Spektakl Darii Kubisiak „niemęski” wpisuje się w żywą współcześnie dyskusję na temat męskości, schyłku męskiej dominacji i kultury przemocy, rozwijaną zarówno na gruncie teoretycznym, jak i w praktyce artystycznej. Punktowanie pułapek i mielizn patriarchatu w różnych obszarach życia społecznego wydaje się dzisiaj istotną, często wręcz palącą potrzebą. Chociaż wiele osób jest przekonanych o konieczności jak najszybszej realizacji oczekiwanych zmian, a większość państw demokratycznych stara się wprowadzać regulacje prawne mające gwarantować równe traktowanie bez względu na płeć i orientację seksualną, w wielu miejscach cel ten ciągle nie został osiągnięty, pozostając w sferze postulatów. Przemoc wynikająca z uprzywilejowanej pozycji jednej płci jest tematem dość często podejmowanym przez sztukę. W teatrze zaczął się on pojawiać z większą intensywnością, kiedy – dzięki ruchowi #MeToo, prowadzącemu do ujawniania nadużyć i praktyk przemocowych w instytucjach i uczelniach artystycznych również w Polsce – stało się oczywiste, że ta dziedzina twórczości i obowiązujące w niej hierarchie często mają także patriarchalny charakter.
Polskie twórczynie i polscy twórcy od lat mierzą się z różnymi obliczami patriarchatu. W ostatnich miesiącach powstało w naszym kraju co najmniej kilka przedstawień podejmujących wątek toksycznej męskości i genderowej przemocy. „Chłopaki płaczą” z Teatru Dramatycznego im. Gustawa Holoubka w Warszawie to przeprowadzona przez Michała Buszewicza teatralna wiwisekcja sposobów budowania męskiej tożsamości. „Dobrze ułożony młodzieniec” Jolanty Janiczak i Wiktora Rubina z Teatru Nowego w Łodzi dotyka tematu niebinarności. Z kolei „Genialna przyjaciółka” Eleny Ferrante, którą na podstawie scenariusza Małgorzaty Czerwień w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie wyreżyserowała Ewelina Marciniak, to opowieść o stawaniu się kobietą w patriarchalnym świecie. W tę historię została wpleciona – nieobecna w literackim pierwowzorze – nietypowa perspektywa męska. Twórczynie oddały głos bohaterom zmarginalizowanym przez Ferrante, pozwalając im powiedzieć o cenie, jaką płaci się za życie w świecie uprzywilejowującym nawet nie tyle mężczyzn, co określone typy męskości.
W obszarze twórczości i krytyki artystycznej trudno dzisiaj uniknąć refleksji dotyczącej społecznych korzyści i przywilejów wynikających z pochodzenia, koloru skóry, pełnosprawności, a także – mimo aktywności kilku pokoleń feministek – uprzywilejowania płciowego. Tematy te wiążą się zarówno z sytuacją bohaterek i bohaterów opowiadanych na scenie historii, jak i z usytuowaniem samych artystek i artystów. W wielu przedstawieniach spostrzeżenia odnoszące się do przemian społecznych nieuchronnie splatają się więc z refleksjami na temat sposobów wytwarzania sztuki i reprodukowania patriarchalnych schematów. W tym kontekście warto wspomnieć choćby o „Poskromieniu złośnicy” w reżyserii Jacka Jabrzyka z Teatru Zagłębia w Sosnowcu (2022), które rozpoczyna manifestacyjna rezygnacja aktorek z udziału w patriarchalnej sztuce. Opuszczając scenę, pozostawiają mężczyznom granie kobiecych ról według dramatu napisanego przez Williama Szekspira. Stawiając kanoniczne historie w stan podejrzenia, a czasem po prostu zauważając obecną w nich, znaturalizowaną opresyjność, spekuluje się na temat ich alternatywnych wersji. Tak postąpiła Anna Smolar, która na scenie Narodowego Starego Teatru w Krakowie przygotowała „Halkę” (2021), rozmontowując patriarchalną opowieść wpisaną w oryginalną wersję opery Stanisława Moniuszki.
Wspomniane realizacje stanowią istotny kontekst dla spektaklu Kubisiak. Przedstawienie powstało na podstawie tekstu, który reżyserka przygotowała w 2021 roku w ramach realizowanego przez Narodowy Stary Teatr w Krakowie projektu „Młod(sz)a Polska – konkurs na tekst dla teatru”. Celem konkursu, adresowanego do osób urodzonych po 1989 roku, było – jak deklarowali organizatorzy – zachęcenie młodych osób do tworzenia literackich wypowiedzi na temat polskiej rzeczywistości społeczno-obyczajowej. W ramach projektu odbywały się warsztaty dramaturgiczne z jurorami konkursu – Pawłem Demirskim i Agnieszką Jakimiak – oraz z dramaturżką Teatru Starego, kuratorką „Młod(sz)ej Polski”, Agatą Dąbek. Wszystko to doprowadziło do powstania jedenastu tekstów dramatycznych, które zostały opublikowane w cyfrowej antologii, dostępnej bezpłatnie na stronie internetowej teatru, a utwory trzech dramatopisarek, które znalazły się w finale, miały swoje czytania performatywne. Wśród tych tekstów znalazł się też „Niemęski. Dramat na (nie)jednego aktora”. Dwa lata później został on wyreżyserowany przez autorkę na kameralnej Nowej Scenie Starego Teatru.
Zrealizowane w maju tego roku przedstawienie powstało w oparciu o skróconą wersję dramatu, składającego się pierwotnie z wypowiedzi postaci i partii chóru. Rozpisany na cztery głosy tekst można czytać jako swoisty monolog o upadku patriarchatu. Tę interpretację podsuwa zresztą sama autorka, przyznając w didaskaliach, że taką formę zaplanowała dla swojej sztuki, gdy rozpoczynała nad nią pracę. Opowieść jest dość prosta: na początku zostaje zapowiedziany koniec męskiej dominacji, a następnie – w monologach i partiach chórowych – bohaterowie tworzą panoramę męskich typów i konfrontują się z własną kobiecością. Ta zaś skrywa się w tytułowej niemęskości: uczuciach, stanach psychicznych i doświadczeniach standardowo przypisywanych kobietom. Są wśród nich zagubienie, brak pewności siebie, zauroczenie, kompleksy związane z otyłością, lękiem przed zdradą czy porzuceniem. Uwagę przykuwają jednak nie różne typy męskości, a język – żywiołowy, bogaty w środki poetyckie, powtórzenia i aliteracje. Parafrazy, stylizacje i aluzje literackie, między innymi do twórczości Witolda Gombrowicza czy Biblii, zabawa przysłowiami, powiedzeniami oraz kliszami językowymi sprawiają, że to właśnie język staje się najważniejszym bohaterem tekstu. To w nim, jak się okazuje, mieści się kulturowe repozytorium patriarchatu, którego temat – potraktowany przez autorkę z dużą dawką humoru i ironii – ujawnia mielizny potocznych sposobów myślenia o męskości i kobiecości.
O ile w lekturze dramatu na pierwszy plan wysuwa się język, o tyle jego inscenizacja kładzie nacisk na performowanie figur męskości. Aktorzy – Krzysztof Stawowy, Stanisław Linowski, Oskar Malinowski i Grzegorz Mielczarek – pojawiają się na scenie niczym chór, któremu rytm i ton podsuwa multiperkusista Andrzej Wnuk, a następnie wcielają się w różne role: bohatera zakompleksionego, zdradzonego, zagubionego i doświadczającego przemocy na tle seksualnym. W przestrzeni przypominającej Sukiennice albo rzymskie forum z pustymi cokołami, na których nie ma już patriarchalnych rzeźb, sami odgrywają figury męskości, prezentując stereotypowe zachowania: prężą muskuły, jeżdżą konno, łowią ryby albo spotykają się na wspólne picie. Na przemian poruszają się w rejestrach maczystowskiej męskości albo bezradnej kobiecości. Ich wejście w zakres tej drugiej roli – osoby zakochanej bez wzajemności, zależnej, wykorzystanej seksualnie, zagubionej i nie panującej nad swoim życiem – postrzegam jako rodzaj prowokacji, pozwalającej męskiej części świata lepiej zrozumieć sytuację kobiet. Eksperyment niestety się nie udał, a całość wypadła mało wiarygodnie. Być może przyczyną było nieodnalezienie się aktorów w ramach świata stworzonego przez reżyserkę. Rzeczywistość ta wykorzystuje stereotypy i powierzchowne rozpoznania, jednak pozbawiona jest ironii, dominującej w odbiorze tekstu dramatu. A może Kubisiak po prostu nie znalazła adekwatnej formy dla swojego tekstu, pozwalając aktorom na tworzenie ról motywowanych psychologicznie? Niezależnie od przyczyn wykonawcy wydawali się zakleszczeni w jednowymiarowych figurach i zmęczeni sytuacją, w której się znaleźli, widzowie zaś – męczyli się wraz z nimi.
Gdyby „niemęski” miał premierę dwa lata temu, być może byłby interesującym głosem w sprawie patriarchalnych schematów i ich nieuchronnego zmierzchu. Dzisiaj, gdy powstało już kilka przedstawień dotyczących tak warunkowanej przemocy i męskiej tożsamości, a dyskusja na temat równości płci rozwija się także w kierunku niebinarności, podział na męskie i niemęskie wydaje się anachroniczny. Trudno też obecnie mówić o męskości esencjonalnej, której przeciwieństwem mogłaby być tytułowa niemęskość. Współcześnie jawi się ona raczej jako spektrum różnych odmian męskości i kobiecości, które czerpią z siebie nawzajem i przenikają się, odwracając dotychczasowe wektory kulturowych znaczeń. Wątpliwa wydaje się również, wykorzystana przez Kubisiak, strategia reprodukowania stereotypów dotyczących każdej z płci. Utożsamienie męskości wyłącznie z dominacją, agresją, przemocą, seksizmem i homofobią, a kobiecości z delikatnością, wrażliwością, emocjonalnością, opiekuńczością, duchowością i dzikością upraszcza rzeczywistość i zamyka refleksję na temat równości płci w binarnych opozycjach. Strategia „wojny płci” nie przekona nieprzekonanych, a tych, którzy zgadzają się z koniecznością zmiany stereotypowych perspektyw – raczej przekonywać nie trzeba.
W próbach przekształcania świata na bardziej sprawiedliwy i równościowy znacznie skuteczniejsze wydaje się podejście warunkowane empatią, preferowane przez feminizm inkluzyjny. Opiera się ono na słuchaniu, otwartości i współpracy. Zakłada stwarzanie przestrzeni dla praktyk wymiany, poczucia wzajemności i zrozumienia. W społeczeństwie szanującym autonomię drugiej osoby jest miejsce dla różnych wersji męskości, kobiecości czy tożsamości queerowych. Oczywiście warunkiem istnienia takiej rzeczywistości jest odrzucenie patriarchatu. Jednak, aby zmienić świat na lepszy dla wszystkich, potrzebujemy zarówno kobiet i osób niebinarnych, jak i mężczyzn; potrzebujemy sojuszy, a nie opozycji.