojej ziemi uprawiać, ale prędzej czy później udławi się naszą pracą i krzywdą. My wytrwamy. Tylko trzeba pracy nad uświadomieniem rzesz chłopskich, by prędzej przyszło to, do czego nas nasze zasługi nad odbudową państwa i liczba uprawnia, to jest Polska Ludowa.
(Pamiętnik nr 49, s. 694)

Przykładem radykalnie odmiennego typu zaangażowania w kwestie polityczne jest Pamiętnik nr 31 spisany przez sześćdziesięciodziewięcioletniego chłopa – absolwenta gimnazjum w Łomży. Do czasu wielkiego kryzysu jego gospodarstwo i założony przez niego Związek Stowarzyszenia Spożywców „Snop” funkcjonowały bardzo efektywnie. Jednak na skutek spadku zysków i zwiększenia rat kredytu parcelacyjnego pamiętnikarz zmuszony był zaciągnąć pożyczkę na spory procent u wierzyciela pochodzenia żydowskiego. Problemy z jej spłatą i kontakt z prasą sanacyjną wzniecającą nastroje antysemickie spowodowały radykalizację poglądów autora. Zaangażował się więc w działalność chłopskiej organizacji kolportującej antysemickie ulotki i broszury z antyżydowskimi hasłami (np. „Żyd jak się naszym kosztem wzbogaci to przecież zaraz Palestynę buduje i tak dalej, ale nie Polskę!”[5]). To właśnie Żydów posądzał o celowe doprowadzenie państwa polskiego na skraj załamania gospodarczego i manipulowanie rządową polityką cen w celu podniesienia obowiązujących opłat za ziemię. Nieprzekonanych starał się uświadomić w sposób następujący:

Tych parcelerantów, którzy czekają sami nie wiedzą czego, czy poprawy czy głodowej śmierci pytam i się sam siebie i innych gdzie jest sprawiedliwość. Robi się tak poto by wieś polską zniszczyć, by Lud Polski wymarnować i na jego miejsce założyć Palestynę w Polsce naszej bo tak każdy dzisiaj widzi oczami więc tak lud mówić już zaczyna o tem.
(Pamiętnik nr 31, s. 164)

Swój pamiętnik kończył odezwą kierowaną do młodego pokolenia chłopów, którym dane było dorastać w niepodległej ojczyźnie, a którzy nie zdawali sobie sprawy z istotności działań na rzecz budowy demokratycznej ojczyzny oraz ludowej emancypacji:

Jedynym moim obowiązkiem, jak chłopa rolnika biednego i uciśnionego jest iść z tą klasą, w której ja wyrosłem, brać udział w spółdzielniach rolniczych i organizacjach ludowych im przewodzić i w nich pracować, ich pilnować i Polskę Ludową i tą demokratyczną jeszcze raz budować i jej bronić mocno i nieugięcie do ostatniej kropli krwi i pozwolę sobie powiedzieć za wieszczem Polskim i synem chłopskim po pługu, że zginą od prądów chwilowych zawiśli, za widnem sławy goniący sztukmistrze, lecz nie zaginą dni szlachetnych myśli i nie przepadną natchnienia najczystsze, bo lud jest nieśmiertelny! a naród jest wieczny!
(Pamiętnik nr 31, s. 167)

„Jakby chłopa na świecie nie było”

Jedną z liczniejszych grup pośród pamiętnikarzy –  emigrantów/wychodźców – w niezwykle ciekawy sposób reprezentuje autor Pamiętnika nr 12. Z jednej strony zapamiętujemy afektywne anegdoty, jak ta o przeprawie do Stanów Zjednoczonych na pokładzie statku „Kentucky”. W trakcie rejsu wśród pasażerów wybuchła zupełnie irracjonalna panika – z obawy przed atakiem wojsk pruskich. Podczas prób przedostania się w głąb statku kilka osób zostało zadeptanych i zaduszonych przez niemal tysięczny tłum. Pasażerowie obawiali się później, że jeśli Amerykanie odkryją martwe ciała na pokładzie, nie wydadzą zezwolenia na wpłynięcie statku do portu, co wiązałoby się z koniecznością powrotu do Polski. Wrzucono więc ciała zmarłych do oceanu. „Każdy dostał się do wody z kawałkiem żelaza, aby nie wypływał na wierzch, a utonął odrazu. Taki był pogrzeb biednych Polaków jadących poszukiwać pracy i chleba do obcych krajów, bo Polsce dla nich chleba nie starczyło”[6] – pisał. Z drugiej strony pamiętnik nr 12 stanowi przekrojowy opis losów chłopa, który dopiero u kresu życia – w okolicy siedemdziesiątych urodzin – powrócił do ojczyzny. Na emigracji w Stanach Zjednoczonych, Francji, Niemczech, Austrii i Rosji spędził kilkadziesiąt lat, udało mu się także poznać biegle trzy języki obce. W odpowiedzi na odezwę IGS pisał:

Bo do tego czasu to już przeczytałem parę polskich książek, ale to one były zawsze tak jednostronnie pisane, że coś okropnego. W innych krajach piszą inaczej, bez faworyzowania klas jak przystoi na ludzi demokratycznych pojęć, a u nas co o chłopie to nie było w nich nic poważnego, tak jakby chłopa i robotnika na świecie w ogóle nie było, tylko żyli w Polsce sami panowie i magnaci oraz prałaci.
(Pamiętnik nr 12, s. 144)

Zapisek ten jest ciekawy co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze: autor pamiętnika      zawarł tu obserwację, którą od pewnego czasu powtarzają badacze i publicyści (o niewidoczności klasy chłopskiej w dyskursie publicznym i kulturze dominującej); formułuje on ją jednak niejako „oddolnie” – nie jako badacz dyskursu czy zewnętrzny obserwator, lecz      jako podmiot doświadczający owego zniknięcia i jego konsekwencji. Po drugie: pamiętnikarz formułuje te wnioski na podstawie niejako komparatystycznej analizy narracji na temat własnej klasy. Wnioski te sformułować mógł dzięki samo-edukacji, jaką przeszedł w ciągu emigracyjnych lat.

Szkolny nie-obowiązek

Losy autora pamiętnika nr 12 zwracają więc naszą uwagę jeszcze na kwestię edukacji. 7 lutego 1919 roku, niespełna cztery miesiące po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, wydano dekret o obowiązku szkolnym. W teorii miał on niwelować różnice pomiędzy dziećmi pochodzącymi z różnych warstw społecznych oraz ujednolicać program nauczania, który dotąd wykładany był w języku państwa zaborczego, a jego zakres zależał od wewnętrznych decyzji komisji edukacyjnych na terenach objętych wrogą jurysdykcją. Obowiązek szkolny obejmował      siedmioletnią szkołę powszechną dla dzieci od siódmego do czternastego roku życia. Edukacja powszechna miała stać się bezpłatna, co umożliwiłoby kształcenie także uczniom pochodzącym z rodzin będących w trudnej sytuacji materialnej. W dekrecie umieszczono jednak kuriozalny Artykuł 33[7], który o zwolnieniu z obowiązku edukacyjnego dzieci, których droga z domu do szkoły była dłuższa niż trzy kilometry (co w praktyce dotyczyło większości dzieci mieszkających na wsiach). Zapis ten obowiązywał w polskim prawodawstwie aż do 1956 roku!

Edukacja to jeden z najczęściej podnoszonych przez twórców pamiętników tematów. W moim mniemaniu do najciekawszych krytyk systemu nauczania na wsi można zaliczyć fragmenty Pamiętnika nr 10. Jego autor po ukończeniu kursu podoficerskiego marzył o dalszym kształceniu, zmuszony był jednak powrócić do rodzinnej wsi, by zaopiekować           się schorowaną matką i młodszym rodzeństwem. Postanowił jednak zagwarantować lepszą przyszłość najzdolniejszemu z braci – zaciągając olbrzymie pożyczki pod zastaw ziemi, umożliwił mu naukę w gimnazjum, a następnie w seminarium nauczycielskim. Tak komentował poziom edukacji na wsi:

Najgorsze, że kształceniem dziecka w naszych warunkach nazywa się już posłanie go do szóstego oddziału szkoły powszechnej. Takie „kształcenie” jednak wymaga nie tylko dobrej chęci rodziców pragnących dać wykształcenie dziecku i samej zdolności ucznia do nauki, ale także jego bardzo silnej woli. Chodzenie codziennie osiem kilometrów w tę i z powrotem, w mróz, w śnieg czy błoto, nie jest wcale do pozazdroszczenia. Gdy nauczyciel jeszcze śpi – uczeń wstaje o godzinie piątej by ubrać się prędko, najeść i o szóstej wychodzić w ciemną jesienną czy zimową noc.
(Pamiętnik nr 10, s. 120)

Pamiętnik nr 10 to poza skrupulatnie opisanymi kolejami życia rodziny także bardzo szczegółowy i wspierający się na bogatej bibliografii raport społeczno-gospodarczy. Autor wielokrotnie powołuje się w nim na dane zaczerpnięte z literatury specjalistycznej z zakresu ekonomii czy historii. Notatkę z lektury książki poświęconej historii polskiej szlachty formułuje następująco:

Historje wykazały, że wielki dobrobyt szedł zawsze w parze z najskrajniejszą nędzą. Świadczy o tem choćby sam „złoty wiek” przedrozbiorowej Polski szlacheckiej, czyli zarazem najskrajniejszej kaźni i nędzy chłopa. Tak jest i dziś. Gdy miljony chłopskie i robotnicze jęczą w uściskach nędzy i niedostatku, to garstki dygnitarzy kartelowych używają i nadużywają życia.
(Pamiętnik nr 10, s. 130)

„…wszystko za mną, a przedemną nic”

Na zakończenie chciałabym przytoczyć fragment mojego ulubionego pamiętnika. Jego autorem jest najprawdopodobniej około sześćdziesięcioletni mieszkaniec ówczesnego województwa łaskiego, który większość życia spędził na służbie we dworze, gdzie trafił w wieku jedenastu lat. Swoją historię kończył słowami:

Myślę że gdyby tak szatan przyjrzał sie dokładnie nędzy dzisiejszej toby się zrobił aniołym. Ten tylko może znać nędzę kto ją przeszedł, a ten kto ją widział może o niej tylko mówić. Są ludzie którym dobrze jeszcze na świecie. Ale to trzeba wyrównać i dać człowiekowi tyle żeby znał świat lepi, i wiedzioł że człowiek nie może być ani miljonerym ani nyndzą, a ino stworzynim korzystającym jednako z dobroci świata według potrzeb człowieka. Starać się o to już je dużo. Człowiek pracować chce, budować, robić, a tu wielką ma łaskę jak dostanie robotę. W tej prędkości świata trzeba dostosować prawa by sie tak prędko zmieniało wszystko jak prędko dzisiaj żyje człowiek. Inaczy zostanim w tyle, a życie samo podyktuje sobie prawa. Pisze sobie ale kto mnie rozumie albo kto będzie czytał. Trochę pomazane bo mi łzy kapią same, wszystko za mną, a przedemną nic.
(Pamiętnik nr 7, s. 79)

Pamiętnik ten cytuję jako ostatni nie tylko z powodu prywatnych sympatii – ale dlatego, że ostatnie dwa zdania wydają się mieścić w sobie zarówno skondensowaną treść zarówno życiorysów pomieszczonych w pamiętnikach, jak i niniejszego cyklu tekstów. Od tego aż do ostatniego odcinka będę zadawać sobie pytanie, czy czytając pamiętnikarskie zapiski jesteśmy faktycznie w stanie odnaleźć narzędzia analizy i opisu, które nie byłyby obciążone niebezpieczeństwem uzurpacji i zawłaszczenia snutej przez chłopów opowieści o własnym losie.

Fot. Mariusz Cieszewski on Flickr

Glosa do głosów

Jedyne wznowienie „Pamiętników chłopów” zostało opublikowane na początku lat 50. Na fali prochłopskiej polityki Polski Ludowej wydany został wybór tekstów z obu serii – bardzo okrojony, zawierający nawet kilkudziesięciostronicowe skróty. Publikacja miała jawnie przysłużyć się rządowej propagandzie, czego doskonałym przykładem jest przedmowa autorstwa Leonory Stróżeckiej, akcentująca winy rządów burżuazyjnych i zasługi rewolucji proletariackiej w procesie przekształcania wsi. Z okazji premiery wyboru „Pamiętników…” Wytwórnia Filmów Dokumentalnych zleciła Andrzejowi Munkowi wyreżyserowanie dokumentu na podstawie historii opisanych przez pamiętnikarzy. Nachalna narracja propagandowa filmu momentami bywa nieznośna, ale w warstwie estetycznej zachwyca on zdjęciami i wykreowaną za ich pomocą atmosferą.

Po publikacji obu serii „Pamiętników chłopów” pisarstwo ludowe zaczęło cieszyć się sporym zainteresowaniem. Chłop-twórca przedostał się poniekąd do innego porządku kulturowego; stał się socjologicznym fenomenem – z tradycji lub/i stereotypu niepiśmienności awansował do przestrzeni literackich sporów i konkursów na najważniejszą publikację literacką. Jego historia stała się jednak kolejną realizacją Saidowskiej orientalizacji – posługujący się często niepoprawną polszczyzną, niewykształcony, żyjący w skrajnej biedzie chłop został demograficzną i bibliotekarską ciekawostką, której opowieść czytana była najczęściej w zupełnym wyizolowaniu od realnych kwestii bytowych poruszanych przez pamiętnikarzy. Pomimo owych zaniedbań czytelniczych to właśnie ci chłopi, jak żadna inna grupa społeczna wcześniej, zamanifestowali swoją obecność w kulturze narodowej poprzez opowiedzenie historii swojej podległości i poddaństwa.

PAMIĘTNIKI CHŁOPSKIE

Cykl poświęcony pamiętnikom, które mieszkańcy i mieszkanki wsi spisywali dla upamiętnienia swojego doświadczenia przez ponad siedem dekad XX wieku. Historia chłopskiego pamiętnikarstwa jest historią praktyki emancypacyjnej, praktyki różnicy, a tym samym przykładem wielkiej epopei ludowej w odcinkach – źródłem zbiorowych mitologii i demitologizacji wsi, którym nie udało się przedostać do masowej świadomości społecznej i dominującego dyskursu.

Przypisy:
[1] Cytat za: C. Świetlicki, „Wieś polska w publicystyce prasowej Marii Dąbrowskiej w latach 1910-1920”, „Dzieje Najnowsze”, r. 33, nr 1 z 2001 r., s. 44.
[2] L. Krzywicki, „Przedmowa”, w: „Pamiętniki chłopów”, Seria 2, Instytut Gospodarstwa Społecznego, Warszawa 1936, s. 6-7.
[3] J. Chałasiński, „Pamiętniki Chłopów”, „Przegląd Socjologiczny” 1937, tom V, z. 1/2, s. 517.
[4] Pamiętnik nr 15, s. 200.
[5] Pamiętnik nr 31, s. 161.
[6] Pamiętnik nr 12, s. 156.
[7] Art. 33 dekretu o obowiązku szkolnym (Dz.U. z 1919 r. nr 14, poz. 147).