Nr 4/2024 Na moment

Amerykańskie kartografie kryzysu

Jessica Kufa Anna Leśniewska
Społeczeństwo Sztuka

W Ekwadorze znalazłyśmy się z powodu wymiany badawczej w ramach międzynarodowego projektu, którego głównym zadaniem jest wypracowanie odpowiedzi na problem masowej proletaryzacji społeczeństwa. Spędziłyśmy w różnych miejscach tego państwa dwa miesiące, poświęcając ten czas na zwiedzanie, rozmowy z mieszkającymi tam osobami oraz udział w wydarzeniach organizowanych przez Universidad de las Artes i inne jednostki naukowo-kulturalne. Z tego też powodu niniejsza relacja nie będzie jedynie obejmować trwającego wciąż XVI Bienal de Cuenca, ale zawiera również nasze doświadczenia i obserwacje z małego fragmentu Ameryki Łacińskiej, który poznałyśmy. Zainspirowało nas do tego samo wydarzenie, którego twórcy skupiają się na lokalnych doświadczeniach i na wyłaniającej się z usytuowanego poznania wiedzy.

Warto tu podkreślić, że naszych rozpoznań nie traktujemy jako naukowych. Owszem, sporządzałyśmy notatki, a niektóre z rozmów miały ustrukturyzowany charakter, jednak wciąż traktujemy nasze obserwacje jako pewien punkt wyjścia do dalszych rozważań i dyskusji. Jako doświadczenie, które koresponduje z tym, co zobaczyłyśmy na biennale. Zamiast więc pomijać nasze uczucia i skojarzenia z Ekwadorem, chcemy je skonfrontować z narracjami obecnymi na wystawach.

Wymyślanie przyszłości

Kuratorem bieżącej edycji Bienal de Cuenca został Argentyńczyk Ferran Barenlit, a zaproponowany przez niego motyw przewodni wystaw to „Quizá mañana” (hiszp. Być może jutro). I już samemu hasłu warto się przyjrzeć. Quizá wyraża bowiem dużą dozę niepewności, a etymologia tego słowa wywodzi się od quién sabe (któż wie). Któż więc wie, jakie jutro nadejdzie? Mañana może jednak oznaczać nie tylko jutro, ale i poranek (a właściwie wczesną godzinę dnia). Pod pełnym nadziei hasłem kryją się więc również niepewność i niepokój. Niczym w eseju Rebeki Solnit – całą nadzieję, jaką mamy, możemy zobaczyć jedynie w mroku. Choć mrok w interpretacji twórców biennale nie ogranicza się tylko do przyszłości – zobaczyć możemy go także w przeszłości, będącej wciąż działającym zbiorem opowieści, których przepisywanie przenosi nas w jutro.

„Quizá mañana” jest konfrontacyjne względem tego, co było i ma wywołać namysł nad tym, co dopiero przed nami. Diagnozy, które przedstawia tekst kuratorski, nie są pod tym względem oryginalne – są powtarzane przy okazji wielu wydarzeń artystycznych, kulturalnych i społecznych ostatnich lat. Twórcy biennale zwracają uwagę między innymi na wyzwania, z którymi mierzymy się w świecie po pandemii Covid-19, świecie rosnących różnic społecznych, kryzysu demokracji, eskalującej przemocy policji, korupcji, wzrostu popularności teorii spiskowych i nienawiści do tak zwanych elit. Dla twórców Bienal de Cuenca początek XXI wieku to także kompromitacja latynoamerykańskich polityk i idei. Hasła wolności i sprawiedliwości okazały się retoryczną figurą używaną w celu legitymizacji i wzmocnienia władzy, która uczyniła z ekonomicznego postępu oraz produktywności główne sposoby mierzenia społecznego dobrobytu.

Kurator biennale kieruje naszą uwagę na przeszłość, żeby szukać w niej ostrzeżeń o przyszłości. Stawia słuchanie przed działaniem, czym zachęca nas do wnikliwości i czujności. Jak sam stwierdza: „właśnie teraz zapadają kluczowe decyzje dotyczące przyszłości”. Na wspomniane wyzwania, zdaniem kuratora, sztuka odpowiada poprzez swoją zdolność do aktywizowania wyobraźni. Nastawiona na krytykę oraz kwestionowanie epistemologii i systemów etycznych, może być medium, dzięki któremu dość ogólne kryzysy ukazują się jako konkretne, osadzone w lokalności, a przede wszystkim sproblematyzowane.

Subiektywny charakter sztuki i jej potencjalność do pracy z lokalnością mają stanowić – zdaniem zarówno obecnego kuratora, jak i twórczyni poprzedniej edycji, Blanci de la Torre – formę oporu wobec nieprzewidywalnych polityk odgórnych. Mają one celowo wykorzystywać niepewność, strach i wielość niekompatybilnych narracji na temat świata, a efektem tych działań ma być niezdolność do protestu. Zadaniem sztuki staje się więc pobudzenie wyobraźni w celu wymyślania wspólnej przyszłości. Zarówno tej, której istotnie chcemy wypatrywać, jak i tej, której wolimy uniknąć.

Bienal de Cuenca to niejedyne realizowane w tej formule wydarzenie artystyczne zwracające uwagę na przyszłość. W ubiegłym roku weneckie Biennale Architektury zatytułowano „Laboratorium przyszłości”, a pierwszą edycję Biennale Warszawa z 2019 roku nazwano „Zorganizujmy swoją przyszłość!”. Można więc uznać, że w świecie sztuki i humanistyki to właśnie „jutro” najbardziej nas interesuje, a jednocześnie martwi.

Niepokojące jutro

Wydaje nam się jednak, że skupienie na lokalnym kontekście i szukanie sieci powiązań czynią nawet najpowszechniejsze pytania oryginalnymi. Widać to nie tylko na poziomie idei, ale i w podejściu związanym z organizacją wydarzenia – refleksji poddano przykładowo kwestię tego, gdzie fizycznie znajduje się dzieło sztuki i czy na pewno trzeba transportować je przez ocean, aby pokazać w Cuence.

Osoby zaproszone do udziału w ekwadorskim biennale kierowały co prawda naszą uwagę na problemy Europy, jednak wybierały te, które pozostają dla nas niewidoczne, stanowiąc tło codziennego życia. Konfrontowałyśmy się więc z tym, na co nie jesteśmy i być może nigdy nie byłyśmy wystarczająco uwrażliwione. Dla południowoamerykańskich artystów to właśnie w Europie nadeszło niepokojące jutro – eskalująca agresja policji, rasizm ukryty w miękkich formach i wciąż nie w pełni rozpoznane praktyki neokolonializmu. My z kolei zobaczyłyśmy inne niepokojące jutro – właśnie w Ekwadorze. Rzeczywistość, na którą miejscowi ludzie obojętnieją, a która nas zaniepokoiła, a nawet przeraziła.

W Ekwadorze doświadczyłyśmy codziennych, niejednokrotnie kilkugodzinnych przerw w dostawie prądu oraz trudności w zaopatrzeniu w wodę, która – ze względu na duże zanieczyszczenie – nie nadaje się do spożycia. Nawet infrastruktura biennale czasami była po prostu wyłączana na kilka godzin, w efekcie czego niemożliwe było zobaczenie wielu wystaw.

W Guayaquil, miejscu naszego pobytu, eskalująca codziennie przemoc jest najbardziej widoczna na tle całego Ekwadoru, wiąże się bowiem z wyznaczeniem „Malecón 2000” – odciętej elektrycznym płotem promenady, strefy bezpiecznej, a więc wypełnionej strażnikami, policyjnymi pojazdami i kamerami. Poza Malecónem w zasadzie każda ulica przynależy do jednej ze stref: od bezpiecznej, przez relatywnie niegroźną – gdzie nic się nie wydarzy, o ile towarzyszy ci mężczyzna – aż do śmiertelnie niebezpiecznej. Nieustanne walki terytorialne gangów narkotykowych – wyjątkowo często pojawiające się w światowych mediach w ciągu ostatnich tygodni – paraliżują codzienne życie mieszkańców Guayaquil, zmuszając ich do obojętności na strach, przemoc, widok broni, krwi czy historie kolejnych porwań. Skrajna niewydolność systemu bezpieczeństwa jest ewidentna, widać ją zarówno w teatralizacji zachowań służb[1], jak i poprzez ustanowione w kwietniu 2023 roku prawo zezwalające osobom cywilnym powyżej dwudziestego piątego roku życia na zakup broni do obrony własnej.

Przed 2005 rokiem Ekwador był drugim najbezpieczniejszym krajem w Ameryce Łacińskiej. To andyjskie państwo zmaga się jednak od kilkunastu lat z kryzysem bezpieczeństwa. Stosuje reakcyjną politykę, wprowadzając stany wyjątkowe i tymczasowe represje militarne, które nie zwiększają bezpieczeństwa, a jedynie prowadzą do eskalacji przemocy. Niewydolność organów państwowych często zmusza mieszkańców do samodzielnej obrony. W Guayaquil dochodzi więc do samosądów, spowodowanych bezsilnością i skrajnym brakiem poczucia bezpieczeństwa.

Na wzrost przemocy i przestępczości w Guayaquil największy wpływ miał oczywiście rozwój czarnego rynku narkotykowego. Owo drugie największe w Ekwadorze miasto jest portem, z którego narkotyki rozprowadzane są na światowe, w tym w dużej mierze europejskie, rynki[2]. Choć giną głównie mieszkańcy Guayaquil, to przyczyny i skutki tej wielkoskalowej przemocy nie ograniczają się do terytorium Ameryki Południowej. Nie dziwi więc, że osoby uczestniczące w biennale przyglądają się różnym formom przemocy. Najczęściej krytykują okrucieństwo służb bezpieczeństwa, stawiając tym samym pytania o zagrażające nam techniki kontroli, korupcję i ograniczenie prawa do protestu. Bo choć mieszkańcy Cuenki wciąż mogą się cieszyć nieco większym spokojem niż obywatele reszty kraju, paraliżujący kryzys bezpieczeństwa jest wyczuwalny w całym państwie.

Ze względu na osobiste doświadczenia przemocy w Guayaquil, których ofiarami byłyśmy my same oraz nasi bliscy znajomi, przyjazd do Cuenki – miasta na tle innych regionów Ekwadoru stosunkowo bezpiecznego – wiązał się z dużą niepewnością. Zastanawiałyśmy się, którą trasą dojść bezpiecznie na rozmieszczone w całym centrum miasta wystawy i czy na pewno możemy bez obaw przechadzać się bocznymi uliczkami. Starałyśmy się słuchać rad naszych znajomych, ale nie zawsze były dla nas łatwe do zrozumienia. Czym jest „niezbyt pusta droga”? Czym jest „ulica, na której czujesz, że może stać się coś złego”? Jak rozpoznać dobrą i złą taksówkę? Strach przed poznawaniem miasta i przebywaniem w otwartych przestrzeniach stał się częścią naszej codzienności, nie pozwalając na złapanie oddechu i spokojne przemieszczanie się bez oglądania się za siebie.

Problem zorganizowanej przemocy służb bezpieczeństwa i jej związku z eksploatacją środowiska podejmuje w pracy „Cartografías de la sindemia” –  jednej z trzech nagrodzonych przez jury główną nagrodą – chilijska artystka Voluspa Jarpa. Twórczyni skupiła się na serii antyrządowych protestów, które miały miejsce w Argentynie, Peru, Chile, Ekwadorze i Kolumbii w latach 2019–2023. Jarpa kreśli współczesną kartografię Ameryki Południowej przez naniesienie na mapy tych państw statystyk ukazujących skutki działań służb państwowych, które masowo i celowo używały broni przeciwko osobom cywilnym (trwale uszkadzając wzrok tysiącom młodych protestujących). Brutalne tłumienie obywatelskiego nieposłuszeństwa i sama kryminalizacja protestu jako formy publicznego sprzeciwu wymuszają pytania o to, co w przyszłości mają symbolizować znaczniki na mapach tych państw. Obecnie są to dla artystki plakietki z imionami, nazwiskami i wiekiem osób, które są uznane za zaginione bądź też zginęły w Chile w wyniku obrażeń zadanych w trakcie przemarszów[3].

Inną zupełnie kartografię rysuje w swojej pracy „Ser latino es estar lejos” Alexánder Apóstol, który wspólnie z poetami z Cuenki dokonuje próby zwizualizowania tras migracyjnych mieszkańców Ameryki Łacińskiej jako map emocjonalnych. Jak stwierdza sam autor: „każda migracja wiąże się nie tylko z punktem wyjścia i dojścia, ale także z różnymi miastami, miasteczkami lub naturalnymi punktami orientacyjnymi, które mogą przyspieszyć lub przerwać podróż”[4]. Jako że grę w klasy określa się w Meksyku również jako avioncito czy juego del avión (a więc samolocik), historie migrantów zostają skontrastowane z nielinearną narracją literacką Julia Cortázara. Ważną rolę odgrywa tu nieprzewidywalność dziecięcej zabawy, w której zasady gry mogą w każdej chwili zostać przeformułowane przez grających.

Oferowana przez Apóstola narracja, nawet jeśli podana w oryginalnej formie, nie różni się niestety zbytnio od tej, którą byłyśmy karmione również w innych miejscach. Próby wyjaśnienia nam, nieświadomym Europejkom, problemów współczesności zakładały chociażby, że kryzys migracyjny dotyczy tylko Ameryki Południowej, a nie całego globu. Powtarzające się sytuacje, w których zbyt prostą linią postawiono granicę pomiędzy Zachodem a Ameryką Łacińską, nie skłaniały nas do bardziej pogłębionych refleksji. Ekwadorczyków utrzymuje to w nostalgii, ale w nas wywołało poczucie braku możliwości debaty.

Wymiary lokalności

Lokalność prezentowana jest na biennale w wielu skalach – odnosi się zarówno do społeczności indygennych czy grup migranckich, jak i szerzej zakrojonych tożsamości etnicznych oraz narodowych. Wydarzenie to od ponad trzydziestu lat odbywa się Cuence, stolicy prowincji Azuay. Łatwo zauważyć tam wielość różnego rodzaju warsztatów zlokalizowanych w całym mieście – szklarzy, krawców czy modystów. W poleconej nam restauracji, Chicherii, zjadłyśmy lokalne potrawy i napiłyśmy się chichy (fermentowanego napoju zrobionego z kukurydzy). Było to jedno z miejsc w całej prowincji Azuay, w którym odtwarza się techniki kulinarne pochodzące z czasów sprzed kolonizacji europejskiej, a nawet sprzed ekspansji imperium Inków. To zaledwie kilka przykładów pracy nad interpretacją lokalnego dziedzictwa, która jednak w tym miejscu ma wyraźnie polityczny charakter. Picie chichy zamiast Coca-Coli jest wyrazem sprzeciwu wobec monopolu globalnych marek. Również podstawę walki o estetykę przestrzeni miejskiej – przejawiającej się w krytyce nowoczesnych willi projektowanych na wzór tych znajdujących się w Stanach Zjednoczonych[5] – stanowi przekonanie o konieczności dowartościowania lokalnych tradycji, nawet jeżeli wymyślone zostały na nowo podczas trudnej archeologicznej pracy i przy niewielkich zasobach archiwalnych.

W mieście takim jak Cuenca nie dziwi, że kolonializm odmieniany jest przez wszystkie przypadki. Spośród trzydziestu jeden prezentowanych prac dwadzieścia było wykonanych przez osoby pochodzące z Ameryki Południowej i Środkowej, w tym sześć przez Ekwadorczyków. Taka sytuacja ma kilka przyczyn, z których najważniejsza związana jest z potrzebą tworzenia przestrzeni dla innych epistemologii niż te tworzone przez kultury Globalnej Północy. Inną, niemniej ważną przyczyną takiego stanu rzeczy jest wspomniana już chęć wypracowania zrównoważonych praktyk wystawienniczych. Twórczynie poprzedniej edycji biennale – Katya Cazar i Blanca de la Torre – zapoczątkowały zmiany kontynuowane w tegorocznej edycji. To one nadały pierwszeństwo współpracy z lokalnymi rzemieślnikami, skupieniu się na tradycyjnych i postkolonialnych epistemologiach, a także strategii ograniczenia odpadów powstałych przy budowie ekspozycji.

W celu zadania właściwych pytań dotyczących przyszłości artyści i artystki czujnie przyglądali się Cuence i budynkom biennale. Przykładowo instalacja site-specific autorstwa Gabrieli Rivadeneiry Crespo umieszczona została w jednym z pomieszczeń starego szpitala, w którym znaleziono szczątki ciał ubogiej rdzennej ludności prowincji Azuay. Praca ta jest wyrazem troski o pamięć o tych ludziach. Żyli oni na początku XX wieku – w czasach, gdy doszło do gwałtownych powstań rdzennej ludności, sprzeciwiającej się wykorzystywaniu przez właścicieli ziemskich. Instalacja ta odnosi się do wielu tekstów kultury za pomocą różnorodnych mediów. Na ziemi rozsypana jest sól – symbol strajków solnych z lat 20. XX wieku. W pomieszczeniu słyszymy instrumenty charakterystyczne dla mieszkańców Andów – róg i quipas (służą nie tylko do muzyki, ale też komunikacji). Na ścianach zaś artystka wypisała fragmenty powieści „Los Guandos”, podkreślając słowa zapisane w języku kiczua[6]. Utwór ma dwójkę autorów: po śmierci pierwszego, Joaquína Gallegosa Lary, powieść po pięćdziesięciu latach dokończyła Nela Martínez. Jest to opowieść o losach rdzennej ludności Azuay wyzyskiwanej przez właściciela ziemskiego i plantatora kakao. Ponowne przepisanie tekstu na potrzeby instalacji jest jednym z przykładów nowych praktyk słuchania i czytania. Czynność ta sprowadza bowiem historię z przeszłości do teraźniejszości. Pamiętanie jest tu pracą wyobraźni.

Carlos Garaicoa sięga do bogatej krawieckiej kultury Cuenki, aby za jej pomocą opowiedzieć o emigracji. W pracy artysty, przez większość życia przebywającego na emigracji, splatają się ekonomia, relacje między ludźmi i światem, odrzucenie oraz wynajdywanie nomadycznych tożsamości. Garaicoa zdecydował się stworzyć wykroje różnych ubrań dla swoich bliskich, a także dla Ekwadorczyków mieszkających w Hiszpanii. Szczególnie ważne było tu zaprojektowanie strojów odświętnych, na przykład zakładanych w Cuence z okazji urodzin, ślubów czy pogrzebów. Wykonany w ten sposób przez artystę portret południowoamerykańskiej emigracji jest imponujący. Zwiedzający ma bowiem możliwość przejścia przez wiele wieszaków, na których zawieszone są tysiące wykrojów ze szkła, drewna i papieru. Zdjęcie miary z konkretnych osób i tworzenie dla nich wykrojów jest zaś czynnością, która indywidualizuje portretowanych, personalizuje ich historie, odwołując się przy tym do ważnego dla całej społeczności Cuenki krawiectwa. Ta praca to coś więcej niż wyraz nostalgii za starym dobrym rzemiosłem – to dostrzeżenie i wzmocnienie jego relacyjnego potencjału. Podkreślenie związków między ekonomią a kondycją wspólnot, które tworzymy. Projekt Garaicoi uwidacznia wagę rzemiosła dla tworzenia się lokalności. Rezygnacja z fotograficznych portretów, mogących kojarzyć się z pracami pierwszych antropologów, ma z kolei wymiar dekolonizacyjny.

„Quizá mañana” wyraża nie tylko rozczarowanie polityką krajów Globalnej Północy – jak w instalacji Ivána Argote, który poznaje Europę i znaki jej kolonializmu obecnego w przestrzeniach publicznych Paryża (np. Obelisk z Luksoru umieszczony na Place de la Concorde) – ale jest także wyrazem zawodu kierunkami, które obrały kraje postkolonialne. Dla Osmana Khana jasnym jest na przykład, że Pakistan dołączył do nierównej walki o polityczne wpływy na zasadach dyktowanych przez niegdysiejszych kolonizatorów. Jego praca przedstawia krainę mlekiem i miodem płynącą („Tierra de leche y miel”), w której obie te ciecze pompowane są brudnymi szlauchami. Czy dostęp do produktów, które symbolizują dobrobyt, nie jest tylko jego ułudą?

***

Celem XVI Bienal de Cuenca było nadanie pierwszeństwa słuchaniu w miejsce działania. I to właśnie to pierwsze, wraz z czytaniem, wydaje się w ostatnich dekadach najszybciej wytracaną umiejętnością. Może właśnie słuchanie, proponowane w kraju o wyjątkowej tradycji oralnej, jest tym, co pomoże nam wyobrazić sobie przyszłość i stawić czoła kryzysom. Pojawia się jednak pytanie, którego nie zadali twórcy biennale: czy starczy nam cierpliwości i czy mamy odpowiednie warunki, aby słuchać? Czy w obliczu wszechogarniającej przemocy możemy wymagać od kogoś, aby zatrzymał się i po prostu słuchał?

XIV Bienal de Cuenca
kurator: Ferran Barenlit
Cuenca, 8.12.2023 – 8.03.2024


Przypisy:
[1] Manifestowanie pełnego uzbrojenia (mimo zakazu użycia broni poza wyjątkowymi sytuacjami, związanymi np. z koniecznością obrony własnej) służy wzmocnieniu wiary w możliwość zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom Guayaquil przez władze państwowe. W mediach pojawiają się artykuły wzmacniające obraz policji i wojska jako służb oddanych służbie narodu, walczących ze złem świata narkotykowego. Zob. m.in. artykuł poświęcony ostatniej wizycie mediów w Penitenciaría del Litoral, największym więzieniu w Ekwadorze, położonym w Guayaquil. Pełen sukces militarny ekwadorskiego wojska dobrze obrazuje wykrzykiwanie „¡Vivan las Fuerzas Armadas del Ecuador!” (Niech żyją Siły Zbrojne Ekwadoru!) przez złapanych członków gangu Los Choneros.
[2] J. Mantilla, C. Andrade, M. Fe Vallejo, Why Cities Fail: The Urban Security Crisis in Ecuador, „Journal of Strategic Security” 3/2023, s.141–153.
[3] Wystawie towarzyszy seria wywiadów i utwór chilijskiego kolektywu Hacia la Victoria, którego członkami są muzycy zranieni w trakcie protestów.
[4] Fragment odautorskiego opisu dzieła Apóstola dostępnego na wystawie.
[5] Ch. Klaufus, Globalization in residential architecture in Cuenca, Ecuador: social and cultural diversification of architects and their clients, „Environment and Planning” 24/2006, s. 69–89.
[6] Kiczua (quichua) jest jednym z języków należących do rodziny keczua (quechua).