Archiwum
21.12.2015

Kość i beton

Hanna Kostołowska
Sztuka

Jeszcze do 9 stycznia można zapoznać się z wystawą „Brand New Ruins” hiszpańskiego artysty Keke Vilabeldy, zorganizowaną przez Rodriguez Gallery, nową galerię sztuki współczesnej w Poznaniu.

W galerii wystawiono 14 prac, z których jedna, „Hueso y Hormigón”, jest zapisem wideo długiej podróży artysty po Półwyspie Iberyjskim w celu udokumentowania opuszczonych założeń architektonicznych, które nie zostały ostatecznie sfinalizowane. Ich opłakany stan jest efektem kryzysu, który w 2008 roku doprowadził Hiszpanię i inne kraje europejskie do zapaści ekonomicznej. Okresowi temu został niezamierzenie wystawiony pomnik pełen goryczy i smutku. W widowiskowych ujęciach z lotu ptaka obserwujemy odarte z pamięci konstrukcje z cementu, stali i asfaltu. Projekcji wideo towarzyszy zestaw dziewięciu zdjęć o tym samym tytule, poddanych procesowi radiografii. Prześwietlone struktury architektoniczne, niczym wskazane w nazwie „kość i beton” nawiązują w pewnym sensie do teorii Charlesa A. Jencksa dotyczącej późnomodernistycznej architektury, której podziały prezentują się niczym „skóra i kości” i jawią się jako szkielety czy skamieliny wyzute z przeszłości. Fragmenty elementów konstrukcyjnych zostały powtórzone w zbliżonych kadrach na swoistych kompozycjach opatrzonych angielskimi tytułami. Dzieła te wykonane zostały nietuzinkową techniką: fotografie przytwierdzono do cementowych powierzchni i odciśnięto w betonie. W celu odsłonięcia zdjęć artysta żmudnie zdzierał poszczególne warstwy, odkrywając „zamaskowaną” dokumentację fotograficzną. W rezultacie uzyskano efekt upływu czasu poprzez wyeksponowanie uszkodzonej materii. W ten sposób widz zapoznaje się z klatką schodową („Staircase”), pęknięciem w strukturze konstrukcji („Crack”) czy cegłami, na które w wymowny sposób pada cień siatki („Brick Trip”). Motyw siatki, zdewastowanej i pozbawionej swojej funkcji, powtarza się w obiektach „Net” i „Broken Web”.

Znaczącym zabiegiem jest również zaznaczenie kolorowych, rażących neonów, kontrastujących z surowością kompozycji. W pracach: „Blue Flow”, „Red Grid”, „Structural Framework”, „Retaining Wall”, „Blue Framework” oraz „Orange Bricked Walls” linie o intensywnych barwach sugestywnie wyznaczają podziały, które jednocześnie ożywiają je i nawiązują do konsumpcyjnych potrzeb. Otóż niecnym zadaniem neonów jest przyciąganie uwagi i zarazem „zakrycie” tego, co nieatrakcyjne. Warto również dodać, że tendencja do fotografowania ruin związana jest z estetyzacją opuszczonych przestrzeni epoki postindustrialnej, szczególnie w wypadku takich miast, jak Detroit czy Nowy Jork. Zdjęcia te wykonywał między innymi chilijski fotograf, Camilo José Vergara, który obdarzył szczególnym zainteresowaniem amerykańskie slumsy i obszary wyludnione.

Vilabelda ukończył malarstwo, dlatego jego posługiwanie się materią, fotografią i geometrycznymi formami przesiąknięte jest podejściem w duchu malarskiej impresji. Ciągłość przestrzeni wizualnej w większości wystawionych prac podzielona jest na sekwencje poprzez nadające im rytm linie. Silna koncentracja na samej ich strukturze kojarzy się z malarstwem materii, z którym niezaprzeczalnie związany był Antoni Tàpies, kataloński malarz, prekursor pintura matèrica, posługującej się materiałami „niemalarskimi”. Nietuzinkowa haptyczność dzieł wystawionych w Rodriguez Gallery skłania do interakcji z widzem, a sam artysta namawia widzów do dotykania ich chropowatej powierzchni, co odpowiada zamysłom sztuki interaktywnej. Warstwowość struktury została uzyskana dzięki zdzieraniu poszczególnym materiałów, by w rezultacie dotrzeć do opowieści, dokumentacji nadszarpniętej upływem czasu. W ten sposób fragmenty murów opowiadają gorzką historię niespełnionych ambicji i porzucenia.

Przyglądając się pracom Vilabeldy, nie sposób nie zauważyć zainteresowania architekturą i jej społecznym kontekstem. Jego idea miasta i samej przestrzeni może przypominać tezę Italo Calvino dotyczącą miasta-peryferii bez tożsamości. Jest nim Pentezylea, która „rozlewa się dookoła na mile w rozcieńczonej na równinie breji miasta”. Rozciągające się suburbia pozbawiają miejsca indywidualności na rzecz powszechnie rozumianych potrzeb i wygody. Artysta jakby „wskrzesza” ruiny niezrealizowanych budynków pozbawionych historii i wspomnień tętniącego w nich życia. Zdewastowane konstrukcje kojarzą się z upływem czasu i opuszczeniem. Połączenie obiektów fizycznych z polityczną obserwacją rozlicznych, niefunkcjonalnych budowli, powstałych w okresie złudnej prosperity, unaocznia siłę kryzysu, który ogarnął tę część Europy.

Prace Keke Vilabeldy w swojej „malarskiej” surowości uwieczniają niezrealizowane marzenia czy może raczej porażkę w urzeczywistnianiu konkretnych celów. Widz bezpośrednio zapoznaje się z fotografiami „szkieletów” założeń w perspektywie panoramicznej lub w przybliżeniu. Może również dotknąć nierównych fragmentów murów, a także dojrzeć na nich cienie i pęknięcia. Otrzymuje pełną dokumentację zastałej rzeczywistości z jej czytelnymi szczegółami.

Już zdaniem Arystotelesa życie w mieście służyć miało idei dobrego życia, skupiającego się wokół celebrowania jego sfery rodzinnej i sąsiedzkiej. Miasto, jako gwarancja integracji społecznej, w przypadku osiedli prowadzi jednocześnie do stratyfikacji społecznej. Pojawia się zatem pytanie, czy idea ta nie jest utopijna? W opuszczonych przestrzeniach z pewnością odnosi się wrażenie niedosytu i pustki nie tylko tej dostrzegalnej w zakurzonych wnętrzach, ale także w wymiarze międzyludzkim, zdecydowanie utraconym.

Keke Vilabelda, „Brand New Ruins”
Poznań, Rodriguez Gallery
27.11.2015 – 9.01.2016

alt