W Polsce panuje obecnie renesans słuchowisk. Jest to jednak gatunek o bardzo długiej tradycji, który w międzyczasie został pozbawiony swojej funkcjonalności i wypchnięty z naturalnego środowiska. Dziś słuchowiska niekoniecznie usłyszymy w radiu. Przez brak instytucjonalnego wsparcia w Polsce – te niestandardowe powstają często z inicjatywy oddolnej. I lubią mutować, przybierając coraz to inne formy.
CZĘŚĆ 1: science fiction po polsku
CZĘŚĆ 2: zjednoczone stany ars acustica
– Dla nas wyjściowym terminem nie było „słuchowisko”, tylko „soundtrack”, „ścieżka dźwiękowa do filmu”. Wydawaliśmy muzykę z filmu – i wokół tego krążyły nasze myśli – tak pracę nad esejem dźwiękowym towarzyszącym kreacyjnemu dokumentowi poetyckiemu „15 stron świata” wspomina reżyserka Zuzanna Solakiewicz.
W związku z tym, że słuchowisko kojarzy się z formą radiową o określonej dramaturgii, fabularności i bohaterach, konieczne było zaproponowanie innej nazwy na określenie materiału audio, który trafił na płytę. To, co możemy usłyszeć, nie jest ani całą ścieżką dźwiękową z filmu, ani tym samym miksem, lecz tak naprawdę osobną kompozycją. Solakiewicz, za radą Marcina Lenarczyka, wyselekcjonowała trochę ponad 40 minut materiału audio (a więc tyle, ile średnio trwa teatr muzyczny) i ułożyła go w innym porządku chronologicznym, traktując na równi zarówno muzykę, jak i efekty dźwiękowe czy dialogi – w tym wypadku jej rozmowy z pionierem polskiej muzyki elektroakustycznej, Eugeniuszem Rudnikiem. Następnie Lenarczyk zajął się ponownym zmiksowaniem materiału, aby był spójny. – Nie wydawaliśmy „piosenek” do filmu, bo wówczas by się to po prostu nazywało „album utworów Eugeniusza Rudnika” – śmieje się reżyserka.
– Zuzanna Solakiewicz ma świetne wyczucie do relacji dźwięku i obrazu. Myśli o filmie jak o utworze audiowizualnym, czyli na pierwszym miejscu znajduje się sfera „audio”, zamiast być zwyczajowo podporządkowana warstwie wizualnej. Moja przyjaciółka stwierdziła, że jest to rzecz, którą można by puszczać dzieciom w szkole w odpowiedzi na pytanie, co to jest muzyka elektroniczna bądź elektroakustyczna – mówi Michał Mendyk.
Albumowi na płycie CD towarzyszy książeczka, w której możemy przeczytać w dwóch wersjach językowych szkic Jana Topolskiego o Eugeniuszu Rudniku i filmie Zuzanny Solakiewicz. Trafiły do niej także tłumaczenia w języku angielskim wszystkich wypowiedzi słynnego artysty. Ten nacisk na dwujęzyczność wydania oddaje specyfikę dystrybucji albumów z muzyką eksperymentalną: – Rynek niszowy jest obecnie silnie zglobalizowany. Mając nakłady 500–1000 egzemplarzy, sprzedajemy więcej w USA i Japonii niż w Polsce – przyznaje Mendyk.
„Kaseta magnetofonowa umożliwia odtwarzanie nagrań w nieskończoność (pod warunkiem posiadania magnetofonu z funkcją autorewersu) – co przypomina świat zmarłych pod tym względem, że jest to miejsce, którego nie można opuścić i trwa to w nieskończoność” – pisze Bartosz Zaskórski w książce artystycznej dołączonej do słuchowiska „I Wtedy Okazało się, że Umarłem”. Formaty kasety magnetofonowej i art booka są tu kompatybilne, tworząc razem spójną całość. Różni lektorzy – znajomi artysty – nagrali krótkie, absurdalne i poetyckie migawki audio (napisane przez Zaskórskiego) o fantastycznych obiektach na nieistniejącej wsi. Spostrzeżenia są nakreślone z perspektywy bohatera znajdującego się w stanie postżycia: bo postrzega rzeczywistość jako nieudolnie zmajstrowaną makietę – dolną wieś, rodzaj zaświatów dla „świata górnego”.
– Osobą, która tę wieś „udziwniła” albo sprawiła, że stała się w moich oczach takim miejscem, jakim jest, był mój ojciec. Pokazywał mi horrory na VHS-ach i opowiadał o wsi niestworzone rzeczy. Razem prowadziliśmy zeszyt, w którym rysowaliśmy stwory mieszkające w naszym ogródku – przy czym ojciec uparcie twierdził, że takie stwory naprawdę tam występują – wspomina Zaskórski.
Podczas edukacji na katowickiej ASP artystę próbowano przekonać, że narracyjność nie ma prawa bytu w sztukach wizualnych. Był jednak bardzo zainteresowany stworzeniem dzieła wykorzystującego narrację. Przez swoje zainteresowanie muzyką (jako Mchy i Porosty wydał w ubiegłym roku album „Bardzo ciepłe lato”) niejako naturalnie obrał formułę słuchowiska.
– Pomysł przyszedł z eksplorowania tego, czym jest narracja i jakimi środkami może się spełniać czy wyrażać. Słuchowisko i książka są takimi mediami, które są mocno ze sobą związane – więc uznałem, że należy to połączyć – wyjaśnia. Praca „I Wtedy Okazało się, że Umarłem” była jego dyplomem, ale – podobnie jak poprzednie słuchowisko „Wsie” – została wydana w Oficynie Biedota na kasecie. Ten art book z kasetą był na razie prezentowany w obiegu galeryjnym, ale mimo dużych trudności technicznych, Zaskórski planuje wydanie go w niskim nakładzie dla fanów jego twórczości i kolekcjonerów sztuki.
„Raport” to pokawałkowana, skonstruowana na zasadzie uporządkowanego chaosu, epizodyczna opowieść o everymanie – skrajnym pesymiście, który nie widzi sensu istnienia – nie tylko siebie samego, ale i wszelakich bytów. Kompozytor Sławomir Kupczak, gdy otrzymał tekst libretta od Pawła Krzaczkowskiego – był nim zachwycony. Postrzeganie życia jako porażki było mu bliskie, choć może nie pesymistyczne myśli na co dzień…
– Ten tekst w twórczości Pawła jest szczególny. Na tle jego skomplikowanych tekstów, ma w sobie szlachetną prostotę. Coś, co jest zbyt intelektualne – trudno umuzycznić, bo muzyka w takich przypadkach nie jest już potrzebna – przyznaje kompozytor.
„Raport” Kupczak rozpisał na głosy żeński i męski. Gdy realizował swoje pierwsze słuchowisko (później wziął na warsztat listy Chopina, które wybrała dramaturg Anka Herbut, i tak powstało słuchowisko „Fryderyk Chopin – ciennik osobisty. Instalacja”), dopiero zaczynał pracę w teatrze i dał aktorom całkowitą wolność w interpretacji tekstu. Malkontenci kręcą nosem na to, jak – w porównaniu do wspaniałej Irminy Babińskiej – poradził sobie z tym zadaniem Jacek Paruszyński. Być może jednak niesłusznie, bo słuchowisko ma w sobie niespodziewany ładunek czarnego humoru, a im bardziej Paruszyński dryfuje w koturnowość, tym robi się śmieszniej i straszniej zarazem.
Nagrany na jednej ścieżce „Raport”, pełen zapętleń i powtórzeń, oddających obsesyjną wyobraźnię bohatera tytułowego sprawozdania, doskonale sprawdza się do odsłuchu w komunikacji miejskiej i może służyć jako zbiór bon motów na wszelakie okazje, choćby taki tekst zapodajcie, drodzy czytelnicy: „Moja głowa to ślepa ścieżka ewolucji” czy „Te myśli, przeklęte myśli nie dadzą ci spokoju. Nigdy się od nich nie uwolnisz. Nawet we śnie. Nawet, kiedy do rowu wrzucą i wapnem zasypią” – i party killer jak znalazł, bo wszyscy wykrzywiają usta w podkówkę, a ich mózgi próbują panicznie wyłączyć zasilanie. Witajcie w piekle ludzkiej głowy – oto „Raport”, pandemonium gorzkich łez i żalu za tym, że tak banalnie żyjemy.
„Tradycja wydawania dźwiękowych fabuł bez obrazu bierze początek w eksperymencie Waltera Ruttmanna «Wochenende» (1931) – 11-minutowej etiudzie konkretnej zrealizowanej na taśmie celuloidowej i wykonywanej w ciemnym kinie […]”.
Jan Topolski
Znany z „Fortepianu Chopina” Wojtek Zrałek-Kossakowski zorganizował latem w warszawskim Teatrze Studio Festiwal Słuchowisk Do usłyszenia na Placu Defilad. Większość z prezentowanych na imprezie materiałów pochodziła z wydawnictw Bôłt Records, i była często prezentowana jako sposób na alternatywne obchodzenie różnych, często absurdalnych rocznic. Na przykład z okazji 56. rocznicy pierwszego lotu szybowcem Mirosława Hermaszewskiego można było posłuchać klasycznego słuchowiska Eugeniusza Rudnika: „Polak melduje z kosmosu”.
Słuchowiska były prezentowane w konwencji skupionego odbioru, typu sala kinowa bądź jako silent disco. W przypadku „Robota Czarka” Kamila Szuszkiewicza towarzyszył im dodatkowo obraz – za wizuale na żywo odpowiadała Bogumiła Piotrowska.
Odsłuchy odbywały się zazwyczaj w poniedziałkowe wieczory od lipca do września, zbierając za każdym razem średnio około stu osób. Co ich zainteresowało? Czy chcieli wskrzesić pamiętane z dzieciństwa poczucie wspólnego odbioru słuchowisk w radiu? A może skonfrontować się z poszukującą sztuką dźwiękową?
dyskografia / audioteka:
Eugeniusz Rudnik, Zuzanna Solakiewicz i Marcin Lenarczyk, „15 Corners of the World. Motion Picture Sound Essay”, w serii: „Polish Radio Experimental Studio”, Bôłt Records 2015.
Mchy i Porosty, „Bardzo ciepłe lato”, Pointless Geometry 2015
Bartosz Zaskórski, „Wsie”, BDTA 2015
Bartosz Zaskórski, „I Wtedy Okazało Się, Że Umarłem”, BDTA 2016
Sławomir Kupczak, „Report”, libretto Paweł Krzaczkowski, Bôłt Records 2012
„Pole Reports from Space”, w serii: „Polish Radio Experimental Studio”, Bôłt Records 2014