Wśród propozycji przygotowanych przez nowohucki teatr są spektakle teatralne, pokazy filmowe, koncerty, warsztaty fotograficzne, gry miejskie, potańcówki. Uczestnictwo we wszystkich wydarzeniach jest darmowe, a program Nowego Bulwar(t)u Sztuki skierowany jest do ludzi w różnym wieku i o różnych zainteresowaniach – można znaleźć atrakcje dedykowane najmłodszym (czytania bajek w niedzielny poranek przez aktorów), osobom aktywnym (warsztaty nordic walkingu) czy kreatywnym (seria warsztatów kulinarnych oraz szycia). W okolicy ulicy Bulwarowej rozłożono kilka białych namiotów sferycznych, a zaprzyjaźniony z Łaźnią Nową klub Kombinator rozstawił drewnianą knajpę. Zaparkowano food trucki, rozstawiono leżaki, wybudowano scenę. Łaźnia Nowa sama wyznaczyła sobie misję, której celem jest zerwanie ze stereotypowym postrzeganiem Nowej Huty. Jej działania pokazują, że Huta otwiera się na mieszkańców z innych dzielnic, zaprasza ich od wspólnego obcowania z kulturą – mówiąc kolokwialnie, że Huta też może być trendy. Nic więc dziwnego, że na inaugurację Nowego Bulwar(t)u Sztuki wybrano „Klub miłośników filmu «Misja»” – inspirowane filmem Rolanda Joffé („Misja”, 1986) przedstawienie teatralne Bartosza Szydłowskiego według tekstu Jolanty Janiczak – spektakl, który aktywizuje widzów i zaciera granice między publicznością a wykonawcami.
Na scenie, za silikonową kurtyną rozwieszoną na planie półkola, znajduje się muzyczny kącik (mikrofon, perkusja, gitara) i piętrzą rzędy czerwonych foteli teatralnych. Z obu stron ustawiono telebimy wyświetlające fragmenty filmu Joffé oraz krótkie projekcje z udziałem aktorów, nagrane przed Teatrem Łaźnia Nowa i w jego wnętrzach (silikonowa kurtyna także pełniła rolę ekranu). Dwa pierwsze rzędy audytorium stworzono z prowizorycznych puf, reszta publiczności ma do dyspozycji koce. Pomiędzy sceną a widownią znajduje się główne miejsce gry aktorów i amatorów (ubranych na czarno, określonych w programie jako „Miłośnicy filmu «Misja»”, ale też reprezentujących mieszkańców amazońskiej puszczy). W podobnie zaaranżowanej przestrzeni spektakl grany był wcześniej na Scenie Teatru Łaźnia Nowa.
Działania aktorów łączą praktyki performatywne i klasyczną grę teatralną. Kiedy publiczność zasiada na widowni, wykonawcy-amatorzy wykonują szereg gimnastycznych ćwiczeń, które następnie zamieniają się w integracyjne gry z udziałem chętnej (i odważniejszej) części publiczności. W tym samym czasie Radosław Krzyżanowski przysiada się do wybranych widzów i inicjuje swój monolog albo stara się wejść w interakcję – pyta swoich rozmówców, gdzie mieszkają i po co przyszli na spektakl. O dziwo, nowohucka publiczność ochoczo bierze udział w rozmowie. Pozostała, nieaktywizowana część widowni dzieli się na dwie grupy: ciekawych działań (próbujących podsłuchać dialogi Krzyżowskiego lub obserwujących grę tubylców) i drugą, złożoną z czekających na rozpoczęcie właściwego spektaklu, niecierpliwych osób, często prowadzących przy tym głośne rozmowy. Ten zgiełk, męcząca kakofonia – bardzo subtelnie i bez wyraźnego sygnału rozpoczęcia przedstawienia – zmienia się w zdania tekstu dramatycznego „Klubu miłośników filmu «Misja»”.
Główna oś spektaklu Szydłowskiego opiera się na fabule filmu Joffé, w którym odmienne podejście do problemu niewolnictwa reprezentowane jest przez dwie wizje kolonizacji amazońskich plemion. Prowadzi to do krwawej konfrontacji oraz upadku tytułowej misji ojca Gabriela. Aktorzy „Klubu miłośników filmu «Misja»”, ubrani w charakterystyczne XVIII-wieczne kostiumy kolonizatorów (peruki, płaszcze), odgrywają sceny z „Misji”. Czasem towarzyszą temu wyświetlane symultanicznie na telebimach oryginalne fragmenty dzieła Joffé, łącząc w ten sposób świat teatralny i filmowy. W innych scenach na ekranach ukazane są fragmenty filmowe zarejestrowane wcześniej specjalnie na potrzeby spektaklu (np. przybycie kardynała na obrady prezentuje film, w którym Jan Peszek podjeżdża pod Teatr Łaźnia Nowa bryczką ciągniętą przez ludzi).
Czemu służy owe przemieszanie filmu i teatru? Podkreśleniu, że to, co wydarza się „tu i teraz”, jest tylko powtórzeniem zdarzeń wcześniejszych – misji sprzed trzystu lat, utrwalonej już w filmowym dziele Joffé? Odpowiedzi można szukać w tytule spektaklu Szydłowskiego. „Klub miłośników filmu «Misja»” zdaje się wskazywać grupę, której dedykowany jest spektakl. Czy nie jest to jednak zbytnie uproszczenie?
Obie części spektaklu wzajemnie się przenikają i uzupełniają. Osią pierwszej jest film Joffé. Na drugą, prezentującą realną, aktualną sytuację widzianą z lokalnej perspektywy, składają się monologi amatorów – tubylców z Nowej Huty. Ich wypowiedzi, kierowane do siedzącego za silikonową kurtyną Kardynała, dotyczą dzisiejszej, polskiej rzeczywistości społecznej – pojawiają się w nich takie wątki jak zagrożenie utraty mieszkania, eksmisja, problemy z ZUS-em. Aktorzy-amatorzy stają się w ten sposób reprezentacją współczesnych obywateli, podczas gdy Kardynał to symboliczna figura Instytucji, wobec których jesteśmy zależni. Zwierzchnik Kościoła siedzi na teatralnych fotelach – zajmuje miejsce widza, który przygląda się efemerycznej próbie buntu w przestrzeni teatralnej. W trakcie spektaklu, kiedy Mendoza postanawia wesprzeć misję i przyłączyć się do jezuitów, aktorzy robią marchewkową sałatkę, którą częstują widzów. To symboliczne ukazanie tworzącej się wspólnoty, walczącej przeciwko tym, którzy siedzą za silikonową płachtą. W konwencji „Misji” – to Kościół, dla współczesnych widzów – wszelkie Instytucje, które wiążą nam ręce i za nas podejmują decyzje.
Wprawdzie „Klub miłośników filmu «Misja»” momentami nudzi – scena robienia sałatki dłuży się, fragmenty tekstu wydają się toporne, performatywne działania męczą i chwilami tworzą barierę dla publiczności (zawstydzeni widzowie spuszczają wzrok, by nie stać się ofiarą aktorów, udają niezainteresowanych przedstawieniem), jednak utopijna wizja tworzącej się wspólnoty działa.
Jolanta Janiczak, „Klub miłośników filmu «Misja»”
reżyseria: Bartosz Szydłowski
scenografia: Małgorzata Szydłowska
muzyka: Michał Litwiniec
choreografia: Cezary Tomaszewski
Kraków, Nowy Bulwar[t] Sztuki
premiera: 5.06.2016