Włosy, to coś czemu nie poświęca się większej refleksji (poza salonami fryzjerskimi). A jednak, jak przekonuje wystawa „O włos” w Centrum Kultury Zamek – owłosienie może być wizualną reprezentacją tożsamości człowieka. Kuratorka Marta Smolińska wybrała prace czternastu współczesnych artystów, które łączy wspólny motyw, a różni jego realizacja.
Jedną z pierwszych prac na wystawie jest fotografia Urszuli Kluz-Knopek „Mama”. Na zdjęciu nastoletni syn artystki nakłada na twarz maskę zrobioną z jej ciemnych włosów (ta maska funkcjonuje również jako obiekt na wystawie). Chłopiec, ubrany w nieskazitelnie białą koszulę, stapia się z białym tłem fotografii. Jego blada skóra i błyszczące, ciemne włosy kontrastują z maską, której faktura ukształtowana jest przez suche, ścięte włosy matki. Maska staje się swoistą tarczą, jaką nakłada bezbronny syn. Jednocześnie bardzo wyraźny jest intymny charakter pracy – jakby odwrócenie znanego gestu zachowywania pierwszego ściętego pukla włosów dziecka. Ciekawe, że (nie)obecność matki jest reprezentowana przez fizjologiczny ślad, element cielesny. To ontologiczne rozchwianie podkreślone jest w całej wystawie. Człowiek uobecnia się poprzez włosy, stają się one znakiem jego obecności. Jednocześnie włosy ścięte, porzucone przypominają o śmierci, czyli nieobecności. Przechodząc obok kolejnych prac, widz napotyka kosmyki włosów wyrastające ze ścian czy leżące na podłodze, jako pozostałość po performansie Kamila Wnuka. Artysta w trakcie wernisażu prosił widzów, by obcinali mu włosy. Włosy-szczątki (?) tworzą rodzaj niepełnego autoportretu, w którym artysta-model zostaje sprowadzony do fizycznego, osobistego szczegółu.
Zupełnie inaczej formę autoportretu wykorzystała Zofia Krawiec w swojej pracy wideo „He hit me and it felt like a Kiss”. Tytuł nawiązuje do słynnej piosenki The Crystals, oprotestowanej jako gloryfikacja przemocy domowej. Do swojej piosenki „Ultraviolence” wers ten wplotła również Lana Del Rey. Na nagraniu Krawiec, wystylizowana trochę na Lanę, idzie ulicami Warszawy, kokietując wzrokiem kamerę. Każdego napotkanego mężczyznę bije kitką swoich włosów. Widać w tym zarazem manifestację siły kobiecości, a jednocześnie swoistą niemoc – razy wymierzane włosami nie bolą przecież tak mocno jak uderzenie pięści.
„O włos” prezentuje głównie dzieła kobiet artystek, które włosami tworzą swoistą alternatywną genealogię kobiecości. Justyna Orłowska w „Postrzyżynach” i Beata Szczepaniak w „Mojej naturze” odwołują się do mitu Matki-Ziemi. Artystki wplatają swoje włosy w źdźbła trawy, stapiając się tym samym z naturą. Połączenie dzikości, pierwotności natury i kobiecości znane w kulturze od lat, tutaj uzyskuje bardzo dosłowną, wizualną reprezentację. Kobieta i jej nieposkromione włosy wpisują się w porządek natury, a nie kultury. W „Postrzyżynach” Orłowska jednak ucina tę swoistą „pępowinę” łączącą ją z ziemią i odchodzi. Symbolicznie zrywa ze sferą kobiecą, matczyną i wchodzi w męski świat dorosłości, cywilizacji. Prezentowana na wystawie fryzura Orłowskiej z jej pracy – ogromny dred-korzeń – przypomina „Utwór o Matce i Ojczyźnie” Jana Klaty z Teatru Polskiego we Wrocławiu, w którym matka i córka zostały złączone podobnym skołtunionym warkoczem.
Inną strategię wybrała Ewa Juszkiewicz, która cytuje „obrazy dawnych mistrzów”. Artystka jednak portretom, których używa, zamalowuje twarz włosami. Gęste pukle zastępują twarz – ten najważniejszy element portretu. Tworzą rodzaj maski, a zarazem przywodzą na myśl postacie z horrorów. Te włosy wyrastające w miejscu twarzy w sposób niepokojący ujawniają prymat fizjologii nad kulturą. Choć postacie na portretach noszą piękne gorsety i wykwintne falbany, ich oblicza pokrywają monstrualne fryzury – z jednej strony, modne, elegancko upięte, z drugiej – niepokojąco fizjologiczne, w swej fizjologii aż obrzydliwe.
Ta kategoria obrzydliwości jest mocno podkreślana przez kuratorkę. Włosy, szczególnie ścięte, są idealnym abiektem. Julia Kristeva opisywała abiekt jako coś pomiędzy przedmiotem a podmiotem, jako czynnik wywołujący wstręt. Włosy, zwłaszcza w dzisiejszych – używając tytułu wystawy w Zachęcie – „postępowych i higienicznych” czasach, wydają się łączyć dwie sprzeczne tendencje: mogą być abiektem, a zarazem są kanonicznym elementem ludzkiego piękna (jak w prezentowanej na wystawie fotografii Magdy Hueckel). Estetyczna wartość owłosienia ujawnia się przede wszystkim przez jego brak – ogolona głowa jest znakiem stygmatyzacji. Kuratorka w opisach przywołuje kontekst Holokaustu i Muzeum Auschwitz-Birkenau, gdzie jedną z ekspozycji są sterty włosów pozostałych po jeńcach obozu. Podobną stygmatyzacją staje się rak, którego leczenie skutkuje wypadaniem włosów. Ten proces zobrazowała w pracach duńska artystka Sara Skaaning. Podczas swojej walki z nowotworem nie tylko nagrała wypadanie włosów, lecz również stworzyła z nich cienki warkocz – do którego cały czas doplata nowe włosy, niczym grecka Mojra tkająca nić życia.
Smolińskiej udało się stworzyć wystawę, która w ciekawy sposób podejmuje bardzo wiele tematów. Dzieła wchodzą w relacje między sobą, przywołują różne konteksty. Odbiorca może stworzyć (utkać?) własną sieć powiązań między prezentowanymi pracami. Po wyjściu z galerii pozostaje jednak uczucie inspirującego niedosytu – włosy uruchamiają wiele indywidualnych skojarzeń i kontekstów. Motyw wystawy jest wyjątkowo obszerny – tutaj przedstawiony została tylko jego wycinka. Kuratorka zresztą nie siliła się na całościowe przedstawienie historii włosów w sztuce. W końcu tytuł wystawy brzmi „O włos”.
„O włos”
artyści: Magda Hueckel, Ewa Juszkiewicz, Urszula Kluz-Knopek, Leszek Knaflewski, Servet Koçyiğit, Zofia Krawiec, Paweł Matyszewski, Justyna Orłowska, Krystyna Piotrowska, Sophia Pompéry, Aleksandra Ska, Sara Skaaning, Beata Szczepaniak, Małgorzata Wielek-Mandrela
kuratorka: Marta Smolińska
Poznań, Centrum Kultury Zamek
21.01. – 1.03.2015