Archiwum
23.06.2017

Ku feministycznej międzynarodówce, bez heroizmu

Joanna Bednarek
Literatura

„21 września 2016 roku rozpoczął się w Polsce feminizm”[1]. Może nie dosłownie – oznaczałoby to lekceważenie długoletnich wysiłków licznych aktywistek – niemniej trudno kwestionować to, że wraz z Czarnym Protestem feminizm w Polsce stał się ruchem masowym. Czy dlatego, że atak na prawa reprodukcyjne zmobilizował także te osoby, które wcześniej nie uważały, że feminizm jest im potrzebny? Być może, nie znaczy to jednak, że masowość mobilizacji kobiet w obronie swoich praw musi zaowocować feminizmem umiarkowanym i nikogo nie obrażającym. Jak stwierdza Ewa Majewska, w obliczu postępującej faszyzacji polskiej i światowej polityki, będącej reakcją na gospodarcze i społeczne spustoszenie wywoływane przez neoliberalny kapitalizm, jedynym rozwiązaniem jest socjalistyczny feminizm.

Książka jest dokonaną w jego imieniu interwencją, zarazem diagnozą i programem; choć składa się w większości z tekstów już wcześniej opublikowanych (ale zmienionych na potrzeby książki), odznacza się dużą spójnością. Teoretyczne (acz przystępne) teksty analizujące związek prekaryzacji i kryzysu opieki, antycypacyjną moc sztuki czy różne koncepcje sfery publicznej, komentarze do wydarzeń politycznych z kilku ostatnich lat, takich jak „wojny genderowe” czy zwycięstwo Roberta Biedronia w wyborach na prezydenta Słupska, oraz teksty historyczne, rewidujące historię feminizmu i „Solidarności”, składają się na perspektywę feminizmu radykalnego i maksymalistycznego, łączącego wnikliwość diagnoz z wizjonerskością.

Czarny Protest jest w optyce Autorki najnowszą odsłoną oporu „słabego”: nieheroicznego, przejawiającego się raczej w drobnych, codziennych działaniach niż w patetycznych konfrontacjach. To przejęcie Havlowskiej kategorii „siły bezsilnych” pozwala na jednoczesne wykorzystanie i rewizję solidarnościowej tradycji; protesty kobiet, które „podważają […] charakterystyczny dla Polski typ oporu heroicznego”, ujawniają nie tylko to, że wizja oporu jako wzniosłego gestu jest patriarchalna i nieskuteczna, ale i to, że źle oddaje ona istotę wydarzeń z lat 80. Za zniekształcenie to odpowiada nie tylko uprzywilejowanie heroizmu, ale i nacisk na przełomowy charakter roku 1989 jako przejścia do instytucjonalnej demokracji. Tymczasem, jak podkreśla Majewska, powinnyśmy świętować raczej rok 1980, rok podpisania porozumień sierpniowych i „dołączenia 10 mln Polek i Polaków do Niezależnych Związków Zawodowych”; rok 1989 to raczej „koniec oddolnej, demokratycznej mobilizacji robotniczo-inteligenckiej i początek ekskluzywnego klasistowskiego i seksistowskiego początku faktycznie neoliberalnej władzy”. Ponieważ jednak polską refleksję polityczną zdominowało uprzywilejowanie instytucjonalnego wymiaru demokracji, oddolne mobilizacje pozostały niedocenione i na wpół zapomniane. Efektem tej autokolonizacji gestu jest też liberalna hegemonia w obrębie polskiego feminizmu, przez długi czas w swoim głównym nurcie niewrażliwego na ekonomiczne i klasowe aspekty sytuacji kobiet czy wręcz wspierającego zrzeszenia pracodawców.

Feminizm zostaje więc przedstawiony jako integralna część dynamiki polskich przemian politycznych; nie dotyczy to tylko końcówki XX wieku, bowiem rozdziały historyczne, rekonstruujące pierwszą i drugą falę feminizmu jako rozgrywającą się równolegle na „Zachodzie” i w Polsce, przedstawiają polski ruch feministyczny jako część feminizmu europejskiego. Rekonstruują też rolę – znaczniejszą, niż przyznaje wiele opracowań – tradycji komunistycznej i anarchistycznej w feminizmie. Jak przypomina Majewska, „pierwsze kobiety weszły do rządów w bolszewickiej Rosji (1919) oraz anarchistycznej Hiszpanii (1936), czyli zanim współczesny feminizm liberalny postawił pierwsze kroki”. Z kolei rozdział poświęcony Ewie Partum nie tylko zarysowuje na przykładzie twórczości tej artystki teorię odpowiadającej słabemu oporowi „słabej awangardy”, która „kwestionuje siłę i męskość jako atrybut sztuki sprawczej politycznie”, ale i ukazuje, jak fałszywa jest teza o nieobecności w PRL przynajmniej pewnych elementów drugiej fali feminizmu.

Kategorie liberalne prowadzą do ślepoty feminizmu na wiele uwarunkowań strukturalnych dotykających kobiety, a ich hegemonia – dostrzegalna od lat 80. zarówno w Polsce, jak i na Zachodzie – przekształciła go z ruchu emancypacyjnego w partykularystyczną „politykę tożsamości”. By odwrócić lata tej liberalnej dominacji, potrzeba nie więcej umiarkowania, ale radykalizacji, śmiałości postulatów i analiz – co nie wyklucza inkluzyjności i szerokich sojuszy – jak pisze autorka: „bardzo chciałabym uniknąć […] w dyskusjach feministycznych działania na zasadzie «marginesem w Kongres»”.

Odejście od pojęć liberalnych jako narzędzi analizy jest jednak szczególnie potrzebne, co unaocznia kwestia aborcji.

„Wątpliwa jakość kompromisu aborcyjnego polega między innymi na tym, że kategorie ekonomiczno-zdrowotne zostały całkowicie wyparte przez argumentację religijno-etyczną albo jej symetrycznego oponenta – narrację z wybory” (256).

Zaś ujmowanie aborcji w kategoriach „wyboru” przeciwstawianego „życiu” nie ujmuje istoty problemu, którą stanowi jej dostępność lub nie – powiązana z zasobami ekonomicznymi kobiet – oraz ekonomiczne i społeczne skutki jej niedostępności. Słowem, zakaz aborcji nie jest po prostu zakazem, nie ma charakteru prawnego czy formalnego – to: „strategi[a] społecznej stratyfikacji, budując[a] i umacniając[a] różnice ekonomiczne, a w szczególności biedę”.

W jednym z końcowych tekstów, pisanym wraz z Aleką Polis w ramach projektu „Rosa Rotes” i będącym przechwyceniem „Porządek panuje w Berlinie” Róży Luksemburg, pojawia się uwaga: „Czas przemyśleć na nowo ideę międzynarodówki, ideę kosmopolityzmu, wielości i internacjonalizmu”. Czarny Protest okazał się inspiracją do protestów w krajach takich jak Brazylia, Argentyna czy Korea Południowa, gdzie również ograniczony jest dostęp do aborcji. Prawa kobiet są wprawdzie obecnie zagrożone tak, jak nie były od dawna, ale atak spotyka się ze zdecydowanym oporem. Do powstania kobiecej międzynarodówki bardzo długa droga, ale na razie dysponujemy już, oprócz masowych mobilizacji, zaczątkami zmiany paradygmatu – a książka Ewy Majewskiej w znaczący sposób się do tego przyczynia.

[1] E. Majewska, „Tramwaj zwany uznaniem. Feminizm i solidarność po neoliberalizmie”, Warszawa 2017, s. 25. Dalej odniesienia do książki podaję w tekście.

Ewa Majewska, „Tramwaj zwany uznaniem. Feminizm i solidarność po neoliberalizmie”
Wydawnictwo Książka i Prasa
Warszawa 2017
Czarny marsz w centrum w Łodzi, 2.10.2016