Nr 1/2025 Na moment

Choć o męskości pisze się od zawsze, ostatnia dekada przyniosła w Polsce urodzaj książek jej poświęconych. Chodzi nie tyle o liczbę wydawanych tomów, ale o świadomość, której są dowodem. Okazuje się, że możliwa jest sytuacja, w której pisze się o czymś, nie wiedząc, że się o tym pisze – stąd wieki i dekady mijały na opowiadaniu o mężczyznach i męskościach tak, jak gdyby były to kategorie przezroczyste, naturalne i bezdyskusyjne: nieuwikłane w konflikt, politykę, hegemonię, seksualność, religię, dyskurs rasowy, kolonialny, ekonomiczny. Jeśli rodzaj gramatyczny męski jest domyślny, trudniej go dostrzec. Zwrot, który nastąpił w ostatnich latach, dotyczy stopniowego dołączania perspektywy, w której męskość jest nie tylko tematyzowana, ale staje się również problematyzowana. Przyczyną tego powolnego procesu wydaje się przesilenie i wyczerpanie dotychczasowych modeli męskości. Ale jeśli zatrzymać się przy tej kwestii dłużej, okaże się, że impulsy przyszły z wielu stron.

Jeśli próbować stworzyć listę lektur na zadany temat, stanie się jasne, że produkcja tekstów odbywa się przede wszystkim w polu naukowym, które dystansuje twórczość eseistyczną, prozatorską czy poetycką; to, co znane jest jako studia nad męskościami, weszło do obiegu przez drzwi akademii. Refleksje spod znaku tej dziedziny wkroczyły do polskiego dyskursu genderowego krokiem mniej śmiałym i bardziej zachowawczym niż dziarski marsz feministycznych badaczek w latach 90., nie od razu dostrzeżone i nie od początku przekonujące spójnością założeń i świadomością narzędzi. Niepostrzeżenie utworzyło się coś w rodzaju sukcesywnie rozbudowywanej siatki tekstów krytycznych, badawczych i interwencyjnych. Ich mapę pozwala zrekonstruować – choć oczywiście wybiórczo i celowo w ograniczonym stopniu – bibliografia dołączona do monografii Wojciecha Śmiei. Jego „Po męstwie” stanowi pod wieloma względami ukoronowanie polskich masculinities studies.

Jest to jednak również – co warto zauważyć od razu – podsumowanie własnych zmagań autora z tą tematyką. To już bowiem piąta publikacja badacza (po „Literaturze, której nie ma”, „Homoseksualności i polskiej nowoczesności”, „Hegemonii i traumie” oraz „Nie/podległościach i transformacjach”), w której męskości stanowią istotny, coraz obszerniejszy problem. I choć formalnie wszystkie one są pracami naukowymi, „Po męstwie” wyłamuje się z tego klucza. Eseistyczna forma wymaga odejścia od dotąd wyraźnego usytuowania w obszarze literaturoznawstwa i w służbie interpretacji.

Poluzowanie związków z oczywistą dotąd proweniencją literaturoznawczą, z naukowym umocowaniem (legitymizowanym między innymi odbytym stażem w Center for the Study of Men and Masculinities nowojorskiego Stony Brook University, jednego z dwóch centralnych punktów cyrkulacji idei i produkcji wiedzy akademickiej na temat męskości) jest gestem znaczącym. W kontekście prymatu etykiety naukowości w budującej się od kilku lat polskiej biblioteczce książek poświęconych męskości, pojawienie się książki eseistycznej, wydanej przez wysokonakładowe Wydawnictwo Czarne, wskazuje na intencje poszerzenia granic i zakreślenia szerszego grona odbiorców. „Po męstwie” jest więc pozycją, która nie rezygnując z kompetencji, świadomie wybiera cel popularyzatorski i przekrojową formę.

Pod tym względem praca Śmiei wydaje się kształtem zbieżna z przekrojowym rozmachem trzytomowej, wieloautorskiej „Historii męskości” (wydanej po polsku przez słowo/obraz terytoria). Na to powinowactwo wskazuje chętnie sam wydawca, który na rewersie obwoluty umieścił slogan „Historia polskiej męskości w XX wieku”, sugerując skojarzenia z projektem kilkunastu zagranicznych badaczek i badaczy. Na tym tle być może polska propozycja ma wydać się jeszcze bardziej imponująca, jako że stanowi przedsięwzięcie równie wszechstronne, lecz jednoosobowe.

Sam autor jest świadomy karkołomności pisania tak wielkich historii, czemu daje wyraz już we wstępie, nie odżegnując się od przypisywania mu intencji „powtórzenia” „Historii męskości” i opowiadając się za konwencją eseistyczną.

Książka Śmiei to kompetentna narracji o, jakkolwiek trywialnie to zabrzmi, upadku „męstwa”. Pojęciem nadrzędnym dla próby Śmiei staje się fikcja dominująca – to ona wyznacza dynamikę opowieści, której zasadnicza część podzielona została w satysfakcjonująco diachronizujący i dyskretnie „heglizujący” sposób na trzy części (honor – awans – sukces). Zorganizowane są one wokół powszechnych i zarazem nieprawdziwych wyobrażeniach o tym, czym jest męskość. Każdy z tych rozdziałów wyzyskuje inny aspekt przeobrażeń „męskich” wartości symbolicznych. Jako że bezcelowo i nieatrakcyjnie byłoby streszczać fascynującą i wielowątkową opowieść o tak szeroko zakrojonym horyzoncie intelektualnym i kalejdoskopowo zmiennej panoramie perspektyw teoretycznych, zamiast referować zakres owych fikcji dominujących, skupię się na językach, przy pomocy których autor tę opowieść prowadzi.

Pierwszą sferę odniesień stanowi nauka, pełniąca nie tylko funkcję merytorycznej podwaliny „Po męstwie”, lecz także, a może przede wszystkim, przewodniczki. Język naukowy nie stanowi tu martwej tkanki laboratoryjnego żargonu, odstraszającej nieprzywykłych do obcowania z tak zakonserwowanym preparatem ludzkiej myśli. Jego funkcjonalizacja zręcznie maskuje niedostrzegalną dla niewtajemniczonych odbiorców sieć utkaną z cytatów, odwołań i adaptacji rozmaitych stanowisk teoretycznych. Akademicką płaszczyznę narracji cechują zarówno przystępność i zrozumiałość, jak i finezja wypływająca wprost z umiejętności zwięzłego wyjaśniania konceptów oraz przeprowadzania czytelników i czytelniczek przez nowe terytorium bez grzęźnięcia w pozbawionych dna iteracjach semantycznych. Język naukowy zaprzęgnięty został do rozpędzonego wozu narracji mknącego przez kolejne epoki zmagań z formą. Przy tej okazji warto dodać, że choć naukowość służy tu przede wszystkim popularyzacji, także czytelnik stowarzyszony z akademią odnaleźć może w „Po męstwie” korzyść. Uważam za nią wprowadzenie do rodzimego obiegu (jak również umocnienie w nim już obecnych) wielu kanonicznych prac anglojęzycznych, które nie zostały przetłumaczone na język polski, a są od lat obecne w dyskusjach i nawiązaniach – by wspomnieć choć „Masculinities” Raewyn Connell, „Unheroic Conduct: The Rise of Heterosexuality and the Invention of the Jewish Man” Daniela Boyarina czy „Manhood in America: A Cultural History” Michaela Kimmela.

Kolejnym obszarem zainteresowania autora jest dyskurs, zwłaszcza w rozumieniu Foucaultowskim – Śmieję ciekawi bowiem nie tylko to, co o męstwie i męskościach było i jest mówione i pisane, lecz także to, przez kogo i z jakim autorytetem. Stąd obecność w „Po męstwie” całej szerokiej sfery wypowiedzi publicznych, debat parlamentarnych, głosów protestów. Stąd także wskazanie automatyzmów myślenia i mówienia, potoczności i codzienności zdarzeń i doświadczeń – zarówno współczesnych (a zatem obserwowanych przez autora), jak i wyłowionych z historii. Co więcej, cała wspomniana przed chwilą warstwa naukowa zdaje się istotna o tyle, o ile służy tej właśnie analizie dyskursów – miarą jej przydatności jest ułatwienie zrozumienia mechanizmów funkcjonowania „męskich” toposów w człowieczej myśli i mowie.

Śmieja zawsze balansuje narrację, dostrzega obie strony medalu – odrażające przesłanie fotografii z Marszu Suwerenności Młodzieży Wszechpolskiej kontrastowane jest zdjęciem transparentu „Bogurodzica przegoni patriarchat” z jednej z manif. Zgłębiając przyczyny androcentryzmu w polskiej polityce, rekonstruuje dysputy polityczne z zagranicy, zwracając uwagę na to, jak geopolityczne napięcie kształtuje (dynamizuje lub spowalnia) proces emancypacyjny. Nic nie dzieje się w próżni – w mądrości tego banalnego prawidła w pewnym sensie zawiera się filozofia „Po męstwie”.

Ostatnim ważnym – i ze względu na swoją widowiskowość oraz rozpoznawalność zapewne wysuwającym się na pierwszy plan – językiem opowieści w „Po męstwie” jest język (pop)kultury. Składają się na niego sztuka i rozrywka w szerokim rozumieniu – zarówno literatura, jak i film, sztuka krytyczna oraz komunikaty medialne urównorzędnione zostały jako jednakowo przydatne i wiele mówiące o rzeczywistości konteksty. Tę warstwę opowieści budują więc rozmaite przekazy kulturowe, takie jak powieści, wiersze, filmy, teksty piosenek czy reklamy telewizyjne. Nie zdradzając tytułu żadnego z omawianych tekstów, daję do zrozumienia, że lektura książki jest przygodą. To zresztą formalna, metanarracyjna wolta Śmiei, doskonale oddająca charakter jego studium: zaprzągł on podstawowe pragnienie kojarzone z lekturami „chłopackimi”, czyli książkami przygodowymi („dać się zaskoczyć”), by zdekonstruować dyskurs męskości. Wybrane przez autora przykłady są nieoczekiwane, co nie oznacza jednak, że nieoczywiste – wprost przeciwnie: okazują się najoczywistszymi pod słońcem. Dzięki temu narracja eseju nabiera ilustracyjnego bogactwa.

Czas, by wydawać książkę taką, jak „Po męstwie”, nie mógłby być lepszy – z wielu przyczyn. Większość z nich leży poza kwestią akademii i przyrostu lekturowego, w rzeczywistości społeczno-kulturowej. W krajobraz tym dominuje poczucie końca: trup kościoła dogorywa na zgliszczach katolickiej moralności, gnije romantyczny paradygmat patriotyzmu, ginie w konwulsjach militarystyczny model mężczyzny-żołnierza, na przykładzie którego toczące się po wielu stronach świata wojny ukazują bezsens anachronicznej idei śmierci za ojczyznę. To tylko niektóre z optymistycznych prognoz teraźniejszości. Co jeszcze bardziej budujące, nareszcie zaczyna kruszeć beton fikcyjnego dualizmu płciowego, wmówionego społeczeństwu oświeceniowemu – o czym również przypomina Śmieja – pod koniec XVIII wieku; współcześni coraz częściej i chętniej dopuszczają do siebie myśl, że płeć nie jest zjawiskiem binarnym. Opóźnione „odkrycie” tego, że wszyscy jesteśmy niebinarni, stanowi istotny przewrót współczesności, ponieważ przekłada się na zwiększenie świadomości, że płeć nie istnieje poza sferą konstruktów kulturowych. Rozpowszechnienie się dyskusji wokół od zawsze obecnej w kulturach niebinarności ukierunkowało publiczne spojrzenie na sztuczność i fasadowość kategorii takich jak męskość i kobiecość.

„Po męstwie” to prawdopodobnie najważniejsza polskojęzyczna publikacja ostatnich lat, która jest w stanie wyjść naprzeciw tej świeżo obudzonej ciekawości i niepewności – uzupełnić braki, potwierdzić obawy, rozkruszyć zasiedziałe w głowie dogmaty, pobudzić do zmiany. To jednocześnie książka, której lektura może wywołać ból i realny dyskomfort, skomplikować proste relacje i obudzić uśpione pokłady dzikiego samczego gniewu. Przede wszystkim jednak esej Śmiei szkicuje nowe ścieżki obok wydeptanych już dróg. Inaczej mówiąc: sugeruje możliwość innej interpretacji osadzonych już w kanonach i obiegach tekstów kultury, które do tej pory nie były czytane z punktu widzenia męskości. Po lekturze tej książki trudniej jest dać się zmanipulować wizją świata, w którym to, co męskie, przeciwstawione jest temu, co żeńskie. Być może dla kogoś stanie się to uwalniającym przeżyciem i przyczynkiem do pomyślenia zupełnie nowego sposobu bycia w świecie.

Jeśli każdy język ma potencjał performatywu, czyli stwarzania rzeczywistości, każda zmiana narracji może być sprawcza – tak jak rezygnacja z wpisania penalizacji aktów homoseksualnych do polskiego kodeksu karnego z 1932 roku przez marszałka Józefa Piłsudzkiego. Znaczące, że to on, Naczelny Wódz – sportretowany przez queerującego historię Karola Radziszewskiego – spogląda z okładki na to, co „po męstwie”.

Wojciech Śmieja, „Po męstwie”
Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2024