Archiwum
31.07.2013

Oczy szeroko otwarte

Malina Barcikowska
Sztuka

Pierwszy raz zobaczyłam Heinza Cibulkę, kiedy przebiegał ulicę w niedozwolonym miejscu. Pomiędzy samochodami, przez trawniki, na przełaj do toruńskiego Centrum Sztuki Współczesnej. Kiedy widziałam go po raz drugi, siedział skromnie przed dziennikarzami, powściągliwie odpowiadając na pytania. Potem nastąpiły prezentacje i przemowy poprzedzające otwarcie wystawy, a mimo że we wszystkim uczestniczył, to widziałam już tylko jego prace. Przyszło mi na myśl, że tak jak (pewnie z pośpiechu albo nieznajomości miasta) ich autor zlekceważył zasady ruchu drogowego, tak w swoich pracach konsekwentnie ignoruje granice, stereotypy, schematy.

21 czerwca Heinz Cibulka był gościem CSW Znaki Czasu w Toruniu, gdzie otworzył wystawę swoich prac, zatytułowaną „W rytmie światła i mroku” pod opieką kuratorską alien productions (Martin Breindl, Norbert Math, Andrea Sodomka). Przedstawiono na niej kombinacje zdjęć, tak zwane obrazowe poematy, oraz wielkoformatowe kolaże. Teksty w formie zestawień krótkich, często kontrastujących ze sobą zdań, usytuowane na ścianie znacznie powyżej zdjęć, które dopełniają poetykę obrazów, sprawiają, że całość odbieramy jako bardzo intensywny przekaz.

„Stół jest nakrywany białym, płóciennym obrusem / Kogut depcze kurę / Jajko w niecce mąki / Kwiaty akacji wiszą w gęstym świetle / Piersi dziewczyny pod lekką sukienką / Świnia i dzik / Mleko / Ślina / Odgryzać kawałek jabłka / Myśliwy z psem / Pozłacana sztukateria / Wyciskać ciepły kał z ciała / Kura jest zabijana przez poderżnięcie gardła / Słoneczne niebo / Kałuże krwi / Płomienne krwiste pudło rezonansowe / Bicie serca”

Na wystawie oglądamy przede wszystkim krajobrazy społeczne i przyrodnicze – głównie wsi i miasteczek. Nie mają one jednak nic ze swojskiej sielanki. Nie znajdziemy na tych fotografiach odzwierciedlenia porządku, do którego przyzwyczaić nas mogły tradycyjna sztuka czy literatura. Ma się wrażenie, że kadry zostały zestawione poza wszelkimi klasycznymi zasadami i prawidłami, jakby artysta przypadkowo kierował aparat na obiekty, które separujemy od siebie zgodnie z przypisanymi im odmiennymi, kulturowymi znaczeniami. W zaproszeniu na wernisaż, prezentując zastosowany przez artystę sposób fotografowania, napisano: „Może być to interpretowane jako efekt jego metody, którą jest prowadzenie procesu twórczego w oparciu o nieuświadomione reguły”. Wydaje się, że po obejrzeniu wystawy można także doszukiwać się w pracy Cibulki głębszego zamysłu niż tylko odzwierciedlanie aktu kreacji.

„Przyjmować ciało Pana w świętej wspólnocie / Nacisk wywierany podczas żucia / Mleko różane / Ścięta trawa pachnie aż do nieba / Smród / Prowiant / Pieśń zapachu / Doić kozę / Zabijać komary na spoconym ciele / Procesja dziękczynna / Śpiewać / Kurczak pieczony w bułce tartej, mące i jajku / Brać pieczone mięso do ust / W jamie ustnej rozdrabniać, rozgryzać, mielić / Mięśnie policzków / Ślina rozdziela / Wypluwać / Pić piwo / Ptak karmi swoje młode”

Przedstawiony nam został świat: życie i śmierć, sacrum i profanum współistniejące obok siebie, w podstawowym wymiarze egzystencji, a takie ujęcie wydaje się bronić prac przed sprowadzaniem ich tylko do nieświadomej, często zaskakującej gry ze znaczeniami i sensami, jaka może mieć miejsce w akcie twórczym. Pomimo pozornej przypadkowości, oczy artysty są szeroko otwarte. Spojrzenie stara się być czyste, obiektywne, wyczulone na wszystko, co je otacza, a aparat – przedłużenie zmysłów – ma jedynie dopomóc w pozbawionym uprzedzeń procesie rejestracji. Proces fotografowania, którego efekty przedstawia wystawa, wolno chyba traktować także jako zapis świadomego wydobywania się twórcy (a nas razem z nim) z tego co dobrze znane, z czym zżyliśmy się tak, że przeważnie staje się już niezauważalne. Nieoczekiwane napięcia, które są efektem bezkompromisowych zestawień, odsłaniają przed widzem odartą z estetyzacji tkankę życia w jego podstawowym wymiarze. Nie ma znaczenia, czy przedmiotem zainteresowania artysty jest rodzinna Austria, Afryka, Azja, czy Ameryka. Im dłużej obcujemy z tymi pracami, tym bardziej jesteśmy przekonani, że stoi za nimi uniwersalna prawda. Prawda o brzydkiej śmierci z pożółkłą twarzą i rozchylonymi ustami, które nie zdołały już nabrać powietrza, o fizycznej miłości z pogranicza dobrego smaku, o postaci zatroskanego Chrystusa z kapliczki, która otacza to wszystko swoją opieką.

W pracach Cibulki urzeka ich dojrzałość. Nie dają się zwieść ani pokusie upiększania, ani epatowania brutalnością. Oscylującemu pomiędzy tymi skrajnościami estetyki artyście udało się stworzyć dokument o rzeczach nam najbliższych, który przedstawia je jako wciąż nurtujące i wymagające tego, aby się wobec nich świadomie określić. Przedstawiane obrazy oddają nie tylko świat zewnętrzny, ale chyba równie dobrze nasze wewnętrzne krajobrazy.

Trafnie będzie określić działania artystyczne Cibulki również w odwołaniu do problematyki „gestu fotografowania”. Filozof fotografii Vilém Flusser zwraca uwagę na organiczne wręcz powiązanie twórcy i aparatu podczas robienia zdjęć: „[…] w geście fotograficznym aparat robi to, czego chce od niego fotograf, ale fotograf musi chcieć tego, co aparat potrafi”. Wybór pada więc na obiekty, które „nadają się do fotografowania”, a zdjęcia są po prostu „funkcją programu”. Artysta, jak pisze teoretyk, podlega ograniczeniom z obu stron: własnego kulturowego uwarunkowania, które determinuje wybór obiektów, oraz możliwości narzędzia.

Prace Cibulki to walka wydana temu determinującemu zazębieniu. Omawiając przedstawiony projekt, trzeba podkreślić jego otwartość. Można się jej doszukiwać już na poziomie aktu twórczego i we wspomnianym sposobie traktowania aparatu fotograficznego oraz swobody i przypadkowości tego medium. Znajdujemy ją także w skończonym dziele, które ma to do siebie, że nie wskazuje jednej, poprawnej interpretacji. U podstaw tego projektu tkwi wolność, którą, oglądając zaprezentowane zdjęcia, odczuwamy nie tylko jako niełatwą swobodę wyborów artysty, lecz przede wszystkim jako wysiłek wspólnego spojrzenia na świat poza konwencjonalnymi porządkami w całej jego złożoności.

Heinz Cibulka, „W rytmie światła i mroku”
Toruń, Centrum Sztuki Współczesnej Znaki Czasu
21.06. – 15.09.2013

Wykorzystano utwory poetyckie Heinza Cibulki, które widnieją na ścianach CSW nad pracami artysty. Są one częścią wystawy i swoistym komentarzem do zdjęć.

Fot. Heinz Cibulka, „Hühnerleibfraktur 3”, 20×20 cm

alt