„Wałęsa stał się symbolem upodmiotowienia Polski na arenie międzynarodowej, ale i nadziei na zjednoczenie Europy. Jesteśmy mu za to wszyscy wdzięczni” – Maria Rosaria Omaggio o pracy nad rolą Oriany Fallaci w najnowszym filmie Andrzeja Wajdy.
Maria Rosaria Omaggio, urodzona w 1957 roku w Rzymie, włoska aktorka teatralna, filmowa i telewizyjna. Występowała między innymi u Umberto Lenziego w „Roma a Mano Armata” (1976) i „Incubo sulla città contaminata” (1980) czy u Giuseppe Ferrary w „Kobietach w mafii” (2001). W „Wałęsie. Człowieku z nadziei” Andrzeja Wajdy wcieliła się w rolę legendarnej włoskiej dziennikarki, Oriany Fallaci. Spotkaliśmy się w Hotelu Excelsior Film przy okazji światowej premiery filmu na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji. Tuż przed wywiadem Omaggio, zwracająca uwagę fizycznym podobieństwem do Fallaci, wyjęła z torebki kieszonkową popielniczkę i z nonszalancją zapaliła cienkiego papierosa.
Chciałem zapytać, czy Pani pali, ale teraz już wszystko jasne.
Na szczęście nie palę tyle, ile Oriana Fallaci, która nawet umierając na raka płuc, twierdziła, że papierosy nie mają z tym nic wspólnego.
Podczas wywiadu z Lechem Wałęsą wypalili podobno po paczce.
Nawet więcej. I my z Robertem Więckiewiczem nie pozostawaliśmy im dłużni. Na planie jeszcze następnego dnia unosiła się chmura dymu. Dlatego podczas kręcenia „Człowieka z nadziei” w ogóle nie paliłam swoich papierosów. Wieczorem, kiedy wracałam z planu, miałam tak sucho w ustach, że sama myśl o tytoniu przyprawiała mnie o mdłości. Robert, choć też jest palaczem, miał podobnie. Ale i on nie pali tyle, co Fallaci, która w pewnych okresach kopciła nawet do osiemdziesięciu papierosów dziennie. Najwięcej wypaliła podobno podczas wywiadu z Goldą Meir. Kiepy aż wysypywały się wtedy z popielniczek.
Podobno przywiozła Pani na plan ulubione papierosy Fallaci.
Tak. Udało mi się kupić przez Internet paczkę amerykańskich papierosów Lark, których dziś już nie ma w sprzedaży. W ostatnich latach życia Fallaci paliła już ciężkie cygaretki Nat Sherman, natomiast w latach 80. przede wszystkim Larki.
Ale chyba nie paliła Pani tych papierosów?
W oryginalnej paczce umieszczone były inne papierosy. Te, które kupiłam, miały trzydzieści lat. Tytoń był bardzo wysuszony. Spróbowałam jednego – skończyło się okropnym kaszlem. Za to bardzo dobrze czułam się w futrze Fallaci, które wydobyłam od jej kuzyna wraz z jej broszką, w której wystąpiłam w filmie. Nawet teraz, jak pan widzi, mam ją na sobie. Bardzo ją lubię. Nie traktuję jej jako relikwii, ale po prostu jako piękny przedmiot.
Pani relacja z Fallaci trwała jeszcze długo, zanim zgodziła się Pani wystąpić u Wajdy, prawda?
Ja przede wszystkim kocham literaturę, a wśród moich ulubionych włoskich autorów, obok Italo Calvino, jest właśnie Fallaci. Można więc powiedzieć, że pierwsze studia nad postacią pobierałam z jej lektur. Jestem też człowiekiem teatru i czytałam na scenie jej, wydany pośmiertnie w 2008 roku, utwór „Kapelusz cały w czereśniach”. Nagranie zobaczyć można także na oficjalnej stronie internetowej autorki – i tak naprawdę to dzięki niemu zdobyłam rolę. Klip pokazano Andrzejowi Wajdzie, co przekonało go, by dać mi rolę w „Wałęsie”.
To chyba dla Pani dobry czas? Krótko przez rozpoczęciem współpracy z Wajdą wystąpiła pani u Woody’ego Allena w „Zakochanych w Rzymie”.
Po prostu lubię literę „W” – Woody, Wajda. Wałęsa. Teraz czekam na propozycję od Wima Wendersa [śmiech]. Jakby co, panie Wenders, jestem gotowa. Być może moje życie lubi przypadki. Teraz pracuję w teatrze nad tekstem Gabriela Garcíi Márqueza i wie pan, co odkryłam? Że urodził się on, tak jak Wajda, 6 marca, tylko rok później. Może się okaże, że mężczyzna mojego życia także urodził się 6 marca, tylko jeszcze go nie poznałam?
Jak układała się praca z Wajdą?
Praca z nim była niezwykłym przeżyciem. Lubię, kiedy reżyser ma doświadczenie teatralne. W czasie prób recytowaliśmy z Robertem całą scenę, a Wajda przyglądał się i dawał sugestie. Pracowaliśmy metodą work in progress, To pomogło mi zrozumieć dynamikę ich rozmowy, sposób, w jaki ich relacja ewoluowała. Dzięki temu widoczna stała się niesamowita profetyczność tego wywiadu, który w dziwny sposób antycypował dalsze losy Wałęsy.
To znaczy?
Można powiedzieć, że rozmowa z Fallaci otworzyła pierwsze okno na zachód – Solidarności, ale także ówczesnej Polsce. Wcześniej – jeżeli w ogóle dochodziły od was jakiekolwiek informacje – postrzegało się u nas Polskę prawie jako część Związku Radzieckiego. Wajda rozumiał, że ten znany w całym świecie wywiad może stanowić klucz do przedstawienia wydarzeń, które zaważyły na tym, jak dziś wygląda Europa. Trzeba przypominać, że na długo przed upadkiem muru berlińskiego, to właśnie Solidarności zawdzięczamy wyłom w zimnej wojnie, który pokazał, że kart nie rozdają między sobą wyłącznie Związek Radziecki i Stany Zjednoczone. Wałęsa stał się symbolem upodmiotowienia Polski na arenie międzynarodowej, ale i nadziei na zjednoczenie Europy. Jesteśmy mu za to wszyscy wdzięczni.
Jak Pani zapamiętała ten okres?
Miałam niewiele ponad 20 lat i mimo że w tym okresie pracowałam także w Hiszpanii i wyjeżdżałam sporo zagranicę, nie analizowałam otaczającej mnie rzeczywistości tak, jak robię to dziś. Dopiero studiowanie prac Fallaci otworzyło mi oczy. Pamiętam dobrze jej wywiad z Mieczysławem Rakowskim. Po wprowadzeniu stanu wojennego złapała samolot do Polski i zapytała Rakowskiego: „Gdzie jest Wałęsa?”, na co on, że żyje, że ma się dobrze, że mieszka w luksusowym domu. Odpowiedziała, że jeśli coś mu się stanie, ona o tym napisze i dowie się o tym cały świat. Myślę, że był to bardzo ważny gest ze strony Fallaci, która przecież nie lubiła specjalnie Wałęsy. Gest ten pozwolił mi zrozumieć, jak ważne jest, by angażować się w otaczającą nas rzeczywistość, by próbować – na własna miarę – na nią wpływać.
Polska historia nie zawsze rozumiana jest w Europie. Poprzedni film Wajdy, „Katyń”, wzbudził we Włoszech kontrowersje, szczególnie wśród lewicy. Co się wydarzyło?
Stało się to, co dzieje się również i z Orianą Fallaci – zarzuca się jej, że zdradziła lewicowy rodowód, przesuwając się na prawo. W rzeczywistości jednak ludzie o wielkiej inteligencji i przenikliwości zwyczajnie nie mieszczą się w tak sztywnym podziale, są dużo bardziej skomplikowani i otwarci na różne idee. Nawet wykorzystane w „Wałęsie” protest-songi nie są prawicowe czy lewicowe, ale wyrażają coś o wiele bardziej uniwersalnego. Wielka mądrość Wajdy polega na tym, że i on nie wpisuje się w tak ustawioną opozycję, nie manifestuje w swoich filmach jasno określonych poglądów politycznych.
Co zatem, według Pani, jest trzonem jego filmów?
Myślę, że dotykają one samej natury historii, która jest niezwykle skomplikowanym i podatnym na manipulacje mechanizmem. Ale bez jej znajomości nie możemy iść do przodu. Jeśli chcemy wspólnej Europy, tej prawdziwej, uwzględniającej bogactwo wszystkich jej zakątków, która w przyszłości potrafić będzie wykorzystać potencjał młodych Europejczyków, musimy znać dobrze nasze tradycje. A także szukać punktów stycznych. To wspólna kultura jest kluczem do stworzenia społeczeństwa europejskiego.
Zobacz także: