Wystarczy już opowieści o Supermanie, Batmanie czy Kapitanie Ameryce. Dosyć gloryfikowania fantastycznych herosów. Dzięki spektaklowi Konrada Cichonia i Andrzeja Błażewicza do panteonu superbohaterów dołączają – codzienni, bliscy i dostępni – bohaterowie na wynos. Nieraz ratowali już świat, pomagając potrzebującym. Każdego dnia przemierzają wiele kilometrów, by głodnych nakarmić, a spragnionych napoić. Co otrzymują w zamian? Odpowiedź, formułowana przez twórców i twórczynie najnowszej premiery Teatru Polskiego w Poznaniu, sugeruje, że ich „nagroda” to łamanie praw pracowniczych, brak ubezpieczenia zdrowotnego, nienormowany czas pracy, głodowe stawki. Czasem także uśmiech zadowolonego klienta – a on jest przecież najważniejszą zapłatą! Spektakl „Delivery Heroes. Bohaterowie na wynos” ukazuje wielopoziomowy system, w którym funkcjonują kurierzy dostarczający jedzenie. Cichoń i Błażewicz przyglądają się relacji władzy ekonomicznej i symbolicznej oraz mechanizmom kontroli i podporządkowania, które materializowane są w indywidualnych historiach postaci spektaklu.
Przed wejściem na widownię każdy z widzów, który wcześniej wyrazi taką chęć, otrzymuje smartfona z wgraną aplikacją stworzoną na potrzeby spektaklu. Obsługa teatru zapowiada, że telefon służy do wykonywania różnych akcji – pierwszą jest znalezienie miejsca, które należy zająć. Aplikacja automatycznie uruchamia się po wejściu w przestrzeń Malarni Teatru Polskiego, wymagając wyboru roli, którą chcemy przyjąć: klienta („wersja łatwiejsza”) czy kuriera („wersja trudniejsza”), choć, jak się później okazuje, obie funkcje za bardzo się od siebie nie różnią. Wprowadzenie do spektaklu doświadczenia immersyjnego, dodatkowo wykorzystującego nowe technologie, wynika z tematu podejmowanego przez twórców. Oddanie chociaż części sprawczości widzom, włączenie ich w proces podejmowania decyzji i działań, jest oczywistym przedłużeniem praktyki zdalnego zamawiania jedzenia i innych produktów z dostawą. Wraz z postępem akcji spektaklu publiczność będzie miała możliwość przyznawania dodatkowych benefitów jej uczestniczkom i uczestnikom czy wyboru zwycięzcy wyzwania w rozgrywce, w której biorą oni udział. Jedną z ciekawszych funkcji aplikacji jest możliwość dodawania komentarzy przez widzów. Ich wypowiedzi, pojawiające się co jakiś czas na ekranach telefonów, są niczym strumień zbiorowej świadomości, wzbogacony wzajemnymi interakcjami. Kilka z nich przed zakończeniem spektaklu przytoczonych zostaje na scenie.
W aplikacji dostępne są również sylwetki i opisy poszczególnych kurierek i kurierów – głównych bohaterów spektaklu. Jaśminę, Jesúsa, Billy’ego, Mateusza, Antona i Natalię (w tych rolach kolejno Aleksandra Samelczak, Alan Al-Murtatha, Adrian Delikta, Mariusz Adamski, Denis Kudijenko, Maria Kuśmierska), tworzących niejednorodną grupę dostawców posiłków, poznajemy w momencie, w którym pojawia się szansa na zmianę ich życia. Młodzi imigranci, student czy dorabiający do niezbyt wysokiej pensji aktor (motyw autotematyczny), biorą udział w konkursie „Delivery Heroes”, w którym można wygrać milion złotych. Rozgrywce towarzyszy show, a połączenie obu konwencji wprowadza motywy rywalizacji, bezwzględności w dążeniu do zysku czy potrzeby doskonalenia się, co pozwala na ukazanie paradygmatu kapitalizmu w pigułce. Reguły gry są proste: wygrywa pracownik, który zdobędzie najwięcej punktów w kolejnych, narzuconych przez organizatorów, wyzwaniach. O tym, że w świecie „Delivery Heroes” rządzi cyberkapitalizm, stale przypomina nam przełożona kurierów – ucieleśniająca system Matka Odwaga (Barbara Krasińska). Jej język charakteryzują biurokratyczne zwroty, sugerujące potrzebę maksymalizacji zysku. Wtóruje jej dwoje Prezenterów (Kornelia Trawkowska i Piotr B. Dąbrowski). Ubrani w złotą brokatową sukienkę i we wzorzysty garnitur, z uśmiechem na ustach i pasją w głosach opisują kolejne wyzwania, z którymi konfrontowani są bohaterowie. Pierwszym jest „Golden Ride” – zwycięży w nim kurier z największą liczbą wykonanych w ciągu doby zleceń.
Kontekst, w jakim osadzony jest spektakl Cichonia i Błażewicza, sugeruje konieczność bliższego przyjrzenia się zjawisku pracy platformowej i powiązanym z nią problemom społeczno-ekonomicznym. Jak – za Rosenblatem i Starkiem – pisze Dominika Polkowska, badaczka tego tematu: „ten typ pracy idealnie wpisuje się w trend pracy elastycznej, mobilnej, teoretycznie dostosowanej do potrzeb pracownika. Teoretycznie, bo coraz częściej okazuje się, że zamiast wolności i autonomii, jaką miały dawać platformy, przynoszą one nowe zagrożenia, które sprawiają, że bilans korzyści i kosztów takiej pracy wychodzi pozytywnie dla platformy, a negatywnie dla pracownika”[1]. Warunki zatrudnienia, które obowiązują w tego rodzaju systemie, generują bardzo wysokie ryzyko prekaryzacji. Potwierdzają to historie bohaterów spektaklu. Oprócz niestabilnego charakteru ich pracy oraz relatywnie niskich, nierównych zarobków zdarzają się w niej przypadki rasizmu, seksizmu czy braku szacunku wobec dostawców. Przykłady niewłaściwych zachowań pojawiają się podczas drugiej konkurencji toczonej gry To „Delivery Stand-up”, podczas którego uczestnicy dzielą się najbardziej „komicznymi” anegdotami ze swojej pracy z klientem (w roli modelowego klienta – Jakub Papuga).
Twórcy „Delivery heroes” projektują dystopijną wizję, w której z pola widzenia zupełnie wymazywane są osoby eksploatowane przez kapitalizm. Pierwszym krokiem w tym kierunku jest tak zwana „cicha dostawa”, podczas której kurier zostawia zamówienie pod drzwiami, nie spotykając się fizycznie z klientem. Mechanizm zestawiony zostaje z sytuacją, w jakiej znajdują się krowy, których nie chcą „widzieć” konsumenci krowiego mleka. Ich wizerunek całkowicie znika, tak jak w świadomości zamawiających nie istnieje tożsamość kurierów. Matka Odwaga mówi o tym wprost – podczas dostarczania posiłków kurierzy nie są Mateuszem, Jaśminą czy Jesúsem, tylko marką. W tym kontekście nie mniej ważny jest aspekt wymazania podmiotowości i tożsamości tych, którzy zatrudniają dostawców. Wielokrotne zapośredniczenie sprawia, że kurierzy zapewne nigdy nie spotkają swojego pracodawcy. Wszelkie sprawy pracownicze załatwiać muszą za pomocą aplikacji, co pozostawia wrażenie, że nie są zależni od jakiegokolwiek realnego zwierzchnictwa globalnej korporacji, a od algorytmu: praca platformowa opiera się na systemie punktów i rankingów. Chcesz więcej zarobić? Po prostu bądź najlepszy.
Kontrapunktem dla opowieści o wielkich korporacyjnych machinach są mikrohistorie kurierów, czyli zaprezentowane na scenie fragmenty ich codziennego życia. Choć nadal funkcjonują oni w ramach platformowego ekosystemu, indywidualizacja poszczególnych opowieści rozszczelnia go oraz różnicuje dynamikę spektaklu i urozmaica jego dramaturgię. Sceny ukazujące relacje między samymi dostawcami, a także pomiędzy nimi i bliskimi im osobami (rozmowy Jaśminy z jej dziewczyną pracującą w fast foodzie [Monika Roszko] czy spotkania u Rishiego [Mandar Purandare], Hindusa, który – łącząc modę na „egzotyczność” z popularnością kebabu – prowadzi „Bollywood Kebab”) pozwalają wyeksponować ludzki wymiar opisywanych w spektaklu problemów. Niestety niektóre z tych scen są zbyt długie, przez co rozmywa się główne przesłanie spektaklu, nabierającego momentami zbyt anegdotycznego charakteru.
Scenografia Bartosza Gorockiewicza intensyfikuje doświadczanie proponowanej przez twórców formuły gry już na poziomie organizacji sceny i widowni: publiczność znajduje się na podwyższeniu, z góry obserwując przestrzeń przypominającą ring czy arenę, gdzie toczy się akcja. Choreografia, której twórcą jest Bartosz Dopytalski, pozwala postaciom chodzić po neonowych różowo-żółtych schodach (przypominających niekończące się schody z serialu Squid Game – skojarzenie to narzuca się tym bardziej, że Matka Odwaga zapowiada zawody, w których biorą udział kurierzy, jako „śmiertelnie niebezpieczną grę”), przekraczając domniemane podziały. Dostrzec można też ruchy sugerujące dzwonienie do drzwi, gdy kurierzy zachowują się jak w transie, obrazując powtarzalność określonych czynności. Emblematyczne są także sześcienne plecaki w kolorach charakterystycznych dla istniejących realnie firm. W jednej ze scen kurierzy zakładają je na głowy i poruszają się po omacku, co ma obrazować ich anonimowość, marazm, podporządkowanie systemowi i zastępowalność (wszak, o czym pisałem już wcześniej, nie oczekuje się od nich, że będą indywidualną osobą, a raczej reprezentantami marki).
W pewnym momencie pojawia się szansa na przerwanie powtarzającego się cyklu odbiorów i dostaw. Narastająca frustracja bohaterek i bohaterów znajduje ujście w ogłoszonym przez pracowników strajku. Z termicznych plecaków budowany jest mur, a kurierzy formułują swoje postulaty: wyższe zarobki, uregulowanie kwestii ubezpieczeń zdrowotnych, dodatki finansowe za trudne warunki pracy. W końcu – stworzenie związków zawodowych. Strajk przenosi się do social mediów, a także na ekrany smartfonów publiczności. Kolejne urządzenia w rękach widzów zaczynają grać muzykę i wyświetlać komunikat „Strajkujemy”, a umieszczone w urządzeniach latarki zapalają się. Techniczne atrakcje nie dorównują bojowej i agresywnej atmosferze strajku, wytwarzanej przez postaci na scenie. Jednak bunt pracowników i pracownic sektora dostaw ostatecznie wygasa. Wyłamanie się z zastanego systemu wydaje się niemożliwe. W ostatnim monologu spektaklu Jesús opisuje beznadziejny charakter sytuacji, w której się znajduje. Parafrazuje biblijne cytaty („czy oddamy nasze ciało i krew?”, „chciałem tylko głodnych nakarmić, spragnionych napoić”), siedząc na białym podeście umieszczonym wśród plecaków, które wcześniej budowały mur, a teraz pomieszane są w nieładzie z zastygniętymi w bezruchu ciałami kurierów, z którymi przeplatają się i łączą, tworząc wrażenie ludzko–nieludzkiej biomasy.
Spektakl Cichonia i Błażewicza wpisuje się w nurt krytyki kapitalizmu, który we współczesnym teatrze obecny jest już od pewnego czasu, jednak jego bohaterami są osoby dotychczas pomijane w większości artystycznych reprezentacji. „Bohaterowie na wynos” są także interesujący formalnie, eksplorując możliwości interakcyjnego wykorzystania w teatrze nowych technologii. W niektórych obszarach jednak rozczarowują, choćby tym, że nie w pełni wykorzystana została formuła konkursu, który w pewnym momencie zdaje się tracić znaczenie. Nie przeszkadza mi, że konkurs, zerwany przez strajk, pozostaje nierozstrzygnięty. Równocześnie jednak zupełne porzucenie motywu rozgrywki pozostawia wrażenie fabularnego niedomknięcia. Wcześniej umykają również wyzwania dla dostawców, które mogłyby stanowić ramę dramaturgiczną spektaklu i wyznaczać jego rytm.
Równie ważnym bohaterem poznańskiego spektaklu, jak jego ludzcy bohaterowie, jest nieludzki, pozornie milczący antagonista – system późnego kapitalizmu, który niczym Wielki Brat nieustannie czuwa, obserwuje i kontroluje każdą sferę życia. To bohater, który nie daje odpocząć, zasnuwa rzeczywistość swoją aurą i nie daje o sobie zapomnieć. Ostatnie słowa prowadzących przenoszą część odpowiedzialności za podtrzymywanie tego porządku na nas: widzów i konsumentów. Nie uważam, że wystarczy to do zrzucenia winy z ramion globalnych korporacji. Jednak prowokowana tak refleksja zasilać może impuls zmiany. Ta zaś dokonać się może się jedynie poprzez wspólny, solidarny opór wobec mechanizmów wyzysku.