Archiwum
17.05.2017

Jutro takie jak teraz

Maria Ancukiewicz
Sztuka

Po kilku latach beznadziei poznański Arsenał otrzymał wreszcie szansę na bycie mądrą i ciekawą instytucją sztuki. Nowy dyrektor – Marek Wasilewski – w symbolicznym geście mycia okien galerii podczas performansu „Rosa Rotes” Aleki Polis dał publiczności jasny sygnał, że zabiera się ostro do pracy, odcinając się grubą kreską od działań swojego poprzednika. Mimo że program Arsenału przygotowany na rok 2017 jeszcze przez Piotra Bernatowicza został oficjalnie przyjęty przez urząd miasta, luki programowe dały nowemu dyrektorowi dosyć szybką możliwość prezentacji własnych propozycji wystawienniczych. Jedną z nich jest kuratorowana przez Wasilewskiego ekspozycja „Jutro nie przyjdzie nigdy”, będąca rezultatem współpracy Mirosława Bałki i Katarzyny Krakowiak. Projekt, który w poznańskiej galerii miejskiej ma już swoją trzecią odsłonę, można nazwać wyjątkowym, ponieważ stanowi pierwszą wspólną realizację tej dwójki artystów.

Nawet jeśli w twórczości Bałki i Krakowiak można znaleźć punkty wspólne, jak chociażby fascynacja architekturą i przestrzenią czy minimalizm, oboje reprezentują odmienne postawy artystyczne. Krakowiak jest znana przede wszystkim jako autorka instalacji dźwiękowych, dla której rzeczywistość to zbiór fal i wibracji. Operuje ich całą gamą: od fal radiowych, po technologię internetową i telefony komórkowe. W ramach cyklu „Ekspektatywa” opracowała i opublikowała instrukcję, jak zbudować własne „Słuchawy”. W pracy „Zabiorę cię na Księżyc” rejestrowała rozmowy prowadzone za pośrednictwem księżyca, a podczas trójmiejskiego festiwalu Alternativa zrekonstruowała łączący niegdyś całą Stocznię Gdańską radiowęzeł. Artystka zwróciła uwagę na znaczenie dźwięku także podczas Biennale  Architektury w Wenecji w 2012 roku, gdzie polski pawilon posłużył jako struktura przekazująca dźwięki z pawilonów sąsiednich. Drugi z autorów poznańskiej wersji projektu „Jutro nie przyjdzie nigdy” – Mirosław Bałka – to najbardziej utytułowany polski rzeźbiarz naszych czasów. Jego metoda pracy opiera się zazwyczaj na radykalnej syntezie formalnej, gdzie różnorodne wątki artysta redukuje do prostych rozwiązań, sytuując je równocześnie w warstwie symbolicznej i czysto sensualnej. W przypadku realizacji Bałki znaczenia rodzą się podczas bezpośredniego kontaktu z pracami będącymi dowodem na to, że działające na zmysły ulotne doznania mogą stać się materią rzeźby.

Wspólny projekt Bałki i Krakowiak zdaje się łączyć postawy obu twórców. Jak pisze kurator: „ważnym elementem tej wystawy jest proces, który doprowadził do jej realizacji, szukanie wspólnego pola, niebędącego kompromisem, tylko otwarciem nowych możliwości”. Ciekawy w tym kontekście jest fakt, że dwójka różnych artystów stworzyła wspólną pracę, mówiącą jednym głosem. Nie da się tu rozróżnić, która część projektu należy do kogo, który z artystów zadbał o poszczególne elementy – to jedna realizacja, niebędąca dla nikogo kompromisem.

Instalacja składa się serii neonów przedstawiających wyrwane z kontekstu, lapidarne, a zarazem poetyckie słowa, hasła, znaki, którym towarzyszy sprzężony z neonowymi światłami dźwięk. Pierwszy raz projekt Bałki i Krakowiak został zaprezentowany w listopadzie ubiegłego roku w białostockim Arsenale i przygotowano go specjalnie dla tej konkretnej przestrzeni galerii. Praca składała się z sześciu neonowych kompozycji dedykowanych sześciu pomieszczeniom galerii. W tej wersji instalacji neony zostały ułożone na podłodze, a poszczególne hasła korespondowały ze sobą, sąsiadowały, generując nowe znaczenia. W kolejnej odsłonie – w gdańskiej Zbrojowni Sztuki – artyści postanowili umieścić główną część instalacji w pełnym rupieci, niewielkim pomieszczeniu magazynowym, znajdującym się na końcu głównej sali wystawienniczej. Ogromna przestrzeń Zbrojowni pozostała zatem całkowicie pusta i stanowiła formę drogi do magazynu z neonową instalacją. Dzięki wykorzystaniu zaledwie małego fragmentu galerii artystom udało się zaprezentować ją w zupełnie innym kontekście, ukazać moc zabytkowej architektury, a także ogrom pustki budzącej zarówno ciekawość, jak i rodzaj niepewności.

W Poznaniu jest zupełnie inaczej. Wchodząc po schodach do głównej przestrzeni wystawowej, na półpiętrze napotykamy ogromny głośnik, a po przejściu obok można się zorientować, że wydobywa się z niego dziwny, basowy dźwięk. Kiedy idziemy dalej, jego słyszalność powoli zanika i w tym momencie odbiorca wchodzi do wielkiej, pustej sali. Na podłodze i ścianach nie ma nic, nawet przejście do drugiej części galerii zostało zamurowane, tworząc gładką, czystą powierzchnię. Dość szybko da się zauważyć, że instalacja znajduje się nad nami, powieszona na metalowej konstrukcji sufitu. Neony znajdują się dość wysoko, są jednak na tyle duże, aby bez problemu je odczytać. Świecące hasła zamontowano w taki sposób, aby zaburzyć wrażenie ciągłości tekstu. Każdy neon wisi pod innym kątem, tworząc układ rozsypanych, przypadkowych słów i znaków. Widz musi się trochę nagimnastykować, aby odczytać wszystkie słowa. Są wśród nich takie hasła, jak: „dreszcz”, „drzazga”, „sexy”, „wszystko”. Przejmujący jest tu brak punktów odniesienia, wrażenie zarówno konfrontacji z praktycznie nieskończonym polem możliwości interpretacji, jak i niemożności odpowiedzi na pytanie, co wybrane słowa właściwie oznaczają. Ważne staje się tutaj odwołanie do samego  tytułu wystawy. Wydaje się, że w coraz szybciej zmieniającym się świecie znalezienie wspólnego języka, który byłby zdolny zdefiniować to, co szczególne w naszej teraźniejszości, jest niemożliwe. Jak w takim razie możemy mówić o przyszłości? Czy jutro w ogóle nadejdzie, skoro – jak pisze przywoływany w tekście kuratorskim Richard Barbrook: „wyobrażone przyszłości z lat minionych przetrwały, nietknięte, do naszych czasów”.

Realizacja Bałki i Krakowiak znakomicie wykorzystuje potencjał architektury Arsenału. Metalowa konstrukcja sufitu była już kilkukrotnie wcześniej wykorzystywana, natomiast jej relacja z obecną instalacją jest wyjątkowo udana i nadaje pracy szerszy kontekst. W galerii jest jasno, co także odróżnia poznańską wersję projektu od poprzednich. Światło neonów wcale nie rozświetla przestrzeni Arsenału, mimo to jest wciąż wyraźne i silne – ale nie dominuje. Czyżby słowa i hasła, o których Wasilewski w tekście kuratorskim pisze, że „są narzędziami werbalnego wywierania presji i zdobywania dominacji nad innymi poprzez zawartą w nich symboliczną przemoc”, mają w przestrzeni Arsenału już nigdy nie dochodzić do głosu?

 

Mirosław Bałka, Katarzyna Krakowiak, „Jutro nie przyjdzie nigdy”
kurator: Marek Wasilewski
Poznań, Galeria Miejska Arsenał
24.04 – 21.05.2017

fot. Tomasz Koszewnik