W sierpniu 2019 roku oficyna We Release Whatever The Fuck We Want wydała reedycję kultowego albumu Satoshiego Ashikawy „Still Ways (Wave Notations 2)” (oryginalnie płyta pochodzi z 1982 roku). Jedenaście dni później Krzysztof Dziuba prowadził w Dwójce – Programie Drugim Polskiego Radia audycję z cyklu „Letnia Noc” zatytułowaną „Satoshi Ashikawa i japoński Sound Design”, w której omawiał twórczość prekursora japońskiego ambientu lat 80. Na liście utworów, poza klasykami gatunku, takimi jak dzieła Hiroshiego Yoshimury i Haruomi Hosono, pojawiły się też utwory współczesnych artystów, na których Ashikawa miał duży wpływ. Wśród nich znaleźli się irlandzki minimalista Gareth Quinn Redmond, stale współpracujący z WRWTFWW, z albumem „Laistigh den Ghleo”, oraz Albert Karch, multiinstrumentalista i kompozytor, którego płyta „Celestially Lights”, nagrana we współpracy z piosenkarką Ichiko Aoba, została zaprezentowana w audycji jeszcze przed premierą. To dwa niezależne projekty o podobnej koncepcji, ale z innym rezultatem: w jednym mamy miękkie i przejrzyste harmonie, w drugim – dynamiczne, eksperymentalne kompozycje. Jakiś czas później Karch napisał do Redmonda wiadomość, w której skonfrontował jego podejście i wizję ich wspólnego mistrza. Nastąpiła sprzeczka, po której przyszła przyjaźń. Cztery lata później obaj muzycy zaszyli się na tydzień w mieszkaniu Alberta, by wspólnie nagrać płytę inspirowaną już nie tylko muzyką Satoshiego Ashikawy, ale także twórczością Marka Hollisa. Tak powstał album „Warszawa”.
Płyta dowodzi, że można sięgnąć do przeszłości po inspiracje i wciąż stworzyć coś nieoczywistego. Wpływy są tu liczne, ale głównym punktem odniesienia pozostaje ambient lat 80. Z jednej strony brytyjski, którego od lat 70. liderem był Brian Eno. Nowe techniki pracy z dźwiękiem otworzyły wiele możliwości tworzenia zniuansowanej i organicznej muzyki, umożliwiając swoistą zabawę technologią i samplami oraz dając artystom przestrzeń do zgłębiania tych kreatywnych rozwiązań. Zwrot ku cichszym kompozycjom przyciągnął uwagę twórców – między innymi Marka Hollisa, znanego z działalności w grupie Talk Talk. Może nie jest on oczywistym wyborem do klasyfikacji w gatunku ambient, jednak jego solowa twórczość, w której odchodzi od popu w kierunku post-rocka, wpisuje go w rejestr twórców eksperymentalnych i minimalistycznych. Z drugiej strony kontekst „Warszawie” nadaje ambient japoński, inspirowany dźwiękami docierającymi z Zachodu z opóźnieniem, często na sprowadzanych zza granicy winylach. Ashikawa prowadził w Tokio kultowy sklep Art Vivant, gdzie między innymi można było dostać krążki Johna Cage’a, Karlheinza Stockhausena lub właśnie Briana Eno. Przefiltrowanie zachodniej muzyki przez japońską kulturę, cechującą się szacunkiem do środowiska, dało początek własnej definicji sound designu, zwanej kankyō ongaku.
Karch i Redmond doszukują się pomiędzy tymi stronami nie różnic, lecz połączeń – wyodrębniają wspólne elementy, które składają się na nowe podejście do tworzenia muzyki. Nie chodzi tu wyłącznie o podobieństwa brzmieniowe, ale o samą relację z wyodrębnionym dźwiękiem. Dwie ikony minimalizmu figurują dla współczesnych artystów jako muzyczne drogowskazy, które wskazują drogę do uważności w dobie zanieczyszczenia dźwiękami. Kompozycje, pozornie oszczędne w środkach, tak naprawdę kreują przestrzenie pełne subtelnych tonów i ciszy, która, parafrazując Hollisa, może być bardziej ekscytująca niż hałas.
Słuchając otwierającego płytę utworu „Ajar”, odnoszę wrażenie – zgodne z wpisanym w tytuł znaczeniem „uchylony” – jakby ktoś zostawił mi prześwit, przez który mogę się bezpiecznie rozejrzeć po wibrujących dźwiękach pianina i bębnów.
Kolejna kompozycja, „Palette”, otwiera listę odniesień, w szczególny sposób nawiązując do twórczości Hollisa. Karch i Redmond zdecydowali się na zastosowanie techniki oddalania i przybliżania się do dwóch ustawionych mikrofonów – praktyki znanej z procesu nagrywania między innymi solowej płyty Hollisa. Takie rozwiązanie wprawia melodię w ruch. W „Palette” prym wiodą skrzypce, których smyczkowe zadry świszczą koło głowy słuchacza. W tym rozproszonym dźwięku sporadycznie wtrącane pianino pomaga mi się ugruntować, przypominając o własnym bezruchu. Z kolei „A Life (1955–2019)” to podwójny hołd: kompozycja jest bezpośrednim nawiązaniem do utworu Hollisa „A Life (1895–1915)”, opowiadającym o brytyjskim poecie i żołnierzu Rolandzie Leightonie, który zginął podczas I wojny światowej. To zatem hołd współczesnych muzyków dla muzycznego hołdu złożonego ofierze historii. Krótkie, intensywne i zmienne życie Leightona stało się symbolem utraconej obietnicy lepszej przyszłości, skradzionej przez wojnę. Hollisa zafascynowały w nim skrajności – od przejawów patriotyzmu po wielkie rozczarowanie i bezsilność. Karch i Redmond również podejmują próbę uchwycenia zmienności życia – zmieniają jednak bohatera swoich rozważań. W utworze „A Life (1955–2019)” sześćdziesiąt cztery lata zredukowali do czterech i pół minuty, i pomieścili w nich całą biografię Hollisa. Podjęcie studiów psychologicznych, porzucenie ich na rzecz muzyki, która przyniosła niechcianą sławę, a finalnie rezygnację z kariery na rzecz ojcostwa, niespodziewaną chorobę i śmierć – wszystkie te elementy oddają stała rytmicznie perkusja i powtarzalna melodia pianina. Tworzą one minimalistyczną konwencję, rezonując w przestrzeni na krawędzi dysonansu. Zapętlany motyw może w każdej chwili się rozpaść lub zmienić, jednak na przekór tym wszystkim obawom trwa.
Powtarzalność to zresztą element wspólny dla Hollisa i Ashikawy: w zapętlonej melodii każde najmniejsze przesunięcie czy natężenie wybrzmiewają o wiele mocniej. Dlatego po hołdzie dla muzyka Talk Talk czas na utwór dedykowany Japończykowi. „For Ashikawa” to swoista laurka dla mistrza, jego filozofii życia i twórczości – wedle tej ostatniej celem było tworzenie muzyki, która dopełnia przestrzeń, nie dominując jej. Sam kompozytor często porównywał swoje utwory do dymu unoszącego się w powietrzu – wyczuwalnego i wypełniającego otoczenie, ale jednocześnie przenikającego je bez całkowitego zasłaniania widoku. Przestrzenno-architektoniczne podejście do muzyki nie było u Ashikawy przypadkowe: w 1982 roku założył firmę Sound Process, która zajmowała się tworzeniem muzyki przeznaczonej do konkretnych wnętrz i przestrzeni użytkowych. W tym okresie powstał również projekt „Wave Notations”, muzyczna seria poświęcona minimalnym i organicznym kompozycjom. Pierwszym wydawnictwem serii była płyta „Music for Nine Post Cards” Hiroshiego Yoshimury, a drugim – „Still Way”, jedyny album wydany pod nazwiskiem Ashikawy. To właśnie ta płyta połączyła Karcha i Redmonda.
Zresztą cała „Warszawa” przesiąknięta jest atmosferą kojącego kankyō ongaku. W „Still Way” występują tylko instrumenty akustyczne, bez użycia elektroniki. Powtarzający się motyw pianina w „For Ashikawa” rozmywa się przez nałożone syntezatory, co dodatkowo potęguje efekt rezonansu i doskonale oddaje kolejny cel Japończyka, jakim było tworzenie muzyki stałej w swej zmienności i ruchliwej w swym bezruchu.
W przypadku utworu „251536” duet wyraźnie wychodzi poza ramy inspiracji swoimi idolami, prezentując unikalną kompozycję. Jest to mroczny kawałek, pełen syntezatorowych brzmień, ale i wybrzmiewającej ciszy.
Muzyka postrzegana jako przedsięwzięcie przestrzenne najpełniej realizuje się w zamykającym płytę utworze „WARSZAWA”. Podczas jego słuchania od razu nasuwa się obraz szarego, zimowego dnia w stolicy.
Zaprezentowany pejzaż dźwiękowy jest melancholijny – płynna kompozycja na pianino i perkusję, stopniowo przechodząca w powolne wyciszenie, które trwa aż do końca, rezonuje z kontrastem między ciepłem wnętrza a chłodem zewnętrza. Duch miasta przenika muzyczną intuicję artystów, czego efekty wyczuwalne są zarówno w tym utworze, jak i na całej płycie.
W tym kontekście na szczególną uwagę zasługuje okładka płyty z zaprojektowaną przez irlandzkiego artystę Barry’ego Gibbonsa grafiką, przedstawiającą ręcznie robiony przedwzmacniacz warszawskiej firmy Fonia, produkowany w latach 70. ubiegłego wieku. Z bliska elementy przycisków i pokręteł urządzenia przypominają zabudowane miejskie struktury tytułowej „Warszawy”. Można doszukać się tu jeszcze jednego połączenia – kompozycje, podobnie jak używany sprzęt, na pierwszy rzut oka wydają się minimalistyczne, a nawet proste, jednak przy bliższym odsłuchu ujawniają bogatą strukturę i złożone warstwy.
Album „Warszawa” jest pierwszą częścią zapowiedzianego przez artystów tryptyku. Materiały na kolejne dwie płyty powstały w Ghent i Kioto. Karch podkreśla, że taka forma wyczerpuje „muzyczną myśl”, jak to określono we wspomnianej audycji radiowej, a zarazem stanowi interesującą okazję, by przyjrzeć się, jaki wpływ na kompozycje będą miały inne lokalizacje. Albert Karch i Gareth Redmond wspólnie przyjęli muzyczny paradygmat oparty na przecinających się teoriach Hollisa i Ashikawy. „Warszawa” to poszerzenie tych koncepcji o własne podejście do pracy z formą, czasem i powtarzalnością. W efekcie otrzymaliśmy album, który zachwyca swoją subtelnością.