Nr 14/2023 Na teraz

O najgorszym zespole i najbardziej lojalnych fanach świata

Łukasz Muniowski
Muzyka

Jaki jest cel pisania o zespole, którego niemal cały dorobek uważa się za asłuchalny (to także opinia podpisującego się pod niniejszym tekstem) i który niemal od zawsze funkcjonuje jako mem? Czemu poświęcać czas na zgłębienie twórczości i kulturowego znaczenia grupy, której fani w większości wywodzą się z warstwy społecznej określanej jako „white trash”, malują twarze i piją litrami różne wariacje faygo – napoju gazowanego imitującego colę, fantę, sprite’a i tym podobnie? Mówimy o zespole, który w 2003 roku nieistniejący już magazyn muzyczny „Blender” wybrał najgorszym w dziejach. Zespole tak nielubianym i wyszydzanym, że w pewnym momencie zrezygnował z występów na festiwalach i zorganizował własny – Gathering of the Juggalos – który od 2000 roku daje schronienie wyrzutkom społecznym, funkcjonując jako bachtinowski karnawał: wrestling, wybryki kaskaderskie, masowe odurzanie się i nagość są tu normą, a klauni makijaż nie służy jako przykrywka dla tożsamości uczestników, lecz sposób wyrażenia własnej unikatowości.

Czemu Insane Clown Posse, bo o nich mowa, zasługują na coś więcej niż istnienie na obrzeżach popkultury i funkcjonowanie w roli ciekawostek?

Owszem, trudno przesłuchać trzy utwory ICP z rzędu bez bólu głowy. Ale zespół cechuje autentyczność, wierność wytyczonej na samym początku kariery ścieżce i bliska relacja z fanami (wspomnianymi Juggalos), o jakiej pomarzyć mogliby Swifties, Beliebers czy BTS ARMY. ICP przeszli drogę z tanich, białych imitacji N.W.A. i innych grup gangsta/horror rapu do szanowanych (powiedzmy) artystów, z którymi bez wstydu współpracowali: Alice Cooper, Slash, Ice T, Ol’ Dirty Bastard, Tech N9ne, Danny Brown czy zaangażowany społecznie westcoastowy raper Paris. Insane Clown Posse, a właściwie tworzący go Violent J i Shaggy 2 Dope, dorastają także jako ludzie – czego przykładem może być klip, w którym ten drugi kontestuje prawo fandomu do definiowania tego, kim mieliby być członkowie zespołu. Violent J natomiast przeprosił za to, że w swoich tekstach używał zwrotu obraźliwego dla homoseksualistów – jak sam przyznał, przyczyna leży w tym, że „był głupi” i „chciał brzmieć jak twardziel”. Ale przyczyny przemocowych (choćby i symbolicznie) zachowań mogą być głębsze. W swojej autobiografii „Behind the Paint” Violent J opisał historię molestowania seksualnego i przemocy ze strony ojczyma, których ofiarą padał on i jego rodzeństwo. Rapując o mordowaniu pedofili, J miał przed oczami właśnie jego.

Teraz obydwaj muzycy są bardziej stonowani, mniej brutalni w swoim rapie. Ale warto podkreślić, że o ile nastąpiła przemiana w ich ekspresji, przesłanie zespołu pozostaje niezmienne.

Akronim ICP na początku oznaczał Inner-City Posse, a członkowie zespołu próbowali brzmieć jak gangsterzy z Zachodniego Wybrzeża, opowiadając o trudach życia w ich rodzinnym Detroit. Przemianowali się na Insane Clown Posse pod wpływem snu, który co jakiś czas nawiedzał Violent J’a. W nim klaun zabierał J’a na Mroczny Karnawał (Dark Carnival), gdzie pośród przerażających i zachwycających rozrywek pokazał mu talię kart, w której znajdowało się sześć różnych jokerów. Na każdej z kart znajdowała się twarz innego klauna i każda miała reprezentować jakąś perwersyjną cechę ludzką. Zainspirowane tą wizją albumy miały je wyolbrzymiać, funkcjonując na zasadzie gabinetu luster w parku rozrywki. Poczucie misji i przesłanie sprawiły, że grupie często przypisywano chrześcijański charakter, co sami członkowie zdawali się kultywować. Przykładowo: w jednym teledysku prezentują siebie jako męczenników niosących krzyże. Obydwaj zresztą mówią, że wierzą w Boga, ale nie wiążą się z żadną religią. Shaggy 2 Dope przyznał, że nigdy w życiu nie był w kościele, Violent J natomiast powtarza, że celem grupy jest doprowadzenie do „zbawienia fanów”, rozumianego jako uczynienia z nich lepszych ludzi.

Muzycy ostatecznie odkryli swoje przesłanie wraz z płytą „The Wraith: Shangri-La”, uważaną za jedną z najgorszych w dyskografii grupy (co jest nie lada osiągnięciem, zważywszy na silną wewnętrzną konkurencję). Na poprzedzających ją „The Carnival of Carnage”, „The Ringmaster”, „The Riddle Box”, „The Great Milenko” i „The Amazing Jeckel Brothers”, pozostawało ono jeszcze tajemnicą, choć z perspektywy czasu trudno określić teksty zespołu z tamtych płyt jedynie jako bezmyślną afirmację przemocy. Oczywiście nie mam zamiaru bronić artystycznych walorów takich utworów jak „My Axe”, „Riddle Box” czy „Piggy Pie”, ale sam cel tej symbolicznej przemocy – wymierzonej w osoby znęcające się nad słabszymi – jest znajomy i po trosze zrozumiały. W pochodzącym z „The Wraith” utworze „Thy Unveiling” dwóch klaunów ujawnia, że agresywne i napakowane wulgaryzmami teksty miały na celu dotarcie do największej liczby wyrzutków, by mogli oni w końcu odnaleźć Boga.

Płyty były też dedykowane motylowi, co z kolei stanowi nawiązanie do historii z dzieciństwa Violent J’a. Razem z bratem miał on złapać motyla i zamknąć go w słoiku, by móc zachwycać się jego pięknem. Bracia, bojąc się utraty owada, zakręcili słoik na noc – nad ranem motyl nie żył. Chłopcy, wcześniej nieświadomi konsekwencji swojego działania, bardzo to przeżyli. J utrzymuje, że każda płyta jest formą przeprosin i próbą zadośćuczynienia za dziecięcy błąd. W tym kontekście utwór, z którego sam wielokrotnie szydziłem, „Miracles” – tak, ten z pamiętnym wersem: „Pierdolone magnesy, na jakiej zasadzie działają? / Nie chcę tu opinii naukowca / Skurwysyny kłamiecie i mnie wkurwiacie” – należy traktować jako hołd dla dziecięcej niewinności, a nie brać jako poważne rozważania dwóch niezbyt mądrych czterdziestolatków, którzy preferują teorie spiskowe. Zresztą, do zrozumienia ICP potrzebna jest percepcja dziecka. To dlatego wiele osób zranionych przez życie z łatwością identyfikuje się z tekstami grupy – dzięki nim mogą wrócić do przeszłości, w której świat wydawał się prostszy, bezpieczniejszy i bardziej sprawiedliwy.

Fani ICP są od lat przedmiotem kpin i ataków. Jak powiedział jeden z Juggalos w poświęconym zespołowi filmie dokumentalnym „United States of Insanity” (2021): „Istniejemy [jako grupa], bo inni nas osądzali i zepchnęli na margines. To nas łączy”. Film powstał w związku z absurdalnym zaklasyfikowaniem przez FBI Juggalos jako organizacji przestępczej. Wynikało to z liczby przestępstw popełnianych przez ludzi słuchających ICP. Zespół miał zaś być winny podżegania do przemocy poprzez swoje teksty. Poniżej kilka przykładów:

Myślisz, że jestem chory, lepiej spójrz na siebie / Masz głowy martwych jeleni na ścianie / Przy kluczach nosisz łapkę małego króliczka / A ja po prostu kolekcjonuję ludzkie trupy
„Dead Body Man”

Zrobiłem mysz z głową kurczaka / Gdaknęła trzy razy: KO, KO, KO! / A potem umarła / Zrobiłem sporo rzeczy, na przykład żabę z szyją indyka / Była zajebista.
„Mad Professor”

Wiem, że to nielegalne, tak samo jak jaranie zioła / A kogo kurwa obchodzi to gówno, kiedy czuję potrzebę / Zbieram ludzkie głowy prosto z karku / Twarz, usta, włosy, nos, uszy, dawaj to!
„Bowling Balls”

Podobnie jak w przypadku oskarżeń wobec Marilyna Mansona po strzelaninie w Columbine, członkowie grupy musieli bronić się w mediach przeciwko nagonce na nich i ich fanów. Juggalos to bowiem ruch oddolny, którego członkowie w odniesieniu do siebie używają słowa „rodzina” (naprzemiennie z nazwą właściwą). Fani traktują muzykę ICP zgodnie z intencją – katartycznie, jako fantazję o ukaraniu tych, którzy wobec nich zawinili. Teksty te mają także charakter spekulatywny: to wyobrażenia, często rojenia chorych umysłów, w których posiadaczy często wcielają się ICP (tak jest choćby w utworze „Chris Benoit”, gdzie rapują z perspektywy nieżyjącego już wrestlera, który odebrał sobie życie po tym, jak zabił swoją żonę i syna). Dla słuchaczy nie ma to być okazja do utożsamienia, ale próba pomyślenia, jak inaczej mogłyby się potoczyć losy rodziny, gdyby przemocowa osoba otrzymała pomoc lub została powstrzymana.

Dodatkowy argument dla takiej interpretacji stanowią wywiady z Shaggym 2 Dope i Violent J’em, w których z czułością mówią o swoich dzieciach. Trudno nie poczuć wówczas do nich sympatii. Podobnie jak wówczas, gdy widzi się dynamikę ich interakcji z fanami. Ta autentyczność sprawia, że jakoś łatwiej docenić wartości, jakie reprezentuje Insane Clown Posse.

Gdyby tylko nie robili tak koszmarnej muzyki…