Archiwum
27.04.2015

Utopię waszą utopię

Michał Piepiórka
Film

„System (Child 44)” Daniela Espinosy wzbudził kontrowersje jeszcze przed polską premierą. Wszystko za sprawą oświadczenia rosyjskiego ministerstwa kultury, że film nie będzie dystrybuowany w ich kraju ze względu na sposób przedstawienia w nim Związku Radzieckiego lat 50. Dla jednych była to najlepsza reklama, jaka mogła ten tytuł spotkać, dla innych – kolejne potwierdzenie, że we współczesnej Rosji źle się dzieje.

Ekranizacja powieści Toma Roba Smitha bowiem przedstawia stalinowską Rosję jako piekło na ziemi, w którym wszyscy odczuwają pełzający strach, a dobrze naoliwiony zbrodniczy system może złamać każdego. Gęsta atmosfera milicyjnych gabinetów, w których ze ścian bacznie wszystkiemu przygląda się towarzysz Stalin, przenosi się na szare ulice, do przeludnionych kamienic i brudnych fabryk. Trudno wyobrazić sobie lepszą scenerię dla mrocznego thrillera.

Film rozpoczyna się mottem, które jak refren będzie powracać w kluczowych momentach, wypowiadane przez kolejnych reprezentantów stalinowskiego terroru: „W raju nie ma miejsca na morderstwa”. Te ostatnie są efektem kapitalistycznego wynaturzenia, dlatego nie istnieją w zrealizowanej utopii radzieckiej. To propagandowe stwierdzenie nie ułatwia pracy Leo Demidowowi, wysoko postawionemu funkcjonariuszowi milicji, który dowiaduje się o serii niewyjaśnionych morderstw dokonywanych na małych chłopcach. Władza za wszelką cenę chce przekonać obywateli, że to kolejowe wypadki albo niepowiązane ze sobą incydenty. Wierny mateczce Rosji Demidow pewnie nigdy nie zainteresowałby się sprawą i nie próbowałby odkryć prawdy, gdyby na własnej skórze nie przekonał się, jak wygląda rzeczywiste oblicze ukochanej ojczyzny, której bronił podczas II wojny światowej, stając się nawet narodowym bohaterem.

Espinosa nieustannie żongluje gatunkami. Rozpoczyna od filmu wojennego, następnie przechodzi do kina szpiegowskiego, by zakończyć całość jak rasowy kryminał z elementami kina akcji. Twórcy wpakowali do jednego filmu za dużo wątków, w których sami zdają się gubić. Ostatecznie żaden z nich nie zostaje pociągnięty konsekwentnie do końca, co sprawia, że pojawiające się na ekranie postacie wypadają jednowymiarowo. Nie są ich w stanie uratować nawet aktorzy tej klasy co Gary Oldman, jedynie odtwórcy głównych ról – Tom Hardy i Noomi Rapace – nasycili swoich bohaterów psychologiczną wiarygodnością. Nie było to łatwym zadaniem szczególnie dla Hardy’ego, gdyż Demidow jest postacią niezwykle złożoną, a w jego biografii ukryte są najbardziej dramatyczne doświadczenia XX-wiecznej Rosji.

Związek Radziecki ukazany został w filmie jako omnipotentna siła, pod kontrolą którego znajduje się każda sferą życia obywateli. System zdaje się funkcjonować chaotycznie, jednak to tylko złudzenie, bo nawet z pozoru irracjonalne zachowania władzy mają swój głęboki sens w całkowitym podporządkowaniu obywateli. Twórcy „Systemu” bardzo starali się, by jak najliczniej przedstawić macki zbrodniczego systemu, wpełzające do łóżek, między małżonków czy do instytucji. Wywołuje to ostatecznie wrażenie tendencyjności, tłuczenia tej samej tezy tak długo, aż każdy ją zrozumie. Łopatologiczne wypowiedzi bohaterów jednoznacznie potwierdzają nasze przypuszczenia – jak na gęsty i mroczny thrillerze za dużo tu oczywistości.

Twórcy filmu ostatecznie gubią się w przyjętej retoryce. Rosja przypomina Mordor zasłany wysokimi, nieustannie dymiącymi kominami. Każdy z nich przynależy do osobnej kuźni, wykuwającej ohydnych orków. Espinosa postawił na łatwy determinizm – plugawa rzeczywistość i zbrodniczy system nie wydadzą na świat niczego pięknego i dobrego. A to przecież ta sama retoryka, którą starał się zdyskredytować Demidow: mordercą jest zachodni szpieg, bo jedynie tam może się pojawić tak nikczemna jednostka.

Otrzymujemy ostatecznie film, który oddziałuje przede wszystkim gęstą atmosferą zbiorowego lęku, mocno pobudzającą naszą wyobraźnię. Znacznie mniej satysfakcji przynosi sama struktura dzieła, wikłająca się w wielowątkowości i tym samym zaprzepaszczająca opowieść, która miała znakomity punkt wyjścia. Historia czterdziestu czterech ofiar w społeczeństwie oficjalnie wolnym od morderców znakomicie nadaje się na mroczną historię kryminalną, w której byłoby sporo miejsca na kafkowskie błądzenie pomiędzy gabinetowymi układami i chorymi ambicjami sługusów. W zamian dostajemy wprawdzie wyrazisty, ale jednak tylko opis rzeczywistości, w której władza chce przekonać swoich obywateli, że świat przypominający antyutopię jest rajem.

„System (Child 44)”
reż. Daniel Espinosa
premiera: 24.04.2015

alt