Nr 9/2023 Na moment

Mówić o przemocy poprzez sztukę

Aleksandra Machaczka Kinga Burek
Sztuka Rozmowy

Z Kingą Burek, artystką, której prace prezentowane są na wystawie „Każda róża ma kolce” w Fundacji im. Julii Woykowskiej w Poznaniu, rozmawia Aleksandra Machaczka.

 

Aleksandra Machaczka: Minęły trzy lata, odkąd pokazałaś swoje prace na wystawie „Ktoś tam u góry wyraźnie mnie lubi” organizowanej w Pawilonie Sztuki Ergo Hestii. Mówiłaś wtedy, że swoje prace opierasz „na recepcji codzienności”, a następnie ustawiasz je w szerszych kontekstach społecznych i politycznych. Czy od tego czasu coś się zmieniło w Twoim podejściu do sztuki?

Kinga Burek: Niekoniecznie. Moja postawa artystyczna dalej jest taka sama, aczkolwiek rozumiem, z czego może wynikać Twoje podejrzenie. Podczas jednej z moich pierwszych wystaw indywidualnych, „Halo, czy jesteś zły?”, która była pokazywana w Galerii Starmach w Krakowie dwa lata temu, moje obrazy poruszały szeroko rozumiane zjawisko przemocy. Wystawa dla Ergo Hestii była dla mnie momentem przejściowym, od którego moja sztuka zaczęła odnosić się do osobistych doświadczeń. Dalej interesuję się sytuacją kobiet w Polsce i na świecie oraz przemocą systemową, ale ostatnie obrazy – a w szczególności te powstające od połowy września 2022 roku – odnoszą się w znaczący sposób do mojej codzienności. To właśnie ona, jak i towarzyszące nam rutyny, w zasadzie zawsze pozostawały w centrum moich zainteresowań. Różnica jest zatem taka, że wcześniej odwoływałam się do ogólnych doświadczeń społecznych, a teraz częściej sięgam do tego, co prywatne, aby później wpisać swoje przeżycia w szerszy kontekst polityczny.

Co Cię zatem fascynuje w codzienności?

Myślę, że jednoznaczna odpowiedź byłaby trudna. Na pewno jednak interesuje mnie przenikanie się sfery prywatnej z polityczną. W swoim szkicowniku utrwalam momenty z życia, takie jak mycie rąk, podróż pociągiem, rozmowę przez Skype’a – czyli prozaiczne, codzienne czynności. Ich charakter zmienia się w momencie, gdy wpiszemy je w kontekst aktualnych wydarzeń społeczno-politycznych. Rysunek, który przedstawia mycie rąk, nabiera zupełnie innego charakteru, gdy powstaje w trakcie powszechnego lockdownu. Taka jest zresztą historia obrazu „Wash your hands” – w ciągu dnia zrobiłam mały rysunek, a chwilę później pobiegłam do pracowni i namalowałam wielkoformatowy obraz.

Wydawałoby się, że w codziennym życiu nie ma aż tylu momentów, które warte są utrwalenia. Jak wygląda proces gromadzenia tych chwil?

Od 2019 roku prowadzę instagramowy projekt, zatytułowany tak samo jak wspomniana wystawa: „Halo,­ czy­ jesteś zły?”, w ramach którego codziennie, niezależnie od tego, jak się czuję, wykonuję małe szkice. Staram się wybierać do nich pozornie nieistotne momenty, które po chwili namysłu mogę wpisać w złożoną mozaikę swojej rzeczywistości.

Skąd się wzięła ta nazwa?

Całe życie miałam obsesję na punkcie pytania ludzi, czy aby przypadkiem nie są na mnie źli. To było uparcie powracające pytanie, połączone z obawą o to, czy nie zrobiłam czegoś źle, czy kogoś nie uraziłam, czy odpowiednio się zachowałam i tak dalej. W pewnym momencie miałam dosyć tego lęku. Byłam sfrustrowana tym, jak wygląda moje życie, ale stwierdziłam, że jedyne, co mogę w tej sytuacji zrobić, to zacząć malować. Powiedziałam do siebie: „Koniec tego beczenia, koniec z ryczeniem! Nie musisz ciągle myśleć o innych i zastanawiać się, czy ktoś się na ciebie nie zezłościł”. Założenie profilu na Instagramie i dokumentowanie codziennych perypetii pozwoliło mi się trochę odsunąć od tego lęku. To pytanie oczywiście dalej jest obecne z tyłu mojej głowy, ale nie powraca tak często jak kiedyś.

Co jest w takim razie czynnikiem decydującym, że dany szkic stanie się punktem wyjścia dla następnego obrazu?

Myślę, że chodzi o potencjał danego rysunku do poruszenia szerszego społecznego problemu. W samych szkicach nie kieruję się żadną regułą odnośnie do tego, co może zostać narysowane. To zawsze wypadkowa bieżącej sytuacji. W przypadku malarstwa jest jednak inaczej. Prowadzę wtedy ze sobą wewnętrzny dialog i zastanawiam się, dlaczego chcę namalować daną chwilę. Czy jest w niej coś takiego, co sprawi, że odnajdzie się w niej każda osoba? Czy ta banalna czynność może zaistnieć w kontekście sztuk pięknych? A może znaczy coś więcej z powodu bieżącej sytuacji politycznej? Ważne jest dla mnie, aby to, co znajdzie się na płótnie, mogło zostać wpisane w uniwersalne doświadczenia. Oczywiście wszystko jest naznaczone moją wrażliwością, ale uważam, że na tym właśnie polega siła tych obrazów.

Wrażliwość, siła, ale też kobiecość to wątki podkreślane w Twojej, trwającej właśnie, wystawie indywidualnej „Każda róża ma kolce” w Poznaniu. Czym dla Ciebie jest kobiecość? Jak ją definiujesz?

Kobiecość jest na tyle złożonym pojęciem, że nie ośmielę się jednoznacznie jej zdefiniować. Osobiście kojarzy mi się z takimi atrybutami jak siła, wytrzymałość na stres, niezależność, pracowitość, piękno, ale przede wszystkim z człowieczeństwem. Obrazy prezentowane w ramach wspomnianej wystawy mają przedstawiać kobietę jako postać wielowymiarową. W naszym społeczeństwie atrybuty kobiecości wyprodukowane przez patriarchat dalej są obecne i mają się dobrze, dlatego zależało mi na tym, aby mówić niejako o nich samych. Uważam, że dzielenie wszystkiego na sprawy kobiece i męskie nie ma sensu. Chodzi przede wszystkim o sprawy ludzkie. W swoim malarstwie chcę pokazywać kobiecość jako coś skomplikowanego, wyjątkowego i wielowymiarowego – ale to jest związane z faktem, że sama jestem kobietą. Natomiast chciałabym, by w tych obrazach mógł przejrzeć się każdy, niezależnie od płci. Choć w trakcie planowania wystawy, jeszcze wiele miesięcy temu, nic tego nie zapowiadało, dziś stała się ona też moim wsparciem oraz podziękowaniem dla osób, które sprzeciwiły się mobbingowi w Centrum Praw Kobiet i utworzyły nowe stowarzyszenie.

Pierwsza, jednodniowa odsłona wystawy „Każda róża ma kolce” miała miejsce 8 marca bieżącego roku, z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet, w poznańskim Baraku Kultury. Co się wtedy wydarzyło?

Niecały tydzień przed otwarciem wystawy, 2 marca, przedstawicielka głównego zarządu Centrum Praw Kobiet – w którego poznańskiej filii miały być pierwotnie prezentowane obrazy – przywiozła wypowiedzenie osobie odpowiedzialnej za sprawy organizacyjne, czyli właściwie ostatniej pracującej tam kobiecie. Tym samym miejsce, w którym miała być prezentowana wystawa, zostało zamknięte na klucz. Razem z kuratorką, Aleksandrą Pietrzak, oraz byłymi pracownicami CPK zaczęłyśmy gorączkowe poszukiwania alternatywnego miejsca, ponieważ bardzo nam zależało, aby wernisaż odbył się 8 marca. Niemalże w przeddzień Fundacja Barak Kultury zgodziła się przyjąć nas na jednodniowy event, wystawę pop-upową. W efekcie obrazy przyjechały do Poznania dzień przed wernisażem i były montowane aż do samego otwarcia. To było bardzo miłe ze strony Baraku Kultury, że tak szybko zareagowali i okazali nam pełne wsparcie.

Wernisaż w Dniu Kobiet zgromadził tłumy, pojawiło się wiele osób związanych z lokalną kulturą i sztuką, ale też zaangażowanych w społeczny aktywizm. Czy udało się jakoś tę energię skanalizować? Co wydarzyło się później?

Przez kolejne dwa miesiące szukałyśmy nowego miejsca, korzystając z rozmaitych form siostrzanego wsparcia. Zadanie było trudne, ponieważ wystawy planuje się z półrocznym albo nawet rocznym wyprzedzeniem. W tym momencie większość galerii ma już od dawna zaplanowane harmonogramy ekspozycji. Nie ukrywam, że zaczynałam się bać, czy w ogóle uda nam się ponownie otworzyć tę wystawę. Stowarzyszenie Czas Praw Kobiet, które powstało z osób związanych z poznańskim CPK, znalazło nowy lokal na swoją działalność, ale ta przestrzeń nie jest jeszcze przygotowana. Z pomocą przyszła w końcu Fundacja im. Julii Woykowskiej, co jest szczególnie znaczące, ponieważ ich działalność polega właśnie na wspieraniu i podkreślaniu siły kobiet na rozmaitych polach. Niemal dwa miesiące później, 5 maja, wystawa miała swój re-wernisaż w ich siedzibie. Pomimo wielu przeszkód, nie dałyśmy się pokonać.

Kinga Burek, Trzeszczy, 2023, fot. Alicja Gołyźniak

W obrazach prezentowanych na wystawie skupiasz się na wątkach przemocy, kontrolowania i kreowania kobiet na istoty zdziecinniałe, delikatne czy histeryczne. Jak to się ma do środków wyrazu, którymi operujesz?

Gdy maluję, zawsze staram się, aby mój gest zachowywał jednocześnie wrażliwy i buntowniczy charakter. Poprzez nawiązanie do stereotypu kobiety dzikiej, nieokiełznanej niczym siły natury, staram się dać upust życiowej, twórczej energii, która była przez wieki kobietom odmawiana. Chcę, aby moje prace krzyczały, ponieważ krzyk jest pełen temperamentu – jest stanowczym aktem oporu wobec przemocy. Ten nieokiełznany, może nawet brutalny i agresywny styl malarski jest zgodny z moim charakterem. Mam „ciężką rękę” i „trzymam pędzel w garści”. Maluję szybko i dynamicznie. Taka praca wymaga ode mnie dużo ruchu oraz siły, co też nie pasuje do spokojnej i powściągliwej kobiecości. Chcę już na poziomie gestu malarskiego odżegnywać się od krzywdzących stereotypów, dlatego też moje obrazy mają taki korporalny charakter.

Kobieta z Twoich obrazów faktycznie jest jak tytułowa róża z poznańskiej wystawy, która z jednej strony jest pięknym obiektem, którego pożądamy, ale z drugiej ma swoją podmiotowość, więc może nas ukłuć w ostrzegawczym geście. W Twoich obrazach dobrze widoczny jest jednak również abiekt – deformacja, brutalność czy obrzydliwość.

Od pewnego czasu skupiam się na przemocy doświadczanej indywidualnie i na braku zgody wobec niej. Mówi się o tym, że gdy mamy do czynienia z osobami przemocowymi, to stosują one wobec swoich ofiar tzw. gaslighting, czyli formę psychologicznej manipulacji, która podważa pamięć i percepcję ofiary. Mnie towarzyszy coś, co nazywam autogaslighting, a więc często tłumię własne emocje oraz myśli, wmawiam sobie, że nie powinnam czuć się zraniona i najprawdopodobniej przesadzam. Starałam się to oddać w obrazie „Mówiłam nie przeszkadzaj”. Postać podobna trochę do mnie, trochę do modliszki, jest na skraju wytrzymałości, sfrustrowana. Ostatecznie jej wściekłość wybucha, a skumulowana przemoc zostawia swoje znamiona na jej ciele. Może i została doprowadzona do ostateczności, ale czy jej reakcja była słuszna? Może znowu przesadziła? Ból egzystencjalny towarzyszy wielu ludziom na co dzień, mimo to odmawiamy sobie możliwości przeżywania go. Dlatego w moim malarstwie lęki i traumy nabierają cielesnej, niekiedy zdeformowanej, brutalnej czy krwawej formy. Towarzyszy jej ostry, niezwykle nasycony, elektryzujący kolor, który swoją intensywnością ma porażać widza.

Byłam w ten sposób porażona obrazem „Rok Tygrysa”. Zwierzę dosłownie wydaje się rozszarpywać ramy płótna.

Akurat na poznańskiej wystawie, gdzie w tej chwili można oglądać ten obraz, walczymy ze wszystkimi stereotypami, które zostały przypisane postaci Róży z „Małego Księcia”. Nie bez powodu kuratorka wystawy powołała się na ten utwór w swoim tekście. Antoine de Saint-Exupéry przedstawił Różę jako piękną, fałszywą, kapryśną i próżną, ale mimo wszystko delikatną. Chciała być adorowana, ale uważała, że nie musi dawać nic w zamian. W starciu z otoczeniem była bezbronna, miała tylko małe kolce. Dlatego manipulowała emocjami głównego bohatera. Uważam, że to niezwykle toksyczny wizerunek kobiecości. Malując agresywnie, może nie tyle odzieram kobiety z tego kostiumu, w który zostały ubrane przez patriarchat, ale rozszarpuję go. Z pozostałych strzępków staram się przygotować nowy rodzaj kobiecości, który nie będzie już tak krzywdzący. Warknięcie tygrysa sprawia, że wszyscy naokoło truchleją. Mimo tego więc, że obraz jest trochę straszny, dla mnie jest on pozytywny, energetyzujący i zachęcający do dekonstruowania oraz podważania utartych schematów.

Jak Twoim zdaniem można najskuteczniej działać przeciwko przemocy? Co chciałabyś zrobić na rzecz walki z nią?

Przede wszystkim trzeba głośno i wyraźnie mówić o swoich doświadczeniach. Im częściej się to robi, tym być może łatwiej będzie nam sobie uświadomić, że nie zawsze musi tak być. Ja akurat zdecydowałam się na mówienie o przemocy poprzez sztukę – zrobiłam to, ponieważ obraz przekracza granice językowe, mówi w dość uniwersalny sposób, a ważne jest, aby posługiwać się językiem, który dotrze do jak największej liczby osób. Nie potrafię usiedzieć w miejscu. Jestem jak wulkan energii i chcę tym zapałem dzielić się z innymi. Przykładowo, w ramach poznańskiej wystawy, chciałabym zorganizować warsztaty. Jeśliby się to udało, uważam, że byłoby to budujące doświadczenie zarówno dla uczestniczek, jak i dla mnie. Najważniejsze jest, aby poszerzać swoją bańkę.

Chciałabym jeszcze odwołać się do koncepcji kuratorskiej – wystawie „Każda róża ma kolce” towarzyszy playlista. Czy muzyka jest ważna dla Twojej twórczości?

Tak, jest ważna. Akurat w tym przypadku nie wybierałam utworów, ale playlista, o której mówisz, jest istotną częścią wystawy, która spaja koncepcję kuratorską Aleksandry Pietrzak z moimi obrazami. Osobiście dodałabym do niej jeszcze jedną piosenkę, a mianowicie „Like it or not” Madonny. Okładka z albumu „Confession” stała się bezpośrednią inspiracją prezentowanego tam obrazu „Zwierzę nocne”. Zastanawiałam się kiedyś, co namalować i stwierdziłam, że sięgnę do płyty, która towarzyszyła mi w okresie dojrzewania. Był to dla mnie burzliwy okres, bo wtedy kształtowały się moja postawa życiowa i niezależność. Dlatego też postanowiłam powtórzyć kompozycję z okładki, a zamiast Madonny w centrum obrazu umieściłam siebie. Powtórzenie tego gestu oraz powrót do tamtych piosenek wydawały mi się naturalne. Tekst „Like it or not” jest kluczowy dla mojego stanowiska. Niezależnie od tego, co kobieta robi, nigdy nie zadowoli wszystkich. Raz będzie piękną, delikatną różą, za chwilę będzie czarownicą, Meduzą czy modliszką. Nieważne, ile będziemy się głowić, czy przypadkiem kogoś nie zdenerwowałyśmy, zawsze znajdzie się ktoś, kto zostanie „ukłuty”. Możemy przebudowywać stereotypy, możemy być nieustraszone, nigdy się nie zatrzymywać i walczyć o swoje prawa, ale to od innych zależy, jak zareagują. Mimo to nie należy tracić nadziei. Zawsze może być lepiej.

Kinga Burek, „Każda róża ma kolce”
kuratorka: Aleksandra Pietrzak
Stowarzyszenie Czas Praw Kobiet,
Fundacja im. J. Woykowskiej w Poznaniu
5–31 maja 2023