Norweska pisarka, Herbjørg Wassmo znana jest polskim czytelnikom przede wszystkim jako autorka „Księgi Diny”, zekranizowanej w 2002 roku historii o silnej osobowości kobiecej, konsekwentnie przekraczającej narzucony jej porządek społeczny i wyrastającej ponad świat norm, reguł i konwenansów. Dina w opowieści Wassmo jest ucieleśnieniem inności, obcości, ale też mistycyzmu XIX-wiecznej norweskiej prowincji. Umieszcza siebie w pozycji wykluczonej nie po to, by zostać ofiarą represyjnego układu społecznego, lecz by wykorzystać tę marginalną pozycję do odzyskiwania swojego indywidualnego głosu. W „Stuleciu” z kolei ten jednostkowy głos odzyskuje dla wszystkich kobiet sama autorka, która postanawia opowiedzieć historie swoich antenatek i ich mężczyzn, ale „według kryteriów, z którymi nie zgodziłby się żaden badacz”, bo Wassmo wierzy we własną historię.
Historia Wassmo – czy raczej Herbjørg – to przede wszystkim opowieść o małej dziewczynce, chowającej się na strychu i w poczuciu wstydu spisującej swój pamiętnik. Ten wstyd towarzyszący pisaniu będzie później odmieniany przez wiele przypadków kobiet, których życie naznaczone było poczuciem zawstydzenia. Sama Herbjørg mówi, że pisanie książek stanowi formę wstydu, którą najtrudniej zataić, bo zyskuje on w nich formę udokumentowaną. W pisaniu wstyd nabiera formy.
Paradoksalnie jednak o swoim jednostkowym wstydzie Herbjørg wspomina najmniej. Pojawia się on wyłącznie śladowo, w momentach, w których wspomina postać „jego” – mężczyzny (ojca?), który wyrządził jej jakąś (cielesną i psychiczną) krzywdę. To chyba najbardziej wstrząsające emocjonalnie momenty tej opowieści – właśnie dlatego, że występują tu na prawach śladowej obecności niczym symptomy języka, który ucieka od możliwości uobecnienia postaci „jego” i wszystkich bolesnych doświadczeń, których „on” jest nosicielem. Gdy tylko pojawia się jakieś zdanie o „nim”, to zwykle opisuje jego nieobecność, dzięki której Herbjørg może następnie przejść do katalogowania zdarzeń, możliwych tylko dzięki tej kluczowej nieobecności. Jednak tym mocniej zaznacza się w tej strategii „jego” piętno; znak, który odcisnął na małej dziewczynce.
Między tymi momentami sygnalizowanej (nie)obecności „jego” rozgrywa się opowieść o kobietach z rodu, z którego wywodzi się Herbjørg. Nestorką rodu jest Sara Susanne, prababka, którą czytelnik poznaje, gdy młoda kobieta wychodzi za mąż. Małżeństwo będzie później dla bohaterki zarówno źródłem radości, jak i poczucia alienacji przede wszystkim od samej siebie. Sara Susanne stopniowo przyzwyczaja się do tłumienia swojej przyjemności seksualnej, nauczona, że ta przysługuje wyłącznie mężczyznom. W pewnym momencie mówi nawet, że rozkosz erotyczna mogłaby być dla niej najlepszym uczuciem, jakiego zaznała w życiu, gdyby nie fakt, że to przecież wstyd. To bardzo ważny moment całej opowieści, pokazujący, że kobietom, których potomkinią jest Wassmo, od zawsze towarzyszył wstyd, związany z cielesnością, ale równocześnie miały one jej świadomość; doświadczały przyjemności ciała, które dopiero Wassmo może dla nich odzyskać w języku – dzięki narracji. W przypadku Sary Susanne to odzyskiwanie postępuje także dalej; matka wielu dzieci (bywała nią średnio co rok) w pewnym momencie rozpoznaje, że nie chce ich więcej, bo pragnie swojego ciała na własność; pragnie poczuć, że jej ciało jest czymś wyłącznie jej, nie tylko użyczanym czasowo zbiornikiem, w którym ma dojrzewać kolejne życie. Jednak i tym razem ta myśl o jednostkowości swojego życia zostaje natychmiast obciążona wstydem, jakby każde pragnienie siebie musiało zostać momentalnie ukarane. Karze podlegają zresztą właściwie wszystkie przejawy jednostkowego odczuwania przyjemności, bo kiedy przykładowo Sara Susanne zostaje modelką dla obrazu tworzonego przez pastora Fritza Jensena i w chwilach pozowania nawiązuje się między nimi uczucie, niedługo później Fritz umiera, a Sara pozostaje w poczuciu straty relacji, która była dla niej wyjątkowa. Pastor Jensen obiecuje Sarze swoje serce, co wywołuje w kobiecie niepewną radość, jednak ten chwilowy stan zostaje momentalnie stłumiony, a nadzieja na zdobycie jakichś własnych, pozarodzinnych przyjemności, ostatecznie odebrana.
Jest jednak w portrecie prababki Herbjørg pewna siła, sprawiająca, że nie jest to wyłącznie obraz kobiety systematycznie krzywdzonej przez los i życie rodzinne. Kiedy załamuje się nadzieja związana z pastorem, Sara Susanne postanawia inaczej troszczyć się o siebie i inicjuje cykl głośnego czytania literatury w swoim domu. Inicjatywa ta szybko przyciąga rzesze zainteresowanych i Sara staje się postacią przykuwającą uwagę innych, bo to ona właśnie czyta na głos w swoim salonie. To dla niej wielkie wyzwanie, bo jak pisze Wassmo: „musiała wydobyć z siebie coś, o czym nie wiedziała, czy to posiada. Podzielić się czymś, czego tak naprawdę nie chciała ujawniać”. Te wieczory czytelnicze zmieniają wiele w jej życiu; zyskuje pewność siebie i świadomość, że jest zdolna do przekroczenia własnej wstydliwości.
Ten wątek jest zaledwie jednym z wielu w skomplikowanej, powolnej narracji Wassmo, ale fakt, że prababka autorki po poszukiwaniu możliwości jednostkowych doświadczeń poprzez relacje z mężczyznami zwraca się w stronę literatury, wydaje się znaczący. Tak bowiem, jak Herbjørg, która decyduje się przekroczyć wstyd poprzez zmaterializowanie go w języku opowieści (w znakach, jak sama wskazuje), tak jej prababka odzyskuje siebie w akcie głośnej lektury, kiedy nie uzależnia swojej przyjemności od mężczyzn, lecz decyduje się walczyć o nią samodzielnie, organizując przestrzeń dla siebie, do której dopiero może zaprosić innych gości.
„Stulecie” było komentowane jako przejaw pisarstwa kobiecego, dla niektórych szczęśliwie „dalekiego od feminizmu”, bo pokazującego, że siła „płci pięknej” wyrasta z wychowania w mrocznych i chłodnych miasteczkach północnej Norwegii, nie „z feminizmu autorki, który zresztą dla Wassmo nie istnieje”. Niezupełnie, właściwie – zupełnie nie. Feminizm Wassmo ujawnia się być może najpełniej właśnie w tych momentach, gdy jej bohaterki odzyskują świadomość siebie, swojej jednostkowej podmiotowości, którą autorka całej sagi uwalnia i zarazem zamyka w języku. Oczywiście kobiety w „Stuleciu” nie są wojowniczkami wywracającymi społeczne normy. Działają na ich prawach, starając się znaleźć dla siebie przestrzenie, uczucia, doświadczenia. A dzięki opowieści snutej przez najmłodszą z rodu, uznaną pisarkę Herbjørg Wassmo, te wszystkie poszukiwane elementy zyskują swoją reprezentację z języku, nawet jeśli jest to reprezentacja śladowa i trzeba uważnej lektury, by nie stracić z oczu najciekawszych w tej prozie śladów.
Herbjørg Wassmo, „Stulecie”
Smak Słowa
Sopot 2014