Nr 13/2025 Na moment

Z Iwoną Chmurą-Rutkowską, jedną z kuratorek wędrującej po Polsce wystawy „Matki Europy”, i Katarzyną Milewską – członkiniami Fundacji Muzeum Historii Kobiet, która projektowi merytorycznie partneruje, rozmawia Julia Gader

Julia Gader: W bańce dyskursu feministycznego „herstoria” zdaje się zadomawiać, przynajmniej na poziomie języka. Czym jest dla Was?

Katarzyna Milewska: To opowieść sprawiedliwa – nie tylko alternatywna wobec mainstreamowej narracji, ale taka, która odsłania mechanizmy wykluczenia. Zależy nam, by nie tylko „dopisać” kobiety do historii, ale także przekazać wiedzę o tym, dlaczego ich tam nie ma. Nieprzychylny kobietom dyskurs, wymazujący i unieważniający ich udział, cały czas istnieje, mimo że jesteśmy w XXI wieku. Zależy nam na zmianie narracji. Pytanie brzmi: kto i dlaczego tworzy taką narrację i jak to zmienić? Kobiety istniały, tworzyły, osiągały sukcesy, ale nie mają reprezentacji. W polskich podręcznikach szkolnych postaci kobiet, podpisanych z imienia i nazwiska, to 4% – to historia wojen i polityki, w których bohaterami są mężczyźni, a nie kobiety zostające w domach i próbujące wykarmić siedmioro dzieci oraz zajmujące się całym gospodarstwem.

O jak głęboko skrywanych mechanizmach wykluczenia i uprzedzeniach mówimy?

K.M.: Pracuję w gabinecie terapeutycznym, między innymi z traumą międzypokoleniową. Ogromnym zaskoczeniem było dla mnie odkrycie, że mimo dokładnej inwentaryzacji własnej tożsamości i tak mam wgrany, jak mówi Iwona, „bezrefleksyjnie wsiorbany przekaz” na przykład o tym, że macierzyństwo jest ważniejsze niż cokolwiek innego, nawet zmiana społeczna czy działanie na rzecz wielkich idei. Im bardziej myślimy, że jesteśmy już od szkodliwych mechanizmów wolne i wolni, tym de facto mogą one działać jeszcze silniej, bo tracimy uważność. Kluczowe jest krytyczne myślenie i to, co nazywam „reality check” – sprawdź, czy na pewno jest tak, jak myślisz, i skąd się wzięło to, że tak myślisz. Naszym zadaniem i celem jest uwrażliwienie na przekonania oraz mechanizmy wykluczenia. Zadajemy takie pytania, jak: „dlaczego tak jest?”, „kto wymyślił ten system?”, „komu służy, a kogo historię pisze białym atramentem?”. Kwestionujmy, a zamiast próbować wygrać w tę grę – zaprośmy osoby na inną planszę. Kiedyś czytałam wywiad z kandydatką na prezydentkę Poznania, która usłyszała pytanie: „Czy bycie kobietą to Pani jedyny atut?”. Nie powinna odpowiadać na to pytanie, tylko powiedzieć na przykład: „Przyjrzyjmy się wszystkim stereotypom, które wypływają z zadanego mi pytania”.

Iwona Chmura-Rutkowska: Dla mnie herstoria to wiedza i etyka. To obraz przeszłości oglądany i opowiadany przez pryzmat niewidzialnej połowy świata, ale także grup dotąd w historii marginalizowanych, „niewidzialnych” lub „niewygodnych”. Herstoria narusza spiżowe pomnikowe opowieści o uprzywilejowanych, kruszy mity i świętości. Jest metodą emancypacji – zarówno indywidualnej, jak i zbiorowej. Zmienia perspektywę, zmienia życie. Odkrywanie oraz pisanie historii kobiet pomaga zobaczyć inny, bardziej różnorodny i bardziej prawdziwy świat, zrezygnować ze starych klisz opowiadania o przeszłości czy rzadko kwestionowanych założeń, na których zbudowana jest kultura, w której żyjemy. Herstoria jest przede wszystkim historią emancypacji, walki kobiet o ich wolność, uznanie, człowieczeństwo.

Fundacja Muzeum Historii Kobiet, której jesteście współzałożycielkami, o tych doświadczeniach opowiada też pozornie „niewidzialnie” w przestrzeni publicznej – od kilku lat działacie bez fizycznej siedziby. Czy to ma szansę przetrwać?

K.M.: Fundację założyłyśmy w pandemicznej rzeczywistości jako grupa ośmiu kobiet sfrustrowanych obowiązującym dyskursem. Każda z nas działała już wcześniej – od pisania książek, przez działalność naukową, po projekty edukacyjne. Odnalazłyśmy się i połączyłyśmy moce. Szybko uświadomiłyśmy sobie, że chcemy stworzyć strukturę, która pozwoli kontynuować herstoryczne działania systemowo. Naszym celem jest powołanie Centrum Dziedzictwa i Historii Kobiet – przestrzeni dla wystawy stałej, dla wystaw czasowych, spotkań, debat, warsztatów oraz szerokiej działalności edukacyjnej. Chcemy przestrzeni, w której historia kobiet będzie robiła wrażenie, a osoby odwiedzające zachęci do innego spojrzenia na swoje prababki, matki, siostry i dziewczyny.

I.Ch.-R.: Pamiętajmy, że mówimy o dziedzictwie, które dotyczy połowy ludzkości. To potężne wyzwanie. Marzy nam się instytucja publiczna, która merytorycznie, w oparciu o wiedzę i odpowiedzialnie, biorąc pod uwagę istniejące mity oraz zapóźnienia, a więc unikając stereotypów czy uprzedzeń, opowie o życiu dziewcząt i kobiet w przeszłości – w całej ich różnorodności, skomplikowaniu oraz w połączeniu z resztą świata. Z naszą w dużej mierze edukacyjną misją i oddolnymi, wolontaryjnymi często, działaniami wykonywanymi „po godzinach” staramy się dotrzeć wszędzie, gdzie się da. Na konferencję naukową, do publikacji, na konsultacje społeczne, festiwale, do urzędów, biznesu, do klasy w wiejskiej szkole, do ministerstwa kultury i edukacji narodowej. Jak kobiety, którym chcemy przywracać pamięć i sprawczość – działamy na wielu poziomach równocześnie, organicznie, często w codziennej, mało spektakularnej sprawczości.

Aneta Szyłak mówiła o instytucji muzeum jako o przestrzeni, w której bardziej mamy szansę zbudować relację aniżeli narrację. Co realnie może przyciągnąć publiczność do Waszego sposobu opowiadania herstorii?

K.M.: Przygotowując wystawę „Herstorie 1918/1919”, skupioną na odzyskaniu niepodległości i uzyskaniu praw wyborczych przez kobiety, użyłam cytatu z Notoriusa B.I.G. „And if you don’t know, now you know” („A jeśli nie wiesz, to teraz już wiesz”). Głównym problemem jest po prostu brak wiedzy, brak informacji na temat działalności kobiet, aktywności dziewcząt. Chcemy, żeby osoby zwiedzające wiedziały, poczuły i zadały sobie pytanie: „Co teraz zrobię z tą wiedzą?”.

I.Ch.-R.: Feministyczne hasło z lat 70. ubiegłego wieku – „prywatne jest polityczne” – można czytać na wiele sposobów. Osobiste doświadczenia i losy kobiet nie są wyłącznie ich indywidualnymi problemami, ale mają głęboki związek z nierównościami społecznymi, patriarchalną kulturą i zmaskulinizowanym światem władzy. Można to hasło czytać także emancypacyjnie – nasze codzienne wybory i decyzje w kontekście edukacji swojej czy dzieci, podziału obowiązków, rozwoju zawodowego, stawiania granic mają wymiar społeczny oraz polityczny. Wpływ na świat można mieć, nie tylko stojąc na mównicy sejmowej (chociaż bardzo zachęcamy kobiety, by do tego miejsca oraz roli aspirowały). Herstoria uświadamia, że kobiety zawsze były i są równie ważną częścią wspólnoty – że ich codzienność, decyzje, ambicje czy osiągnięcia wpływają na to, jaki świat jest i jaki się stanie. Gdy ma się dzisiejszą wiedzę, ignorowanie perspektywy, głosu, doświadczenia czy dorobku kobiet w opowiadaniu o dowolnej części świata lub o jakichkolwiek procesach bądź wydarzeniach wydaje się nonsensem. A jednak nadal opowiadamy o Europie i Unii Europejskiej, jakby wszystkie kobiety wyginęły w średniowieczu.

Matki Europy w Galerii Jasnej w Rybniku | fot. Paulina Rzymanek

Wybrane kobiece biografie prezentowane są w ramach międzynarodowego projektu „Matki Europy”, który wspieracie merytorycznie obok organizacji społecznych z Grecji, Niemiec, Węgier, Czech i Hiszpanii. Jaki klucz doboru bohaterek został zastosowany na poziomie kuratorskim tej wystawy?

I.Ch.-R.: Kluczowe było dla nas odejście od narracji kobiety „znanej i lubianej” – chociaż takie postacie również zostały wyróżnione jako matki Europy. Nie interesowały nas wyłącznie kobiety z tytułami i funkcjami. Chciałyśmy pokazać różnorodne drogi oraz role, w których kobiety walczące o wolność i pokój funkcjonowały. Robotnice, suwnicowe, nauczycielki, artystki, aktywistki łączyło przekraczanie podwójnych barier – tworzonych przez opresyjny, zniewalający, często autorytarny system władzy politycznej oraz wyznaczony przez społeczeństwo tradycyjny schemat kobiecego życia. Każda z bohaterek jest inna. Łączą je wartości: solidarność, troska, wolność, równość i odwaga. Projekt odkrywa na nowo fakty, mechanizmy i osoby, które przyczyniły się do przemian demokratycznych, europejskiej integracji i współkształtowały europejskie wartości.

W tekście kuratorskim wystawy, która gościła już w Rybniku i Poznaniu, a obecnie prezentowana jest w Białymstoku, mówicie wprost, że pokazane bohaterki są niedostatecznie obecne w opowieści o Zjednoczonej Europie. Jaki głos na rzecz stanu Europy mogą realnie wnieść teraz?

I.Ch.-R.: Wracamy tu do celu opowiadania herstorii. Czyli z jednej strony chcemy wykonać pracę na rzecz pamięci o kobietach, a z drugiej udowodnić ich siłę i potencjał, pokazując, jakimi zasobami, intelektem i strategiami przetrwania dysponowały. To, co kobiety robiły pięćdziesiąt, sto czy dwieście lat temu, to są gotowe instrukcje działania – jak budować opozycję, jak wygrywać sprawy w sądach, gdy się jest niesprawiedliwie oskarżoną, jak działać na rzecz wykluczonych, jak robić transformację ustrojową czy jak pracować na rzecz demokracji. Wśród inspirujących strategii przetrwania kobiety pokazują jednocześnie, jak dbać o człowieczeństwo i używać głosu wtedy, kiedy jakaś sprawa jest dla nas ważna. I co istotne – ten głos nie zawsze musi być stricte polityczną przemową, dokumentem, procedurą. Może być filmem, piosenką, obrazem, performansem, książką, strajkiem czy wyjściem na ulicę. Martha C. Nussbaum pisze, że objęcie biografii, problemów i życia kobiet milczeniem nie ma neutralnego charakteru, a uznanie ich za niewarte poznawania czy opisywania jest sposobem odmawiania im oraz ich życiu szacunku. Równie szkodliwe jest milczenie na temat każdego zła wyrządzanego kobietom. Jasne jest, że ten projekt – wystawa i publikacja – jest upamiętnieniem pełniącym dwie etycznie ważne funkcje. Po pierwsze, wydobywa na światło postacie niezwykłych kobiet, pokazując ich losy i wartości, którymi się kierowały, oraz doceniając ich dziedzictwo i ważny wkład w tworzenie demokracji. Po drugie, jeśli nieobecność i brak upamiętnienia oznaczają symboliczne powtórzenie niesprawiedliwości oraz wykluczenia, to upamiętnienie pełni funkcję „antydyskryminacyjną”, w myśl zasady „nigdy więcej”, a równocześnie „włączającą” w obieg historii i kultury. Tym projektem wreszcie celebrujemy talenty, dorobek, odwagę i siłę przetrwania kobiet oraz edukujemy społecznie.

Czy bohaterki wystawy podpisałyby się pod jej tytułem? Pada w nim wieloskojarzeniowe słowo „matka”.

I.Ch.-R.: Macierzyństwo to pojęcie związane z kobiecością naprawdę dużego społecznego kalibru. „Matki Europy” mogą się kojarzyć „konserwatywnie”, z archetypami i modelami typu „matka Polka”, ale my pokazujemy macierzyństwo w znaczeniu troski o wspólne dobro, odpowiedzialności, umiejętności transformacji. Bohaterki tej wystawy nie tylko wychowywały dzieci, ale także wychowywały społeczeństwa w etyce troski o innych pomimo wojny, opresji czy totalitaryzmów. To matki idei, ruchów, wspólnot, rewolucji. Liderki zmiany społecznej, które działały pokojowo, wyznaczając nowe standardy przywództwa. Uczyły przejścia od autorytarnego, jednoosobowego, charyzmatycznego stylu zarządzania w kierunku włączającego, partycypacyjnego i wrażliwego liderowania, o czym pisała między innymi profesor Danuta Hübner – jedna z polskich matek Europy, bohaterek wystawy.

Forma artystyczna samego przedsięwzięcia jest stosunkowa prosta – portrety graficzne z biogramami wybranych kobiet. Skąd ten wybór?

I.Ch.-R.: Rzadko znajdujemy się w przestrzeni publicznej, w której jest kilkanaście twarzy kobiet opatrzonych imieniem i nazwiskiem oraz naukowymi tytułami, a w końcu biografią. Badania prowadzone od trzydziestu lat w ramach Global Media Monitoring Project (GMMP) wskazują, że 85% twarzy, które oglądamy każdego dnia, zdobywając z różnych źródeł wiadomości o świecie, to twarze mężczyzn. Są tematy i konteksty, w których kobiet nie ma wcale lub funkcjonują jako anonimowe postacie, w roli ozdób lub ofiar. Tylko 4% postaci w podręcznikach do historii to kobiety, tylko 3% ulic nosi imię kobiety, tylko 10% szkół ma patronkę. Okazja do spotkania się dla odmiany z wieloma kobietami, często kompletnie nieznanymi, stanowi portal do przeszłości i zwierciadło w jednym. Podczas wystawy i w trakcie towarzyszących jej warsztatów zachęcamy do zadawania sobie pytań: „Co robiła w tym czasie moja mama, babcia, prababcia?”, „Jak ja bym się zachowała w tej sytuacji?”, „Jak to możliwe, że dała radę?”. To rodzaj edukacji herstorycznej, który jest nam w Muzeum Historii Kobiet bardzo bliski. Cierpimy bowiem na zbiorową amnezję, zapominamy o wybitnych kobietach i lekcjach, które nam pozostawiły, walcząc o poszerzanie przestrzeni życia oraz sprawczości dla siebie i kolejnych pokoleń. Pracą, którą chcemy więc wykonywać w pierwszej kolejności, jest zdobywanie, inspirowanie i kumulacja wiedzy, której wciąż brakuje – o życiu kobiet w przeszłości. Pozwoli ona zrozumieć przeszłość, rozpoznawać mechanizmy, znajdować wyjaśnienia i inspirować współcześnie do emancypacji.

„Matki Europy”
kuratorki wystawy: Iwona Chmura-Rutkowska, Edyta Głowacka-Sobiech, Anna Kowalczyk, Aleksandra Saczuk

tłumaczenie i wkład merytoryczny: Michał Sęk
ilustracje: Sonia Dubois
projekt graficzny: Joanna Dubois-Mosor

koordynator projektu: Łukasz Krawczyński
organizatorzy: Magyarorszagi Europa Tarsasag (Węgry), Alliance4Europe (Niemcy), Inter Alia (Grecja), Asociacion Consortium Local-Global Coglobal (Hiszpania), Knihovna Vaclava Havla (Czechy), Fundacja Centrum im. prof. Bronisława Geremka, Polska Fundacja Roberta Schumana
wsparcie merytoryczne: Muzeum Historii Kobiet

8–24 kwietnia 2025, Galeria Jasna, Powiatowa i Miejska Biblioteka Publiczna w Rybniku
13–25 maja 2025, Brama Poznania, Poznańskie Centrum Dziedzictwa
16–29 czerwca 2025, Biblioteka Uniwersytecka w Białymstoku