W „Berlińskim dzieciństwie” Walter Benjamin zwraca uwagę (za Nietzschem) na ahistoryczność dziecięcej kondycji: dziecko nie wie, co to przeszłość, bo zanurzone jest w teraźniejszości zabawy, w której wszystko odbywa się po raz pierwszy. Dziecko, jak pisze Benjamin, konstruuje świat i nazywa go, a w zabawie rzeczami i słowami poszukuje ich nowego znaczenia i brzmienia. Nazwy ulic, zasłyszane strzępy rozmów czy dziecięce wierszyki ujawniają nowe związki między rzeczami i stają się rodzajem rebusu do rozwiązania. Dzieci usuwają ze świata słów i rzeczy sensy, którymi obrosły i w akcie pozytywnej destrukcji napełniają je nowymi, oczyszczonymi z dawnych naleciałości, które umożliwiają wpisanie ich w nowy porządek rzeczy.
Dawid Grosman, jeden z najbardziej znanych i rozpoznawalnych współczesnych pisarzy izraelskich, w swojej prozie korzysta właśnie z tej Nietzscheańsko-Benjaminowskiej linii rozumienia figury dziecka. W przetłumaczonej 15 lat temu na język polski książce „Patrz pod: Miłość” (oryginalnie opublikowanej w 1986 roku) Grosman uczynił z dziecięcej fantazji narzędzie pozwalające na oswojenie i włączenie w porządek życiowych doświadczeń traumy Holokaustu. W wydanej kilka miesięcy temu w polskim przekładzie „Księdze gramatyki intymnej” dziecięcy zapał do demontażu i fantazji został przeniesiony z doświadczeń traumy historii na poziom codziennej, rodzinnej egzystencji, dla której Holokaust stanowi pewien cień rzucający się na rodzinne uwikłania. Obu bohaterów łączy jednak szczególna tendencja do przeformułowywania sygnałów ze świata dorosłych, rekonfigurowania znaczeń rzeczywistości i w konsekwencji błędnego (z perspektywy reguł dorosłych) interpretowania i odczytywania tego, co ich otacza.
Aharon Kleinfeld ma 11 lat i jest ciekawym wszystkiego chłopcem, wyposażonym w niezwykłe dla jego wieku zdolności refleksyjnego widzenia świata. Aharon filtruje wszystkie zdarzenia i postacie przez swoją opowieść, w której jest miejsce zarówno na rodzinne tajemnice – ciekawość chłopca popycha go ku odkrywaniu sekretów erotycznych ojca, jak też na rozbudowaną autorefleksję, której przedmiotem jest własna przyszłość. Rodzice Aharona mają wobec niego wysokie oczekiwania, które wzmacnia również nadchodzący rite de passage, czyli bar micwa. Sam główny zainteresowany, będący zarazem liderem w grupie kolegów, którzy doceniają jego fantazję, stopniowo opracowuje strategię wymykania się tym rodzinno-społecznym oczekiwaniom, a figurą tej ucieczki jest przygotowywany pokaz, wzorowany na iluzji Houdiniego i polegający na wydostaniu się z zamkniętej skrzyni. Chłopiec chciałby takiego wyswobodzenia się z opresywnych języków, którymi mówią do niego rodzice, nieustannie przypominający mu, że jako dziecko powinien „pałaszować świat pełnymi garściami”. Problem w tym, że Aharon nie chce pałaszować czegoś, co jego zdaniem stanęło na głowie – ludzie zmieniają się we własne karykatury (jak ojciec, który staje się bezwolnym i bezrefleksyjnym „capem”), a ich relacje ograniczają się do fałszywych uśmiechów i kurtuazyjnych, acz nikogo nie obchodzących komunikatów. By nie stać się takimi jak oni (a perspektywa dorastania nieuchronnie przybliża konieczność stania się zwierciadlanym odbiciem rodziców), Aharon stopniowo wycofuje się z rzeczywistości, a narzędziem wycofania czyni język oraz bardziej literalny gest odmowy przyjmowania jedzenia, które podsuwa mu matka, przerażona faktem, że jej syn właściwie nie rośnie. Wymyślając swoją intymną gramatykę, opartą na wykorzystywaniu struktury języka angielskiego, Aharon zaczyna komentować rzeczywistość z coraz silniejszym zaznaczeniem filtru, który narzuca na nią jego „ja”. Solipsystyczna narracja stopniowo eliminuje wszelkie partie dialogowe i wtrąca czytelnika w niezwykle rozbudowaną autorefleksję chłopca, który coraz bardziej traci kontakt z materialną rzeczywistością (jego ciało osłabia decyzja o głodówce), wzmacniając jednocześnie nakładaną na nią siatkę zdyskursywizowanej wyobraźni.
Zarysowana w pierwszych scenach beztroskość dzieciństwa, podczas którego Aharon i koledzy obserwują dorosłych, wypełnia się głosami i hałasami, które rozpraszają chłopca i zmuszają go do stworzenia wyobrażeniowej przesłony, jaka oddzieli go od niepokojącej rzeczywistości. Nie oznacza to jednak, że bohater osunie się tym samym w bezpieczny i przyjemny świat swoich myśli i wyobrażeń. Przeciwnie, Aharon nie potrafi zbudować szczelnej przesłony, nie umie całkowicie oddzielić się od rzeczywistości i zmierza ku własnej katastrofie, zmagając się z fragmentami świata, od którego nie może uciec, bo gramatyka intymna nie służy komunikacji, a zatem budowaniu relacji, lecz jest skazaną na porażkę próbą ustabilizowania znaczeń.
Grosman sporo miejsca poświęca w tej opowieści odkrywaniu przez dorastającego chłopca erotyki, jednak nawet ona jest tu podporządkowana chęci powstrzymania dorosłości i znalezienia punktu oparcia w świecie, który chce, by Aharon stał się kimś, kim on sam nie chce być.
„Księga gramatyki intymnej” nie jest magiczną opowieścią o zmitologizowanym raju dzieciństwa, nie jest jednak jednoznacznie mroczną i dojmującą historią dziecka, które źle czuje się w rzeczywistości dorosłych. Wszystko, co w niej najciekawsze, dzieje się pomiędzy niekiedy ironicznym humorem Aharona, jego – czasem zaskakującymi – diagnozami i językowymi kreacjami a katastrofą, do której spokojnie i w sposób niezwykle przemyślany zmierza. To także opowieść o przezwyciężaniu samego siebie i jednoczesnym ocalaniu swojego obrazu przed ingerencją innych, którzy nieustannie czyhają na dziecięce „ja”. To z pewnością książka, która zmienia wartościowanie pojęcia „intymności”.
Dawid Grosman, „Księga gramatyki intymnej”
Świat Książki
Warszawa 2015