Archiwum
23.08.2013

Lukratywny Zioming Spółka Zoo: część III

Krzysztof Łukomski
Felieton

Przeczytaj część pierwszą psycho-przypowiastki i część drugą, opublikowane na naszej stronie.

Miasteczko Tycinek

„Tak więc wzywam was, abyście mnie zgubili, a w zamian samych siebie znaleźli; i kiedy wszyscy się mnie zaprzecie, naonczas dopiero do was powrócę.”

Fryderyk Nietzsche, „Tako rzecze Zaratustra”

„[…] będzie znowu można zacząć żyć po bożemu.”

Gabriela Zapolska, „Moralność pani Dulskiej”

[Klasztor Ojców Kulturotwórców. Rezydencja Artystów na Rubieżach.
Komisja nie tyle Konkursowa, co Decyzyjna, wyrazi zdanie o przyszłości zasłużonego miejsca kultury.]

Do konkursu stają dwie oferty:

1) „Utrzymanie miejsca, ale z uwzględnieniem kontekstu kulturotwórczego Ojców Kulturotwórców” autorstwa Dyrektorki Anny LwieSerce, czyli połączenie domu artystów z parkiem przyklasztornym, będącym publiczną kolekcją rzeźb i obiektów artystów rezydencji oraz restauracją typu slow food, do której produkty dostarczają lokalni agrotwórcy

oraz

2) histeryczny „nakaz Kurii żądający natychmiastowego zwrotu dóbr w całości, z chęcią przeznaczenia ich na działalność gospodarczą Ojców Kulturotwórców dla dobra kultury i na chwałę Pana”.

[W spotkaniu biorą udział: Wysoki (brunet) Przedstawiciel Ministerstwa, Wirgiliusz – Wielki Ojciec Kulturotwórca, Jacek Wtorek, artysta, bo był tu na wakacjach i dla wyrównania stronniczości lewicujących przedstawicieli świata kultury, jak nazywają ich Ojcowie Kulturotwórcy, Przewodniczący Parafialnych Rad Młodzieży, lat 54, walczący o rechrystianizację Przystanku Wód.stok.]

Wysoki Przedstawiciel
Proszę Strony o przedstawienie swoich racji.

Wielki Ojciec Kulturotwórcza
Pani Dyrektor zrobiła z klasztoru wiec polityczny. Co to za sztuka? Gdzie ładne obrazy? Lewacy słaniali się tu wieczorami z winem pomiędzy własnymi tworami, wielka kula i kwiecista tęcza wyrosła z muru klasztornego przeważyły szalę naszej goryczy. Powodowały zgrozę wśród odwiedzających Klasztor. Żądamy przywrócenia pełnej sakralizacji miejsca, jako że zostało ono zdesakralizowane przez władze PRL i z taką samą bezbożnością zachowali się artyści. Ktoś potłukł kubek, z którego pił Ojciec Święty.

Wysoki Przedstawiciel
Jakie przeznaczenie miejsca  szykujecie Panowie w przypadku przyznania racji? – pyta.

Wielki Ojciec Kulturotwórcza
Klasztor jest nasz od zawsze. Będziemy służyć Panu naszemu, a z Jego pomocą oraz pomocą Jego Świątobliwości. [Wielki Ojciec pokazuje fotografię Biskupa Regionu.] Założymy tu Klasztor jak być powinien, muzeum i manufakturę Opatynówki. Już z wojewodą była rozmowa, że więcej ludzi przyjedzie, i turyści, i pielgrzymi. Pełne obłożenie.

Pani Dyrektor? – wskazuje Przedstawiciel.

Anna LwieSerce
W ciągu kilku lat stworzyliśmy w klasztorze, miejscu, jak słusznie zauważył Ojciec, zdesakralizowanym, ośrodek sztuki współczesnej, letnią rezydencję artystów. Stworzyliśmy też program, dzięki któremu w tej części Polski lokalna społeczność nie tylko miała dostęp do najznakomitszych przejawów współczesnej kultury, ale była także bezpośrednio wciągana do procesu twórczego, nie tylko jako widzowie, ale także współautorzy projektów.

[Pani Dyrektor prezentuje na wideo-projekcję slide show z najlepszymi przykładami działań twórców z całego świata, jakie w ostatnich latach miały miejsce w rezydencji: od muzyki, sztuki do teatru. Wysoki Przedstawiciel marszczy czoło. Doskonale wie, że ogląda coś dobrego i że wersja pani Dyrektor idealnie zbiega się z jego własną wizją miejsc nieszablonowych, ludzi realizujących projekty kulturalne z pasją, a nie od niechcenia lub za karę, pełnych energii zespołów tworzących wizje sięgające dalej w przyszłość i zakrywające regionalną przepaść wobec stołecznych aktywności w polu kultury. Jacek Wtorek, lekko na kacu, więc małomówny, potakuje i składając dłonie, oświadcza zebranym, że tak było i że było okey. Tymczasem Ojciec Wirgiliusz odwraca głowę w momencie, gdy pojawia się slajd z tęczą, kwietny projekt słynnej artystki, która chciała dać lokalnym mieszkańcom trochę radości.]

Przewodniczący Parafialnych Rad Młodzieży przerywa prezentacje i woła
Dość bezeceństwa, mamy już wgląd w dwie skrajnie różne wizje tego miejsca, jedno pielęgnuje pamięć o wizycie Ojca Świętego i chce szerzyć kulturę, druga wizja szerzy kulturę pogardy.

Co? – pyta nagle Podmiot (…) Liryczny.

A Pan kim jest, by zadawać pytania, czy ja panu przerywałem? – neurotycznie oburza się Przewodniczący. – Siedź pan tam, gdzie siedzisz i notuj.

Teraz my – kontynuuje Przewodniczący. [Nie potrafiąc obsłużyć komputera i nie wiedząc, gdzie wcisnąć swój „prztyczek USB z nito-Matką-Boską”, zmuszony jest uśmiechnąć się do Pani Dyrektor, która mimo wszystko całkiem życzliwie pomaga mu zainstalować pamięć USB i otworzyć prezentację. Oczom zgromadzonych w sali ukazuje się pełen paskudnej typografii, fatalnie zaprojektowany przyszły wizerunek miejsca. Wokół klasztoru, zamienionego w hotel w stylu ost-kontynentalnym, widać kramy stylizowane na nito-prasłowiańskie szałasy, dmuchane zamki dla dzieci i pole namiotowe na sto kajaków oraz jadłodajnię klasztorną przerobioną w stylu rycersko-pańskim. Nawet Wirgiliusz wie, że to, co widzi, jest żałosne, jednak milczy, zachowując pozory i nucąc w głowie gregoriański chór.]

O Boże – mówi w duchu Wysoki Przedstawiciel. [Pani Dyrektor zachowuje powagę.] Jak myśli o niej Podmiot (…) Liryczny: „Trzyma fason, choć myśli muszą tańczyć w jej głowie danse macabre z zażenowania”.

[Wysoki Przedstawiciel dziękuje za prezentację i prosi, by opuścić salę. Drzwi otwierają się. Oferenci wychodzą. Przez otwarte drzwi wchodzi za to radny powiatu. Niesie kopertę, która trafia w ręce Wysokiego Przedstawiciela.]

Minister, Wojewoda i Biskup doszli do porozumienia. Klasztor wraca do prawowitych właścicieli – szczyci się ostentacyjnie Przewodniczący Parafialnych Rad Młodzieży, najwyraźniej już powiadomiony (jakim cudem?) o treści notatki z koperty.

[Podmiot (…) Liryczny składa z podłego świstka stateczek origami. Łódeczka wyrzucona z okna leci na wietrze, aż wreszcie dotyka powierzchni wody na fosie okalającej klasztor. Wyciągnąwszy notebooka, zamierza bezpośrednio spisać uwagi z ostatniego posiedzenia.] Wysoki Przedstawiciel macha ręką na pożegnanie i daje do zrozumienia, że nie chciał przegrania tej bitwy, ale zarządziły o tym siły wyższe. Jakby czytając w jego myślach, żegnając się z zebranymi, Wirgiliusz oznajmia:
O losie placówki zdecydowała sama góra. [Wskazuje palcem na niebo.]

Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba – ironicznie wtóruje mu Jacek Wtorek.