Nr 9/2024 Na moment

Z Andrzejem Pakułą, zastępcą kierowniczki Pawilonu ds. spraw programowych i kuratorem, rozmawia Piotr Dobrowolski

Piotr Dobrowolski: Pawilon na poznańskiej Grobli postawiony został w 2011 roku. Sześć lat później przyjąłeś zadanie kierowania tą przestrzenią, działając w ramach Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu. Jakie idee towarzyszyły Ci na początku tej drogi?

Andrzej Pakuła: Pawilon Nowa Gazownia powstał w 2011 roku w ramach przygotowań Poznania do ubiegania się o status Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Pojawił się wówczas pomysł na przekształcenie wyłączonych z użycia budynków gazowni, która działała na poznańskiej Grobli od 1856 roku, w służące mieszkankom i mieszkańcom miasta centrum kultury. Postawiony w bezpośrednim sąsiedztwie Starej Gazowni pawilon, nazywany wówczas Pawilonem Nowa Gazownia, miał być pierwszym znakiem planowanych zmian, przyczółkiem dla działań kulturotwórczych w tym miejscu i sposobem na oswojenie przestrzeni, która miała zyskać nowe znaczenie na kulturalnej mapie miasta. Kiedy Poznań odpadł z rywalizacji o miano ESK, Miasto – którego prezydentem był wówczas Ryszard Grobelny – wycofało się z koncepcji rewitalizacji Starej Gazowni. W tym temacie nic nie zmieniło się do dzisiaj, a wspomniany teren nadal pozostaje własnością spółek skarbu państwa. W przeciwieństwie na przykład do Katowic, które wykorzystując projekty opracowane na potrzeby ESK, stworzyły imponujące centrum życia kulturalnego, w Poznaniu jedynym namacalnym śladem tamtego wzmożenia pozostał tylko Pawilon. Przez pierwsze lata jego operatorami były Estrada Poznańska i Czapski Art Foundation. W 2017 roku, kiedy umowa Miasta z fundacją wygasała, a od wyborów samorządowych 2014 roku prezydentem Poznania był już Jacek Jaśkowiak, Wydział Kultury UMP i wiceprezydent Jędrzej Solarski zaproponowali, żeby Pawilonem zaopiekowała się któraś z miejskich instytucji kultury. Miało to dawać szanse na pełniejszą realizację celów stawionych tej przestrzeni przez nowe władze samorządowe. Koncepcja zakładała stworzenie miejsca dla działań artystycznych, które nie znajdowały wówczas dla siebie dogodnych możliwości. Pojawiła się sugestia, żeby zajęła się tym Galeria Miejska Arsenał.

Zjawisk nieobecnych albo marginalizowanych w Poznaniu było i jest – nie tylko wówczas, w 2017 roku, ale też dzisiaj – całkiem sporo. Jak decydowaliście, czym się zajmiecie?

Rozmowy prowadzone pomiędzy Miastem i Arsenałem, do których zostałem zaproszony, zaczęliśmy od namysłu nad obszarami, które wydawały się nam szczególnie zaniedbane. W ten sposób wyznaczyliśmy kierunki, w których chcieliśmy podążać. O Pawilonie myśleliśmy wówczas jak o projekcie, nie było jeszcze mowy o tym, że znajdziemy tu miejsce na stałe. Zaczęliśmy zatem od zastanego budynku oraz od poszukiwania takich praktyk kulturalnych, dla których w Poznaniu nie było miejsca w domenie funkcjonujących tu instytucji ani w obszarach interesujących aktywne w mieście organizacje pozarządowe. Zależało nam na tym, żeby Pawilon nie był przedłużeniem Galerii w zakresie realizowanych przez nią zadań, praktyk i celów programowych, ale był otwarty na inne działania artystyczne oraz na potrzeby publiczności i artystów niereprezentowanych w instytucjach kultury.

Rotunda Pawilonu nie wydaje się najłatwiejszą przestrzenią do realizacji różnorodnych zadań kulturotwórczych ani artystycznych. Jego architektura jest interesująca, ale trudna, a sama konstrukcja – wydaje się wręcz prowizoryczna. Jak odnaleźliście się w tym budynku?

Zmierzenie się z budynkiem Pawilonu oraz sprawdzenie, do czego się nadaje, a do czego nie, było jednym z podstawowych czynników decydujących o wyborze przez nas kierunku programowego. Okazało się na przykład, że z powodu słabej termoizolacji nie możemy funkcjonować ani kiedy jest zimno, ani kiedy jest gorąco. Wymusiło to specyficzną organizację sezonu – działamy od wiosny do jesieni z letnią przerwą. Pawilon nie jest przestrzenią ekspozycyjną. Jego główna sala to black box, w którym najlepiej sprawdzają się wydarzenia performatywne czy koncerty, chociaż i w tym zakresie nie spełnia typowych kryteriów. Choć pozostajemy częścią struktury organizacyjnej Galerii Arsenał, od początku wiedzieliśmy, że nie będziemy organizować tu wystaw. Równocześnie jednak nigdy nie czułem, że zależność od instytucji sztuki współczesnej w jakiś sposób nas ogranicza czy coś nam narzuca. Przeciwnie – siła i potencjał instytucji dają szansę na stymulowanie naszej różnorodności, a nawet okazują się inspirujące w planowaniu różnorodnych projektów artystycznych.

Kiedy obejmowałeś kierowanie Pawilonem, miałeś już szerokie doświadczenie – nie tylko jako artysta, kurator i organizator kultury, reżyser i inicjator powstania Stowarzyszenia Korporacja Teatralna, ale też jako osoba zaangażowana w tworzenie wizji przyszłości kultury w mieście i osoba krytycznie obserwująca działania lokalnych władz. Co sprawiło, że zdecydowałeś się podjąć pracę w miejskiej instytucji?

W 2014 roku byłem w grupie młodych twórców i twórczyń inicjującej napisanie adresowanego do prezydenta Grobelnego listu otwartego, który nazwaliśmy „Żółtą Kartką”. Krytycznie odnosiliśmy się w nim między innymi do festiwalizacji kultury w Poznaniu i sugerowaliśmy konieczność otwarcia uwzględniającego potrzeby i możliwości najmłodszego pokolenia artystów. W kolejnych latach brałem udział w pracach Komisji Dialogu Obywatelskiego przy Wydziale Kultury, będącej forum dla dyskusji pomiędzy miastem a organizacjami pozarządowymi. Z własnego doświadczenia znałem inicjatywy, które miały podobne założenia jak te, które organizowały nasze myślenie o Pawilonie. Wielu z nich nie udało się przetrwać. Zdawałem sobie sprawę, że dużo trudniej zbudować coś stabilnego, działając w ramach organizacji pozarządowej niż instytucji. Od początku towarzyszyło nam założenie, żeby dążyć do zapewnienia naszej inicjatywie stabilności bytowej i finansowej. Zależało nam także na tym, żeby było to miejsce stanowiące jakieś oparcie dla osób urodzonych po 1989 roku, nieobciążonych martyrologią komunizmu, otwarcie patrzących w przyszłość.

Czy Andrzej Pakuła – buntownik, który występował przeciwko systemowi – „sprzedał się”, wchodząc w struktury instytucji i realizując cele współtworzone przez miasto?

Część osób może tak twierdzić. Patrząc na dotychczasowe lata naszej działalności, mam jednak wrażenie, że pracując w Pawilonie, nigdy nie wpadliśmy w pułapkę konformizmu. Nasze nieszablonowe działania wielokrotnie wywoływały kontrowersje – i to nie tylko wśród poznańskich radnych czy określonych grup odbiorców kultury, ale także w perspektywie innych miejskich instytucji. Nadal jesteśmy czujni, jednak w czasie minionych dziesięciu lat wiele rzeczy – w krajobrazie kulturalnym i politycznym Poznania – zmieniło się na lepsze. Funkcjonowanie w ramach instytucji pozwoliło nam na eksperymentowanie, dało szansę na wyznaczanie priorytetów i wskazywanie możliwych perspektyw rozwoju w praktyce organizacji kultury.

Jesteście otwarci na mniejszości, często zabieracie głos, upominając się o ich prawa. Czy takie priorytety tematyczne mogą wpływać także na styl organizacji pracy?

Od samego początku dotykamy problematyki związanej ze społecznością LGBTQ+ oraz prezentujemy sztukę queerową. Nie chodzi nam jednak o to, żeby podkreślać odrębność jakichś grup, ale o promowanie inkluzywności, otwartości i równości. W działaniach, które realizowaliśmy dotychczas, ale też w towarzyszących kolejnym naszym sezonom hasłach programowych, wracamy do pytań o to, jaką wspólnotę chcemy budować, jak wyobrażamy sobie społeczeństwo przyszłości oraz czym – z naszej perspektywy – jest odzyskiwanie demokracji czy walka o wolność. I nie chodzi nam tylko o realizację wydarzeń, które poruszają określoną tematykę, ale też o otwieranie przestrzeni dla twórczyń i twórców, którzy działają w szczególny sposób, angażując przy tym specyficzne metody pracy. Realizując program performatywny czy teatralny, staramy się na przykład odciąć od praktyki znaczonego przemocą teatru hierarchicznego oraz autorytarnego zarządzania instytucją czy procesem twórczym.

Czy najmłodsze pokolenie twórczyń i twórców widzi potrzebę zmiany świata przez sztukę? Czy twórczość artystyczna ma dla nich dzisiaj znaczenie polityczne?

Znam wiele osób, które uważają, że sztuka może wpłynąć na sposób myślenia jednostki, a w efekcie zmieniać społeczeństwo i świat. Mnie zawsze było to bliskie, również w kontekście myślenia równościowego czy etyki pracy. Na początku XXI wieku w Poznaniu niemal nie było miejsc otwartych na progresywną kulturę, a wiele instytucji w zasadzie nie zmieniło się od tamtej pory. W tym kontekście chciałbym zwrócić uwagę na ważną dla nas w Pawilonie kategorię performatywności – jednak tym razem nie w odniesieniu do praktyki artystycznej i naszego programu performatywnego, ale w perspektywie zakładającej stwarzanie alternatywnej rzeczywistości i definiowanie świata za pomocą nowych pojęć. Od początku czułem, że to miejsce musi być zorientowane w przyszłość i mówić o zmianie. Dlatego nie tylko planowaliśmy kolejne wydarzenia, spotkania, cykle czy warsztaty, ale też staraliśmy się myśleć o sposobie organizacji naszej pracy – o sprawach tak pozornie przyziemnych, a jednak kluczowych, jak umowy o pracę dla osób, które angażowały się, współtworząc to miejsce, czy o liczeniu czasu, który poświęcamy, realizując różne zadania. Początki były trudne, bo – niezależnie od założeń – cały nasz zespół pracował ponadnormatywnie. Szybko zaczęliśmy odczuwać niebezpieczeństwo wypalenia. Podjęliśmy więc próbę zmiany sposobu organizacji pracy i sformalizowania jej zasad. Założyłem, że Pawilon może być otwarty, tylko jeśli będziemy w stanie zapłacić osobom, które otworzą tu drzwi dla publiczności, zajmą się wszystkim i na koniec je zamkną. Oczywiście nic nie działo się szybko. Jednak na kilka tygodni przed pandemią wydawało się, że odnieśliśmy sukces, przechodząc ze zleceń na cząstkowe etaty. Dzięki temu, w obliczu głębokiego kryzysu dotykającego wiele instytucji i organizacji, jako zespół mieliśmy wrażenie względnego bezpieczeństwa, stabilności i oparcia.

Wcieliliście w życie idee mówiące o tym, że instytucja kultury może być poligonem dobrych praktyk organizacji i zarządzania. Testowaliście zasady, wskazując kierunki innym organizacjom i udowadniając w ten sposób, że świat fair jest możliwy?

To wszystko brzmi całkiem ładnie, ale musimy mieć świadomość, że tego skoku nie da się wykonać bez grzechu pierworodnego. Nawet planując gruntowną zmianę sposobu myślenia na temat pracy, trudno uniknąć dyskusji warunkowanej przez neoliberalizm. Nie ominęła nas bardzo ciężka praca, wymagająca ogromnego zaangażowania wielu osób, ani konieczność walki o tworzone przez nas miejsce czy autopromocji wymagającej komunikowania cząstkowych sukcesów. Dzisiaj widzę, że to była cena, której nie dało się uniknąć – trzeba było w to wszystko wejść, żeby przeskoczyć dalej.

Jednak nadal stawiacie na młodość?

Podczas siedmiu lat naszych doświadczeń pracy w Pawilonie zmieniło się bardzo wiele. Z mojej perspektywy to przejście pomiędzy trzydziestym a trzydziestym siódmym rokiem życia. Jestem z pokolenia, które wchodząc w dorosłość, doświadczyło kryzysu 2008 roku i jego późniejszych konsekwencji: umów śmieciowych i postępującego rozczarowania. Po fali optymizmu związanej z wejściem Polski do Unii Europejskiej czy przystąpieniem do układu z Schengen, które dawały nam nadzieję, że będziemy pierwszymi beneficjentami nadchodzących zmian na lepsze, poczuliśmy się oszukani. W Pawilonie często współpracujemy już nie z milenialsami, tylko z osobami z pokolenia Z. Kiedy dojdę do czterdziestki, planuję odsunąć się, oddając programowanie Pawilonu osobom młodszym. Podoba mi się praktyka zmian na stanowiskach kierowniczych, która pojawia się w praktyce największych organizacji pozarządowych, takich jak Amnesty International. Zmiana służy wszystkim oraz pomaga unikać wypalenia. Działam w poznańskiej kulturze od lat; zależy mi, żeby Pawilon nie był kolejną instytucją starzejącą się wraz z zespołem, a tym samym tracącą słuch na sprawy społeczne i artystyczne.

fot. Maciej Zakrzewski FotoTeatr

Zanim przejdziesz na emeryturę, porozmawiajmy o waszym programie. Pamiętam spektakularne otwarcie przed siedmiu laty. Nadało ono Pawilonowi specyficzny charakter, z którym kojarzony jest do dzisiaj.

Koncert otwarcia był rodzajem pieczęci, którą świadomie chcieliśmy się oznaczyć. Wystąpili Wojtek Bąkowski, znany i uznany artysta związany z Poznaniem – wówczas jeszcze wykładowca intermediów na UAP – i duet BNNT, czyli Konrad Smoleński i Daniel Szwed, również działający nie tylko w domenie muzyki, ale i sztuki. Na końcu – co w tym towarzystwie mogło wydawać się zaskakujące – pojawiła się queerowa osoba artystyczna Bella Ćwir. Taka kolejność występów pozwoliła nam na odwrócenie typowej struktury koncertów, na których zwykle headliner występuje na końcu. Chcieliśmy, żeby ci, którym zależało na posłuchaniu Bąkowskiego czy BNNT, z ciekawości zostali też na występie Belli, której publiczność musiała z kolei przetrwać poprzedzające ją dwa mroczne występy. Chociaż zwracamy uwagę na kompetencje i jakość rzemiosła artystycznego, na pierwszym miejscu nie stawiamy pytań o to, czy coś jest prawdziwą sztuką, tylko o to, jak działa zestawienie różnych zjawisk, zwykle traktowanych jako całkiem osobne, z różnych porządków. Zależy nam na otwieraniu dyskusji i tworzeniu pewnego fermentu poprzez sztukę.

Czy łącząc różne środowiska, oczekiwania i pokolenia, wpisywaliście się w formułowaną wówczas w Poznaniu jako program dla kultury ideę „kultury relacji”?

Zaczynając pracę w Pawilonie, przychodziliśmy tam z pewnymi zasobami, wnoszonymi przez osoby, z którymi chcieliśmy współpracować. Jedną z nich był Krystian Piotr, twórca Lasu, który – działając wcześniej w innych przestrzeniach miasta – miał spore doświadczenie jako organizator koncertów. Dzisiaj Krystian realizuje swój cykl w przestrzeni i strukturze Pawilonu, a jako kierownik techniczny i akustyk jest też członkiem naszego zespołu. Razem z Lasem pojawiła się u nas publiczność, którą staramy się zachęcać do udziału także w innych projektach. Chociaż w tym przypadku krzyżowanie różnych grup nie zawsze się udaje, zyskujemy coraz większe doświadczenie i uczymy się, jak pracować z publicznością wydarzeń muzycznych.

Trzonem waszego programu są od początku wydarzenia performatywne. Równolegle wkraczacie jednak także w inne obszary. O muzyce już wspomniałeś. Na jakich jeszcze nogach stoi program Pawilonu?

Mówiłem już o tym, że chociaż od początku działaliśmy w ramach Galerii Miejskiej Arsenał, zdawaliśmy sobie sprawę z konieczności ograniczenia prezentacji sztuk wizualnych do instalacji wideo czy instalacji dźwiękowych i innych zjawisk, które dobrze sprawdzą się w przestrzeni black boxa. Już w pierwszym sezonie zaproponowaliśmy formułę Pawilonu Otwartego, zapraszając twórców i twórczynie poszukujących możliwości działania do składania wniosków oraz realizowania projektów w naszej przestrzeni i we współpracy z nami. Dążyliśmy do stworzenia miejsca wsłuchującego się w różne głosy, odpowiadającego na rozmaite potrzeby i dającego możliwości oryginalnej pracy twórczej. Staramy się otwierać na działania o charakterze dyskursywnym i performatywnym, wypełniając luki zauważane przez środowisko artystyczne i zapewniając miejsce dla wydarzeń, które podejmują tematy społeczne, polityczne i estetyczne, które chcemy prezentować w nieoczywistych perspektywach. Pawilon Otwarty przez lata był platformą umożliwiającą bezkosztową realizację wydarzeń, którym zapewnialiśmy obsługę i wsparcie promocyjne. Początkowo mogliśmy wspierać przygotowanie nawet dziesięciu takich projektów w ciągu roku. Pandemia trochę to skomplikowała, równocześnie inicjując dyskusję na temat sytuacji ekonomicznej i bytowej osób artystycznych. Zdaliśmy sobie sprawę z ich trudnego położenia – szczególnie tych twórczyń i twórców, którzy nie działają w formule stowarzyszeń czy fundacji, co znacznie ogranicza ich możliwości ubiegania się o finansowanie w programach miejskich. Dlatego teraz oferujemy także wsparcie finansowe, w formule podobnej do miejskich mikrograntów – do 10 tysięcy złotych. Chciałbym, żeby podobną troską wykazały się także inne poznańskie instytucje – dwie z nich wydały się zainteresowane naszymi doświadczeniami i kontaktowały się już z nami w tej sprawie. Dobrze byłoby, gdyby osoby zarządzające ośrodkami kultury myślały o niezależnych artystach.

Od samego początku realizujemy też program filmowy, którego kuratorem jest Andrzej Marzec. Dotychczas skupiał się on na prezentacji tytułów, których nie można było zobaczyć nie tylko w kinach sieciowych i studyjnych, ale także znaleźć na platformach VOD. Staraliśmy się pokazywać filmy festiwalowe, o których dyskutowało się w świecie, ale które nie trafiały do dystrybucji Polsce. Ponieważ w efekcie pandemii załatana została istniejąca w tym zakresie dziura i powstało wiele nowych, wyspecjalizowanych platform streamingowych, w tym sezonie zdecydowaliśmy się zmienić formułę. Planujemy pokazywać filmy wskazane przez zaproszonych przez nas artystów i artystki; ich własne realizacje lub takie, które inspirują ich i wpływają na ich twórczość, a potem dyskutować z nimi o tych produkcjach. Mamy w programie spotkania, wykłady, dyskusje i wiele innych propozycji. Niezależnie od tego, w jakiej dziedzinie działamy, staramy się zachować tematyczną spójność programu, a równocześnie dopełniać estetyczne uniwersum naszych odbiorców.

Od 2019 roku każdy sezon artystyczny Pawilonu – od wiosny do jesieni – nazwany jest szczególnym, otwartym, czasem poetyckim, ale równocześnie celnie wskazującym możliwe tematy hasłem programowym. Hasła „Manifesty Przyszłości” (2019), „Nowe życie” (2020), „Bunt Kwiatów” (2021), „EUROREMONT” (2022), „Sezon alpha” (2023), a w tym roku „Miłość i solidarność” w znaczący sposób wpisują się w waszą linię programową. Czy to pierwotnie stworzone hasło wpływa na wasz program, czy może poszukujecie hasła po ustaleniu zarysu konkretnych wydarzeń?

Programowanie zawsze wymaga pewnej elastyczności, a nasza koncepcja ewoluuje przez wszystkie lata. Najprościej rzecz ujmując – to hasło programowe, które wynika z głębokiej refleksji nad czasem i realiami, w których w danym momencie się znajdujemy, określa priorytety przy układaniu naszego programu merytorycznego. Często opieramy się na spekulacjach, ale zdarzały się hasła złowieszczo wręcz prorocze, z wyprzedzeniem opisujące swój czas. „Nowe życie”, choć nie pojawiło się pierwotnie w kontekście pandemii, w 2020 roku szybko zyskało szczególne znaczenia. Dwa lata później razem z odpowiedzialną wówczas w Pawilonie za komunikację Olą Skowrońską i zaproszoną do współpracy ukraińską artystką Martą Romankiv opracowaliśmy tekst wprowadzający sezon „EUROREMONT”. Zdając sobie sprawę, że zmienia się struktura społeczna w Polsce, gdzie pojawiało się coraz więcej osób imigranckich z Ukrainy i Białorusi, chcieliśmy skupić się na temacie migracji. Nasza idea wiązała się ze świadomością, że – skoro zmierzamy w stronę społeczeństwa wielokulturowego – musimy myśleć o otwarciu i inkluzywności. Nie wiedzieliśmy jeszcze, że od 24 lutego 2022 roku, w wyniku inwazji rosyjskiej na całym terytorium Ukrainy, wskazywane przez nas zmiany zaczną zachodzić znacznie szybciej. „EUROREMONT” niósł postulat wypracowania nowego myślenia o Europie wobec nowych okoliczności. Chciałbym zaznaczyć, że oprócz haseł programowych ważnym elementem reprezentacji naszych planów jest komunikacja wizualna. Co roku zapraszamy do współpracy osobę artystyczną, która proponuje określoną ramę dla naszej komunikacji w danym sezonie. Szukamy osoby, której twórczość koresponduje z hasłem programowym, i prosimy ją o zaproponowanie języka wizualnego, który wykorzystujemy. Jesteśmy przekonani, że estetyka jest równoprawna wobec tekstu, a czasem nawet od niego ważniejsza.

Czy po tych kilku latach działalności Pawilonu, o którym myślałeś na początku jak o projekcie, wydaje się, że dzisiaj to miejsce stabilne, osadzone w tkance miasta?

Mam nadzieję, że tak jest i tak zostanie. Pawilon to bezpieczniejsza przestrzeń dla różnorodnych odmienności i oryginalności. Dzisiaj wielkim wyzwaniem jest dla nas to, żeby zacząć pracować z różnicą, która jest wartością, ale czasem też przestrzenią sporów. Wiemy, że nasza obecność jest ważna dla miasta, które coraz lepiej rozumie nasze potrzeby. Dzięki temu pewne rzeczy udało się zrealizować – zyskaliśmy status oddziału Galerii Miejskiej Arsenał, dano nam możliwość zatrudnienia osób na etatach i stworzyliśmy dziesięcioosobowy zespół. Od zeszłego roku mamy też dwa osobne stanowiska kierownicze: organizacyjne, które objęła Marta Krawczyk jako kierowniczka oddziału, i merytoryczne, na którym jestem zatrudniony jako jej zastępca do spraw programowych. Łączenie tych funkcji przez kilka lat było dla mnie strasznie trudne, czasem wręcz karkołomne. Myślę, że wszyscy w Pawilonie odczuwają pozytywne efekty tej zmiany. Przez wszystkie lata staraliśmy się także inwestować w sprzęt. Zaczynaliśmy w budynku, w którym nie było krzesła ani przedłużacza. Razem z Mikołajem Jaksimem, który przez pierwsze dwa lata był producentem Pawilonu, a później współpracował z nami jako specjalista do spraw innowacji, przy realizacji kolejnych inwestycji kierowaliśmy się zasadą, że Pawilon to narzędzie dla działalności artystycznej. Dzisiaj mamy na przykład najlepszy stół do oświetlenia w Poznaniu. Zależy nam na tym, żeby budować zasoby, które będą mogły być wykorzystywane w przyszłości.

Najważniejszym zasobem wydaje się wasza publiczność.

Chociaż po drodze było parę kataklizmów, z pandemią na pierwszym miejscu, zarówno w zeszłym, jak i w tym roku udaje się nam utrzymać bardzo dobrą frekwencję. Skala zainteresowania organizowanymi przez nasz wydarzeniami czasem nas nawet zaskakuje. Widzimy jednak, że publiczność przyzwyczaiła się już do tego miejsca i wie, czego się tu spodziewać. Równocześnie jednak zdajemy sobie sprawę, że oferta kierowana do młodych odbiorców wymaga ciągłej uważności. Wartością Pawilonu jest świeżość. Sięgamy po zjawiska nowe, czasem kontrowersyjne, starając się nie tylko być na bieżąco, ale też patrzeć w przyszłość.

Co według Ciebie w kontekście kulturotwórczym, politycznym czy społecznym udało wam się najlepiej?

Stworzyliśmy przestrzeń, która jest kojarzona z szeroko rozumianą nienormatywnością. Nie mam tu na myśli tylko kwestii tożsamościowych, ale również estetyczne i artystyczne. Jesteśmy miejscem dla szeroko rozumianej awangardy, w którym można poszukiwać nowych języków komunikacji artystycznej. Za ogromny sukces uważam fakt, że Pawilon zaczyna być rozpoznawalny w perspektywie ogólnopolskiej; może jeszcze nie na poziomie publiczności, ale środowisko twórczyń i twórców coraz lepiej zdaje już sobie sprawę z naszego istnienia. Zaczynamy rozmawiać o możliwościach koprodukcji wydarzeń artystycznych, myśląc o tym, żeby powoli wchodzić jako partner do ogólnopolskich i międzynarodowych projektów. Widzę tu ogromną szansę. Zależy nam na realizacji własnych produkcji, ale także na stworzeniu programu rezydencyjnego dla twórców i twórczyń z Polski i zagranicy. Cały czas szukamy też dodatkowych źródeł finansowania, dających nam szansę na rozwój. Chcemy dalej eksperymentować, tworzyć nowe modele zarządzania kulturą i organizacji procesów twórczych. Choć skala naszego działania jest inna, wzór stanowią dla nas instytucje takie jak Nowy Teatr w Warszawie, Gaîté Lyrique w Paryżu czy berlińskie Haus der Kulturen der Welt (HKW), działające na pograniczu różnych form sztuki, a szczególnie sztuk wizualnych i performansu, nie lekceważąc przy tym społecznego znaczenia sztuki.

Cały czas staramy się uczestniczyć w tworzeniu narracji o współczesności, wychodząc poza ustalone schematy, wzorce i uwarunkowania instytucjonalne. Inspiracją służy mi ostatnio figura dramaturga miejskiego, o której usłyszałem od Joanny Pańczak. To osoba, która wychodzi miasto, przygląda się obecnym w jego przestrzeni grupom społecznym, mniejszościom, poznaje realne problemy oraz potrzeby mieszkanek i mieszkańców i planuje rolę instytucji w relacji z jej bezpośrednim otoczeniem. Chcielibyśmy, żeby oferta Pawilonu była odbiciem realnych potrzeb, a także okazją do rozważania istniejących problemów społecznych oraz tworzenia drogowskazów na przyszłość.

Jakie są plany Pawilonu na rozpoczęty niedawno sezon – pod hasłem „Miłość i Solidarność”?

Ten rok powiązaliśmy z potrzebą odbudowy solidarności i myślenia o ponownym zespoleniu społecznym. Nasz program performatywny oparty jest na twórczości kobiet, a w drugim półroczu także – mam nadzieję – osób nieheteronormatywnych. Wystąpiła już u nas Ramona Nagabczyńska z performansem „Błogo”, a wkrótce pojawi się Magda Szpecht z projektem „Cyber Elf”. Potem w Pawilonie pojawi się Gosia Wdowik z dwoma spektaklami: „Dziewczyny” i „She was a friend of someone else”. Ten ostatni to spektakl nie tylko o wolności reprodukcyjnej, ale także o aktywistycznym i artystycznym wypaleniu. To bliskie nam tematy.

Z kolei na początku czerwca organizujemy Forum Miłość i Solidarność. Nieprzypadkowo zaczniemy 4 czerwca – w 35. rocznicę Wolnych Wyborów. Symbolicznie powracamy więc do towarzyszącej nam od początku idei różnicy, dążąc do odzyskania pojęcia solidarności i wolności: dla obywatelek i obywateli, a nie dla polityków. Pamiętam obchody rocznicy wyborów przed pięciu laty – na poznańskim placu Wolności zorganizowano koncert donGURALesko, a na scenie pojawili się wyłącznie panowie politycy. Nie zaproszono na nią nawet Anny Jęchorek, autorki zainstalowanego z tej okazji na budynku Arkadii neonu Wolność. Stojąc wtedy na placu, po raz kolejny czułem, że właśnie taka praktyka i myślenie są źródłem odwrotu młodych pokoleń od polityki i spychają polskie społeczeństwo w objęcia populizmu i faszyzmu. Podczas ostatnich wyborów parlamentarnych to właśnie kobiety i młode pokolenia odzyskały dla nas – miejmy nadzieję, że na dłużej niż chwilę – nadzieję na powrót realnej demokracji i świadomego społeczeństwa obywatelskiego. Dlatego 4 czerwca tego roku nasze Forum zaczniemy od debaty na temat praw kobiet i demokracji w Polsce. Poza tym wraz z zaproszonymi gośćmi będziemy rozmawiać o migracjach i wojnach oraz o roli instytucji w aktywnym przeciwdziałaniu odradzającemu się faszyzmowi. Zaprosimy też publiczność do naszej nowej przestrzeni na ulicy Szyperskiej, gdzie oprócz naszego biura planujemy stworzyć dodatkową przestrzeń dla spotkań i działań artystycznych.