„Żeby ten wiersz był pudełkiem zapałek”, antologia zredagowana przez Jakuba Kornhausera, ma na celu ukazanie wielości wcieleń jednego z najciekawszych i wciąż inspirujących zjawisk artystycznych XX i XXI wieku: poetyckiego obiektywizmu. Jak to bowiem zwykle w humanistyce bywa, żadne pojęcie nie jest jednoznaczne oraz historycznie i geograficznie niezmienne. Stąd w redaktorskim wstępie, wprowadzającym nas w zbiór 97 wierszy polskich autorów i autorek, przeczytamy o całej palecie poetyk oraz filozoficznych i artystycznych wizji obiektywizmu: możemy go rozumieć zarówno jako dążenie do poetyckiej bezstronności – zminimalizowanie roli piszącego i/lub doświadczającego „ja” na rzecz skrupulatnego przyglądania się światu – jak i bardziej konkretnie, jako skupienie na obiekcie, czyli przedmiocie. Czym jest jednak przedmiot? Odpowiedź i tutaj nie jest prosta; historycznie i metodologicznie rzecz biorąc – to opozycja wobec podmiotu. Dziś jednak – biorąc pod uwagę współczesne nurty myślenia o rzeczach – powiemy raczej, że przedmiot to byt obdarzony niezależną, pozaludzką sprawczością, posiadający własne, specyficzne znaczenia.
Jakkolwiek istnieją więc rozmaite sposoby rozumienia i postrzegania obiektów, a także różnorodne perspektywy ich oglądu, pewne jest, że zredukowanie roli ludzkiego „ja” na rzecz tego, co nie-ludzkie i materialne, stanowi obecnie jeden z najistotniejszych nurtów humanistyki. Poezja zaś, jak pokazuje wybór Kornhausera, nie tyle podąża za wielokrotnie opisywanym już zwrotem ku rzeczom, ile stanowi jego aktywny silnik napędowy: pozwala nam wypracowywać oryginalne sposoby ujmowania przedmiotów i wchodzić z nimi w zaskakujące interakcje, które testują możliwości języka i wierszowej formy.
Wyliczone we wstępie do książki konteksty i oblicza obiektywizmu dobrze mapują interesujące nas tu zjawisko, choć oczywiście nie wyczerpują zagadnienia. Pojawiają się tam obiektywiści amerykańscy, tacy jak William Carlos Williams czy Charles Reznikoff, a także tradycje bliższe Polsce geograficznie – modny obecnie Tomaž Šalamun czy Miroljub Todorović. Tak zarysowany krajobraz uzmysławia nam, jak wiele sensów posiadać mogą przedmioty i w jak różnorodnych kontekstach filozoficznych, estetycznych i politycznych funkcjonują – raz stając się tematem wiersza, innym razem inspirując myślenie o materialności samego tekstu. Nieco zaskakujący może być dla nas brak ojca współczesnego myślenia o przedmiotach, czyli Martina Heideggera, czy też jednego z najważniejszych Amerykanów, George’a Oppena. Jak się jednak przekonamy, brak owych nazwisk – być może kluczowych – paradoksalnie wpisuje się w omawiany przeze mnie dalej charakter książki. Tym zaś, co najbardziej interesuje antologistę poezji, jest nie filologia czy filozofia, ale właśnie poezja – teksty na różne, czasami bardzo nieoczywiste sposoby zostały w „Pudełku zapałek” dobrane tak oryginalnie, że w zasadzie trudno wyrazić coś poza entuzjastycznymi pochwałami.
Jak każdy wybór, także i ten nosi wyraźne oznaki subiektywizmu (sic!): został on oparty na określonym koncepcie, a nawet kilku konceptach. Antologia Kornhausera nie pokazuje po prostu serii wierszy czy spisu nazwisk poetów i poetek, których można byłoby przyporządkować do konkretnych obiektywizmów. Choć oczywiście zawarte są w niej kojarzone z owym zjawiskiem poetyki (Grzegorz Wróblewski, Klara Nowakowska, Natalia Malek), zawiera ona także sporo dykcji nie tak łatwych do połączenia z tezami historycznych obiektywistów lub dzisiejszymi nowymi materializmami. Dzieje się tak dlatego, że autor wyboru nie kierował się całościowymi kwalifikacjami dorobku, skupiając uwagę raczej na pojedynczych wierszach. Jest to zresztą gest jak najbardziej obiektywistyczny, ponieważ jedna z najciekawszych wersji centralnego zjawiska koncentruje się właśnie na podkreślaniu materialności samego tekstu literackiego, postrzegając go jako suwerenny artefakt.
Jakkolwiek omawiana antologia jest zatem zbiorem raczej nie unifikującym, tylko pokazującym daleko idącą różnorodność, zmienność i w gruncie rzeczy niejasność pojęć – jasno uzmysławia, że ich rozumienie zmienia się w zależności od perspektywy, języka, miejsca i czasu, które weźmiemy pod uwagę (obiektywizmy amerykańskie pod pewnymi względami dalekie są przecież od obiektywizmów europejskich) – proponuje ona określony porządek lub porządki lektury. Charakter owych porządków wydaje się zaś najciekawszym zabiegiem antologizującym, jaki można było przyjąć w kontekście wskazanej oporności materiału.
Książka podzielona jest na trzynaście części, z których każda opatrzona została tytułem, każdorazowo zaczerpniętym z jednego z uwzględnionych wierszy. Podział ten nie zachodzi jednak, jak wspomniałam, na zasadzie chronologicznej, „nurtowej” czy „nazwiskowej”. Motywy przewodnie obiektywistycznych działów są bowiem skrajnie zróżnicowane – zobaczyć to można już na przykładzie inicjalnych części. Pierwsza z nich, zatytułowana „reklamówki reklamują”, ukazuje rozmaite wizje utowarowienia. Odwołuje się ona zarówno do tradycji marksistowskich, traktując przedmioty – i wiersze – jako rodzaj produktu lub coś, co z samej swej idei jest włączone w mechanizmy (re)produkcji, jak i do kultury popularnej. Jednocześnie zawarta w tytule części gra słów komplikuje nam sprawę: mówimy czasem o siłach natury – czemu nie moglibyśmy zatem mówić o samonapędzającej się, podmiotowej sile reklamy czy reklamogennej roli przedmiotu? Reklamówki nie tylko biernie zawierają reklamę, ale też – jako coś wplecionego w relacje ekonomiczne – obdarzone są określoną sprawczością: klientów zachęca do kupna nie producent, lecz właśnie reklamówka. Dzięki subtelnym językowym zabiegom staje się ona zatem czymś czynnym – i czynnie wspierającym kapitał.
Druga część antologii nie kontynuuje jednak owego wątku – przeciwnie, całkowicie zmienia optykę i oparta jest na innej zasadzie doboru. Dział „Fajne, fajne buty” oferuje nam bowiem serię wierszy zorganizowanych wokół bardzo konkretnego przedmiotu, który oglądany jest ze wszystkich możliwych stron: jako nieruchome, martwe i zużyte narzędzie (Tadeusz Dąbrowski), które czasem w dziwny sposób przejmuje kontrolę nad podmiotem (Bronka Nowicka) lub działa jako nietypowy atraktor uwagi (Joanna Bociąg).
Do specyfiki kolejnych sekcji antologii nie da się zatem przyzwyczaić: żongluje ona perspektywami i zasadami podziału. Po butach otrzymujemy część zatytułowaną „Sklejamy matkę boską”, w której pojawiają się wątki sakralizacji materii oraz odwiecznej relacji pomiędzy tym, co materialne, i tym, co duchowe. Później w centrum staje zdystansowane i chłodne spojrzenie („Bardzo to cieszy, że tak dobrze widzę”) i mamy okazję przeczytać kilka form minimalistycznych, w tym haiku. Za chwilę jednak powracamy do wątków (anty)kapitalistycznych i znajdujemy się w prawdziwym królestwie przedmiotów: „Całkowity koszt najmu” pokazuje nam poetyckie wizje domu. Kolejna seria tonuje jej powagę odrobiną humoru: w „przyjęciu pierogów” znajdziemy teksty o jedzeniu, by za chwilę przenieść się w rejony metapoetyckie i poddać refleksji przedmiotowość poetyckich form („żeby fraza stała się ciasną klatką”). Dalej czekają nas historie wyjęte z codzienności („Codziennie w drodze do pracy”) oraz opowieści o tym, co utracone, minione, zagubione lub nigdy nieodnalezione („Rzeczy byłych daję”). Ostatecznie docieramy zaś do ubrań („Zdejmujesz, zdejmujemy, zdejmujecie”), metafizyki przedmiotów („Są jak wszystko tutaj”) oraz materiałów („Inne przedmioty z drzewa”) i wreszcie do spojrzeń uniwersalizujących, które wieńczą publikację („Każda rzecz jest tym”).
Zaproponowany przeze mnie rajd po zawartych w „Pudełku zapałek” tematach ukazuje różnorodność i swoistą kampowość podejścia Kornhausera. Wybór zagadnień, wokół których zebrane zostały teksty, nie podąża ślepo za wstępem i wskazanymi w nim nazwiskami czy tematami. Nie świadczy to jednak o braku konsekwencji – pozostaje raczej sugestią, że poetyckie obiektywizmy są tak skrajnie różnorodne, iż nie warto podchodzić do nich systemowo: zamiast logicznego, wyczerpującego porządku otrzymujemy kolaż, który zdaje się lepiej odpowiadać charakterowi zjawiska niż czysto filologiczne, porządkujące podejście. Redaktor antologii pozwala sobie zatem na humor (buty) – umie jednak zachować powagę wtedy, kiedy jest to konieczne (jednym z najbardziej uderzających tego przykładów byłaby zantologizowana „Koszula powstańca” Anny Świrszczyńskiej). W jednym dziale możemy spotkać przy tym nazwiska tak różne, jak Ewa Lipska i Tomasz Pułka, Tadeusz Dąbrowski i Joanna Bociąg, Małgorzata Lebda i Andrzej Sosnowski czy Urszula Honek i Marcin Sendecki. Sprawia to, że lektura wyboru nie jest ani nużąca, ani przeładowana bodźcami – oferuje nam różnorodność, w której czujemy jednak harmonię i pewien rodzaj planu.
Ujmujące jest ponadto znakomite ugruntowanie tekstów w historii polskiej literatury oraz w kulturze wysokiej i popularnej: „Buty, fajne buty” od razu przypomnieć nam mogą słynny „But w butonierce” Brunona Jasieńskiego czy nawet analizę „Pary butów” Vincenta van Gogha, której dokonał wspomniany już przeze mnie Heidegger w eseju „Źródła dzieła sztuki”. W wierszu Miłosza Biedrzyckiego „Formy relacji między demokracją liberalną i demokracją proceduralną” pobrzmiewa znana piosenki Nancy Sinatry „These Boots Are Made for Walkin’”, „ziemniak” Szczepana Kopyta kojarzy się ze „Zjadaczami kartofli” Juliana Kornhausera, a sekcja o przedmiotach zagubionych i zniszczonych wydaje się objęta milczącym patronatem „Piosenki o porcelanie” Czesława Miłosza i wiersza „Jeśli porcelana, to wyłącznie taka” Stanisława Barańczaka.
Owe patronaty uzmysławiają nam dwie kwestie: po pierwsze fakt, że przedmioty w literaturze polskiej (a być może nawet szerzej: w światowej sztuce) wyraźnie ze sobą rozmawiają – wielopoziomowe powiązania odnajdujemy w licznych miejscach książki, dostrzegając zadziwiającą, podskórną wspólnotę rzeczy. Po drugie zaś dziwną nieobecność tych najbardziej rozpoznawalnych tekstów obiektywistycznych czy mówiących o przedmiotach. Jest to brak o tyle paradoksalny, o ile czysto formalny: choć określone wiersze nie pojawiają się w owej antologii w formie drukowanej, zdają się namacalnie organizować jej charakter. Tak jest właśnie z Miłoszem, którego refleksja o naturze rzeczy mogłaby z łatwością rządzić całą częścią poświęconą metafizyce przedmiotów – tymczasem w „Pudełku zapałek” nie znalazł się ani jeden utwór autora „Hymnu o Perle”. Podobnie miałoby się z Piotrem Sommerem – także i jego nazwisko nie zostaje uwzględnione, choć dla czytelników i czytelniczek zaznajomionych z jego twórczością tom „W krześle” jest niemal automatycznie przypominany przez tekst Krystyny Miłobędzkiej; w książce nie znalazł się także utwór mogący uchodzić za „przedmiotowy” szlagier polskiej poezji, czyli słynny wiersz o łyżce durszlakowej i piecu – szarej nagiej jamie Mirona Białoszewskiego, ani też „Drewno” Tadeusza Różewicza, stanowiące jeden z najbardziej przejmujących tekstów polskiej literatury powojennej.
Wskazanie owych nieobecności nie ma jednak na celu punktowania antologii braków czy niedociągnięć – trudno przypuszczać, że Kornhauser nie zna wskazanych wierszy. Ich brak wydaje się raczej odrzuceniem oczywistych wpływów; owe mocne tropy uczyniłyby z omawianego zbioru dzieło o filologicznych albo wręcz kanonicznych zakusach. Tymczasem „Pudełko zapałek” z założenia nie oferuje przeglądu najważniejszych czy najpopularniejszych stanowisk obiektywistycznych w polskiej literaturze ostatnich stu lat, choć jasno się do nich odnosi – za dowód posłużyć mogą wskazane przeze mnie odwołania, których czytelność wydaje się wysoka nawet dla osób niezajmujących się profesjonalnie literaturą.
Jeśli natomiast chcieć już stawiać niniejszej książce jakieś zarzuty, być może najwyraźniejszym byłby brak bezpośrednich adnotacji, z jakich tomów pochodzą wydrukowane wiersze – lista źródeł wskazana jest dopiero na końcu publikacji. Ma to oczywiście swój sens: wiersze-obiekty nie muszą się łączyć ze swymi macierzystymi książkami-obiektami i ważniejsze zdają się nowe interakcje, nawiązane już na przestrzeni samej antologii. Zdarza się jednak, że ulokowanie tekstu w czasie i przestrzeni w trakcie samej lektury miałoby pozytywne konsekwencje – pokazując na przykład, jak w gruncie rzeczy odległe od siebie teksty, drukowane w odstępie dziesięcioleci, są blisko ze sobą związane.
Wydaje się także, że pod koniec książki zaproponowane działy zaczynają się nieco zacierać – na przykład przedmiotowy uniwersalizm przecina się w pewnym sensie z metafizyką przedmiotów. Sprawia to jednak, że antologia nie popada w tricksterstwo i motywuje nas w swym finale do innego typu refleksji czy czytelniczej wrażliwości, niż czyniła to w pierwszych, silnie konceptualnych częściach – zamiast wyrazistych bloków tematycznych pokazuje nam bowiem wskazane już, ścisłe relacje, których charakteru często nie da się jednoznacznie określić czy wyodrębnić.
Co także warte podkreślenia – zebrane w „Pudełku zapałek” teksty nie tylko problematyzują przy tym istnienie przedmiotów czy perspektyw ich oglądu, lecz także na inne sposoby wyzyskują zagadnienie materialności. Jak już wspomniałam – w myśl pewnych nurtów obiektywizmu wiersze same stanowią obiekty. Stąd samo przytoczenie tekstów „o” przedmiotach byłoby zbyt proste: znacznie poważniejszym i ciekawszym wyzwaniem jest dotarcie do takich utworów, które pokazują nam coś więcej lub inaczej. W omawianym zbiorze z całą pewnością udało się zaś uzmysłowić, jak poetycka obiektywizacja i skupienie na obiekcie otwierają przed nami całą gamę artystycznych możliwości, to znaczy jak wyzyskują namacalność i graficzność tekstów, przenosząc punkt ciężkości na ciało wiersza i jego materialną cyrkulację czy też odwracając i komplikując relacje pomiędzy „treścią” i „formą”.
Dzieje się to zresztą w zgodzie z tytułem publikacji, który zaczerpnięty został z ostatniego uwzględnionego w książce wiersza – „Traktatu poetyckiego” Juliana Kornhausera:
Wiele dałbym za to, żeby
ten wiersz był pudełkiem
zapałek, odkrytą lampką
na biurku, kwitkiem z pralni.
To marzenie czyni mnie
poetą.
Ze względu na oczywiste powiązanie autora owego tekstu z redaktorem tomu podobny gest można byłoby posądzić o patetyczność. Trudno jednak o mniej trafny osąd: wiersz autora „Zjadaczy kartofli” powraca do mniej dziś popularnej, ale w gruncie rzeczy poprzedzającej całą refleksję o przedmiotach myśli Immanuela Kanta. Nie ma przedmiotu bez podmiotu – i nie ma podmiotu bez przedmiotu. Stąd tak cenna jest dla nas ludzka perspektywa, która próbuje ograniczyć własną zachłanność wobec tego, co nieludzkie; tak istotne wiersze, które usiłują oddać sprawiedliwość przedmiotom i przeżywają przez to rozmaite metamorfozy; tak ważna jest literatura, która nie chce działać jako opis, ale jako część rzeczywistości – i wszystko to wciąż stanowić może dla nas żywe ideały pisania. Być może nigdzie zaś nie ujęto tego lepiej i prościej niż właśnie w przywołanym „Traktacie poetyckim”.