Nr 8/2021 Na teraz

Mgławica refleksyjna, mgławica emisyjna

Zuzanna Sala
Literatura

O metodzie poetyckiej debiutanckiego tomu Anny Adamowicz pisał Jakub Skurtys w następujących słowach:

Najpierw znaleźć musimy interesującą sytuację/postać/temat, wokół których można zbudować opowieść. Potem czeka nas internetowy research, wyznaczenie nieoczywistej perspektywy (czasem liryki roli, czasem cynicznego obserwatora, czasem obiektywnego badacza „preparatów”) i skupienie się na kontekście zamiast na samej postaci. Dzięki temu dokonamy obezwładnienia wymowy bazowego tematu i pokażemy pęknięcia z nim związane, a wreszcie domkniemy wiersz ironiczno-gorzką puentą.

O ile w drugiej książce poetka metodę tę rozwinęła i udoskonaliła, o tyle w jej ostatnim tomie pod tytułem „Nebula” doszło do odważniejszych przesunięć i kroków. Adamowicz w znacznej mierze odeszła od struktury wiersza, do której przyzwyczaiła swoich czytelników; zdecydowała się na mocniejsze gesty, takie jak wykorzystanie dowcipów czy skonstruowanie youtubowej „bibliografii” do książki w wierszu „Nebularium”, nawiązując w ten sposób do Andrzeja Sosnowskiego (w kontekście całego tomiku to nie jedyny ukłon w stronę autora „Życia na Korei”)[1]. Nie bez powodu hasło „dojrzałości poetyckiej” pojawia się w większości dotychczasowych omówień tej publikacji: Marta Koronkiewicz w recenzji do „8. Arkusza Odry” pisała, że „»Nebula« jest najbardziej dojrzałą, najswobodniej poprowadzoną książką Adamowicz”; Dawid Kujawa w tekście towarzyszącym premierze książki podkreślał dojrzałość autorki w jej rozumieniu ontologii wiersza i roli poezji w ogóle, a sama poetka deklarowała w wywiadzie: „uważam też, że [„Nebula”] jest najdojrzalsza z dotychczas napisanych [książek]”. I faktycznie: jeśli „Wątpia” były obiecującym, ale pozostawiającym nieco do życzenia debiutem, a „Animalia” dobitnie pokazały, że Adamowicz jest jednym z najciekawszych młodych głosów w polskiej poezji, to „Nebula” potwierdza już, że poetka wie, jak działać wewnątrz swojego literackiego warsztatu.

Pozornie nie doszło do żadnego dramatycznego zerwania – w najnowszym tomie można bowiem znaleźć takie wiersze, które bazują na wykorzystaniu dotychczasowej metody: wychwytywania szczególnie interesujących odprysków rzeczywistości (współczesnej lub takiej, która dawno przeszła do historii), przepracowywania miejsca, z którego na te „odpryski” będzie w wierszu patrzyła, i wyciągania wniosków z całej tej misternie złożonej konstrukcji. Świetnym tego przykładem jest wiersz pod tytułem „drgania”, wychodzący od motta z tweetu NASA InSight: „There’s a quiet beauty here. Looking forward to exploring my new home. #MarsLanding”. Antropomorfizacja lądownika dokonana przez administratorów mediów społecznościowych NASA – której wynikiem jest post napisany w pierwszej osobie, przedstawiający rzekomo perspektywę maszyny – zostaje przez poetkę rozwinięta. Cały wiersz zbudowany jest na przechwyceniu tej narracji, w której podmiotem jest InSight. Mówiąca w tekście maszyna pozostaje we własnych deklaracjach obojętna na wszystko, co nie wchodzi w zakres jej misji – nawet, jeśli część pozostałych informacji z zewnątrz również dotyczy życia maszyn (np. „siódmego stycznia / Tesla zabije rosyjskiego robota”). I choć jej deklaracje są w oczywisty sposób paradoksalne (podmiot deklaruje, że nie ma wiedzy o sytuacjach, które jednocześnie opisuje), a więc wnoszą do tekstu pierwiastek niepokoju, to jednocześnie brak puenty sprawia, że odczuwalna jest „lekkość” tego komunikatu, jego zawieszenie i rezonowanie na przestrzeni całego tomu.

Sama książka jest rozplanowana i skomponowana szalenie skrupulatnie. Dbanie o strukturę tomu nie jest już żadnym novum dla Adamowicz, jednak tym razem zaskakuje ona czytelnika nie tyle łączeniem tekstów, ile raczej ich rozrzucaniem. „Nebula” składa się przede wszystkim z cyklów: trzywierszowe zestawy „pytania do Paula Celana” i „sci-fi” (A)przeplatają się z „kipu” (B) i notatkami głosowymi Gagarina (C) w układzie ABC sześciokrotnie. Pomiędzy tymi powrotami możemy przeczytać w dalszym ciągu korespondujące ze sobą wiersze niecykliczne; wszystko zaś ściągnięte jest w całość za pomocą klamrowych tekstów autotematycznych: „small talk” i „Nebularium”. Siła wierszy funkcjonujących w cyklach polega głównie na ciągłych powrotach. Zapętlenie tematów i struktur gramatycznych działa przede wszystkim ze względu na ich rozkład w samym tomie. Rozwiązania formalne, które stosuje Adamowicz, są przecież bardzo proste (jak w „kipu” zbudowanym na domkniętym cyklu przekształceń: fraza „śni mi się że jestem kluczem sztorcowym” zostaje uzupełniona kolejnymi, przechodzącymi w siebie formami: klucz sztorcowy-kursor-słuchawki-edytor tekstu-słownik polsko-rosyjski-rabosz-klucz sztorcowy). Gdyby teksty zorganizowane w cykle znalazły się w tomie w innym układzie, gdyby następowały (zgodnie z najbardziej oczywistą logiką) po sobie i nie przeplatały się w obrębie całej książki, Adamowicz nie uzyskałaby jednego z najważniejszych osiągnięć wrażeniowych „Nebuli”: zaskoczenia.

A jest czym zaskakiwać, bo choć poetka od dawna deklarowała zamiar napisania książki o kosmosie (ta informacja padała jako gotowa odpowiedź na pytanie o poetycką przyszłość podczas spotkań promocyjnych skupionych wokół „Animaliów”), to ten temat nie wiąże się w bezpośredni sposób z dotychczasowymi zainteresowaniami autorki „Wątpi”. Co więcej: ich zakres zdaje się rozszerzać – nie tylko dlatego, że Adamowicz interesują rzeczy nowe, ale także dlatego, że interesują ją problemy coraz ogólniejszej natury. Najogólniej rzecz ujmując, w debiucie poetka skupiła się na portretowaniu form życia w dość zamkniętym i skoncentrowanym na człowieku wymiarze, w drugiej książce jej uwagę przykuły szerzej rozumiane związki relacyjne, w ramach których człowiek uwikłany jest także w to, co pozaludzkie, zaś w trzecim tomie – przyjrzała się podbojom kosmosu i tym samym, mimo nadania wyrazistej linii narracyjnej swojemu projektowi, rozszerzyła jego ramy o refleksję nad technologią. Perspektywa tych rozważań z czasem staje się ponadto coraz bardziej skupiona na współczesności i na tym, co będzie, choć przecież to wybieganie w technologiczną przyszłość solidnie ugruntowane jest w historycznych faktach i retrofuturystycznym imaginarium. Poezja z nurtu sci-fi, którą funduje swoim czytelnikom Adamowicz, ma dobrze przemyślane backstory w postaci historii ludzkości.

Gdy rozmawiałam w maju 2020 roku w ramach pandemicznego e-spotkania autorskiego na Facebooku z poetką, przyznała się ona do nieoczywistej inspiracji „Robodramami w zieleniakach”. „Debiut Patryka Kosendy otworzył mnie pod względem wykorzystania humoru” – mówiła Adamowicz, i najdobitniejszym potwierdzeniem jej słów są wiersze z trzeciej książki. Bo choć Kosenda nie jest ani pierwszym, ani jedynym humorystą współczesnej polskiej poezji, nietrudno zauważyć, dlaczego poetka wskazała właśnie na niego. Memiczność wierszy połączona z lekkością przejścia pomiędzy efemerycznym żartem a katastroficzną wizją to coś, co będzie łączyło tych dwoje poetów. Adamowicz zresztą, podobnie jak Kosenda, stosuje strategię wyłapywania niezamierzenie komicznych elementów rzeczywistości i dyskursu publicznego – co widać między innymi w wierszach „sci-fi [2]” czy „Alexa, play »Despacito«” – po to, by użyć ich jako pretekstu, punktu odbicia lub metafory dla opisania szerszego, a niekiedy i poważniejszego zjawiska.

Poeci, których zainteresowania oscylują wokół dynamiki struktur społecznych, coraz odważniej sięgają po tematy związane z technologią nie tylko w roli rekwizytorium (Radosław Jurczak w obu książkach czy Szczepan Kopyt w przedostatnim tomie „na giełdach nadprodukcji pikują akcje przetrwania”) – i robią to nawet wtedy, gdy wcześniej nie były to dla nich oczywiste miejsca poszukiwań twórczych. Autorzy coraz chętniej i z coraz większym niepokojem problematyzują tak trudno wyobrażalną przyszłość – i są to spojrzenia pełne katastroficznych przewidywań (w tę stronę kieruje swoje zainteresowania twórcze m.in. Tomasz Bąk w nadchodzącej książce „XXI. Nagi wodnik w Śródmieściu”). Być może jest tak, jak twierdzi w ostatnim wywiadzie autor „Zakładów holenderskich”: „w niektórych momentach bardziej czuć przyszłość w powietrzu niż w innych; wydaje (…) się, że od paru lat mamy wątpliwą przyjemność żyć właśnie w takim momencie”. I jeśli tak jest faktycznie, to Adamowicz w „Nebuli” udowadnia, że rozgryzanie owej wątpliwej przyjemności zajmuje ją szczególnie. Śmiałości tego gestu nie ujmuje wszakże fakt, że wykonywany jest on pozaindywidualnie. Kolektywność tych odniesień i fiksacji – jeśli potraktujemy je poważnie – świadczyć będzie nie o poetyckich trendach (jak widzieliby to niektórzy), a o wiarygodności tych rozpoznań.

 

 

Anna Adamowicz, „Nebula”
Stronie Śląskie 2020
Biuro Literackie

Przypis:
[1] Andrzej Sosnowski zamieścił spis youtubowych linków w wierszu pod tytułem Wybrane łącza zamykającym tom Poems (Wrocław 2010).