Archiwum
25.08.2015

Okiem „waiguorena”

Maria Delimata
Literatura

Z pisarstwem Petera Hesslera polski czytelnik miał szansę się zaznajomić już choćby dwa lata temu przy okazji wydania jego „Przez drogi i bezdroża. Podróż po nowych Chinach”. Styl tego amerykańskiego pisarza i reportera cechuje przede wszystkim lekkość pióra, ale i znakomity warsztat językowy. Czynione przez niego obserwacje zawsze poprzedzone są wnikliwą analizą problematyczną, zaś lektura każdej jego książki gwarantuje czytelnikowi intrygującą przygodę. Tak jest i z kolejnym jego reportażem, który ukazał się niedawno nakładem Wydawnictwa Czarne. „Dziwne kamienie. Opowieści ze Wschodu i Zachodu”, pisane na przestrzeni ponad dekady (2000–2012), to nieuporządkowany chronologicznie zbiór historii – zarówno o Chinach widzianych oczami Amerykanina, jak i o Stanach Zjednoczonych, którym autor przygląda się z cennego, nabranego wraz z życiem za granicą, dystansu.

Hessler ukończył prestiżową uczelnię Princeton University, gdzie pod okiem Johna McPhee’ego zdobywał pisarskie szlify w zakresie literatury faktu. Jak wspomina we wstępie: „Dzięki temu seminarium zrozumiałem, że literatura faktu może być sztuką równie wymagającą jak fikcja literacka. Z upływem czasu coraz wyraźniej czułem, że powieściopisarstwo, jako zajęcie nazbyt intymne, nie pasuje do mojego charakteru, tym bardziej że byłem młodzieńcem nieśmiałym. Pragnąłem pracy, która wypchnęłaby mnie na zewnątrz, potrzebowałem kontaktu z innymi ludźmi, z innymi światami. Pod wpływem tego uczucia wstąpiłem do Korpusu Pokoju, który wysłał mnie do Chin”. Wyjazd ten (w 1996 r.), w ramach którego na dwa lata został nauczycielem języka angielskiego, na trwałe zmienił jego życie. Choć pisarstwo Hesslera nie zawsze dotyczy wspomnianego wyżej kraju, to jednak reportaże dotyczące Państwa Środka stały się już jego „znakiem rozpoznawczym”.

Reporter nigdy nie kryje się za antropologicznym mitem dystansu, lecz jest silnie obecny w każdej ze swych opowieści – i, jak sam podkreśla, dzięki temu udaje mu się pokazać, jak on i jego rozmówcy wzajemnie na siebie oddziaływali we wszystkich opisanych przez niego sytuacjach.

Taki sposób obserwacji zawdzięcza w dużej mierze naukom, udzielonym mu przez ojca, zapalonego socjologa medycyny, który od najmłodszych lat pokazywał mu, jak rozmawiać z przygodnie spotkanymi osobami: „[…] był urzeczony ludźmi, z którymi przeprowadzał wywiady. Oczywiście uwielbiał rozmawiać z oryginałami i wariatami, ale ogromnie ciekawili go również ludzie niepozorni i cisi, którzy w życiu kierują się zmysłem porządku i przyzwoitości. […] Ojciec potrafi pogadać z każdym. Kiedy do domu przychodził fachowiec, zanim skończył robotę, ojciec znał całe jego życie”. Dzieciństwo Hesslera upłynęło na nieustannej grze – pytaniach ojca, co sądzi o każdej napotkanej przygodnie osobie. Twórcą tej zabawy rzekomo był, urodzony w Szanghaju, wykładowca z czasów studiów doktoranckich jego ojca, Peter Kong-ming New: „ilekroć chciał coś osiągnąć – ugłaskać policjanta z drogówki albo zdobyć stolik w zatłoczonej restauracji – natychmiast przedzierzgał się w waiguoren, czyli cudzoziemca w obcym kraju, i wszyscy nieodmiennie robili, co mogli, aby tylko ulżyć zakłopotanemu i jąkającemu się Chińczykowi”.

„Dziwne kamienie” są właśnie opowieścią snutą przez waiguorena, tego, który jest obcy, który na codzienność – dla innych tak oczywistą – patrzy z nutą fascynacji, lecz jednocześnie sam dla miejscowych staje się arcyciekawym „innym”. W reportażu tym widzimy Chiny, o jakich nie śniło się turystom. Autor dokumentuje takie wydarzenia, jak budowa Wielkiej Tamy (i jej wpływ nie tylko na lokalny ekosystem, lecz przede wszystkim na życie mieszkańców terenów zalewanych) czy wyburzanie części „Starego Pekinu”, w tym hutongu, w którym mieszkał i którego mieszkańcy uczyli go, w jaki sposób patrzeć na chińską rzeczywistość.

Na kartach tej blisko czterystustronicowej opowieści zderzamy się z trudną, quasi-socjalistyczną realnością, której przedstawieniu nie brak jednak nuty ironii i śmiechu. Przykładem tego są nie tylko fragmenty, w których autor w pełni prezentuje swój cięty język opisu i dystans, bez którego trudno byłoby mu przetrwać dekadę w kraju tak różnym od rodzimego. Historia z tajniakiem, który domagał się ujawnienia notatek (były one w istocie jedynie prywatnymi zapiskami autora, choć dla urzędnika stanowiły potencjalne polityczne niebezpieczeństwo) czy opowieść o koniecznych zmianach w scenariuszu do „Królewny Śnieżki” (by przedstawienie prezentowało pozytywny wizerunek proletariatu – w tym wypadku myśliwego) stanowią nie tylko swego rodzaju „ciekawostki”, mogące wywołać przy lekturze szczery uśmiech czytelnika, lecz są kolejnym przykładem konsekwentnie prowadzonej przez pisarza taktyki: od szczegółu do ogółu. Oczywiście, obecna jest tu także inna perspektywa – jak choćby twarde realia chińskiego rynku pracy, w którym menadżer jest niby bogiem, zaś odpowiedni wzrost często okazuje się ważniejszy niż kwalifikacje pracownicy.

Podtytuł książki wskazuje, że nie tylko Chiny są jej bohaterem. „Dziwne kamienie” to przecież także opowieść o „uranowych wdowach” z Kolorado czy „doktorze Donie”, niebagatelnym aptekarzu z amerykańskiego miasteczka Nucla; jego nazwa „została mu nadana przed przeszło stu laty przez idealistycznie nastawionych założycieli, którzy wierzyli, że ich wspólnota zostanie «stolicą socjalistycznego świata»”. Jak już zostało wspomniane, niepodważalnym atutem tych reportaży jest cenny dystans, który udaje zachować się autorowi. Najmniejszy drobiazg nie umknie jego uwadze, zaś to, co na początku może wydawać się oczywiste, w jego spojrzeniu zawsze zyskuje drugie dno.

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że cel zestawienia w reportażu tak odmiennych kultur, jak amerykańska i chińska, jest, delikatnie mówiąc, zastanawiający. Trudno też od razu znaleźć przyczynę przygotowania przez autora takiego właśnie zestawienia opowieści – co bowiem może mieć wspólnego historia Amerykanki opowiadającej w aptece o perypetiach z mężem, przypadek Emily mierzącej się z wyzwaniami życia w sztucznie stworzonym mieście Shenzen czy Jake’a Adeksteina, dziennikarza na tropie japońskiej przestępczości?

Hessler nie udziela czytelnikowi prostej odpowiedzi, jednak co rusz dzieli się z nim swoimi przemyśleniami: „Im dłużej mieszkałem w Chinach, tym więcej widziałem podobieństw z Ameryką. Wyczuwałem taki sam bezgraniczny optymizm i energię. Chińczycy tak samo jak Amerykanie budują szerokie drogi w prowizorycznych miastach. Często zachowują się jak parweniusze i wierzą, że mogą pokonać czas – pod tym względem wydawali mi się bardziej amerykańscy niż Amerykanie”.

„Dziwne kamienie”, rzecz jasna, nie są tylko opowieścią o różnicach i podobieństwach między Amerykanami a Chińczykami. Wraz z Hesslerem odbywamy jednak podróż przez świat sprzeczności, ludzkich dramatów, ale i niezwykle zabawnie opisanych absurdów rzeczywistości. One wszystkie składają się na historię miejsc, które są (przynajmniej dla zapalonego podróżnika) na wyciągnięcie ręki – choć, co udowadnia autor, by ujrzeć ich tak zaskakujące oblicza, trzeba stać się waiguorenem.

Peter Hessler, „Dziwne kamienie. Opowieści ze Wschodu i Zachodu”
przekł. Robert Pucek
Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2015

alt