Archiwum
17.12.2015

„Czarne Słońce” to multimedialny spektakl, którego widzowie podążają ze światła ku ciemności, by znów wrócić do światła. Znakomite wykorzystanie efektów wizualnych, dźwięku, tekstu i kilku innych atrakcji sugestywnie buduje odczucie piekła melancholii, opisanego przez Julię Kristevą.

Przestrzeń na tyłach sceny imienia Jerzego Grzegorzewskiego Teatru Polskiego we Wrocławiu. W przedsionku prowadzącym na miejsce zdarzenia gromadzi się publiczność. Znajduje się tu instalacja świetlna, którą tworzy rażąca oczy biel i jasne punktowe światło odbijające się w lustrze. W kolejnej chwili nastąpi przejście – od światła do ciemności.

„Czarne Słońce” Identity Problem Group (IP Group) to spektakl inspirowany książką Julii Kristevej o takim samym tytule. Myśl filozofki i aktywnej psychoanalityczki, badającej symptomy melancholii w kulturze i języku, została w nim przetworzona zgodnie z autorską wizją artystyczną. Działanie Kolektywu oscyluje na pograniczu różnych form widowiskowych: spektaklu, performansu, filmu, słuchowiska i instalacji. Hybrydyczna forma sprzyja angażowaniu odbiorców; jest immersyjna – angażuje uczestników, zanurza w wykreowanej technologicznie rzeczywistości. Jednocześnie jest wykonana w sposób prosty i przemyślany.

Zostajemy wprowadzeni w małych grupkach do ciemnej sali. Atmosfera wyjątkowości wydarzenia (mała grupa widzów, przechodzenie przez zakamarki teatru) kojarzy się z tajemnym rytuałem. Każdy z nas, doprowadzony na przeznaczone mu miejsce przez wolontariusza, musi położyć się na podłodze (może skorzystać z przeznaczonej mu poduszki pod głowę). Konieczne jest zachowanie ciemności – jakiekolwiek światło błyskające z tarczy zegarka czy ekranu telefonu mogłoby zaburzyć przebieg spektaklu. Leżąc, można jedynie wpatrywać się w ciemność. Po chwili słychać monotonny głos recytujący tekst Anki Herbut – strumień świadomości osoby dotkniętej melancholią. Nad głowami powoli zaczyna się coś dziać – w górze pojawiają się nikłe światełka; z czasem poszczególne punkty stają się coraz jaśniejsze, łączą się w gromady i konstelacje. Dramaturgia tworzona przez współgrające światła, muzykę i głos zaczyna nabierać tempa. W pewnym momencie ma się wrażenie, że podłoga zaczyna drżeć. Cała przestrzeń wydaje się grać w tym spektaklu – położenie widzów, fale dźwięku, światła, poruszająca się nad głowami maszyneria. Twórcy świadomie potęgują napięcie, włączając do gry coraz więcej elementów. Impulsy zmysłowe atakują widzów ze wszystkich stron, pojawia się uczucie klaustrofobii, uwięzienia w ciemnej, niebezpiecznej przestrzeni lub po prostu we wnętrzu czarnego słońca, centrum melancholii.

Właściwie to wszystko, co składa się na formę „Czarnego Słońca”, budowanego jako z pozoru całkiem prosta hybryda kilku środków artystycznych. A jednak zespół IP Group, prowadzony przez reżysera Łukasza Twarkowskiego, z pełną premedytacją manipuluje uczestnikami swojego projektu. Wszystko tu ma znaczenie i wszystko prowadzi do wywołania pełnego wrażenia na widzach – zarówno w obszarze ich świadomości, podświadomości, jak i odczuć i reakcji fizycznych; nawet pozycja leżąca, która przełamuje standardową, typową dla tradycyjnego teatru dramatycznego relację widza wobec spektaklu. Leżąc, znajdujemy się na dnie osobowości postaci, której myśli słyszymy, jakbyśmy byli w sferze jej nieświadomości. Głos opowiadający o końcu świata, o rzeczach, które nie przylegają do znaczeń, staje się naszym głosem. Sami stajemy się głównymi aktorami spektaklu, który rozgrywa się w naszej obecności, najważniejszym podmiotem, który odbiera, a zarazem współtworzy tę świetlno-audialną instalację. Ale można też pozostać na zewnątrz i z tej perspektywy badawczo przyglądać się wszystkiemu.

Niełatwo jednak zachować dystans. Twórcy w bardzo przemyślany sposób nami manipulują, stopniowo zwiększając tempo zdarzeń i afektywność odbioru. Wobec coraz bliższych i ostrzejszych świateł jesteśmy bezbronni, machina nad naszymi głowami staje się coraz bardziej widoczna, przypomina klatkę, z której nie można się wydostać. Elektroniczna muzyka Bogumiła Misali przepływa z różnych stron, zmieniając się w wartki strumień, który nas niesie, a wreszcie całkowicie porywa. Wszystkie te elementy zostają skonfrontowane z powolną narracją przepełnionego smutkiem głosu Andrzeja Szeremety (w wersji angielskiej: Mariae Smiarowskiej).

„Mówię bardzo dużo i przed niczym się nie powstrzymuję” – można usłyszeć w pewnym momencie. To prawda. Anka Herbut w swoim tekście kreśli wizję osoby, która przekroczyła już granicę intymności i nie powstrzymuje jej poczucie wstydu. Słuchamy potoku słów – o dzieciństwie i ojcu, o łykaniu środków przeciwbólowych, o cielesnych symptomach choroby. Wątki łączą się ze sobą na zasadzie asocjacji, tematy się zmieniają, filozoficzne refleksje mieszają się z fragmentami banalnych opowieści. Brak wyraźnych uczuć w sposobie wypowiadania tekstu, a nawet rezygnacja z jakichkolwiek emocji sprawiają, że kolejne ciągi myślowe można rozumieć nie tylko intelektualnie. Ta wewnętrzna martwota artykulacji to sposób na dosłowną realizację głównego tematu widowiska IP Group – znak pustki, jaką niesie ze sobą czarne słońce. Podmiot mówiący w spektaklu nie wypowiada słów, by cokolwiek komunikować – mówi jedynie dlatego, że to ostatni z możliwych sposobów na wypełnienie próżni: „Mam takie bóle, uśmierzam je słowami. Bombarduję słowami. Świat się skończył dwie sekundy temu. Nikt nie zapowiada następnego. Wiszę pośrodku i boleśnie kiwam się w kierunku tego, czego nie ma”.

Język tekstu napisanego przez Herbut jest niezwykle zmysłowy, a równocześnie obrazowy. Paradoksalnie wszystkie opisywane sytuacje nabierają konkretnego wymiaru, chociaż jedynym ilustrującym je dopełnieniem są abstrakcyjne strzępy dźwięków i figury świetlne (za interwencje wizualne odpowiada Jakub Lech, a za koncepcję przestrzeni Piotr Choromański). Odbierane wrażenia sprawiają, że coraz silniej odczuwamy referowane stany emocjonalne. Jesteśmy współtwórcami eksperymentu, a jednocześnie – poprzez tę pięćdziesięciominutową, teatralną próbę zejścia w otchłań, w stan depresji i melancholii – stajemy się jego efektem. Choć czy to właściwie trwa 50 minut? To pytanie wynika z kolejnej tajemnicy „Czarnego Słońca” – podczas jego trwania czas się „rozszczelnia”. Mamy wrażenie, jakbyśmy przebywali w dziwnym continuum czasoprzestrzennym – w maksymalnie rozciągniętym ułamku sekundy, a może w miejscu bez czasu. Jak pisała Kristeva, system symboliczny zostaje złamany, nie da się go naprawić. „Normalne” reguły obowiązujące w „normalnym” życiu już nie obowiązują. Nie można nawet spojrzeć na zegarek w komórce.

Zdarzenie zaprojektowane przez Identity Problem Group jest niezwykłe – nie tylko dlatego, że wywołuje somatyczne reakcje w ciele. Jego autorzy, chyba jako jedni z niewielu twórców działających w polskich teatrach repertuarowych, wykorzystują nowe media w sposób całkowicie świadomy. To już nie tylko projekcje wideo czy popularne rejestrowanie kamerą tego, co się dzieje w czasie rzeczywistym. W działaniach grupy media przestają być rekwizytem; nie są jedynie kolejnym z używanych środków przekazu. Stają się scenicznym narzędziem, którego status jest równorzędny aktorom; które aktywnie (interaktywnie) działa, by wywołać w widzach określone, synestetyczne reakcje. Podobnie jak w „Akropolis” na podstawie Stanisława Wyspiańskiego, zrealizowanym w Starym Teatrze w Krakowie przez członków IP Group (reż. Łukasz Twarkowski, dramaturgia Anka Herbut) – nowoczesna technologia, chłód i sztuczność maszyn zostają zderzone z cielesnością. To połączenie daje niezwykły efekt, w wyniku którego – paradoksalnie – wzmocniona zostaje zmysłowość indywidualnego doświadczenia, kruchość i „mięsność” ciała.

Przygnębiające „Czarne Słońce” jest znakomitym spektaklem, a jednocześnie procesem terapeutycznym. Mimo ogromnego, zaraźliwego, przepełniającego nas smutku, wszystko tutaj jest piękne – tekst, światło, muzyka. Jednostkowe doświadczenie odbioru w finale zastąpione zostaje przez pozytywne (lub nawet afirmatywne) doświadczenie wspólnotowe. Pod koniec bowiem wszystko się zmienia: widzowie mogą już nawiązać ze sobą kontakt, a przynajmniej – popatrzeć na siebie. Forma „Czarnego Słońca” ewoluuje i aktywnie wpływa na status uczestników zdarzenia. Przechodzą oni od światła do ciemności, by potem znów wrócić do światła. Od samotności do wspólnoty. Od niewidzenia do kontemplacji wzrokowej. Jak na pięćdziesięciominutowy spektakl, instalację, zdarzenie – to bardzo dużo.

Identity Problem Group, „Czarne Słońce”
tekst i dramaturgia: Anka Herbut [IP]
muzyka: Bogumił Misala [IP]
reżyseria: Łukasz Twarkowski [IP]
koncepcja przestrzeni: Piotr Choromański [IP]
interwencje wizualne: Jakub Lech [IP]
Teatr Polski we Wrocławiu
premiera: 23.08.2015

alt