Film ze swojej natury manipuluje widzami. Reżyser i montażysta posiadają kompletną władzę nad tym, co zostanie pokazane – takim stwierdzeniem rozpoczyna się najnowszy film Michela Gondry’ego „Czy Noam Chomsky jest wysoki czy szczęśliwy?”. Słowa te w ustach wielkiego „kłamcy” współczesnego kina – reżysera kojarzonego z filmami zanurzonymi w fantastyczności, nieprawdopodobieństwie i nieskrępowanej wyobraźni – brzmią osobliwie. Prawdomówność i autorefleksję wymusił niejako bohater filmu, Noam Chomsky – światowej sławy amerykański lingwista, ale także polityczny aktywista i tropiciel medialnych manipulacji. Gondry postanowił swój dokument zamienić w animację, która wciąż pozostaje jednak osobistą interpretacją słów profesora.
Trudno znaleźć inny film dokumentalny, będący festiwalowym przebojem pokazywanym na całym świecie i dystrybuowanym w wielu krajach, którego oś tworzy rozmowa dwóch osób, i to na nieszczególnie sensacyjne i łatwe tematy. Chomsky odegrał w tym przedsięwzięciu rolę sędziwego mędrca – „największego żyjącego umysłu”, jak lubi o nim mówić Gondry. Reżyser natomiast wcielił się w postać magika – cudotwórcy potrafiącego przemienić skomplikowane rozważania profesora na temat lingwistyki w kolorowe, animowane obrazki. Obaj wywiązali się ze swoich zadań znakomicie: Chomsky opowiada o gramatyce generatywnej, a Gondry tłumaczy to na bardziej przystępny język.
Jeżeli jednak projekt ten miałby się ograniczyć jedynie do zarejestrowania rozmowy z ciekawym człowiekiem, nie byłby niczym więcej niż kolejnym filmem oświatowym, wygodną pomocą edukacyjną urozmaicającą szkolne lekcje. Są momenty, w których film niebezpiecznie zbliża się do tej poetyki, zwłaszcza gdy Chomsky zbyt długo opowiada o zawiłościach języka, spekuluje na temat jego pochodzenia czy stara się dać satysfakcjonującą odpowiedź na pytanie, w jaki sposób dzieci przyswajają mowę. Na szczęście chwil, w których możemy się poczuć jak na uniwersyteckim wykładzie, jest niewiele, a powodów, dla których nie ziewamy na filmie o strukturach ludzkiego języka jest co najmniej kilka.
Pierwszym z nich jest postać samego bohatera. Chomsky to tylko nieco mniej przebojowy odpowiednik Slavoja Žižka. Podobnie jak słoweński filozof, w pełni zasłużył na miano naukowej gwiazdy, po którą upomniała się również popkultura. Dlatego tak łatwo było uwierzyć w fałszywą informację, która ostatnio podbiła internet, głoszącą, że Chomsky dołączy do jury amerykańskiej edycji programu „X Factor”. Większość z jego „fanów” zapewne nie ma pojęcia, czym jest gramatyka generatywna albo hierarchia Chomsky’ego, znacznie lepiej kojarzą go z niezwykle ostrych politycznych wypowiedzi. Chomsky znany jest ze swoich lewicowych poglądów, których nie boi się publicznie głosić, narażając się niejednokrotnie politykom. Najciekawszymi momentami rozmowy Gondry’ego z profesorem były właśnie te, w których porzucał naukowe dywagacje oraz zdradzał się z własnymi przekonaniami. Często jego osobiste doświadczenia okazywały się mocno zespojone z głoszonymi tezami. Tak było w wypadku wspomnień o prześladowaniach ze względu na żydowskie pochodzenie, z którymi musiał się zmierzyć w dzieciństwie.
Kolejnym powodem sukcesu tego ryzykownego przedsięwzięcia jest osoba reżysera. W rozmowie z Chomskym odegrał on rolę nieszczególnie bystrego, ale dociekliwego ucznia. Dzięki pytaniom Gondry’ego możemy lepiej i dogłębniej zrozumieć, co Chomsky ma na myśli, mówiąc na przykład o kognitywnym kontinuum. Poprzez użycie animacji, która momentami do złudzenia przypomina non-camerowe filmy Juliana Antonisza (swoją drogą, również często utrzymane w estetyce filmu oświatowego), nie tylko urozmaica warstwę wizualną, ale również ułatwia zrozumienie filozoficznych zawiłości. Wyobrażam sobie ten film zrobiony konwencjonalnie, stabilną kamerą obserwującą Chomsky’ego, z przebitkami na jego zdjęcia z dzieciństwa i home video – i wiem, że nie chciałbym go oglądać. Dzięki animacji niepozorny starszy pan w zgrzebnym sweterku nabiera atrakcyjności. Jest to jednak pewna manipulacja, której dopuścił się Gondry – podał nam w lekkostrawnej formie coś, co domaga się wytężonego namysłu i czego nie da się zamknąć w półtoragodzinnym filmie.
Choć „Czy Noam Chomsky jest wysoki czy szczęśliwy?” o wielkim, współczesnym umyśle, można nazwać wizualną perełką, którą ogląda się bardzo dobrze, nie da się uciec od wrażenia, że film nie jest niczym więcej niż niezwykle pomysłowo i znakomicie zrealizowanym filmem popularnonaukowym. Zbyt często podczas seansu przypominał mi się, znakomity skądinąd, program profesora Leszka Kołakowskiego „O co pytają nas wielcy filozofowie?”. Z drugiej strony, to chyba dobrze, jeżeli tak znakomici reżyserzy potrafią w nietuzinkowy sposób opowiadać o językoznawstwie, a ludzie chcą go oglądać.
„Czy Noam Chomsky jest wysoki czy szczęśliwy?”
reż. Michel Gondry
premiera: 5.09.2014